Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
AineNiRigani napisał:
ale czy on byl tak naprawde glupi? Jego osobowosc ksztaltowala sytuacja majatkowa - kazdy pastor potrzebowal jakiegos sponsora i mecenasa (zwroccie uwage na Edka, jaki byl wdzieczny pulkownikowi za prebende), a Collins jednak uitrzymywal sie na powierzni. Pochlebstwa osiagaly swoj cel - czy to swiadczy o glupocie? Moze o dwulicowosci (chociaz w zasadzie wierzyl w slusznosc tego co mowila Lady C), moze o pysze, ale nie o glupocie.
Jednakze pycha polaczona z pieniedzmi daje iscie paskudny efekt.
By? g?upi wed?ug mnie. Nie musia? tak nachalnie podchlebia? si? lady Katarzynie. Nadyma? si? wobec tych, których uwa?a? za za równych, b?d? ni?szych sobie. Zachowywa? si? wr?cz obrzydliwie (cho?by list do pana Benneta na temat Lidii). I kompletnie nie rozumia?, ?e jest nietaktowny, cz?sto wr?cz niegrzeczny.
Edward by? wdzi?czny pu?kownikowi, ale nie podejrzewam go o wazeliniarstwo.
Offline
Sek w tym, ze musial. Za?o?? sie, ze uwazasz Lizzy za inteligentna, ale to pastor wiecej zyskiwal na znajomosci z Lady C.On by? typem dojnego cwaniaka, osiaga? swoje cele. Nie by? moze tak b?yskotliwy jak Wickham, ale tez mia? inne warunki fizyczne. Gdybys napisala, ze nie mial honoru, nie by? m?dry - z tym bym sie zgodzila. Collins sie po prostu sprzedal.
A jego zachowanie wobec Lydii - czy sie roznilo od zachowania innych znajomych? Zareagowal dokladnie tak, jak wymagaly tego owczesne obyczaje i zachowanie pastora, ktory w teorii mial stac na strazy moralnosci. W zasadzie graniczy?o z cudem (no i swiadczylo o wielkim uczuciu), ze Darsik i Bingley ozenili sie z siostrami Bennet tak szybko po skandalu. Nie wiadomo, czy Kitty bedzie miala tyle szczescia, a g?upota siostry nie skazala ja na staropanienstwo. 90% rodzin nie zyczylo sobie skandali w rodzinie.
A ze byl nietaktowny - a czy pan Bennet takim byl? Collins nigdy nie dorownal niegrzecznoscia panu Bennetowi, jedynie prezentowal postawe, jaka od niego wymagalo jego stanowisko. Przeciez w czasach JA malo ktory pastor zostawal duchownym z przekonania, najczesciej bylo to z braku srodkow. To w jaki sposob ustawil sie w zyciu swiadczy jedynie o jego inteligencji.
Offline
Najpierw widzia?am posta? Collinsa w ekranizacji z 1995 roku, pó?niej przeczyta?am ksia?k?. I powiem szczerze, ?e by?am zaskoczona - w ksia?ce jest bardziej zno?ny, nawet mo?na uzna?, ?e jest taki jaki jest w?a?nie ze wzgl?du na swoj? pozycj? i potrzeby. Nie jest zbyt inteligentny, ale u JA, nawet w samej DiU, jest wiele innych ma?o bystrych postaci. A film... Powiedzia?abym, ?e w fimie zosta? pokazany jako ?mieszny a zarazem godny po?a?owania ma?y cz?owieczek. W wersji z 2005 roku, o ile pami?tam, nie wzbudza takich emocji.
Offline
Jak zauwa?y? pan Bennet "Tak oto wygl?da, w poj?ciu pana Collinsa, chrze?cija?skie mi?osierdzie." gdy pastor w li?cie do Longbourn pisa? na temat Lidii. Bardzo lubi? rozprawia? o cudzych grzechach, o przebaczeniu nie pami?ta?. A o g?upocie jego ?wiadczy cho?by zachowanie wobec Darcy`ego podczas balu, gdy nie zwa?aj?c na nic pcha? si? by si? przedstawi?.
Offline
to nie swiadczy o glupocie - jedynie o braku kindersztuby.
Offline
nie zawsze Brak wychowania, a brak inteligencji to dwie zupe?nie inne rzeczy.
Offline
Ale g?upota nie jest równoznaczna brakowi inteligencji . Z ciekawo?ci sprawdzi?am i na wikipedii (cho? wiem, ?e to ?adne ?ród?o) jest napisane: "Charakteryzuje si? pych?, ?mia?o?ci?, podejrzliwo?ci?, niskim lub nieistniej?cym samokrytycyzmem, niezdolno?ci? do zdziwienia, d??no?ci? do ekspansji". Czy niektóre z tych okre?le? nie pasuj? do Collinsa?
Offline
tak, tyle ze jest to bardzo uproszczona definicja. Tak jak nie ma jednego rodzaju inteligencji, nie ma jednego rodzaju g?upoty. Naukowo zosta?a podzielona na tematyczna, spo?eczna i jeszcze jakies tam by?y podrodzaje. Tak jak i inteligencja.
Analizujac g?upote tak ogolnymi definicjami moge z cala stanowczoscia stwirdzic, ze jestem równie g?upia jak on.
Offline
To problem jest taki, ?e widocznie Ty rozpatrujesz g?upot? bardziej szczegó?owo. Ja (i, o ile dobrze rozumiem, JoannaS i Tamara te?) widz? Collinsa jako kogo? zarozumia?ego, zapatrzonego w siebie (i w Lady Catherine ), niezdolnego do g??bszej refleksji, pozbawionego samokrytycyzmu, ma?o b?yskotliwego. Dlatego mówi? o nim, ?e jest g?upi, nawet je?eli nie mo?na mu odmówi? pewnego sprytu czy tego, ?e nie?le si? w ?yciu ustawi?.
Offline
Niekoniecznie - po prostu uwa?am, ze nie ma g?upich ludzi w sensie inteligencji i odnajdowania sie w ?yciu - chyba, ze mowimy o ludziach chorych. Jezyk potoczny jednak wykreowa? s?owo "g?upek" w innym znaczeniu - jako s?owo obra?liwe wobec ludzi odstajacych od pewnego szablonu narzuconego przez wymawiajacego te s?owa. A to juz zupe?nie inksza inkszo?? Mog? powiedzie?, ?e Collins by? wo?kiem zbo?owym i ?e by? g?upi i mia? wszy na p?pku, jak to zazwyczaj okre?lam tego typu ludzi, ale nie oznacza to, ze by? g?upi naprawde.
Ostatnio edytowany przez AineNiRigani (2008-12-29 16:57:40)
Offline
Pan Collins, jest dziwny, dobrze, ?e Lizzie nie przyj??a jego o?wiadczyn. Collins ?wietnie pasowa?bym do Mary.
Offline
Collins i Mary zagry?li by si? , bo ka?de jest przekonane o swojej nadzwyczajnej m?dro?ci . Mary to taki cywilny ?e?ski Collins
Offline
Tamara napisał:
Collins i Mary zagry?li by si? , bo ka?de jest przekonane o swojej nadzwyczajnej m?dro?ci . Mary to taki cywilny ?e?ski Collins
Mysl?, ze ?ona któr? wybra? ( albo która raczej jego wybra?a) jest dla niego najlepsza.Swoja drog? pomijaj?c powody , dla których wybra?a Pana Collinsa , zrobi?a to na tyle sprytnie , ze on przekonany by? o swojej w tym wzgledzie inicjatywie.Tak na marginesie nic si? do dzi? nie zmieni?o.
Offline
Wracaj?c do Darcy’ego…
Zgadzam si?, ?e Darcy nie jest nie?mia?y. Austen nie pozostawia w?tpliwo?ci co do jego charakteru – jest wynios?y i traktuje wszystkich z rezerw?. Wsz?dzie gdzie si? pojawia, obra?a towarzystwo. To mówi narrator, wi?c nie ma si? z czym k?óci?.
Oczywi?cie, ?e jak kogo? lubi to jest mi?y, ale z zasady nie jest. Jak kto? tu wcze?niej s?usznie zauwa?y?, nie?mia?o?? i rezerwa to dwie ró?ne rzeczy. Cz?owiek nie?mia?y boi si? odezwa?, bo mo?e ?le wypa??. Cz?owiek z rezerw? nie chce si? odezwa?, bo boi si?, ?e inni ?le wypadn?. Oka?? si? idiotami i on b?dzie si? musia? z nimi m?czy?.
Darcy ma cechy mizantropa, czyli nie toleruje g?upców z ?atwo?ci?. Tacy ludzie go dra?ni?. Ale Lizzy wykazuje te same cechy, kiedy mówi, ?e ludzie j? rozczarowuj?. Tylko, ?e Lizzy stara si? to ukry?, a Darcy nie.
Darcy jest introwertykiem, ale Lizzy te?. Introwertyk to nie osoba nie?mia?a, tylko taka, która potrzebuje si? czasem wyciszy?. Lizzy ci?gle biega na samotne spacery, albo wyp?aka? si? do pokoju. Ka?de z nich ma pewien limit towarzysko?ci.
Kiedy Lizzy mu si? zaczyna podoba? to on nie leci z ni? rozmawia?, tylko przys?ucha? si? jej rozmowom z innymi. Jak si? oka?e idiotk? to nie b?dzie sobie g?owy zawraca?. Ale ona jest inteligentna, wi?c potem Darcy ju? nie ma oporów. Jak on mo?e by? nie?mia?y, skoro w Netherfield zdominowa? wszystkie rozmowy przez kilka rozdzia?ów? I jak mo?na uzna?, ?e on nie ma poczucia humoru, skoro mówi jedne z najfajniejszych kwestii w ksi??ce? Cz?sto to Lizzy nie wie co powiedzie?, a on ma ostatnie s?owo. Jego riposty s? trafne i w tym samym tonie co jej. Lizzy wydaje si? taka m?dra, tylko jak si? nie zna wszystkich faktów.
W Rosings jest cichy, bo jest skonfliktowany. Nie wie, czy ma si? o?wiadcza?, czy ucieka? gdzie pieprz ro?nie. A w Pemberley jest strasznie zaskoczony, ale i tak jest znacznie bardziej do przodu, ni? ta normalnie wiecznie przebojowa Lizzy. Na ko?cu w Longbourn jest cichy bo Lizzy nie daje mu ?adnej zach?ty, i Lizzy te? jest cicha z tego samego powodu, a chyba nikt nie nazwie jej nie?mia??. To chyba normalne, ?e zakochany facet zachowuje si? troch? inaczej, zreszt? sam tak t?umaczy swoj? nag?? nie?mia?o??. Ale po rozmowie z ciotk? leci si? o?wiadcza? i ju? ?adnych zach?t nie potrzebuje, i widzimy, ?e jak rozmawiaj? pó?niej to ju? zachowuje si? na luzie.
Poza tym Darcy jest bardzo pewny siebie, co jest przeciwie?stwem nie?mia?o?ci. Przecie? mu nawet do g?owy nie przysz?o, ?e Lizzy mog?aby mu odmówi?.
To ?e Georgiana jest nie?mia?a o niczym nie ?wiadczy. Tak samo jak nie zak?adamy, ?e Lizzy jest puszczalska, bo Lidia jest. Poza tym to tylko punkt widzenia Lizzy, która i tak nigdy nie jest obiektywna. Georgiana zachowuje si? tak samo jak Anna. Lizzy chcia?a przypisa? jednej nie?mia?o??, a drugiej dum?, z prywatnych pobudek. Mo?e obie s? nie?mia?e, a mo?e obie s? dumne.
Pani Reynolds to jednak powinna by? traktowana z przymru?eniem oka. To oczywiste, ?e ona uwielbia swojego pana, i niew?tpliwie on jest dobrym panem. Ale, ?e jej obraz jest przerysowany w drug? stron?, to pewne. Gardinerowie ledwo mog? si? powstrzyma? od ?miechu. Lizzy chce w taki obraz uwierzy? tak samo jak wcze?niej chcia?a uwierzy? w historyjk? Wickhama. To wynika tylko z jej nastawienia do Darcy’ego, a nie z ?adnej obiektywno?ci.
Pani Reynolds twierdzi, ?e w ?yciu nie s?ysza?a z?ego s?owa od Darcy’ego, ale Lizzy s?ysza?a, i to nie raz. Oczywi?cie prawda jest gdzie? po ?rodku. Darcy to dobry facet, ale nie zawsze i nie dla ka?dego. Kto? mo?e by? przemi?y dla swojej sekretarki, ale okropny dla ?ony. Darcy musi mie? ?on?, która nie b?dzie go wkurza?, albo sko?czy jak pan Bennet.
W tym sensie Darcy si? nie zmienia. W Pemberley zrobi? wszystko co w jego mocy, ?eby pokaza? si? od jak najlepszej strony (jego w?asne s?owa), ale w Longbourn ju? nie. Czyli to nie by?o jego normalne zachowanie, tak samo jak to w Rosings by?o dziwne. Oczywi?cie szcz??liwie si? z?o?y?o, ?e Gardinerowie nie okazali si? Philipsami.
Zmienia si? jednak Darcy’ego obraz siebie samego, tak samo jak Lizzy po Hunsford widzi sam? siebie inaczej. Ona si? przekonuje o swojej pró?no?ci i uprzedzeniu, a on o swojej dumie i uprzedzeniu. To nie jest zmiana charakteru, tylko punktu widzenia.
To tak jakby wzorowy ucze? ostatniej klasy podstawówki poszed? do gimnazjum i dosta? dwój? na dzie? dobry. Je?li do tej pory mu si? wydawa?o, ?e jest or?em, bo wszyscy nauczyciele mu tak mówili, to nagle okazuje si? ?e nic z tego. Ten ucze? si? nie zmienia, umie tyle samo co zawsze, ale zmienia si? jego zewn?trzna ocena. Jak jest g?upi to si? obrazi na ca?y ?wiat i g?upim pozostanie, ale jak jest m?dry, to si? nad sob? zastanowi.
Duma-pycha Darcy’ego jest z?a. Nie tylko to najgorszy z siedmiu grzechów g?ównych, ale jeszcze straszna g?upota. Darcy, który nie lubi ludzkich s?abo?ci, sam by siebie wy?mia?, gdyby si? zobaczy? z boku. Bo on nie jest dumny z siebie, tylko z tej ca?ej otoczki, bo tak go rodzice wychowali. Jego maj?tek i koneksje to dobra dane, a nie zas?u?one.
Na dodatek, jego pycha, jak ka?da zreszt?, przeszkadza mu w robieniu tego co s?uszne. On kocha Lizzy wi?c si? powinien z ni? o?eni?, ale w tym samym czasie si? tego wstydzi. To tak jakby mu si? kaza? przespacerowa? po Londynie w damskiej bieli?nie. On my?li, ?e si? upokorzy.
Dopiero s?owa Lizzy mu to uprzytomniaj?. Musi wi?c przewarto?ciowa? swoj? dum?. Nie warto jest by? dumnym z czego?, co nie ma ?adnej g??bszej warto?ci. Warto jest by? warto?ciowym cz?owiekiem. Kiedy spotyka Lizzy ponownie, to w?a?nie to chce jej udowodni?. B?dzie móg? znów by? z siebie dumny, tym razem z w?a?ciwych powodów, je?li oka?e si? cz?owiekiem, który uzyska jej aprobat?. On chce jej pokaza?, ?e jest lepszy ni? ona my?li jeszcze pó? godziny zanim przychodzi mu do g?owy, ?e móg?by si? ponownie o?wiadczy?.
To nie Darcy si? zmienia, tylko jego warto?ci. Dla tego Darcy’ego, który dba o tre?? bardziej ni? o pozory, ?lub z Lizzy b?dzie zaszczytem i ogromnym szcz??ciem, a nie upokorzeniem. Jego i jej rodzina przestaj? by? przeszkod?, bo koneksje przestaj? by? wa?ne w jego oczach. To co si? liczy, to kobieta któr? kocha, i która jest najlepszym materia?em na jego ?on?. Reszta to u?uda. Cena umowna.
Dlaczego wolimy Darcy’ego od innych? Bo on nie ma wad. Tzn. wszystkie te jego wady o których wiedzieli?my albo zosta?y naprawione, albo ostatecznie wychodz? na plus. To ?e podchodzi do innych z rezerw? to dla Lizzy tylko lepiej. B?dzie j? bardziej kocha?, a nie ugania? si? za spódniczkami. To ?e nie lubi pewnych ludzi pokrywa si? z jej wyborami. Przecie? ona nie mo?e si? doczeka?, a? si? wyniesie od mamusi i wszystkich durnych s?siadów. Lizzy chce by? blisko Jane i Gardinerów, a tak si? sk?ada, ?e ich Darcy bardzo lubi. To ?e jest uparty i konsekwentny to dla Lizzy wspaniale, zw?aszcza po tatusiu, który niczego nie umia? dokona?. To ?e bywa powa?ny, to bardzo dobrze, bo on umie si? ?mia? z siebie i razem z Lizzy kiedy jest okazja, ale nie b?dzie jak jej tatu? wy?miewa? si? z w?asnej ?ony, ?eby upokorzy? j? przed jej dzie?mi.
Inni bohaterowie JA wady maj?, bo zanim dosz?o do porozumienia sta?y si? rzeczy, których odkr?ci? lub zapomnie? ju? si? nie da. Tzn. mo?e one nie s? jakie? strasznie z?e, a niektóre s? nawet obiektywnie dobre, ale ju? nie czyni? ich mi?o?ci tak doskona?ej, i mo?na mie? w?tpliwo?ci, czy jaki? czas po ?lubie znów im si? nie odmieni.
Wyobra?my sobie, ?e 8 par jedzie na weekend na wie?:
Emma dowiaduje si? w ostatniej chwili, ?e Knightley obieca? jej znienawidzonej s?siadce, ?e j? podwiezie, a w ?rodku imprezy Knightly bierze j? na bok i robi jej wyk?ad o dobrym wychowaniu, bo Emma nie by?a mi?a dla jakiego? babsztyla.
Tilney przez ca?? drog? opowiada, ?e tam straszy, a kiedy Catherine budzi si? z krzykiem w ?rodku nocy, to on si? z niej nabija. Zreszt? Tilney zakocha? si? w niej tylko dlatego, ?e ona si? w nim zakocha?a, wi?c jest ryzyko, ?e zainteresowanie innej panienki spotka si? z jego wzajemno?ci?.
Anna mówi, ?e b?dzie musia?a ca?? sobot? sp?dzi? przy laptopie, bo tylko tak wyrwa?a si? z pracy. Wentworth, rozczarowany jej brakiem zainteresowania, ostentacyjnie idzie podrywa? Luiz?.
Edward jest grzeczny i nie?mia?y, i zupe?nie nie wie, jak to si? sta?o, ?e nad ranem obudzi? si? w ?ó?ku Lucy. T?umaczy Elinorze, ?e wcale nie chcia?.
Bingley jest czaruj?cy i oczarowany, bo w?a?nie pozna? now? pi?kno??, a Jane udaje, ?e nic nie widzi. A kiedy Darcy proponuje, ?eby poszli na ryby, Bingley znika bez s?owa, i tylko od siostry Jane dowiaduje si?, gdzie jest jej m??.
Edmund zobaczy? Mary, i zapomnia?, ?e jest z Fanny.
Marianna si? ?wietnie bawi i Brandon j? podziwia z daleka, ale kiedy id? do ?ó?ka, to w kluczowym momencie wykrzykuje: „Eliza!”
Lizzy za to si? bawi wspaniale. Jej m?? albo w??cza si? w ciekawsze rozmowy, albo siedzi cicho z ksi??k?, albo u?miecha si? do niej z daleka, a jak mu si? nudzi to idzie na ryby, i Lizzy nie musi si? martwi?, ?e b?dzie ugania? si? za innymi panienkami. W mi?dzy czasie Darcy wyci?ga j? na romantyczny spacer, wieczorem prosi j? do ta?ca, a jak id? do ?ó?ka to z fajerwerkami.
Przecie? ten facet ?wiata poza ni? nie widzi, i nawet nie chcia?by go ogl?da?.
Ostatnio edytowany przez SylwiaS (2009-06-25 13:39:29)
Offline
Sylwio - bardzo mi sie podoba to, co napisalas. Tak w ogole i w szczegole
Offline
tak, Sylwia szczegó?owo opisa?a fenomen Darcyego
a ostatnie zdanie "Przecie? ten facet ?wiata poza ni? nie widzi, i nawet nie chcia?by go ogl?da?." oddaje wszystko co kobiety chcia?yby znale?d? w swoim facecie.
uwielbiam Darcyego, za to w jaki sposób kocha? Lizzy, mimo jej odmowy, by? dla niej mi?y, robi? wszystko dla niej, zrozumia? to co do niego powiedzia?a... nie szuka? innej.
nie ma ju? takich m?zczyzn, którzy potrafi? kochac prawdziwie.
dlatego my kochamy Darcego.
Offline
villemo napisał:
nie ma ju? takich m?zczyzn, którzy potrafi? kochac prawdziwie.
A ja zawsze mam ochot? zada? pytanie - a czy wtedy potrafili? Na ile Darcy odzwierciedla prawdziwy charakter ówczesnego m??czyzny, a na ile jest marzeniem Jane?
Offline
pewnie jest marzeniem Jane ale chcia?oby sie wierzy?, ze chocia? kiedy? byli...
mo?e powinnam napisac, ?e nie ma i nie by?o takich m??czyzn...
Offline
Jak w filmie "Jane Austen ?a?uje" - je?li chcesz mie? pana Darcy'ego, musisz go sobie wymy?li? .
Offline
tego filmu nie widzia?am jeszcze... musze to nadrobi?
Offline
villemo napisał:
nie ma ju? takich m?zczyzn, którzy potrafi? kochac prawdziwie.
A czy s? takie kobiety?
Offline
a nie uwazacie, ze my, kobiety po prostu lubimy drani? Facet, ktory jest niedostepny, zamkniety w sobie, ktory mowi, ze nie jest nami zainteresowany, jednak okazuje zainteresowanie, taki, ktory nie zwraca zbytniej uwagi na innych ludzi, po prostu nas przyciaga? I taki jest wlasnie pan Darcy im bardziej wydaje sie nam niemily, tym fascynacja nim wzrasta!
Offline
I dlatego zawsze w filmach najbardziej fascynuj? ?li bohaterowie a pan Darcy ??czy w sobie dwie rzeczy - nie do??, ?e wydaje si? niedost?pny i niemi?y, czyli ma t? fascynuj?c? "z?? stron?" to do tego tak naprawd? jest porz?dnym facetem z wartosciami, na którym mo?na polega?.
Offline