Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Wersja z Gwyneth bardzo mi się podobała ajeżeli chodzi o tę drugą to widziałam tylko połowę i nie jestem jeszcze w stanie ocenić która lepsza.
Na początku ta z Gwyneth wydawała mi się jakaś taka sztuczna, nienaturalna...
Jednak po pół godzinie nie mogłam się oderwać od telewizora.
Ech... zmienna jestem
Offline
Ja zdecydowanie wolę wersję z GP. Wersja z KB była faktycznie, jak to już ktoś napisał, drewniana. Może i bardziej zbliżona do realiów epoki, ale jakaś taka mdła i bezbarwna. A przecież "Emma" uważana jest za najbardziej lekką powieść Austen. I tak było właśnie w filmie z GP. Lekko, zabawnie, kolorowo i przyjemnie. I uczucia Emmy i pana Knightley'a było ładniej pokazane i wzruszające. Czuję, że gdybym nie czytała książki przed obejrzeniem ekranizacji, film z KB znudziłby mnie niebotycznie.
Co do aktorów:
Emmę wyobrażałam sobie zupełnie inaczej, gdyż żadna z pań ją grających nie ma orzechowym oczu, o których jest w książce mowa. Ale jest też mowa o klasycznej urodzie, która posiada GP, ale z pewnością nie KB. Poza tym KB zagrała moim zdaniem sztucznie. Ma kilka minek i stosuje je w zależności od sytuacji.
Pan Knightley - czarujący w obu wersjach. W wersji z GP jest przystojniejszy, bardziej męski i szarmancki, ale to ten z wersji z KB bardziej pokrywał się z moim wyobrażeniem. Poza tym był taki dobry i stateczny i ma piękne, zamyślone oczęta:)
Harriet i Jan Fairfax są wspaniałe w ekranizacji z KB. Dokładnie takie, jak miały być. Harriet sympatyczna, ale nie rzucająca się w oczy, Jane - piękna, subtelna i czarująca.
Frank również był lepszy w ekranizacji z KB. Bo w tej z GP wyglądał jak straszydło, poza tym stanowczo za mało wyeksponowany jest wątek flirtu pomiędzy nim i Emmą. Także po macoszemu potraktowano skryte uczucie Franka i Jane.
Nie da się ukryć, że aktorzy w werscji z KB są lepiej dobrani. Ale to film z GP o niebo przyjemniej się ogląda ze względu na pięknie ukazane uczucie pomiędzy głównym i bohaterami.
Offline
Ja wolę wersję z Kate Beckinsale, choć to nie znaczy, że z Gwyneth jest zła. Wersję z KB uwielbiam, bo tam dosłownie wszystko jest dla mnie perfekcyjne, w czasie gdy w wersji z GP zmieniłabym kilka rzeczy (szczególnie Harriet...). Jest też wierniejsza, czyli to, co lubię, i poza tym po prostu uwielbiam to, jak została przedstawiona Jane Fairfax - po prostu tak jej współczuję, że mam ochotę coś zrobić Frankowi Churchillowi, w czasie gdy ta z wersji GP nie jest zbyt sympatyczna.
Wiadomo, że ta z GP robi lepsze wrażenie, bo to taka lekka i miła bajeczka (jak to bywa z wersjami kinowymi, przeznaczonymi również dla widza, który nie zna Jane Austen), ale ta z KB jest prawdziwie austenowska.
Elizabeth napisa³:
A przecież "Emma" uważana jest za najbardziej lekką powieść Austen.
Tak jak "Duma" i "Opactwo". Więc to jest względne . Dla mnie osobiście nie jest najlżejsza, bo po prostu źle mi się czytało, może to kwestia tłumaczenia.
Ostatnio edytowany przez Akaterine (2007-09-21 21:53:45)
Offline
Nie czytałam książki także nie mogę odnieś się do tego czy obie wiernie są przedstawione. Porównując tylko dwa filmy:
1. Obie Emmy mi się podobały, zarówno KB i GP.
2. Pan Knightley w wersji z KB mi się nie podobał za to Jeremy Northam jest perfect . Mniam, mniam.
3. Pan Elton - przystojniejszy jest w wersji z KB, ale lepiej zagrał ten z GP.
4. Frank Churchil - uwielbiam Ewana McGregora ale w wersji z GP miał beznadziejne włosy i wyglądał dziwnie. Ten z wersji z KB gra rewelacyjnie.
5. Panna Bates lepsza w GP,
6. Żona Eltona - lepsza w GP,
7. Harriet - lepsza w KB.
Jak oglądałam film z KB to myślałam że różnica miedzy nimi jest co najmniej 10 lat.
Offline
Ewan McGregor wyglądał jak Strach na Wróble, ten od czarownika z krainy Oz
Offline
Ale Mark Strong z wersji KB był przystojniejszym panem Khnitley.
Offline
Dione napisa³:
Ale Mark Strong z wersji KB był przystojniejszym panem Khnitley.
Chyba pierwszy raz spotkałam się z taką opinią, ale nie powiem, żeby mnie ta opinia niemiło zaskoczyła, wręcz odwrotnie . Fajnie, że ktoś oprócz mnie docenia Marka Stronga, większość jednak woli Northama, bo jest taki słodkiii .
Offline
Dione napisa³:
Ale Mark Strong z wersji KB był przystojniejszym panem Khnitley.
kwestia gustu ja wolalam tego z wersji z GP. łysawy pa Knithley moim zdaniem nie wygladał przekonująco jako adorator mlodej dziewczyny, którego ona mogłaby jeszcze zaakceptować.
Offline
ale jakie mial spojrzenie!!! majtki przez glowe leca...
Offline
Hmm, to już drugi, który tak działa na Aine...
Offline
Vasco, nie drugi. Jest ich kilku, a i ta liczba nie jest stała. Jak to mawia Matka P - serce kobiety pojemnym jest...
Offline
a tak z ciekawosci - ktory jest tym pierwszym?
Offline
Colin w Valmoncie. Do tej pory myślałem, że tylko on... Skoro jest ich więcej, to może wymień. Faceci są mało domyślni, więc jak nie napiszesz mi wprost, to nie ma szans, abym sam na to wpadł
Offline
No właśnie ta lekka łysizna i to spoooooooojrzenie tyle mu dają. Taki silny twardy samiec. No bo jak określa moja znajoma, mężczyzna, żeby być przystojnym, musi być tylko trochę ładniejszy od diabła.
Aine... tylko majtki? Wszystko leci: rajstopki, pończoszki, gorseta, że o szpilkach nie wspomnę.
Offline
Dione - szpilki mogą zostać
Szefie - Colin to jeno w Valmoncie, Li i jedynie. Tak poza Valmontem to on taki zbyt tatusiowaty jest, to i nie teges...
A ogólnie majtasy leca przy:
Upiorze, Tomciu Paluchu (ostatnia fascynacja), Szymonie Fasolce, Rupercie Everettcie, Tobiku, boskim Pirsie, Paulu B.
Jak widać nie ma tego aż tak dużo (ale jestem młoda i wszystko/wszyscy przede mną )
Offline
Dione napisa³:
, mężczyzna, żeby być przystojnym, musi być tylko trochę ładniejszy od diabła.
Tak mowiła Pani Józefina z Wymarzonego Domku Ani
Offline
maenka napisa³:
Tak mowiła Pani Józefina z Wymarzonego Domku Ani
Zanik pamięci chyba mam... Kim była Pani Józefina z Wymarzonego Domu Ani?
Offline
Mhm.... z ksiązki tego sobie nie kojarzę, ale moją znajomą, poniekąd troszkę zwariowaną, znam aż za dobrze.
Offline
fanturia napisa³:
maenka napisa³:
Tak mowiła Pani Józefina z Wymarzonego Domku Ani
Zanik pamięci chyba mam... Kim była Pani Józefina z Wymarzonego Domu Ani?
mój bład. chodziło mi o pannę Kornelię (ktora należała do ludzi, ktorzy znaja Józefa). Wybaczcie mi demencję starczą.
Offline
To by się zgadzało. Najbardziej pamiętam Józefinę Barry, ale to była panna i w innym tomie. Pewnie jakieś jeszcze były
Offline
Obejrzałam ponownie obie wersje : tym razem jedna po drugiej, żeby mieć lepsze porównanie.
Najpierw z "blondynką", później z "brunetką".
I bezapelacyjnie wygrywa u mnie wersja telewizyjna z K.B.
Tam czuje się tę starą Anglię (bardziej bure kolory, prawdziwa wieś, spoceni chłopi, nie zawsze piękne słonko na niebie, itd.) No i ta dbałość o szczegóły (naczynia, książki, zasłony, itd.)
Wystarczy porównać scenę jak Emma siedzi pod namiotem (werja z GP) do sceny jak Emma idzie z Frankiem przez miasteczko (wersja z K.B.). Co to za współczesny namiocik jaki stawia się na party pod gołym niebem w wersji z GP?!
Z całym szacunkiem dla wielbicielek p. Knithley z wersji z GP - ale Mark Strong zagrał w wersji z KB - REWELACYJNIE! Jego emocje, spojrzenie (!) - są niesamowite. Nie jest to jakiś piękniś, ale naprawdę przystojny facet który zyskuje z każdą sceną. Bardzo dobra rola! Mnie przekonał.
Co do Franka Churchilla to nawet nie ma co porównywać - może McGregor jest gwiazdorem, ale w wersji z GP był po prostu nijaki. Aktor grający w wersji telewizyjnej zagrał koncertowo, te jego gierki, ironiczne spojrzenia, wzburzenie po kłótni z Jane (scena "po truskawkach", bodajże).
Scenariusz zdecydowanie lepszy w wersji z KB - więcej pokazane, charaktery pogłębione mimo, że film jest krótszy (!) od tego z GP.
Co jest lepsze w takim razie w wersji z GP? Praca kamery! Pod względem techniki sprawia wrażenie jakby filmy dzieliło 10 lat, a nie rok.
Ostatnio edytowany przez abigail (2007-12-04 16:23:46)
Offline
W wersji z G.P jest parę smaczków, związanych głównie ze zdjęciami, ale ogólnie rzecz biorąc mógłbym się podpisać pod tą recenzją.
Offline
Bezapelacyjnie dla mnie lepszym filmem jest wersja z GP. Dlaczego? Wersja z KB utknęła moim zdaniem w chęci zachowania wierności. A konwencja filmu jest inna niz powieści. W wersji GP usunięto więc kilka wątków, ale zachowano istotę. Wersja KB gubi natomiast lekkość, bez której Emma nie istnieje. W niektórych scenach wersji KB mozna miec czasem wrażenie, że aktorzy grają ktorąś z cięższych powieści Dickensa. Jeżeli miałbym porównać te wersje to tak jakbym porównywał Cosi fan tutte (wersja GP) z Tannhauserem (wersja KG). Aktorzy w pierwszej wersji się bawią, w drugiej pracują, czasem ciężko pracują. Dlatego zapracowani zgubili istotę powieści. Co do postaci samej bahaterki wrażenia mam podobne. GP gra zachwycająco, grając na bardzo delikatnej nucie. Potrafi w parę sekund wyrażić cała zmianę nastrojów: choćby scena z strzelaniem z łuku albo tańca. A jak kapitalnie mówi "almost. Amen". Tymi dwoma słowami Paltrow potrafiła zagrac wszystko. W porównaniu z nią KG gra ciężko i bez polotu, wyraźnie widać różnice w warsztacie. Co do Harriet również zdecydowanie bardziej podoba mi się wersja GP. Harriett była w powieści opisana jako osoba śliczna, ale pulchniutka i jak wszyscy bohaterowie to zauważali, nie grzesząca przesadną inteligencją. Knightley w wersji GP jest osobą pełna ciepła i życzliwej inteligencji, oraz tego co nazywamy angielskim poczuciem humoru. I takim jest w książce, Emma nie raz zwraca uwagę, ze uśmiecha się do niej oczami. W wersji KB bardziej przypomina rozedrganego uczuciam Rosjanina. Kolejny obszar porówanń to zdjęcia: bez dwóch zdań lepiej kręcona i montowana jest wersja GP. Muzyka to absolutna przewaga wersji GP (jak najbardziej zasłużony oscar). Podsumowując wersja GP to zabawa, inteligencja, gra ćwierćtonami. To wdzięczny taniec na palcach. Wersja z KB jest przy niej człapaniem w kaloszach, choć gdyby nie było wersji GP to wersja KB byłaby całkiem niezłą.
Offline