Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
w każdym razie szacunek
Offline
dodam swoje trzy grosze- czym innym jest pewna suma w rękach kawalera Bingleya, czym innym w rękach pana Benneta, ojca 5! córek i męża swojej żony.
Offline
racja, ale w z zasadzie te informacje zostałyuwzględnione...
Offline
Znalazłam w necie takie wyłapane "podknięcia" z filmu '05 :
- W scenie, w której Lizzie siedzi z wujostwem w lesie ślady na jej jabłku zmieniają miejsca pomiędzy ujęciami.
- Kiedy Bingley i Darcy wracają do Longbourn Darcy ma na sobie kremowo-beżową kamizelkę. Kiedy rozmawia z Bingley'em nad jeziorem ma na sobie szarą kamizelkę, a kiedy wraca z Longbourn ma znów kremowo-beżową.
- W scenie, w której Charlotte i Lizzy wpadają na pana Darcy'ego, a ten prosi Lizzy do tańca, kiedy podgłośnić dźwięk można usłyszeć ekipę rozmawiającą w tle o ustawieniu mikrofonu.
- Kiedy pan Darcy pomaga Elizabeth wsiąść do powozu widać, że Lizzy siada. Jednak chwilę później nadal stoi.
- Podczas drugiego tańca, który Jane tańczy z Bingleyem, pomiędzy ujęciami Darcy wielokrotnie zmienia swoją pozycję koło kominka.
- Podczas sceny obiadowania w Rosings druga świeczka po lewej stronie świecznika jest kolejno zakrzywiona i prosta podczas rozmowy Lizzy i Lady Catherine.
- w XVIII wieku fortepiany nie brzmiały tak jak dziś. Jednak w filmie wszystkie fortepiany brzmią tak jak te nowoczesne.
- Na balu w Netherfield, podczas gdy pan Collins przedstawia się panu Darcy'emu, za nim widoczna jest Mary. Jednak chwilę później słychać ją, gdy śpiewa przy fortepianie.
- Kiedy pan Darcy wyznaje Lizzy swoją miłość grzywki obu postaci zmieniają swoją pozycję, w zależności od ujęcia.
- Fartuszek pani Bennet znika siÄ™ i pojawia w czasie sprzÄ…tania pokoju przed przybyciem pana Bingleya i pana Darcy'ego do Longbourn.
- Kiedy siostra pani Bennet przywozi Jane z Londynu do pokoju wpada płacząca Kitty. Siostra pani Bennet mówi " They probably can't afford it", a jej usta ruszają się jeszcze przez chwilę po skończonej kwestii.
Offline
To dla mnie kolejny powód, żeby bardziej lubić wersję 95
Offline
Ten, kto te wszystkie szczególiki wyłapał, musiał chyba oglądać film klatka po klatce... Tylko po co to robił?
Offline
Są ludzie, którym to sprawia przyjemność. Zresztą każdy może coś wyłapać (dla mnie oczywiste są fortepiany...), a potem fani wymieniają się informacjami i weryfikują je.
Offline
Kamizelki to też stały motyw...sama kiedyś zauważyłam różne krawaty w "Love Actually"
No dobrze...to przy okazji dołożę jakie są moje wrażenia dotyczące filmu... nic odkrywczego.
Wczoraj specjalnie zafundowałam sobie powtórkę aby nieco odświeżyć wrażenia...i nic się nie zmieniło od ostatniego oglądania.
Ja jestem na TAK. Ale to zapewne dlatego, że nie oceniam tego flimu na tle wersji serialowej, ani na tle łamania podstawowych zasad epoki Jako film w konwencji romantycznego filmu obyczajowego z elementami humoru, bazującego na powieści Jane, wyróżnia się w zalewie hollywodzkiego badziewia...
Do rzeczy! Plenery - wspaniałe, muzyka - jeszcze bardziej...ścieżka dźwiękowa jak dla mnie za króciutka...oj za króciutka...Gra aktorska - nie mam wielkich pretensji, MM się spisał, może ciut za wiele tych smętnych spojrzeń, a za mało arystokratycznej angielskości...głos troszkę za suchy...jednak jak dla mnie dobry, acz ryzykowny wybór.
KN rzeczywiście rzuca się w oczy głównie brakiem biustu i nadmierną swobodą, ale nie wzbudziła we mnie niechęci, a to wiele znaczy Pozostałe siostry są rewelacyjne: Jane prześliczna i skryta, Mary mdła do bólu, a młodociane tak idiotyczne, jak można było oczekiwać Żeby się nie rozpisywać - wyróżnia się Tom Hollander (w każdym filmie teraz widzę go jako pana Collinsa i nie ma przed tym ratunku!) i niezła jest też Claudie Blakley jako Charlotte Lucas...chociaż wydała mi się troszkę mądrzejsza niż Charlotte książkowa... Pan Bennet przekonał mnie w ostatniej scenie. Właściwie doczepiłabym się, jak większość z Was jedynie do Bingley'a...nieśmiałość nieśmiałością, zauroczenie zauroczeniem, ale to nie czyni człowieka imbecylowatym fircykiem - możnaby się zastanawiać, jak on się uchował przy tak cynicznej siostrze...No ale jeśli już zapomnieć o zgodności z powieścią, też ma ta postać swój urok.
Moje ulubione sceny to zdecydowanie: oświadczyny ( trzy ), moment kiedy Lizzie wsiada do powozu wspomagana nieznacznie przez Darcy'ego, tance ( z Darcym i z Collinsem - ze względu na miny obojga) i rozmowa Lizzie z ojcem. Aczkolwiek mogłabym wymieniać i wymieniać
Co mi przeszkadzało? No, jednak te przekłamania. Bingley w sypialni Jane, zaczepianie oficerów, Darcy dowożący listy po nocy, Lizzie obrażająca własną matkę...chociaż chyba szczytem jest dla mnie romantyczny wstęp Bingley'a do oświadczyn: "I must tell you I've been the most unmitigated and comprehensive ass" (hę?!)
Mimo tych rys jednak D&U zostaje jednym z moich ulubionych filmiszczy...pod warunkiem że nie myślę o nim jako ekranizacji powieści Jane Austen
Offline
Rosenblaetter napisa³:
Kamizelki to też stały motyw...sama kiedyś zauważyłam różne krawaty w "Love Actually"
Bo Hugh zachciało się wtedy spac
Offline
Nie wiem, czy tu ktos wczesniej wspomniał, ale trafiłam na fajną stronę www.youtube.com - gdzie mozna
obejrzec 'na żywo' kilkuminutowe fragmenty nie tylko "Dumy", ale i najnowszych filmów wg JA, jak:
Mansfield Park2007, Perswazje2007, Northanger Abbey2007, Becoming.. i może jeszcze starsze wersje.
Jako ciekawostkę podaję, ze można obejrzec 'wymieszane' postacie z obu wersji Dumy95 i 05 w 'jednym'!
Np.parÄ™ M.Macf.plus Jennifer Eyle. Jakie sÄ… Wasze wrazenia? Dla mnie sÄ… bardzo zabawne!
Offline
Tak, jest tu parę linków w innych wątkach.
Offline
Rosenblaeter napisa³:
Jako film w konwencji romantycznego filmu obyczajowego z elementami humoru
Przepraszam, a gdzie tam były te elementy humoru? Bo raczej nie zauważyłam nic wiecej oprocz klejnotów świni. A i to nie jest zbyt dobry element humoru,bo bazuje na niskich instynktach.
Chyba musze sobie odswiezyc ten film. Juz przetrawilam brak pewnych czesci ciala u Lizzy, spojrze na film jeszcze raz.
[tak w ogóle - nabiłam 5000 posta w tym temacie - jestem wielka ;P]
Ostatnio edytowany przez Loana (2007-05-29 14:16:55)
Offline
A pan Bingley, Loano?
Ogólnie rzecz biorąc z humorem (ale i przerysowaniem niezbyt w moim guście...) przedstawiono większość bohaterów. Nie jest to komedia, ale 'elementy humoru' tego przecież nie sugerują.
PS. A co do wielkości -- któżby śmiał wątpić ;D
Offline
Pak - jak to mowia chinscy medrcy, kobietom nie wytyka sie trzech rzeczy: wieku, wagi i ocen w szkole. ;-P
Jak dla mnie, DiU miala sporo humoru. ;-) Mrs Bennet, zwlaszcza, byla przesmieszna. Na Jowisza, gdybym mial taka zone, to bym sie otrul. O_o Albo raczej ja...
Offline
Mike'u -- widzę, że chińscy mędrcy nie są nauczycielami
Poza tym jako starszy i cięższy (bo szkoły litościwie nie pamiętam...) nikomu niczego nie wypominam
Offline
No właśnie...nie miałam na myśli klejnotów jakichkolwiek
Ogólnie jest wiele momentów w których ja osobiście się krztuszę...choćby scena oświadczyn pana Collinsa - miny Lizzie kiedy kładzie jej tego kwiatka na talerzyk...albo Darcy prawie rozszarpujący swoje rękawiczki Mrs Bennet - jak zauważył Mike (np. scena na balu kiedy plami dżentelmena swoim deserkiem )
Przecież nasza Jane kochana w książkach zawarła mnóstwo humoru i jego przeważającej części nawet to współczesne kino nie zabiło...
Offline
Albo błyskawiczne sprzątanie przed przybyciem Bingley'a
Offline
O taaak..."Zachowujcie siÄ™ naturalnie" hi hi.
Offline
Mnie zawsze bami Miss Beenet, Misss Bennet, Miss Bennet i Miss Bennet, czy cus takiego
Oczywiscie znowu sie przyklepie, ze z historycznoscia to nie mialo nic wspolnego, ale za to bylo dowcipne
Offline
Kiedy tylko objerzałam D&U z 2005r. od razu wiedziałam,że będzie to mój ulubiony film, głównie ze względy na bardzo przystojnego Pana Darcy'ego ;P Lizzy też niczego sobie ;] Ogólnie piękna posiadłość PD w Derby, kostiumy, Netherfield i wogólę wszystko mi się podobało ;]
Ale ogólnie film na prawdę mi się podobał. I jest to mój najulubieńszy film.
Offline
Zobacz serial, wtedy pogadamy
Offline
AineNiRigani napisa³:
Mnie zawsze bami Miss Beenet, Misss Bennet, Miss Bennet i Miss Bennet, czy cus takiego
Oczywiscie znowu sie przyklepie, ze z historycznoscia to nie mialo nic wspolnego, ale za to bylo dowcipne
Ja niestety nie umiem już nie patrzeć na niezgodność z epoką, obyczajami itp. i wszystkie niezgodności bardzo mnie rażą, nie to, że siedzę i tylko wypatruję, że tu ktoś się nie tak ukłonił, a ta ma talię w sukience odrobinę za nisko, po prostu zauważam, czy tego chcę, czy nie chcę. Z jednej strony to może dobrze, że mam przynajmniej jakąś wiedzę i potrafię z niej skorzystać, ale kto wie, czy nie psuje mi to przyjemności oglądania, choć akurat w przypadku tej ekranizacji i tak całą przyjemność psuła mi Keira... .
Offline
Akaterine - połowa z nas na forum to historycy, druga połowa jest równie dobrze zorientowana w temacie.
Mnie moja pasja filmowa nauczyła oddzielać historyczność od treści - o ile jest to luźny film, lub film na motywach. Czasem naprawde fajny film ma tyle wspolnego z historia, co Tolkien z JA, a czasem wierna ekranizacja jest tak nędzna i nudna, że aż zęby bolą.
Ekranizacja to ekranizacja i dla mnie bezwzględnie realia muszą byc zachowane. Stad brak akceptacji dla wersji 05 jako takiej. Juz wolę wersję bolly, czy nawet '40
Offline
Ja rozumiem, tylko mówię, że ja, nawet jakbym chciała, nie potrafię oddzielić, jak piszesz, historyczności od treści. Coś mi się nie zgadza - już razi i choćby nie wiem jak było zabawne czy fascynujące, nie mogę się do tego przekonać.
Offline
Rozumiem i naprawde nie zamierzałam Cię przekonywac
Po prostu przedstawilam swoj punkt widzenia.
Gdybym miala patrzec na realia (czy historyczne, czy chemiczne, fizyczne czy nawet biologiczne - 90% filmow musialabym odrzucic we wstepnej selekcji )
Offline