Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Albo i nie Ona była chwilami świętoszkowata, i próby "rozruszania" mogłyby ją oburzać (Rozruszanie w wykonaniu Henry'ego... :twisted: )
Offline
E tam. Jakby się postarał to Fanny byłaby taka energiczna, że ho-ho... :twisted: Jeszcze by się zdziwił....
Offline
No cóż, to nie my pisałyśmy tę powieść...
Podobno przeciwieństwa się przyciągają, więc w teorii Fanny pasowałaby do Henry'ego. W filmie zwłaszcza posunięto się w tym kierunku dość daleko; ale mimo wszystko to, jak szybko młody Crawford pognał za nową zdobyczą, świadczy o tym, że jednak raczej średnio kochał Fanny. Gdyby zachował się inaczej, to byłby już całkiem inny Henry.
A swoją drogą, Edmund jest czasem tak niezdecydowany, że rzeczywiście to jego uczucie do Fanny może czasem budzić wątpliwości!
Offline
Tak jakby się pocieszał Fanny po stracie Mary....lepszy rydz niż nic....
Offline
Jeżeli macie rację to powstaje pytanie: czy aby on ją naprawdę kochał?
Offline
Tak jakby się pocieszał Fanny po stracie Mary....lepszy rydz niż nic....
No właśnie, też to tak odebrałam. Oczywiście JA miała prawo napisać taką, a nie inną powieść i tak, a nie inaczej ją zakończyć. Jednak byłabym o wiele spokojniejsza o uczucia Fanny i Edmunda ;-) gdyby on przejawiał już wcześniej jakieś zainteresowanie swoja ubogą krewną, zainteresowanie, które mogło przerodzić się w miłość. Gdyby na przykład musiał wybierać między jedną i drugą... A tak - wyszło na to, że Fanny po raz kolejny została pocieszycielką Edmunda w trudnych chwilach i stała się "produktem zastępczym".
Offline
Jak to napisała Ania Shirley do Gilberta: "Bojeę się, że zaręczyłeś się ze mną tylko dlatego, że zawsze kręciłam się pobliżu"...
Offline
A to obrazowe porównanie Maryann.... Masz rację, coś w tym jest. Tak na 100% się nie dowiemy jak to było...musiałybyśmy zapytać Jane a to niemożliwe. Niemniej dla szczęścia Fanny chcę myśleć, że Edmund kochał ją prawdziwie.
Offline
Jeżeli nawet nie od razu, to z pewnością z czasem dotarło do niego, jaki to skarb trafił mu się czystym zrządzeniem losu.
Offline
W gruncie rzeczy Edmund nie musiał sięstarac, żeby kochać Fanny. Mężczyźnie łatwo jest pokochac kobiete, która go uwielbia ;-) To przyszło pewnie bezboleśnie. Tyle, ze mnie szkoda Fanny dla kogoś tak nijakiego. Wiekszym szacunkiem darzyłabym go, gdyby próbował naprawdę zdobyć Mary.
Offline
Ale próbował. Tylko odstraszał go trochę charakterek Mary, jej swobodnie wyrażane poglądy o duchownych...była jego przeciwieństwem, dlatego go pociągała. Jednak ludzie nie mogą być tak całkowitymi przeciwieństwami, prędzej czy później zaczęłoby zgrzytać.
Offline
W gruncie rzeczy Edmund nie musiał sięstarac, żeby kochać Fanny. Mężczyźnie łatwo jest pokochac kobiete, która go uwielbia ;-) To przyszło pewnie bezboleśnie. Tyle, ze mnie szkoda Fanny dla kogoś tak nijakiego. Wiekszym szacunkiem darzyłabym go, gdyby próbował naprawdę zdobyć Mary.
Pytanie, co stało się z tym uwielbieniem Fanny dla Edmunda w zderzeniu z prozą życia? Wiem, że oni znali się od dziecka, ale jednak to nie to samo co życie w małżeństwie. Edmund był dosyć podatny na wpływy i raczej nie grzeszył znajomością ludzi. Fanny go kochała, bo zgadzała się z jego światopoglądem, ucieleśniał jej ideał dżentelmena i jako jedyny z kuzynostwa okazywał zainteresowanie jej losem. Myślę jednak, że nie bardzo zdawała sobie sprawę z jego braków. A to mogło być źródłem rozczarowania.
Offline
Tak na dobrą sprawę mozna zadać pytanie czy Fanny naprawdę kochała Edmunda czy to była wdzięczność za wszystko co dla niej uczynił?Przecież nie znała innych chłopców( oprócz Henryego)więc skąd wiedziała co to miłość??
Offline
Żeby kochać nie trzeba znać paru tuzinów mężczyzn. Ludzie znają się od piaskownicy, potem ze sobą chodzą i wreszcie biorą ślub. Pierwsza miłość zostawia trwały ślad na duszy. Uważam, że to cudowne - być jednocześnie pierwszą i ostatnią w życiu jakiegoś mężczyzny.
Offline
pewnie masz rację,ale w dzisiejszych czasach toby nie przeszło.No chyba,że jestem pesymistką
Offline
Fanny była uosobieniem dobra. Miła, życzliwa, uczynna, cierpliwa. Podziwiam ją za jej cierpliwość wobec pani Norris i lady Bertram. Jest jednak różnica pomiędzy cierpliwością a uległością. a poza tym nie dawała Edmundowi żadnych znaków, sygnałów po których mógłby poznać że jest zakochana ( za inteligentny to on w tych sprawach nie był ). Zawsze rada była sprawić mu przyjemność, nigdy nie odmówiłaby mu pomocy ale tak naprawdę - to wszystko. Oczywiście w Epoce Regencji żadne "mocniejsze" sygnały dozwolone nie były jednakże spsób w jaki Fanny okazywała swoje uczucie był hmm....baaaaaaaardzo delikatny. Przy tym powiedzmy sobie szczerze Fanny była nijaka. Oczywiście nadawała się na żonę pastora dużo bardziej niż Mary Crawford ale czy to te jej niezliczone "zalety" sprawiły, żę Edmund się w niej zakochała? Skądże, Mary była po prostu niezwykle pociągająca i każdemu mężczyźnie namąciłaby w głowie. Jej sposób bycia, ubiór, sposób wyrażania się, zadziorność, obycie towarzyskie - to wszystko robiło ją niezwykle atrakcyjną. Cała gdka Edmunda o tych niezliczonych "zaletach" to pic na wodę! Facet był zaślepiony i tyle! Można powiedzieć, że przy Mary Fanny w całej swej dobroci i ze wszystkimi swoimi zaletami stawała się niemal przezroczysta. Gdyby w końcu Mary nie poczęła czynić aluzji w stylu "co by było gdy by Tom umarł", co należy zrobić z ucieczką Marii oraz nie zaczęła obwiniać Fanny za głupotę panny Bertram, Edmund nie przejrzałby na oczy jaka panna Crawford naprawdę jest a na Fanny nigdy by nie zwrócił uwagi, przynajmniej nie w "ten" sposób. Zresztą kto powiedział, że i po tym Edmund musiałby się w Fanny zakochać?
Cierpliwość Fanny zosatała koniec końców wynagrodzona jednak ile w rzeczywistości byłoby takich przypadków? Jeden na milon czy na miliard? Moim zdaniem, Fanny dopuściła do sytuacji w której jej szczęście zawisło na włosku i nie potrafiła ( z racji swego charakteru ) nic z tym zrobić. Między innymi tak ukrztałtowało ją trudne dzieciństwo i wychowanie w stylu " Pamiętaj aby być zawsze najskromniejszą i najniższą. Pamiętaj gdzie jest TWOJE miejsce." ale Fanny zabrakło siły przebicia i pewności siebie. Nie chcę powiedzieć,że sama jest sobie winna ale mówi się, że wina zawsze leży pośrodku.
Po szczęście także trzeba umieć sięgać.
Ostatnio edytowany przez Lady (2009-07-20 22:06:01)
Offline
Lady napisa³:
nie dawała Edmundowi żadnych znaków, sygnałów po których mógłby poznać że jest zakochana ( za inteligentny to on w tych sprawach nie był ).
Jak dla mnie to Fanny nie zdawała sobie sprawy, że to, co czuje do Edmunda, to miłość, a nie tylko siostrzane uczucie. Poza tym tak jak dalej napisałaś - mogła się trochę obawiać, bo żyła w przkonaniu, że jest gorsza, więc mogła uznać, że poślubienie syna sir Bertrama może leżeć tylko w sferze marzeń.
Lady napisa³:
Cierpliwość Fanny zosatała koniec końców wynagrodzona jednak ile w rzeczywistości byłoby takich przypadków? Jeden na milon czy na miliard? Moim zdaniem, Fanny dopuściła do sytuacji w której jej szczęście zawisło na włosku i nie potrafiła ( z racji swego charakteru ) nic z tym zrobić.
Można się zastanawiać, "co by było gdyby", ale celem powieści (choć nie jedynym, naturalnie) było właśnie pokazanie przypadku, gdy cierpliwość (i wiele innych cech, jak np. umiejętność rozróżniania dobra od zła, uczciwość, skromność itp.) jest wynagradzana.
Lady napisa³:
Po szczęście także trzeba umieć sięgać.
To prawda, ale wydaje mi się, że w tamtych czasach nie było to tak praktykowane, szczególnie przez kobiety . Nie miały zbyt dużego wyboru i czasami owym szczęściem musiało być poślubienie pastora Collinsa . Powiedziałabym, że raczej musiały łapać okazję. Fanny tym bardziej zasługuje na pochwałę, że miała w sobie na tyle siły, by odrzucić Henry'ego Crawforda, którego poślubienie w opinii rodziny byłoby wielkim szczęściem.
Offline
W tym co mówisz jest bardzo dużo racji. Jednak to były raczej moje osobiste odczucia (nie zawsze obiektywne) gdyż Fanny tą swoją niekończącą się cierpliwością i niezdecydowaniem a raczej nieznajomością własnego serca strasznie mnie irytowała ! Już chyba wolałam Emmę, która ze stoickim spokojem potrafiła zanalizować sytuacje a potem wydać werdykt, że się chyba zakochała we Franku Churchillu ( przymknijmy oko na to, że nie miała oczywiście racji w kwestii swoich uczuć). Nawet wtedy Emma nie irytowała mnie tak jak Fanny. Mimo, że całym sercem podziwiam pannę Price za jej cierpliwość, uczynność, odwagę (kiedy odrzucała oświadczyny Henry'ego) i jej całą dobroć to uważam, że jest nijaka i z pewnością moją ulubioną postacią nie jest.
Ostatnio edytowany przez Lady (2009-07-21 11:21:57)
Offline
Myślę, że MP nie jest romansem. Tzn. nie wydaje mi się, aby Austen zakładała, że to zakończenie to prawdziwy happy end. Raczej takie mniejsze zło.
Fanny jest moim zdaniem przede wszystkim przeciwieństwem Edmunda. Oni oboje są moralni, ale tylko w teorii. W praktyce tylko Fanny naprawdę kieruje się tym co słuszne, podczas gdy Edmund zna teorię, ale łamie wszystkie własne zasady jak tylko nadarza się okazja.
Najbardziej nie lubię w Fanny tego, że wychodzi za Edmunda. To jej największa słabość. Ale oczywiście innego wyboru nie miała. Jednak, ten facet chciał ją wmanipulować w niechciane małżeństwo tylko dlatego, że było mu to na rękę. Edmunda dbanie o Fanny jest bardzo wybiórcze. On o nią dba z powinności, ale tylko tam gdzie nie jest to w konflikcie z jego własnymi interesami. Daje jej konia, a potem zabiera, żeby dać Mary. Twierdzi, że dobrze zrobiła odrzucając Henry'ego, i że nie będzie je namawiać wbrew jej woli, po czym mówi, że okazałaby się niewdzięczną, gdyby nie odwzajemniła jego uczuć. Przecież to szantaż emocjonalny. Ten facet jest paskudny.
Offline
Hmm, pierwszy raz spotykam się z taką oceną Edmunda, ale jest w niej sporo prawdy, bo rzeczywiście Edmund zachowywał się dobrze wobec Fanny, gdy było mu to na rękę, ale z drugiej strony ja odbieram to tak, że wydawało mu się, że robi dobrze - w końcu małżeństwo z Henrym byłoby dla Fanny wielkim szczęściem biorąc pod uwagę jego zamożność i lepsze pochodzenie. Zaślepienie Edmunda w tej kwestii, to, że nie widział, że tak naprawdę Fanny tego nie chce, można tłumaczyć tym, że sam miał za bardzo głowę zaprzątniętą Mary Crawford.
Jak dla mnie Edmund popełniał błędy, ale czy od razu jest paskudny? W zamyśle JA raczej taki miał nie być, skoro sama stwierdziła, że ze swoich bohaterów najbardziej lubi właśnie jego i Knightley'a .
Offline
To czy jest paskudny czy nie to kwestia gustu. Dla mnie szantaż emocjonalny to paskudztwo poniżej mojego poziomu tolerancji, więc Edmunda mi trudno strawić. Dla kogoś innego to będą dobre maniery itp.
Ulubieni bohaterowie JA to chyba raczej pogłoski niż coś co możemy ocenić sami. Może jej rodzina tak powiedziała, bo starała się wpasować ją w czasy wiktoriańskie a MP to jej najprzyzwoitsza powieść, a może JA była ironiczna. Tak czy inaczej możemy porównać zachowanie samej JA do zachowania Edmunda w bardzo podobnej sytuacji, bo JA doradzała swojej siostrzenicy w sprawie ślubu, a raczej powiedziała właśnie, że nikt nie powinien próbować wpływać na decyzję młodej dziewczyny i że nawet jeśli facet jest najlepszy na świecie, to nie powinno się za niego wychodzić bez pewności że to miłość a nie tylko mrzonka.
Edmund na pewno myślał, że chce dobrze. Problem z nim jest właśnie w tym, że on myśli, że wie najlepiej, podczas gdy jego osądy są bardzo ograniczone. Brak mu samokrytyki. Nawet pod koniec powieści nie potrafi trzeźwo myśleć, ale raczej myśli tylko trochę trzeźwiej niż wcześniej. No i na końcu dochodzi do wniosku, że może wmanipulować Fanny w miłość do siebie samego, co jest szczytem ironii. To taki typowy przykład faceta, który myśli, że jest głową, kiedy jego żona tak naprawdę tą głową kręci. Fanny jest na tyle mądra, żeby nie wyprowadzać go z błędu, ale to przykre, że on nigdy jej tak na prawdę nie docenia, bo ona go przewyższa, a on wciąż traktuje ją jak uczennicę.
Edmund zna zasady i chce być dobry, ale brakuje mu kompasu moralnego - tego co Anglicy nazywali 'sensibility', więc nie czuje kiedy te zasady łamie. Normalnie sumienie powinno go gryźć. Najzabawniejsza jest taka scena, kiedy zwraca się z pretensją do matki i ciotki o to że Fanny się źle czuje, a w odpowiedzi to ta okropna pani Norris mówi mu, że to przez niego, bo zabrał jej konia. To trochę przypomina współczesną poprawność polityczną, kiedy wszyscy pouczają innych co należy mówić a co nie, sami nie widząc jak bardzo obrażają innych swoim zachowaniem. Wyuczone regułki zamiast prawdziwego zrozumienia sprawy i wczucia się w sytuację innych. Więcej w tym arogancji niż dobroci.
Edmund moim zdaniem reprezentuje ewangelików, którzy chcieli moralność regulować właśnie regułkami i powieściami dydaktycznymi co doprowadziło do moralności wiktoriańskiej, a Fanny to anglikanie z okresu oświecenia, którzy zakładali, że na sprawę trzeba spojrzeć indywidualnie, słuchać sumienia i przede wszystkim patrzeć na własne zachowanie zanim skrytykuje się innych. Edmund zakłada, że sumienia da się wyuczyć, a Fanny, że należy go słuchać.
Ciekawe jest to, że Edmund się praktycznie nie uczy podczas powieści. Tzn. w ogóle Darcy jest jedynym facetem JA, który się uczy. Poza tym tylko dziewczyny dojrzewają. Ale Edmund miałby dużo do nauczenia, a jednak JA zostawia go bez zmian. On się dowiaduje, że się pomylił, ale uważa to za wyjątek od reguły a nie ogólny problem w swojej ogólnej zdolności do osądu. Chyba JA uważała, że pewnych rzeczy nie da się nauczyć. Fanny będzie jego przewodnikiem.
Offline
Niezle spojrzenie na powiesc, nigdy tak gleboko w nia nie zajrzalam,moze dlatego, ze mnie nuzy, a Fanny troche wkurza z tym brakiem jakiejkolwiek energii do dzialania. Z tym Edmundem to pewnie ejst tak, ze powinnysmy na niego spojrzec przez pryzmat epoki - kiedys to tylko faceci mieli racje, bo co te kobiety z kurzymi mozdzkami mogly naprawde wiedziec
Offline
SylwiaS napisa³:
Ulubieni bohaterowie JA to chyba raczej pogłoski niż coś co możemy ocenić sami. Może jej rodzina tak powiedziała, bo starała się wpasować ją w czasy wiktoriańskie a MP to jej najprzyzwoitsza powieść, a może JA była ironiczna.
Jane przechodziła wtedy zachwyt neofitki nad nową, bardziej moralnie surową religią - nie pamiętam już czy przeszła z anglikanizmu na ewangelizm czy odwrotnie, mogła to też być inna odnoga protestantyzmu
Ostatnio edytowany przez anchema (2009-10-01 21:37:37)
Offline
Ewangelikalizm?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ewangelikalizm
Z tego co pamiętam z listów JA, wpierw wyrażała się krytycznie o ruchu, a potem (w ostatnich latach życia) zaczęła podziwiać.
Offline
no właśnie nie pamiętam jaka konkretnie to była zmiana (z czego na co)
ani gdzie to przeczytałam - typuję dwa źródła: albo MP ze wstępem Trzeciakowskiej (został w domu) albo Niezłomne serce (nigdy nie miałam na własność)
ale jestem pewna że: miała mejsce zmiana wyznania (w obrębie protestantyzmu) i że właśnie surowość moralna i skłonność do purytanizmu tego wyznania wpłyneła znacząco na MP, choćby bardzo surowe podejście do wystawienia sztuki przez bohaterów, a z tego co wiadomo o Jane, sama bawiła się tak z rodzeństwem w dzieciństwie
miał to też być głos w dyskusji nad kryzysem zawodu pastora, ale to zapewne było gdzieś na forum
Offline