Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Być może właśnie zakładanie, ze swiat marzen nie istnieje, sprawia, że nasze marzenia nie moga sie urzeczywistnc
Podobnie jak Niya, ciesze sie z istnienia tego forum. Jak dotad bywalam tylko na brytyjskich stronach Austen i "Dumy" gdzie brakowalo forum A Szkoda, bo bardzo przyjemnie jest sie jednoczyc z ludzmi o podobnych fascynacjach
Offline
Taka dyskusja mnie ominela :cry:
To internetowe darcie pierza bardzo mi sie podoba
Offline
Niestety, taka polska mentalnosc - baba w dom, chlopu lzej (zawsze mowie po swojemu;-)
Wstaje taki gowniarz, a mamusia - odpocznij z tatusiem, a ja ci przygotuje sniadanko. Pozniej gowniarz ma dziewczyne, ktorej mamusia nienawidzi, co powoduje w gowniarzu poniekad negatywne uczucia do kobiet. Niekiedy gowniarz traktuje dziewczyne jak tatus traktowal mamusie i kolo sie toczy... zona do garow, a pan i wladca z pilotem przed tv... brr! nigdy nigdy w zyciu takiego faceta! obiecalam sobie i slowa dotrzymalam.
jest takie swietne powiedzenie (nie pamietam czyje to slowa), ktore idzie mniej wiecej tak: "Na swiecie jest dużo samców, ale bardzo mało Mężczyzn" - co by nie mowic, jest to jedno z moich ulubionych zdan.
Babki mimo, ze czasem maja ochote wydrapac sobie oczy, to jednak rozumieja sie najlepiej
Offline
Nie wiem jak Wy, ale ja zauwazylam u siebie pewien system obronny - na kazdego faceta mialam mdlosci i czulam, ze nie moge byc z kims takim. Dopiero na koncu trafil sie rodzynek, ktory nie wywolywal drastycznych, a jedynie cudowne uczucia.
Jakbym miala faceta, ktory zachowywalby sie jak typowy dupek, to z moim porywczym charakterem conajmniej bym oszalala. Czasem patrze na moje kolezanki i nie pojmuje czemu tkwia w zwiazkach z takimi typami - moze lek przed samotnoscia, moze cholernie slepa milosc, a jesli milosc to za co, dlaczego.
nie mnie jednak oceniac, kazdy uklada swoje zycie...
Offline
Babki mimo, ze czasem maja ochote wydrapac sobie oczy, to jednak rozumieja sie najlepiej
Ja tak nie idealzujÄ™ kobiet
Offline
nie powiedzialabym , że babki rozumieja sie najlepiej we wszystkich sprawach, z niektorymi w życiu nie możesz dojść do żadnego porozumienia
Hmm. Podobno mózg mężczyzny został już przebadany, nad kobiecym ciągle się jeszcze pastwią. Niestety, kochane, musze to z przykrością stwierdzić, nasze tendencje do utrudniania sobie życia po prostu utrudniają nam życie I chyba stąd całe te gadki o Wenusjankach i Marsjaninach
Offline
niedawno czytalam taka ksiazke "pierwsz plec", gdzie opisane sa mozgi kobiety i mezczyzny z naukowego punktu widzenia...
my i te nasze sieciowe myslenie, analiza i jak mowisz utrudnianie sobie zycia.
a co to idealizacji kobiet - no ktos to musi robic do jasnej anielki!
ide odpoczywac z filizanka herbatki (coprawda mięta i to w szklance)
do napisania
Offline
A propos tej i innych rozmow zacytuje fragment artykulu (calosc dotyczy zupelnie innych spraw, wiec nie dodaje w artykulach):
"Swoją drogą to jednak charakterystyczne, że w roli "prawdziwego mężczyzny" zbiorowa wyobraźnia naszego kręgu kulturowego obsadziła model anglosaski. Jakoś trudno wyobrazić sobie w funkcji wzorca męskości Francuza, Włocha czy choćby Rosjanina. Zwykle jest to Brytyjczyk, ewentualnie Amerykanin (nawet jeśli z importu, jak Antonio Banderas). Świadczy o tym choćby lista najpopularniejszych aktorów, której od lat przewodzi George Clooney, a na dalszych miejscach zmieniają się Brad Pitt, Colin Farrell, Hugh Grant, Johnny Depp czy Ben Affleck.
Samo pojęcie gentlemana, czyli mężczyzny o niekoniecznie porażającej aparycji, ale za to z charakterem i klasą (no i kasą, bowiem gentlemani, jak wiemy, nie rozmawiaja o pieniądzach, ponieważ je mają), też jest zresztą wyspiarskiej proweniencji.
W literaturze wzorem samym dla siebie pozostaje w tej konkurencji niejaki Fitzwilliam Darcy, bohater wydanej w 1813 roku powieści Jane Austen - "Duma i uprzedzenie". W naszych czasach owa postać zyskała zresztą swoje idealne ekranowe wcielenie w wykonaniu Colina Firtha. Brytyjczyka, oczywiście. Colin zagrał zresztą tę rolę trzykrotnie, bowiem Darcy, jako kulturowy synonim gentlemana, pojawił się w tej samej obsadzie w jak najbardziej współczesnej ekranizacji "Pamiętników Briget Jones". Fiztwilliam, tym razem występujacy pod imieniem Mark, w swoim nowym wcieleniu okazuje się zdolnym, robiącym międzynarodową karierę prawnikiem, zasobnym, statecznym, powściągliwym i opanowanym do bólu, a jednocześnie wrażliwym, czułym, opiekuńczym i zdolnym do największych poświęceń w imię miłości.
Co do urody to owszem, Colin jako Darcy może się podobać, jednak od urody znacznie ważniejszy okazuje się charakter, nie tyle samych aktorów, co odtwarzanych przez nich ekranowych bohaterów. Więc może już najwyższa pora odwołać obiegowe, frustrujące przyzwoitych choć średnio przystojnych facetów opinie, na temat decydującego znaczenia tak zwanego "wizerunku"? "
Artykul nosi tytul: Niezłe ciało to za mało autor: Marian Polak-Chlabicz
Kurier Plus pażdziernik 2005
Offline
Colin zagrał zresztą tę rolę trzykrotnie, bowiem Darcy, jako kulturowy synonim gentlemana, pojawił się w tej samej obsadzie (???) w jak najbardziej współczesnej ekranizacji "Pamiętników Briget Jones".
Offline
A ja mam nadzieje (choć zdaje sobie sprawę, że to raczej niemożliwe), że Dracy pozostanie Darcym zawsze. Będzie czuły, kochający i wpatrzony w LIzzy (marzenia ściętej głowy co?)
myślę, że każdy z nas zmienia sie przez całe życie, a związek to skłania nas do tej zmiany też - o ile jest dla nas czymś ważnym, rzecz jasna.
Uważam więc, że tak samo Darcy byłby bj żywy w ekspresji emocji i uczuć, jak Lizzy z czasem mniej skłonna do impulsywnych ocen na podstawie pierwszego wrażenia. Darcy umiałby więcej czerpać z obecności innych i pewnie nauczyłby się lepiej bawić w towarzystwie (zwłaszcza w towarzystwie własnej żony ), a Lizzy zmieniłaby większośc swoich uwag ze złośliwych na dowcipne, i może nawet zaakceptowałaby inne sposoby spędzania czasu niż te, które ona uważa za najlepsze
i tak po 10 latach moglibyśmy znaleźć ich przy kominku droczących się o jakieś nieistotne sprawy lub rozmawiających o istotnych, ale generalnie "dogadanych"
Offline
Właściwie to jestem ciekawa jak wygladalyby perypetie Darcych.
KsiÄ…zka jest jednym z cudowniejszych wytworow czlowieka, jednak ma te jedna wade, ze zawsze sie konczy pozostawiajac czytelnika z ukluciem zalu i spekulacjami typu "co by bylo gdyby". Marzenia pozwalaja "dokonczyc" opowiesc dopuki, doputy mysli nie przestana w okol niej bladzic. Sadze, ze w przypadku dumy jest to wrecz niemozliwe.
Czasem mam ochote przeniesc sie do ksiazkowego swiata. Ale realia mi na to nie pozwalaja, wiec za pomoca narzedzi wspolczesnosci przelewam uczucie w grafike i opowiadanie.
Offline
Klasyczny romans konczy sie zwykle z chwila zareczyn, slubu itp. z domyslem: Zyli dlugo i szczesliwie, ale wiadomo ze zycie to nie romans.
Dlatego zreszta kochamy takie powiesci, bo dobrze sie koncza i problemy, ktore zwykle sie pojawiaja, zostaja pokonane.
Zycie potem moze roznie wygladac. Zawsze jest trudne to docieranie sie dwojga osob, ale akurat o Darcy`ego i Lizzy i ich relacje to ja bym sie nie bala.
Jednego moglabym sie obawiac - srodowiska, ktore by ich otaczalo.
Wiadomo jaka byla Lady Katarzyna de Burgh czy panna Bingley.
Czy pozycja Darcy`ego by wystarczyla, zeby ochronic Lizzy przed ich zlosliwosciami? Kontakty z pania Bennet tez moglyby byc meczace.
Te dwie sprawy, moim zdaniem, nie sa bez znaczenia, a JA przechodzi troche nad tym do porzadku, sugerujac ze jakos to sie ulozy.
Tego wlasnie nie jestem pewna.
Offline
A ja bym się o Lizzy nie bała. Ona tak slicznie umie ignorować wszystkie złosliwości na swój temat. Najbardziej zawsze boje sie ostudzenia uczuć. Bo to chyba nieuniknione i najsmutniejsze we wszystkich romansach...
Offline
Jakies ostudzenie uczuc zawsze nastepuje, ale Lizzy ma tak zywy umysl ze chyba zawsze potrafilaby fascynowac Darcy`ego, nawet po latach.
Bo gdzie wsrod swoich znajomych znajdzie bardziej interesujaca kobiete?
Offline
Oj, tego to nigdy nie można byc pewnym, kiedy, gdzie i dlaczego ktoś nagle zafascynuje Twojego ukochanego....
o o zaczynam rymować znaczy pora spaćku...;-)
Offline
O tak, Alison ma racje... Juz nawet nie chodzi o ostudzenie uczuc, a o wyniszczenie iskierek, ktore towarzysza slodkim poczatkom... dzis nawet mowilam mojemu Panu Darcy'emu, ze brakuje mi tych uniesien, tych spojrzen fascynacji... ja wiem, ze nie mozna wymagac za wiele, ze poniekad to wszystko mam, ale jednak gdzies ta chora tesknota kobiety z wielkimi wymaganiami nie lubie swojego niezadowolenia... moze to tylko humorki i arystokratyczna chandra ;-)
Offline
Alison, ja w tym wzgledzie nie mam zludzen, ale przeciez chodzi o Lizzy
Offline
Dla nas te iskierki są jak tlen, niezbedne do zycia, a mężczyznom po jakimś czasie wydaje się, że no przecież Cie kocham, to o co Ci jeszcze chodzi?
Offline
Z drugiej strony, przeciez same wiemy, ze stan zakochania jest meczacy, wiec ile mozna w nim wytrzymac, to wyczerpujace na dluzsza mete
Chcecie wykonczyc tych facetow?
Ile czasu mozna kochac na wysokim "C"?
Offline
Ile czasu mozna kochac na wysokim "C"?
Gośka sama sobie przeczysz ;-)
A Ty jak juz długo sie kochasz w Colinie? I co? Przechodzi Ci? 8)
Offline
Oj, tego to nigdy nie można byc pewnym, kiedy, gdzie i dlaczego ktoś nagle zafascynuje Twojego ukochanego....
o o zaczynam rymować znaczy pora spaćku...;-)
W razie czego, zgadamy sie jutro. GG uruchamiam o 23:30 - niestety dopiero Jak się ukrywać, to ukrywać
Offline
Moze gdybym go poznala, to by mi przeszlo
A tak, platoniczne uczucia trwaja najdluzej, bo zycie ich nie weryfikuje
Offline
Alison O tak, nawet kiedys byl taki program - facetowi wystarczy, ze raz powie, iz kocha. Jesli jego uczucia sie zmienia, poinformuje o tym partnerke.
zamiast nas nosic na rekach do cholerki i zachwycac sie cudownym charakterem i uroda, phi. faceci!
Gosia - meczacy? Tys zmysly postradala!
Offline
A nie jest meczacy?
zadzwoni - nie zadzwoni, umowi sie - nie umowi .....pocaluje - nie pocaluje
I dotyczy to obu plci, jak mniemam.
Po paru tygodniach na wysokim "C" czlowiek jest wyczerpany, a pozniej jak cos sie konczy, to spada sie glowa w dol jak z wysokiej gory.
Offline