Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Ja te? my?l?, ?e kobiety z lepiej uposa?onych rodzin mia?y wi?ksze szanse na pomy?lne przej?cie porodu. Informacje o co trzeciej pochodz? z programu o chorobach w rodzinach królewskich - ksi??niczka Charlotta zmar?a po trudnym porodzie i nieudanej interwencji lekarza.
Mo?e niepewno?? jutra sprzyja?a szybkim zwi?zkom i krótkim okresom narzecze?stwa? Jak na wojnie , nie wiadomo co b?dzie jutro, mo?e szkarlatyna a mo?e inna cholera, wi?c nie ma na co czeka?!
Offline
Informacje o co trzeciej pochodz? z programu o chorobach w rodzinach królewskich - ksi??niczka Charlotta zmar?a po trudnym porodzie i nieudanej interwencji lekarza.
Tutaj mamy jeszcze jedn? sytuacj? - degeneracja genów. Rodziny królewskie Europy ?eni?y si? ze sob?, przenosz?c i ??cz?c wszystkie mo?liwe choroby genetyczne. Dzisiaj, kiedy wybór wspó?ma??onków nie jest ju? tak rygorystyczny (je?li chodzi o pochodzenie) i dopuszcza si? ma??e?stwa nast?pców lub ksi???t z lud?mi spoza "sfery" sytuacja wraca do normalno?ci
Offline
To co, XVI-XX?
Kto jeszcze czyta?
:?:
Offline
Czyta? - czytam ca?y czas, ale aby sformu?owa? w?asne uwagi i wolne wnioski - musze niestety poczeka? do czwartku
Offline
Oj dzieje si?, dzieje!
1. pan Collins "rozwija skrzyd?a"
2. Wickham roztacza swoje uroki
3. niefortunny bal u Bingley'a
4. o?wiadczyny Collinsa
Nie opr? si? i zacytuj? pana Collinsa - znów ho?d dla poczucia humoru Jane: "[Collins o saloniku cioci Philips] o?wiadczy?, i? czuje si? tu prawie tak, jak w ma?ym letnim pokoju do ?niada? w Rosings."
Offline
W?a?nie - pan Wickham i jego uroki...Moim zdaniem El?bieta sama niejako wpl?ta?a si? w sytuacj?, która doprowadzi?a do mylnej interpretacji charakteru i zachowania Darcy'ego. Od razu po spotkaniu z Wickhamem da?a mu wyra?nie do zrozumienia, ?e nie ma najlepszej opinii o panu D. Chyba tylko jej z?o?? na Darcy'ego i za?lepienie t? z?o?ci? sprawi?o, ?e nie zauwa?y?a jak bardzo niew?a?ciwie post?puje jej rozmówca. Z prawie obc? osob? omawia rzeczy bardzo osobiste - osoba o umy?le El?biety powinna by?a to zauwa?y?. Musz? przyzna?, ?e ten fragment powie?ci czytam zawsze z mieszanin? irytacji i rozbawienia. Irytacja bierze si? z faktu, ?e Lizzy tak ?atwo daje si? wci?gn?? w sie? k?amstw George'a Wickhama, a rozbawienie spowodowane jest ledwo maskowan? ciekawo?ci? z jak? m?oda panna ch?onie rewelacje "biednego, skrzywdzonego" m?odzie?ca.
Bal w Netherfield...Musz? mie? woln? chwil?, by o nim napisa? :-D
A teraz jeden z moich ulubionych cytatów: "Tak wi?c tylko nadzieja na wtorkowe ta?ce pozwoli?a Kitty i Lidii znie?? takie dni jak pi?tek, sobota, niedziela i poniedzia?ek" ;-)
Offline
Upar?a si?, ?eby go znienawidzi?
Nawet gdy Wickham si? nie pojawi? na balu wini?a za to Darcy'ego, chocia? W. wcze?niej napina? si?, ?e Darcy mu nie straszny. Za to za?lepienie zreszt? pó?niej plu?a sobie w brod?.
?wietne jest to wzajemne przyci?ganie i odpychanie Darcy'ego i El?biety, jak magnesiki - nie znosi go, ale ci?gle ma go na oku, jest dla niego za niskiego stanu, ale prosi j? do ta?ca i tak dalej w ten dese?... a my mamy ubaw
Offline
Prosi j? do ta?ca - on, który (podobno) tak bardzo nie lubi ta?czy? i to jako jedyn? kobiet? na balu. ?e te? ca?e Meryton ju? wtedy nie wyci?gn??o stosownych wniosków...
Offline
Gdy? "ka?dy dzikus potrafi ta?czy?"
Zdecydownie bal w N. to mój ulubiony rozdzia? w tej cz??ci ksi??ki.
A Lizzy by?a po prostu uprzedzona do Pana Darcy'ego ....
Offline
Lizzy okaza?a si? nieodrodn? córeczk? swojego tatusia - on dwadzie?cia kilka lat wcze?niej nabra? si? na "urod? i pozory pogody" i ?a?owa? tego przez reszt? ?ycia. Ona - od pocz?tku uprzedzona do Darcy'ego, ochoczo przyj??a za dobr? monet? wszystkie bajki, które opowiada? jej Wickham.
Tyle, ?e El?bieta mia?a wi?cej szcz??cia i przejrza?a na oczy (a raczej "kto?" jej te oczy otworzy?), zanim by?o za pó?no.
A wracaj?c do naszych rozdzia?ów... Dla mnie scena o?wiadczyn pana Collinsa, a zw?aszcza rozmowa na ten temat mi?dzy rodzicami El?biety i cudowna pointa jej ojca to chyba najbardziej komiczny fragment ca?ej ksi??ki.
Offline
Lizzy okaza?a si? nieodrodn? córeczk? swojego tatusia - on dwadzie?cia kilka lat wcze?niej nabra? si? na "urod? i pozory pogody" i ?a?owa? tego przez reszt? ?ycia.
a ja bym mimo wszystko nie porównywa?a pani Bennet i Wickhama. Ona by?a, co si? tutaj oszukiwa?, g?upi? g?si?. W zasadzie nie by?o jej winy w tym, ?e pan Bennet mia? przez pewien czas pomroczno?? jasn?, a potem mu przesz?o. Ale pani Bennet nigdy nie by?a wredn?, m?ciw? zo?z? (a raczej nigdy nie wychodzi?a poza sfere poltek i rozmów).
Wickamowi na inteligencji i sprycie nie zbywa?o. Wykorzystywa? je najcz?sciej w celach nie do ko?ca etycznych i moralnych. Najwa?niejsza i tak by?a jego w?asna przyjemno??. Taki czysty kozim sotosowany.
Offline
a tak na marginesie to Pani Bennet w m?odo?ci musia?a byc naprawde ?adna skoro az tak podzia?a na Pana Benneta bo inaczej zauwa?y?by te braki w jej ogólnie rzecz bior?c inteligencji
Offline
Co s?dzicie o swoistym kodeksie moralnym obowi?zuj?cym ludzi ze sfery Darcy'ego. El?bieta w rozmowie z Wickhamem mówi: "Jakie? to dziwne (...) i jakie? wstr?tne! ?e te? duma pana Darcy'ego nie kaza?a mu zachowa? si? uczciwie wzgl?dem pana. ?e te? on, je?li ju? nie mia? lepszych po temu powodów, nie okaza? si? zbyt dumny na nieuczciwo??"
S?ynne "nobles obli?e"
Zbyt dumny na nieuczciwo??, ciekawe prawda?
Offline
Troch? dalej (konkretnie w swoim li?cie do El?biety) Darcy przyznaje, ?e "zni?y? si? do przewrotno?ci" ukrywaj?c przez Bingleyem fakt pobytu Jane w Londynie. Musia?o go to bardzo mocno uwiera? - zw?aszcza ?e par? dni wcze?niej wypiera? si? tego przed El?biet?.
Ale zanadto wybiegam naprzód. Obawiam si?, ?e takich m??czyzn, jak Darcy, czu?ych na punkcie swojego honoru i post?puj?cych zgodnie z jego zasadami, w rzeczywisto?ci nie by?o a? tak wielu. Nawet u Jane Austen znajdziemy ludzi z jego sfery, którzy bynajmniej nie s? "zbyt dumni na nieuczciwo??" - ?eby tylko wspomnie? Johna Dashwooda, który bez skrupu?ów zostawi? macoch? i siostry bez wsparcia, które obieca? umieraj?cemu ojcu, czy genera?a Tilneya, który wyrzuci? z domu Katarzyn?, kiedy dowiedzia? si?, ?e wcale nie jest tak zamo?na, jak mu to mówiono.
Offline
Obawiam si?, ?e takich m??czyzn, jak Darcy, czu?ych na punkcie swojego honoru i post?puj?cych zgodnie z jego zasadami, w rzeczywisto?ci nie by?o a? tak wielu.
W realu - nie s?ysza?am ani nie czyta?am o takowych
Offline
:idea:
No to mo?e XXI-XXV?
1. Bingley niespodziewanie wyje?d?a
2. Collins o?wiadcza si? Charlotcie
3. pojawiaj? si? pa?stwo Gardiner
Offline
jejku ale szybko idziecie
A ja za wami lece z jezorem na brodzie niczym za karawan? na pustyni
Offline
Nic na si??, przecie? to nie wy?cigi, wa?ne ?eby dyskutantek by?o du?o.
A teraz cytacik o panu Collinsie:
"G?upota, jak? wyró?ni?a go natura, musia?a odj?? jego zalotom wszelki wdzi?k, dla którego kobieta pragn??aby przed?u?y? okres narzecze?stwa."
- by? tak g?upi, ?e chcia?a jak najszybciej za niego wyj??!!!
Offline
Przyznaj?, ?e si ostatnio troch? zaniedba?am, ale jutro zabieram Dume i b?d? czytac w drodze do pracy. Obiecuje nadrobic zaleg?o?ci. w czytaniu i w dyskusji.
Offline
Po odrzuconych o?wiadczynach pan Collins czu? si? wzgardzony i zapewne zupe?nie nie rozumia? dlaczego nie zosta? przyj?ty. Biedaczek...;-) Nie wyjechal jednak, bo przecie? jeszcze niez nalaz? ?ony, a Lady Katarzyna wyrazi?a si? w tym temacie do?? jasno. Charlotta zjawi?a si? wi?c w najlepszym dla siebie momencie - na pocz?tku po prostu ratowa?a sytuacj?, ale chyba do?c szybko zda?a sobie spraw?, jaka okazja si? nadarzy?a. Lubi? posta? Charlotty, rozumiem jej motywy i zawsze b?d? jej broni?, ale czasami mam przykre uczucie zawodu, gdy o niej my?l?. Podchody obu stron, by uzyska? to, na czym im zlae?y ( pan Collins wymyka si? z domu Bennetów jak winny przest?pstwa, a Charlotta bardzo przewiduj?co spotyka go przypadkiem na ?cie?ce ) s? jednocze?nie ?mieszne i smutne. W rozdziale XXII narrator wyra?nie zaznacza jak wielka realistk? by?a panna Lucas i jak niewielkie mia?a wymagania je?li chodzi o m??czyzn i mi?o?? ma??e?sk?. Zauwa?y?am w?a?nie, ?e w nowej wersji scenarzy?ci wykorzytali bardzo dok?adnie s?owa Charlotty z ksi?zki ( scena z hustawk? dost?pna chyba na stronie filmu ) i bardzo mi si? to podoba.
Biedna pani Bennet - naprawd? mia?a powody, by s?dzi?, ?e wszyscy dooko?a si? na ni? uwzi?li. W?asna córka okaza?a sie tak niewdzi?czna, by odrzuci? o?wiadczyny pana Collinsa, a tym samym zaprzepa?ci? okazj? do uratowania rodziny. Pani Bennet mia?a powody s?dzi?, ?e tylko ona troszczy si? o przysz?o?? swych dzieci. I chyba mia? troch? racji, bo jej m?? wydaje si? niezbyt zabiega? o to, by im si? w ?yciu u?o?y?o.
W tych rozdzia?ach pojawia sie Jane Heroiczna - tak godnie znosi rozczarowanie faktem, i? pan Bingley mo?e nigdy nie powróci? do Netherfield.
Pan Wickham natomiast wykorzysta? sytuacj?, ?e jego przeciwnika nie ma ju? w pobli?u i móg? swobodnie go oczernia? przed wszystkimi. Nic dziwnego, ?e mu si? uda?o omota? El?biet? - ona wprost pragn??a by? oszukana. Wystarczy?a powierzchowna elegancja i zgoda co do z?ego charakteru pana Darcy'ego.
Offline
Ciekawe, czy gdyby Charlotta nie okaza?a si? wystarczaj?co "przedsi?biorcza", to pani Bennet uda?oby si? wyswata? pana Collinsa z Mary? Co? to by?aby za para!
Offline
Tak! Mi te? zawsze by?o ?al Mary, ona i pan C. ?wietnie do siebie pasowali, ale Collins chyba mia? zbyt wysokie mniemanie o sobie ?eby o?eni? si? z niezbyt ?adn? kobiet?
Offline
A ja uwa?am, ?e w?asnie dlatego, ?e byli tacy podobni - nie pasowali do siebie. Collins bardziej potrzebowa? tak? Charlotte, która go przystopuje. Mary mia?a zadatki na zo?z? i heter?. A? tak Collins nie by?a ntypatyczny by go na ni? skazywa?.
Offline
Eeeee, Mary po prostu by?a strasznie zasadnicza i nieco zagubiona, ja widz? w niej smutn? posta?, te jej starania aby ?wietnie gra? (bezskuteczne) i braki urody nadrobi? wykszta?ceniem i kryszta?ow? moralno?ci?. Nie by?o ?atwo by? ?rodkow? siostr?, Jane i El?bieta trzyma?y si? razem, podobnie Kitty i Lidia, poza tym wszystkie by?y ?adne i albo by?y ulubienicami ojca albo matki.
Offline
Owszem - zagubiona, ale nadal twierdz?, ?e mia?a zadatki na heter?. Zw?aszcza przy niekochanym m??u-pantoflarzu, o wysokiej pozycji spo??cznej (bo jakby nie patrze? "pastorowa" to brzmi dumnie ). Wprawdzie dla lady Katarzyny Collins by? nikim, ale dla parafian?
Offline