Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Czytam R&R - a? wstyd si? przyzna? ?e tak d?ugo, ale ca?y czas mi co? wypada. Wczoraj czyta?am o tym jak p?k. Brandon opowiada? histori? swojej nieudanej mi?o?ci.
I oto pierwsze pytanie - o?wie?cie mnie bo co? mi tu nie gra.
Zakochany by? w Elizie. Ona w nim takze. Jednak?e jej wujek przeznaczy? j? dla brata p?k. I tak tez si? sta?o wysz?a za tego brata. P?k wyja?nia, ?e dzi?ki ma??e?stwu jego rodzina wyzby?a si? d?ugów itp.
Dlaczego p?k nie móg? si? z ni? ozeni?? Brat móg? a on nie? Co to za okrucie?stwo?
Offline
Dawno nie czyta?am i nie pami?tam, czy to by?o wspominane, ale z tego co sie orientuje w ogolnej sytuacji sp?ecznej czasów JA - najstarszy dziedziczy? ca?y maj?tek. Aby uratyowa? rodzinny maj?tek trzeba by?o o?eni? jego dziedzica. Drugi syn zwykle szed? na prebend? a trzeci do wojska (aczkolwiek wszystko i tak zale?a?o od statusu maj?tkowego rodziny).
Ostatnio edytowany przez AineNiRigani (2007-09-24 15:24:30)
Offline
Je?li mnie pami?? nie myli, to Eliza by?a wychowanic? ojca pu?kownika. Brandon by? tym m?odszym synem, wi?c nie móg? dziedziczy? maj?tku. I jak pamietam do wojska uciek? wbrew woli ojca po ?lubie starszego brata (cho? tu mog? co? miesza?).
Kiedy czyta?am ten fragment, nie wiem czemu wydawa?o mi si?, ?e w Elizie kochali si? obaj bracia. Ale ten starszy skorzysta? na swoim starsze?stwie i przekona? ojca, ?e powinno doj?? do jego ?lubu z Eliz?. Brandon by? przez ojca uwa?any za tego mniej wa?nego z synów, który ma prawo jedynie do wype?niania polece? ojca. Mo?e troch? mi wyobra?nia poszybowa?a daleko, ale takie wyt?umaczenie jest chyba do?? logiczne.
Offline
Pu?kownik by? m?odszym synem wi?c nie dziedziczy? maj?tku. Eliza by?a wychowanic? jego ojca i mia?a spory posag, dlatego stary Brandon postanowi? j? o?eni? ze starszym synem, by ratowa? zad?u?ony maj?tek. Pu?kownik by? wojskowym ju? przed ?lubem, tylko po tym fakcie postara? si? o przeniesienie do Indii, by u?atwi? m?odym u?o?enie sobie ?ycia (uwa?a?, ?e jak b?dzie daleko to pomo?e Elizie zapomnie? o sobie). Jego brat wcale nie kocha? swojej ?ony i by? dla niej wredny, ona nie mog?c tego znie?? wda?a si? w romans (którego owocem by?a panna Williams), a po tym jak wyszed? on na jaw rozsta?a si? z m??em. Potem by?a na utrzymaniu kolejnych kochanków, a wko?cu wyniszczona i chora trafi?a do wi?zienia za d?ugi i tam znalaz? j? Brandon.
Offline
Czyli jeste?my ju? w domciu i wszystko jasne...
Offline
Coraz bardziej nie podoba mi si? ta epoka. Mi?o?? wtedy nie wiele si? liczy?a. Do tej pory w swojej niewielkiej wiedzy na temat historii, my?la?am ?e to ?redniowiecze by?o najbardziej ponure i okrutne. Chyba si? myli?am.
Offline
Drugie pytanie, czy P?k Brandon wiedzia? w momencie kiedy dosta? list ?e sprawc? wielu cierpie? Elizy by? Willoughby?
Wydaje mi si? ?e nie widzia?. Ale nie jestem pewna.
Na pewno dowiedzia? si? o tym gdy by? ju? w Londynie, dlaczego zatem nie ostrzeg? Elinor i Marianne ?e to taki ?otr. Twierdzenie, ?e mysla?, ze przy Marianne on si? zmieni, mnie jako? nie przekonuj?. Wiadomo, ?e facet jak jest ?otrem to z dnia na dzie? si? nie zmieni. Dziwi mnie to, ?e nie chcia? uchronic swoj? ukochan? przed takim facetem.
Czy?by ba?, si? ?e b?dzie pos?dzony o k?amstwo w sprawie Wiiloughby'ego? Czy ba? si? ?e kto? pomy?li, ?e on tak mówi poniewa? chce oczernic Willoughby'ego w oczach panien Dashwood? Czy mo?e ba? si? ?e wszyscy dowiedz? si? ?e kocha Marianne?
Denerwuje mnie ten p?k Brandon.
Hm.
Ostatnio edytowany przez snowdrop (2007-09-26 12:15:20)
Offline
Ja wychodz? z za?o?enia, ?e ?adna epoka nie by?a idealna . W ka?dej znajdzie si? co?, co dla nas b?dzie wydawa?o si? straszne i okrutne. S?dz?, ?e dla ludzi w tamtych czasach ?y?o si? nie gorzej ni? nam, bo po prostu nie wiedzieli, ?e mo?e by? inaczej (ewentualnie mogli sobie pofantazjowa?
)
Offline
Snowdrop: ja nie pami?tam, czy ju? wtedy wiedzia?. Chyba tak... Ale nie bardzo wypada?o mu 'ostrzega?'. Zreszt? wyobra?asz sobie reakcj? Marianny? Nie uwierzy?aby, w?a?nie dlatego, ?e to mówi Brandon.
Offline
Pak, widze to tak:
Brandon mówi Marianne, ?e Willoughby to dra?, ona s?ysz?c takie wiadomo?ci niedowierza im, co wi?cej krzyczy na niego i obrzuca go strasznymi obelgami, na co on nic nie odpowiada tylko w milczeniu odchodzi. Marianne przysi?ga sobie ju? nigdy na niego nawet nie spojrze?. Potem kilka scen gdzie Marianne go lekcewazy. Brandon ca?y czas j? kocha, pomimo jej zachowania a tym bardziej po jej s?owach. Nastepnie sprawa wychodzi na jaw, sprawdzaj? si? s?owa Brandona.
Marianne rozumie, ?e on mia? racj? i jak ?le ona si? zachowa?a. To przychodzi do niej stopniowo. W ko?cu rozumie ?e Brandon chcia? uchroni? j? przed draniem i zaczyna go kocha?.
Przy najblizszym spotkaniu wyja?nia, ?e ?le postapi?a i rzucaj? si? w ramiona.
Offline
W chwili otrzymania listu pu?kownik nie wiedzia?, ?e to Willoughby. Wyci?gn?? imi? uwodziciela z Elizy dopiero rozmawiaj?c z ni? osobi?cie (potem si? z nim pojedynkowa?). Poza tym nie powiedzia? pannom Dashwood od razu poniewa? by? przekonany (zreszt? tak jak ca?e ich otoczenie), ?e Willoughby i Marianna s? zar?czeni.
Offline
Nwet jak my?la?, ?e s? zar?czni powinien opowiedzie? histori? cho?by Elinor.
Offline
My?l?, ?e kocha? Mariann? tak bardzo, ?e nie chcia? jej rani?. Mo?e uwa?a?, ?e dla przysz?ego jej szcz??cia b?dzie lepiej, je?li nie b?dzie wiedzia?a o sprawkach swojego m??a.
Z drugiej strony mo?e by? te? tak, ?e zanim wysz?y na jaw zar?czyny Willoughby'ego, nie chcia? jej o tym mówi?, poniewa? podejrzewa?, ?e Marianna i tak mu nie uwierzy albo uwierzy i zerwie zar?czyny, a potem jego b?dzie wini? za swoje nieszcz??cie.
Zreszt? nikt nie ujawnia takich spraw bez wa?nego powodu, wi?c dopóki Brandon my?la?, ?e Willoughby chce post?pi? uczciwie i si? z Mariann? ?eni?, nie uwa?a? za konieczne ujawnia? ha?b? swojej podopiecznej (podobnie jak z niedosz?? ucieczk? Georgiany).
Offline
Do tego podejrzewam, ?e Brandon by? dosy? dumnym cz?owiekiem. A duma zwykle niesie ze sob? trudno?? w opowiadaniu o swoich s?abo?ciach i problemach. Sprawa Elizy by?a skandalem i duma nie pozwala?a Brandonowi na rozg?aszanie jej wszystkim.
Offline
To te? Dione. To te?.
Ale wróci?bym do tego co napisa?a Wipsania -- trudno to powiedzie? Mariannie (zw?aszcza gdy si? podejrzewa, ?e si? z Willoughby'm zar?czy?a), czy nawet jej rodzinie.
Offline
To fakt. Marianna by?a tak za?lepiona, ?e gdyby jej nawet dowody pokaza?, to by nie uwierzy?a.
Offline
Marianna by?a przede wszystkim zbyt g?upia...
Offline
To te?, to te?, niestety
Offline
To mo?e dlatego jako? nie mog? si? do niej przekona? i wspó?czu?... A zawsze my?la?am, ?e to dlatego, ?e film widzia?am pierwszy, a nigdy nie przepada?am za Kate Winslet i antypatia do aktorki wp?yn??a na antypati? do postaci .
Offline
No i wszystko wiadome
Ogolnie rzecz biorac moge sie podpisac wszystkimi czterema ko?ami pod s?owami Akaterine. Na szczescie ogladalam RiR na d?ugo przed tym zanim zainteresowa?am sie JA i czesciowow pozapomina?am szczegoly. RiR by?a pierwsza ksiazka JA ktora przeczytalam. az dziw ze mnie nie zniechecila
jak mawia? - na puste drzewo i Salomon nie nasika.
Offline
No tak g?upiutka to ona strasznie jest i wkurzaj?ca jako posta?, nawet bardziej od Emmy chocia? moja siostra w?a?nie przez g?ówn? bohaterk? "Emmy" przeczyta? nie mo?e.
Bardziej denerwuj?cy to jest chyba tylko Lucjusz z "Po nas cho?by potop"
Offline
A mnie bardziej denerwuje Elinor. To jej rozwa?ne my?lenie i trzymanie si? sztywno konwenansów. Zero w niej buntu i szale?stwa. Jest bardzo sztywna i zamkni?ta w sobie. Jak mo?na nie pokazywa? uczu?, tylko dlatego ?e nie wypada. Zawsze dobrze u?o?ona a to co robi?a by?o przemy?lane. Hm. Czy tacy ludzie istniej?.
Ogólnie wi?kszo?? bohaterów w R&R to skrajno?ci.
Marianne jest skrajn? romantyczk?, oslepion? przez swoje emocje.
Edward - to jaki? taki niedorobiony facet, sam nie wie czego chce, miota si?. Jedynie m?ski jest sprzeciw matce.
Fanny i John - kompletni materiali?ci, którzy wszystko przeliczaj? na kas?.
Zachowania Marianny te? nie pochwalam, ale na mi?o?? bosk? wi?cej ?ycia Elinor!!!
Ostatnio edytowany przez snowdrop (2007-09-28 11:18:33)
Offline
Elinor faktycznie powinna chocia? troch? bardziej okazywa? swoje emocje i uczucia, ale ja jednak bardziej rozumiem jej postaw? ni? Marianny.
Poza tym my?l?, ?e postawa Elinor wynika nie tylko z jej naturalnych predyspozycji i charakteru, ale te? z tego, ?e maj?c tak skrajnie uczuciowe matk? i siostr? sama musia?a si? sta? dla nich hamulcem. Przecie? to ona musi my?le? o wszystkim: na jaki dom ich sta?, ile mog? zabra? s?u?by, itd.
Cierpi te? w samotno?ci, bo wie, ?e je?li by opowiedzia?a im wszystko to one by strasznie rozpacza?y i cierpia?y. Wko?cu mog?oby si? okaza?, ?e to ona musia?aby je pociesza? (z powodu jej w?asnej krzywdy) i one wcale by nie okaza?y si? dla niej wsparciem.
Offline
A mnie si? wydaje, ?e postrzegacie Eleonor? w?a?nie przez pryzmat postaci filmowej-Emma Thompson gra troch? tak? zimn?, oboj?tn? i przy tym niestety nienajm?odsz? Eleonor? ("zimna ryba"...? ;P ). Natomiast gdy czytam ksi??k? i staram si? zapomnie? o ET i filmie - widz? m?od? dziewczyn? (19lat!), która ma bardzo czu?e serce, wra?liwe (troska o matk?, siostr?, Pu?kownika, a nawet Wilhoubiego), jest delikatna i serdeczna. Ona naprawd? kocha. Kocha rodzin?, Edwarda. Jest na tyle wra?liwa, ?e nie ujawnia swojej mi?o?ci do Edwarda. W?a?nie tak-?eby kto? jej dodatkowo nie zrani? wy?mianiem, grubia?stwem. To uczucie jest dla niej w pewnym stopniu ?wi?te, ?e otacza je tajemnic?, nawet przed najbli?szymi. Owszem, tak?e dlatego, by dodatkowo nie przysparza? im cierpie?-ale czy? to w?a?nie nie ?wiadczy o g??bi jej uczu?? A brak ?ycia?!? Sk?d?e znowu. W?a?nie ona ?yje naprawd?. ?yje- nie zatracaj?c si? w swoich uczuciach, lecz ?yje tu i teraz, ?yje wchodz?c w relacje z REALNYMI osobami, nawet tak paskudnymi jak Lucy Steel. I to jest w?a?nie ?ycie. ?yje -my?l?c o tym, czy b?dzie sta? ich na dwie czy te? trzy osoby s?u?by. ?yje -nie pozwalaj?c by niech?? do bratowej by?a przyczyn? zerwania znajomo?ci z bratem. ?yje-kochaj?c Edwarda i b?d?c nieszcz??liw? z powodu niemo?no?ci po?lubienia go. Rozp?dzi?am si? wi?c zmierzam ku ko?cowi. Po pierwsze primo - Uczucia Eleonory s? wg mnie tak prawdzie i delikatne, ?e nie rzucaj? si? w oczy, ?e ona sama si? chroni nie wywn?trzaj?c si? niepotrzebnie i nie (sory za s?owo) wybebeszaj?c si? ci?gle i wci??. Po drugie - nie zgadzam si? z tez?, ?e ?ycie to uczucia i emocje. O nie
Nie b?d? teraz tego rozwija?. Po trzecie-dzi?ki za prowokacj?-dot?d jeszcze tak bardzo nie lubi?am Eleonory
Offline
Ulka ,
Ja wypowiadam si? tylko na postawie ksi??ki. Film ogl?da?am ze 4 lata temu nie pamietam go dok?adnie. Ostatni? powtórk? na TVP1 przegapi?am .
Offline