Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Lubię filmy o takich "mocnych" bezkompromisowych kobietach. Może trochę feminizuję, ale lubię też jak one znajdują sobie godnych siebie "wybrańców losu" ;-)
Offline
Też lubię takie postaci, czy to filmowe czy książkowe. Nie wiem, czy czytałaś, Alison, jakąś powieść Mary Higgins Clarck. On pisze tzw. suspensy, w stylu Hitchcocka. U niej bohaterkami są takie pewne siebie, odważne i ambitne kobitki, ale wszystkie one raczej mają mało wiarygodności w sobie, i w dodatku są nieco przesłodzone. Dlatego też cenię sobie postaci dobrze skreślone przez pisarza czy scenografa, a Erin B. do nich się zalicza.
Offline
Nie, znam tylko ze słyszenia, nigdy sie nie skusiłam. Wśród takich bohaterek jest np. Karen Blixen z Pożegnania z Afryką (też zaliczona do wyciskaczy łez, więc się mieścimy w temacie ;-) ) podziwiałam ją za to samozaparcie i wiarę we własne siły wbrew wszystkim, nie udało jej się, ale była wspaniała!
Offline
No i miała swojego nietuzinkowego Dennisa ;-)
Offline
Właściwie nie płaczę na filmach, ale właśnie oglądałam film "Billy Elliot" i była tam jedna scena, na której łezki pokazały mi się w mych oczętach... "B.E." jest bardzo dobrym filmem, polecam.
Offline
A masz naturę depresyjną? Mój Profesor mawiał, że kobiety żyją dłużej od mężczyzn, bo częściej płaczą, jak już nie mają powodu w życiu codziennym to sobie płaczą na filmach i tak rozładowują nagromadzone stresy, a mężczyźni pod tym względem zostali poszkodowani przez naturę, bo jednak tylko nieliczni popłakują na filmach ;-)
Offline
A masz naturÄ™ depresyjnÄ…?
W żadnym wypadku! Jestem realistką z lekką nuta optymizmu
Offline
Aaa to wszystko jasne :-)
Ja jestem optymistyczną realistką ze skłonnościami do depresji ;-)
Jestem spod znaku Wagi, więc Wiesz... w górę, w dół, czasami pośrodku...
Offline
Jestem spod znaku Wagi, więc Wiesz... w górę, w dół, czasami pośrodku...
I wszystko jasne
Offline
Film,o którym chcę opowiedzieć nie jest typowym wyciskaczem łez.
W Polsce nosił tytuł "Miłość na żądanie" (org. "Jeux d'enfants").
Obraz trafił do kin w lutym 2005. Target marketingowy był oczywisty --> czyt. tabuny zakochanych par. Przeprowadzono zatem kampanię reklamową przekonującą,że wybiorę się na słodką komedię romantyczną w stylu "Amelii",a zobaczyłam zupełnie coś innego.
Bohaterami filmu są Sophie i Julien - przyjaciele z dzieciństwa. Wymyślili pewną grę,której symbolem jest puszka,a zabawa polega na wykonywaniu szalonych,irracjonalnych zadań. Mamy tu sikanie na dywanik dyrektora szkoły,okładanie po twarzy najlepszego szkolnego sportowca itd.
Z upływem czasu gra staje się coraz bardziej wciągająca, niebezpieczna i perwersyjna.Przysłania uczucie Sophie i Juliena.Nasi bohaterowie żyją u boku innych partnerów, jednak nie mogą o sobie zapomnieć.
W pewnym momencie nawet przestałam z nimi sympatyzować. Są bowiem niezrównoważonymi egoistami,którzy potrzebują nowych wrażeń.
Aby osiągnąć cel, krzywdzą siebie nawzajem i swoje rodziny. A symbolem tego całego zła jest niewinnie wyglądająca puszka.
Koniec końców porzucają nie tylko niebezpieczną grę (informuje o tym pierwsza scena filmu),ale też swoich małżonków i są razem już do końca.
(Oklaski,Å‚zy wzruszenia).
Początkowo "Miłość na żadanie" strasznie mnie zirytowała. Reżyser wydawał się niezdecydowany. Pokazuje bajkowy świat "Amelii",by za chwile bazować na twórczości von Triera.
Niedawno przyszło mi do głowy,że ten film to opowieść o miłości quasi-biblijnej,która przynosi cierpienie. Musi pokonać egoizm,zło,wyrachowanie,aby mogła się spełnić i trwać .
Dzięki temu kluczowi spojrzałam na "Jeux d'enfants" bardzo przyjaznym okiem,polubiłam obraz i polecam Wam.
Offline
Też o nim słyszałam i zainteresowała mnie fabuła. Na pewno kiedyś zobaczę ten flm. Ale czy popłaczę się na nim? Na "Amelii" nie płakałam ani trochę; to już prędzej się śmiałam.
Offline
wch dziewczyny, ja ostatnio ryczałam na Rudolfie czerwononosym reniferze.
Offline
Och, Rudolf! To może teraz "Bambi 2"?- to całkiem podobne zwierzątka, parzystokopytne czy jakoś tak?
Offline
Na Bambi jeden niemal sie odwodniłam, życzysz mi takiego losu po raz drugi? :evil: :evil:
Offline
Ech migotko, dla mnie MU zawsze był smutną bajką. I nie wiem dlaczego.
A przy Anii, bez chusteczek nie zasaidam
Ech. ja wlasciwie przy wszystkim rycze, wiec chyba przy wszystkim musze sobie sprawic smarkatke. :cry:
Offline
Ale powiedzcie dziewczyny, jakie to piękne, że mamy serca i oczy na właściwym miejscu.... Pierwsze na dłoni, a drugie w "najmokrzejszym" miejscu na ciele
Offline
no nie wiem czy akurat na tym co ja......bo ja ryczę nawet jak usłyszę hymn nasz narodowy i w ogole...taki patriotyzm mam w sobie
Ja Cię rozumiem kochana, bo jak nasi stoja na pudłach na olimpiadzie i grają nasz hymn, a flaga idzie w górę... to co ja Ci mówić będę... ja już wtedy szukam w szufladzie chusteczki ;-)
Offline
mi już wystarczy jak siedze przed telewizorem ogladam mecz reprezentacji a cały stadion biało czerwony i ryczy "Jeszcze Polska...."
Tu to już sobie niestety płacz sama. Tłumy i mecze mnie nie wzruszają..
Sorry...
Offline
Ja Cię rozumiem kochana, bo jak nasi stoja na pudłach na olimpiadzie i grają nasz hymn, a flaga idzie w górę... to co ja Ci mówić będę... ja już wtedy szukam w szufladzie chusteczki ;-)
Nawet jak nie stoi. Chociaż przy Nastuli ryczałam jak na Bambim
A tak aprospos - na Valmoncie - tez
Offline
Aine, a w jakim momencie "Valmonta" płakałaś, bo ja za nic nie mogę sobie przypomnieć, by tam było coś wzruszającego? 8O W ogóle te filmy(2) wydawały mi się zawsze takie jakby cyniczne i ironiczne w swej fabule.
Offline
Jak go zabili. Ryczałam, że taki przystojniak zginął.
Strasznie nie lubiÄ™ jak Å‚adni umieraja i nie ma potem na co patrzec.
Offline
Jak go zabili. Ryczałam, że taki przystojniak zginął.
Strasznie nie lubiÄ™ jak Å‚adni umieraja i nie ma potem na co patrzec.
No tak ale zginął poniekąd na własne życzenie, to ja się jakoś nie wzruszyłam, a wzruszliwa jestem do granic przyzwoitości. Generalnie miał dość paskudny charakter, to ja go, nie żałowałam mimo, że ładny i w dodatku Colin ;-)
Offline
W "Niebezpiecznych związkach" Johna M. trochę bardziej mi było żal, ale też nie płakałam. A muszę też przyznać, że np. wzruszam się przy oglądaniu "Parku jurajskiego"(części pierwszej), jak widzę te wszystkie wymarłe gady jak żywe, jedzące sobie liście (albo ludzi- tutaj nie płaczę), spacerujące i nawet kichające- pamiętacie tę scenę? I w ogóle, na samym końcu filmu, kiedy okazuje się, że ten cały pomysł parku był poroniony i niebezpieczny, i ten milioner z takim żalem patrzy na bursztyn w swojej lasce... I do tego jeszcze przepiękna muzyka!
Offline
A ja przed chwilą obejrzałam "Jane Eyre" z Johnem Hurtem i znowu popłakałam (dla zdrowia psychicznego ;-)) On jest tak niewypowiedzianie smutny w tym filmie i znękany zyciem, jest absolutnie doskonałym panem Rochesterem. Jane mogłaby być ociupinke ładniejsza, ale też mi się podobała :-)
Offline
A ja mam wlasnie troche zastrzezen do Hurta, choc wedlug Bronte pan Rochester nie mial byc przystojnym mezczyzna, tylko cos w sobie miec.
Ale akurat dla mnie (zastrzegam!) temu opisowi Hurt nie odpowiada
Offline