Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Wydaje się, że Darcy powiedział to 'na odczepnego'... bynajmniej nie pragnąc obrazić Lizzy. Myślę, że to ułatwia czytelnikom przejście do porządku dziennego nad skandaliczną (skądinąd) wypowiedzią Darcy'ego.
i właśnie dlatego, że my się tego domyślamy z zachwytów nad parą pieknych oczu, zapominamy mu to bardzo szybko.
Ale Lizzy jednak nie. Podejrzewam, że właśnie to zdanie ma największy wpływ na uprzedzenie do niego.
Offline
Niedoskonałości charakteru Darcy'ego czynią go bohaterem z krwi i kości. To nie jest wyidealizowany paniczyk, ale prawdziwy facet, który czasem ma problem z teściową. I za to jest kochany przez seteki tysięcy kobiet na całym świecie.
Sek w tym, ze wszystkie zakochane w Darcym czytelniczki nie widzą tych wad. I właśnie dlatego jako taki, jest bohaterem idealnym.
Offline
A tu można się powyżywać, na (zapewne nadmiernych) pochwałach impulsywnego przyjaciela.
Zwłaszcza w kontekscie słów: "Bingleya zakochanego widywałem nieraz"
E.
Offline
Oczywiście! Ale nie tylko w kontekście tych słów w liście Darcy'ego. Bingley wciąż jest trochę "narwany" -- film z 2005 roku to znacznie przerysowuje, ale nie jest to charakterystyka bezpodstawna. Wystarczy tu przypomnieć jak niedbale pisze listy, albo jak deklaruje nagłość i spontaniczność podejmowanych przez siebie decyzji (mówiąc o potencjalnym wyjazdzie z Netherfield). Sam się na tym często łapię, że wpadając na takie osoby mam skłonność do przesady w drugą stronę, by jakoś to wyrównać. I tak bym rozumiał Darcy'ego. Swoją drogą, oni świetnie się uzupełniają Mężczyzna z rozumem Darcy'ego i pogodą ducha Bingleya (a pieniędzmi ich obu na raz) -- no, to chyba ideał dla pań
Offline
Bingo!
Nic więcej nie dopiszę, bo musiałabym przekopiować cały twój poprzedni wpis.
E.
PS. "Nie dopiszÄ™" - przynajmniej w tej chwili.
Offline
No Bingley z 2005 nie był przerysowany. Przecież z tego sympatycznego człowieka zrobili zidiociałego chłopaczka, który nawet sensownie się nie umie wypowiedzieć.
A połączenie Bingley'a i Darcy'ego w jedno. Nie sądzicie, że taki ideał byłby poniekąd nudny i odrobinę przyprawiający o mdłości? :twisted: Ja chyba wolę każdego z nich osobno. Wady tylko dodają im uroku
Offline
No Bingley z 2005 nie był przerysowany. Przecież z tego sympatycznego człowieka zrobili zidiociałego chłopaczka, który nawet sensownie się nie umie wypowiedzieć.
Ja miałem w pamięci Bingleya, jak mówi, że gdyby podjął decyzję opuszczenia Netherfield, dokonałby tego tego samego dnia, czy jakoś tak. I jak on ulega Darcy'emu!
A połączenie Bingley'a i Darcy'ego w jedno. Nie sądzicie, że taki ideał byłby poniekąd nudny i odrobinę przyprawiający o mdłości? :twisted: Ja chyba wolę każdego z nich osobno. Wady tylko dodają im uroku
Ano, prawda.
Rozumiem, że mam nie poprawiać swoich własnych wad, bo będę nudny i przyprawiajacy o mdłości
Offline
Rozumiem, że mam nie poprawiać swoich własny wad, bo będę nudny i przyprawiajacy o mdłości
i koniecznie zadawaj siÄ™ z kolegami o przeciwnym charakterze i wadach
Offline
Rozumiem, że mam nie poprawiać swoich własny wad, bo będę nudny i przyprawiajacy o mdłości
i koniecznie zadawaj siÄ™ z kolegami o przeciwnym charakterze i wadach
Słusznym albowiem jest służyć za tło podnoszące atrakcyjność znajomych
Offline
Wady Darc'yego już w większości mam Teraz jeszcze tylko posiąść jego zalety i znaleźć sobie Bingleya do towarzystwa
Offline
Z tym, że do siebie pasują masz sporo racji, choć można się doszukiwać także różnic. Czy ktoś tak zamknięty jak Darcy i ktoś tak otwarty jak Lizzy będą się dobrze czuli razem w towarzystwie? Jak to będzie ze wspólnym bywaniem i oswajaniem wspólnych znajomych? (Ale to wykracza poza objętość powieści i autorka nie musiała się tym przejmować.)
ale pan Darcy w towarzystwie wcale nie był takim strasznym mrukiem. jak pisze JA "pułkownik Fitzwilliam śmiał sie ze sztywności kuzyna, co znaczyło że zwykle był inny" (cytat z pamięci). wobec państwa Gardinerów zachowuje sie ujmująco, tak, iż Lizzy jest zdumiona. tańczył rewelacyjnie czyli nie mógł NIE tańczyc, musiał gdzieś to ćwiczyć. My widzimy go na początku głównie przez pryzmat wynisłej nieuprzejmości i przyjmujemy to stanowisko podświadomie POMIMO uwielbienia dlań. ja sądzę że to towarzystwo prowokowało go do takich wystąpień-w Meryton na balu są nowi ludzie, a wśród nowych osoba nieco introwertyczna, wrazliwa wycofuje sie, potem zaś mógł czuć wzgardę dla prostackich manier merytończyków. z Bingleyem jest na stopie przyjacielskiej, moga sobie na duzo pozwalac, Karolina na pewno go drazni...i to wszystko przemnozone przez jego dume i poczucie wyzszosci oraz pewna niesmialosc, rezerwe daje taki obraz. nie bronie jego manier na poczatku, ale wierze ze potrafil byc towarzyski i (stosunkowo) ujmujacy takze wowczas:)
a co do fascynacji...jest tajemniczy...dumny...a to sie kobietom podoba ...niedostepny...drzemie w nim sila...nie da soba rzadzic...kobiety, przyznajcie ze gdzies w głębi potrzeba nam silnego męskiego ramienia i silnej męskiej ręki
Offline
Z tym, że do siebie pasują masz sporo racji, choć można się doszukiwać także różnic. Czy ktoś tak zamknięty jak Darcy i ktoś tak otwarty jak Lizzy będą się dobrze czuli razem w towarzystwie? [...] (Ale to wykracza poza objętość powieści i autorka nie musiała się tym przejmować.)ale pan Darcy w towarzystwie wcale nie był takim strasznym mrukiem.
Po tym co napisałem przekartkowałem jeszcze raz DiU. I gdzieś u JA pada takie stwierdzenie, że oboje świetnie się uzupełniają -- które to dopełnienie właśnie wynika z różnic charakterów. Ja już nie pamiętam, kto tak myśli, ale zgaduje, że to oddaje intencję JA.
Offline
Rozumiem, że mam nie poprawiać swoich własnych wad, bo będę nudny i przyprawiajacy o mdłości
Przypomina mi się fragment "Matrixa", gdy agent Smith opowiada Morfeuszowi o pierwszej "idealnej" wersji programu. "Straciliśmy wiele plonów"-mówi. Świat w pierwszej wersji był tak idealny, ze śpiący ludzie nie potrafili w niego uwierzyć i się budzili.
Tak samo jest z kobietami. Jeśli na swojej drodze spotykają faceta bez wad, to podejrzewają, że jednak jakąś musi mieć (głęboko ukrytą pod pozorami) i sporo energii zużywają na jej wyszukanie. A jeśli nie znajdują "budzą się, bo nie mogą w to uwierzyć". Natomiast w sytuacji, gdy spotykają faceta pozornie pełnego wad, to doszukują się w nim zalet i z ogromną radością wyolbrzymiają każdą zaletę.
Zaraz pewnie odezwie się rzesza kobiet, które będą zaprzeczać moim słowom. Ale drogie panie, zastanówcie się uczciwie: dlaczego tak bardzo pociągają nas "niegrzeczni chłopcy"? I czemu "uroczym łobuzom" wybaczamy łatwiej niż innym?
Offline
Tak więc drogi pak'u, ciesz sie swoimi wadami :twisted:
Offline
Zaraz pewnie odezwie się rzesza kobiet, które będą zaprzeczać moim słowom. Ale drogie panie, zastanówcie się uczciwie: dlaczego tak bardzo pociągają nas "niegrzeczni chłopcy"? I czemu "uroczym łobuzom" wybaczamy łatwiej niż innym?
Zdecydowanie nie.
Offline
Zaraz pewnie odezwie się rzesza kobiet, które będą zaprzeczać moim słowom. Ale drogie panie, zastanówcie się uczciwie: dlaczego tak bardzo pociągają nas "niegrzeczni chłopcy"? I czemu "uroczym łobuzom" wybaczamy łatwiej niż innym?
Zdecydowanie nie.
Zdecydowanie nie zaprzeczasz, czy zdecydowanie nie pociągają cię "uroczy niegrzeczni chłopcy"?
Offline
W biografii JA wyczytałam ciekawą notkę o konwenansach wokół tzw.
starających się o rękę panien. Otóż nie było takiej swobody jak obecnie,
kawaler zanim postanowiłby się starać o upatrzoną pannę, musiałby być
pewny swej decyzji, bo inaczej jego zaloty /bez zamiaru ożenku/ byłyby
bardzo żle przyjęte, a co gorsza, zepsułyby biednej pannie jej tak delikatną
reputację. Co mądrzejsza panienka musiała więc lawirować, aby nie dać się
wplątać w niechciany romans, a z kolei co rozsądniejszy kawaler musiałby
unikać nazbyt 'chętnych' do ołtarza kobiet, zwłaszcza z gatunku 'salonowych
intrygantek' polujących bez skrupułów na majętnych panów.
Tak widzę w pewnym stopniu zachowanie się Darcy'ego wobec nowo poznanych kobiet. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób salonowy lew
Wickham potraktował jego siostrę, omal jej nie uwiódł! Ten fakt, niezwykle
o dziwo, rzadko omawiany na tym forum, musiał mocno wpłynąć na Darcy'ego. Stał się bardziej nieufny i sceptyczny, nie ufał z miejsca jak jego
poczciwy przyjaciel Bingley. I tu widzę właśnie przyczynę jego rezerwy
wobec panien Bennet. Niejako z góry założył, że Elisabeth mogłaby być
tą jedną z "łowczyń posagów' /w damskim wydaniu/, a na takie był
wręcz alergicznie wyczulony. A co dopiero, gdy sama Elisabeth zaczęła
o Wikhamie napominać /nie znając jego przeszłości/, i jeszcze stając
w jego obronie! Można by rzec, że sama 'wydała na siebie wyrok'.
Inny kawaler dałby jej spokój, ale nie Darcy. Temu jednak Elisabeth
się spodobała! Ujrzał w niej inny zupełnie charakter, stąd jego rosnące
zainteresowanie. Jednak jak przekonać E., że w wielu sprawach ma
błędne pojęcie? A ona z kolei też nie była bez skazy, jej zdanie było
'święte', twardo broniła swego, i nawet Charlotta Lucas miała z nia
duzo kłopotu. Darcy jak sądzę podjął inną taktykę wobec Elisabeth.
Nie narzucał się jej, ale ... szukał okazji do intrygująch pogawędek.
Krok po kroku, aż sama Elisabeth wskutek rozwoju wydarzeń, wpadła
w pulapkę swoich 'świętych zasad. Resztę już znamy.
Offline
Ja nie wiem jak oni dalece mogli się obawiać takich sytacji. Zresztą warto zauważyć, że Bingley tańczył intensywnie z Jane (i nie pierwszą -- JA za pośrednictwem Darcy'ego daje do zrozumienia, że był kochliwy, nawet jeśli nikogo nie kochał tak jak Jane) i nic mu się złego z tego powodu nie stało. (Oczywiście poza osobą teściowej Ale teściowa to okazja do mówienia uczuciach, nie o wmanewrowaniu w towarzyską sytuację.)
Darcy niemal na pewno jest wyczulony na naciągaczy i "naciągaczki". Ale jego postawa to o wiele więcej niż ostrożność -- dlatego typowałbym raczej, że jest jednak typem introwertyka, przede wszystkim. Na drugim miejscu wartałoby dodać (znowu, mimo wszystko) dumę, a ostrożność dopiero na trzecim. (No, chyba że to ja mam za dużą skłonność by wmawiać w Darcy'ego własny charakter )
Jeśli chodzi o Lizzy -- rzeczywiście, panna Bingley wciąż próbuje wmówić otoczeniu, że Elżbieta Bennet się wywyższa i stara się na panach wywołać odpowiednie wrażenie (to my wiemy, że ona jest nautralna). Darcy jednak, określany jako "mądry" przez samą JA, nie powinien pochopnie wyciągać wniosków -- zresztą sam w tym duchu napomina Lizzy podczas wspólnego tańca.
A co do Lizzy i Wickhama -- oni prowokują już kilka uwag (ta sugestia by zapytać Lizzy, gdzie Wickham mógł się zatrzymać w Londynie), Darcy wydaje się jednak raczej zazdrosny -- to co on pisze o lęku, iż ją zrani przedstawiając prawdę o Wickhamie, tak chyba (i tylko tak) należałoby rozumieć.
Offline
Mam bardzo podobne zdanie jak pak. Darcy jest połączeniem rezerwy, dumy i ogromnej nieśmiałości. Znam podobną osobę i wiem, że ona pierwsza nigdy nie podejdzie do obcych. Musi zostać zagadnięta i zręcznie wciągnięta w rozmowę. (Ostatnio nad sobą ćwiczy, ale zaczepianie i wtrącanie się w dyskusję wychodzi jej tylko w necie.) A w czasach JA, o ile się oriętuję wcale nie było tak źle. Owszem młodzi ludzie musieli się pilnować bardziej niż obecnie. Najgroźniejszą dla nich sytuacją było zbyt długie sam na sam, dlatego tak rozwinieta była sieć przyzwoitek. Tańce i rozmowy na spotkaniach towarzyskich czy w domach prywatnych były jak najbardziej na miejscu. Niebezpieczne dla reputacji kobiety były natomiast liściki (szczególnie te najbardziej ukrywane), schadzki i spotkania w bardziej odludnych miejscach (zwłaszcza po zmroku). I choćby nie wiem jak były niewinne, wywoływały nie tylko komentarze ale i skandale.
Offline
I tu widzę właśnie przyczynę jego rezerwy
wobec panien Bennet. Niejako z góry założył, że Elisabeth mogłaby być
tą jedną z "łowczyń posagów' /w damskim wydaniu/, a na takie był
wręcz alergicznie wyczulony.
Może Lizzy nie była, ale jej matka - i owszem. On założył to na podstawie zachowania matki, która była głośna i nie ukrywała co jest największym atutem Bingleya jako kandydacie na męża Jane. W zasadzie powiedzenie "Niedaleko pada jabłko od jabłoni" ma czesto swoje uzasadnienie.
JA mówi niemal wprost, że Darcy założył, że Jane chce wyjść za Bingleya dla pieniędzy, bo nie było po niej widać zaangażowania.
Offline
Mam bardzo podobne zdanie jak pak. Darcy jest połączeniem rezerwy, dumy i ogromnej nieśmiałości.
j.w.
Znam podobną osobę i wiem, że ona pierwsza nigdy nie podejdzie do obcych. Musi zostać zagadnięta i zręcznie wciągnięta w rozmowę. (Ostatnio nad sobą ćwiczy, ale zaczepianie i wtrącanie się w dyskusję wychodzi jej tylko w necie.)
A to już jest choroba. Nie pamiętam dokładnie nazwy, ale spotkałam się z tym u nas w szkole.
Zdecydowanie nie zaprzeczasz, czy zdecydowanie nie pociągają cię "uroczy niegrzeczni chłopcy"?
Zdecydowanie nie zaprzeczam Uroczy niegrzeczni chłopcy to natomiast zdecydowanie mój typ
Niestety ...
Offline
Otóż nie było takiej swobody jak obecnie,
kawaler zanim postanowiłby się starać o upatrzoną pannę, musiałby być
pewny swej decyzji, bo inaczej jego zaloty /bez zamiaru ożenku/ byłyby
bardzo żle przyjęte
ja mysle podobnie. przypomnijcie sobie kapitana Wentwortha, ktory po tym jak odkrył, ze kocha jednak Annę zdał sobie sprawe ze nie jest czlowiekiem wolnym-tylko dlatego ze za bardzo spoufalil sie z Luiza "nalezalem do niej jesli ona tego chciala"-honor wymagal zeby dopelnil "obietnic" ktore sugerowalo jego zachowanie!
Zresztą warto zauważyć, że Bingley tańczył intensywnie z Jane (i nie pierwszą -- JA za pośrednictwem Darcy'ego daje do zrozumienia, że był kochliwy, nawet jeśli nikogo nie kochał tak jak Jane) i nic mu się złego z tego powodu nie stało.
Lizzy mowi do Darcyego-wypominajac mu ze rozdzielil Jane i Bingleya "ze jedno z nich swiat potepi za niestalosc, a z drugiego uczuc bedzie szydzic" niestaly oczywiscie jest w oczach towarzystwa Bingley i jestem przekonana ze nie jest to tylko urojenie wspolczujacej siostry ale faktyczna opinia merytonczykow, ktorzy widzieli jego zachowanie wobec panny Bennet.
i jeszcze jest Edward Ferrars, co prawda zareczony ale daje nam to pojecie o standardach honoru-zerwac zareczyny mogla tylko kobieta, jako ze ona tracila na tym najbardziej-dla mezczyzny byloby to wielka skaza (stad do dzis funkcjonuje raczej oszust matrymonialny a rzadziej oszustka )
. Owszem młodzi ludzie musieli się pilnować bardziej niż obecnie. Najgroźniejszą dla nich sytuacją było zbyt długie sam na sam, dlatego tak rozwinieta była sieć przyzwoitek. Tańce i rozmowy na spotkaniach towarzyskich czy w domach prywatnych były jak najbardziej na miejscu.
wydaje mi sie jednak ze sam na sam w czasach JA nie bylo takie straszne. ile razy panny spaceruja czy przebywaja sam na sam z bohaterami. Katarzyna Morland z Henrym u niego w domu, obie sytuacje oswiadczyn Darcyego, spacer Luizy Musgrowe z Fryderykiem np w Lyme, etc etc. Natomiast tance, rozmowy tak, ale w wypadku troche nasilonych kontaktów dawalo to asumpt do przypuszczen ze miedzy mlodymi cos sie dziac zaczyna
Offline
Zresztą warto zauważyć, że Bingley tańczył intensywnie z Jane (i nie pierwszą -- JA za pośrednictwem Darcy'ego daje do zrozumienia, że był kochliwy, nawet jeśli nikogo nie kochał tak jak Jane) i nic mu się złego z tego powodu nie stało.
Lizzy mowi do Darcyego-wypominajac mu ze rozdzielil Jane i Bingleya "ze jedno z nich swiat potepi za niestalosc, a z drugiego uczuc bedzie szydzic" niestaly oczywiscie jest w oczach towarzystwa Bingley i jestem przekonana ze nie jest to tylko urojenie wspolczujacej siostry ale faktyczna opinia merytonczykow, ktorzy widzieli jego zachowanie wobec panny Bennet.
Ale w przypadku Bingleya i Jane jest na to obopólne przyzwolenie, rozwijające się podczas wielu spotkań -- nawet jeśli Jane skrywa pełnię swych uczuć.
Zapewne lepszym przykładem na to jak okazywana zażyłość z kawalerem mogła wpłynąć na sytuację panny byliby Marianna i Willougby z "Rozważnej i romantycznej". Ale tam oboje posuwają się o wiele dalej niż pozwalałyby na to jakiekolwiek tańce na balu.
Myślę więc, że taka 'ostrożność' Darcy'ego byłaby na tym etapie (jeden bal i kilka tańców) przesadna. Natomiast jako zachowanie introwertyka "będącego nie w sosie" w tak obcym (i mało dystyngowanym) towarzystwie -- to jak najbardziej trafny opis psychologiczny.
i jeszcze jest Edward Ferrars, co prawda zareczony ale daje nam to pojecie o standardach honoru-zerwac zareczyny mogla tylko kobieta, jako ze ona tracila na tym najbardziej
Edward i Lucy nie dają żadnych powodów do plotek. Tam są tylko (i aż) zaręczyny.
ile razy panny spaceruja czy przebywaja sam na sam z bohaterami. Katarzyna Morland z Henrym u niego w domu, obie sytuacje oswiadczyn Darcyego, spacer Luizy Musgrowe z Fryderykiem np w Lyme, etc etc.
I tak i nie Poza niewymuszonymi sytuacjami (Darcy wpada do domu, gdzie nie ma Collinsów, albo do gospody, z której Gardinerowie poszli do kościoła) czy zamieszkiwaniem pod dachem tego wybranego (Katarzyna w Opactwie Northanger; Jane w Netherfield), resztę spotkań sam na sam zwykle się specjalnie aranżuje. Świetny przykład to właśnie drugie oświadczyny -- Kitty musi się wybrać do Meryton, a Jane i Bingley zwolnić kroku, aby Darcy i Lizzy mogli swobodnie porozmawiać w cztery oczy.
(Przy okazji: Darcy nigdzie nie potępia Jane jako "łowczyni bogatych mężów". Ma on szacunek do obu sióstr. Zresztą o ile mamy karykaturalną Lucy Steele, to ani Charlotta Lucas, ani nawet przymiarki samej Lizzy, która wyraźnie rozważa, co by było gdyby się pułkownik jej oświadczył; czy rozważania Emmy nad możliwością pozostania panią Churchill, nie zostają u JA nigdzie potępione, czy wykopione jako polowanie na majątek narzeczonego.)
Offline