Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Aaa... m?oda jeszcze by?a (cho? ju? uwiedziona), st?d jej mikra postura mnie nie razi. A aktorka ca?kiem ?adna; chocia? bardziej rzeczywi?cie otwarta ni? posta? ksi??kowa.
Offline
Ja uwa?am,?e pasowa?a do swej roli a co do zaprosin to mimo i? w filmie pokazano,?e Gregorina chce zaprosi? to uwa?am,?e to Dracy zaplanowa?.
Offline
Popatrzcie na "Wielkich" kurdupli: Hitler, Stali, Mussolini, Einstein, Aleksander, Cezar, Napoleon.
Doda?abym jeszcze kogo? z naszego podwórka, a mianowicie Kaczy?skich. W?a?nie sko?czy?am " O dwóch takich..." z podtytu?em "Alfabet braci Kaczy?skich" i w dyskusji o ksi??kach Jaros?aw mówi " ale lubi? te? literatur? angielsk?, na przyk?ad Jane Austen" :?:
Wracaj?c do tematu, my?l? sobie, ?e Darcy te? troch? by? przebieg?y. Wykoncypowa?, ?e mo?na ?wietnie wykorzysta? pobyt Lizzy w Lambton i zbli?y? si? do niej poprzez w?asn? siostr?. Przecie? Lizzy bardzo chciala j? pozna?, wypytywa?a o ni? Wickhama i tyle wczesniej o niej s?ysza?a. Georgina zna?a Lizzy z opowie?ci brata, ale te? pragn??a j? pozna?. S?dz?, ?e zaproszenie wymy?lili razem. Georgina mia?aby ?wietne towarzystwo-Lizzy, a Darcy móg?by na ni? si? gapi? do bólu.
Mnie nurtuje inne pytanie, po co Darcy jedzie nast?pnego dnia po kolacji w Pemberley do Lambton?; skoro i tak Pa?stwo Gardiner i Lizzy mieli si? spotka? z nim i jego siostr? wieczorem. Mo?e pojecha? powtórzy? o?wiadczyny? W?a?nie jestem po tym odcinku i wci?? mi go ?al, ?e nie zd??y? tego powiedzie?
Offline
Co do Darcy'ego -- ja bym tego nie nazywa? 'przebieg?o?ci?', ale poza tym si? zgadzam Darcy wiedzia?, ?e je?li chce mie? jakie? nadzieje na Lizzy to musi jej zademonstrowa?, ?e ni? nie gardzi. A có? móg? lepszego w tym celu zrobi?, jak wci?gn?? do swoich planów siostr?? Siostra i tak jest mu bardzo uleg?a, wi?c nie b?dzie stawia? oporu; Lizzy to wzruszy; sama za? Georgiana b?dzie mia?a odpowiednie towarzystwo -- tym bardziej, ?e jest nie?mia?a, wi?c ?ywa i sympatyczna Lizzy mo?e o?ywi? atmosfer? wokó? niej
Co do o?wiadczyn -- na ich powtórzenie zdecydowanie by?o za wcze?nie. Darcy nauczy? si? ostro?no?ci -- warto zauwa?y?, ?e nie wystarczaj? mu w ramach przeprosin i zado??uczynienia o?wiadczyny Bingleya, ?e dopiero relacja Lady Katarzyny przekonuje go, i? czas ju? jest odpowiedni. My?l?, ?e odpowied? jest trywialna -- chcia? wi?cej przebywa? w towarzystwie Lizzy i tyle
PS.
Cezar niski? Nie wiedzia?em. Co do Napoleona -- podobno przekracza? ?redni? wzrostu swoich czasów, a 'nizio?ka' zrobi?a z niego propaganda angielska. Faktem jest jednak, ?e twierdzenie Aine wielu innych potwierdza, sugeruj?c czasami potrzeb? skompensowania w?asnych kompleksów... A kariera polityczna jest na to niez?ym sposobem
Samo za? rodze?stwo Darcy mo?e by? nie?mia?e, bo si? wychowuje samotnie, rodzice wcze?nie umarli, kontaktów towarzyskich nie maj? za wiele, zreszt? ciotka w stylu Lady Katarzyny mo?e odcisn?? si? na psychice... Zauwa?cie, ?e i jej córka Anna de Burgh wygl?da na nie?mia??...
Offline
Samo za? rodze?stwo Darcy mo?e by? nie?mia?e, bo si? wychowuje samotnie, rodzice wcze?nie umarli, kontaktów towarzyskich nie maj? za wiele, zreszt? ciotka w stylu Lady Katarzyny mo?e odcisn?? si? na psychice... Zauwa?cie, ?e i jej córka Anna de Burgh wygl?da na nie?mia??...
Psychika dziecka kszta?tuje si? podobno tak naprawd? przez pierwsze 5 lat. Poprzez zabawy z rówie?nikami, dziecko uczy si? ?ycia w spo?ecze?stwie, sztuki kompromisów, wspó?pracy itd. Darcy I Georiana byli tego pozbawieni. Co z tego, ?e on bawi? si? z Wickhamem? Wydaje mi si?, ?e oni od samego pocz?tku nie darzyli si? sympati?. Nie wierz?, ?e Darcy dopiero na studiach pozna? prawdziwa twarz pana W, musia? zna? j? wcze?niej inaczej zerwanie kontaktów nie by?oby takie proste. Przyjacio?om wiele si? wybacza, a ju? napewno rozwi?z?o?? (jak to nam sugeruje film) nie jest powodem do zerwania tak silnych wi?zów.
Wracaj?c do tematu, Wickham i Darcy nigdy chyba si? nie przyja?nili, poza tym duma, któr? (jak sam przyznaje) wpajano mu od dziecka, mog?a spowodowa? zgrzyty w ich stosunkach. Nie mieli jednakowego statusu i pozycji. Darcy by? dziedzicem, Wickham jedynie synem zarz?dcy. Takie stosunki nie kszta?tuj? zdrowych kontaktów mi?dzyludzkich. Mo?na przypuszcza?, ?e poza zahukan? kuzynk? Darcy raczej nie wychowywa? si? z innymi dzie?mi, od dziecka wiec niemal by? przyzwyczajany do ?ycia samotnika-introwertyka. Do szko?y wyjecha? ju? ukszta?towany w ten sposób.
U Georgiany sytuacja niemal analogiczna, miedzy nia a bratem jest 10 lat róznicy, wi?c mimo przywi?zania nie mogli bawi? si? razem, pó?niejsza edukacja w szkole to te? ju? raczej zbyt pó?ny czas na zmian? swojego charakteru. Aczkolwiek u Georigana niemal przyznaje si? to swojego samotnego dzieci?stwa "zawsze marzy?am aby mie? siostr?".
I na tym tle przypatrzmy si? Elzbiecie wychowywanej w g?o?nym domu pe?nym sióstr. Róznica mi?dzy nimi by?a mniejsza u Darcych, no i mia?a dwie niemal rówie?nice: Jane i Charlotte. Obie o równym statusie spo?ecznym i pozycji, wi?c tym bardziej sprzyjaj?ce do kszta?towania osobowo?ci otwartej, weso?ej. Lizzy nie wiedzia?a czym jest samotno??. Nigdy jej nie do?wiadczy?a.
Offline
Co do o?wiadczyn -- na ich powtórzenie zdecydowanie by?o za wcze?nie. Darcy nauczy? si? ostro?no?ci -- warto zauwa?y?, ?e nie wystarczaj? mu w ramach przeprosin i zado??uczynienia o?wiadczyny Bingleya, ?e dopiero relacja Lady Katarzyny przekonuje go, i? czas ju? jest odpowiedni. My?l?, ?e odpowied? jest trywialna -- chcia? wi?cej przebywa? w towarzystwie Lizzy i tyle![]()
.
Darcy po kolacji i zdo?owaniu Panny Bingley stwierdzeniem, ?e Lizzy jawi mu si? jako jedna z najpi?kniejszych kobiet jakie zna, wydaje si? by? mocno rozmarzony, zachwycony. Po jego minie ( w serialu, bo nie w ksi??ce) wnioskuj?, ?e co? zamy?la... co, do ko?ca nie wiadomo. Wola?abym, aby by?o to ponowienie o?wiadczyn. Taka wersja do mnie przemawia. Mo?e tylko chcia? na nia popatrze? i zapyta? o zdrowie rodziny?
Offline
Co z tego, ?e on bawi? si? z Wickhamem? Wydaje mi si?, ?e oni od samego pocz?tku nie darzyli si? sympati?. Nie wierz?, ?e Darcy dopiero na studiach pozna? prawdziwa twarz pana W, musia? zna? j? wcze?niej inaczej zerwanie kontaktów nie by?oby takie proste.
Ja w tle sobie ?wicz? charakter pisma na li?cie Darcy'ego :oops: I jestem dopiero w po?owie (on strasznie du?o napisa? -- ja nawet w?tpi?, czy JA si? nie przeliczy?a, i czy nie powinna napisa? o paru stronach wi?cej w opisie listu, chyba ?e Darcy pisa? "maczkiem").
W ka?dym razie Darcy pisze:
Ojciec mój nie tylko ogromnie lubi? towarzystwo tego m?odego cz?owieka [...] chcia? mu dopomóc w tej drodze. Co do mnie, do wielu, wielu lat, my?la?em ju? o nim zupe?nie inaczej. Z?e sk?onno?ci, brak zasad, które pilnie skrywa? przed okiem najlepszego swego przyjaciela, nie mog?y uj?? uwagi m?odego cz?owieka, prawie jego rówie?nika, który mia?o kazj? widywa? go takiego, jakim by? w istocie.
?e ojciec zmar? pi?? lat przed akcj? "Dumy", a Darcy pisze o "wielu, wielu latach", w których on poznawa? si? na Darcym, a ojciec nie -- mo?na wnioskowa?, ?e masz racj? i ich wrogo?? pochodzi jeszcze z czasów gdy byli nastolatkami, albo i wcze?niejszych.
Przyjacio?om wiele si? wybacza, a ju? napewno rozwi?z?o?? (jak to nam sugeruje film) nie jest powodem do zerwania tak silnych wi?zów.
Dochodz? karty (patrz: ksi??ka) i tracenie wielkich sum pieni?dzy. My?l?, ?e przyjació?mi nie mieli si? kiedy sta?, ale z drugiej strony, wieczne ratowanie Wickhama popadaj?cego w k?opoty mog?oby nawet anio?a zniech?ci? do niego.
Wracaj?c do tematu, Wickham i Darcy nigdy chyba si? nie przyja?nili, poza tym duma, któr? (jak sam przyznaje) wpajano mu od dziecka, mog?a spowodowa? zgrzyty w ich stosunkach. Nie mieli jednakowego statusu i pozycji. Darcy by? dziedzicem, Wickham jedynie synem zarz?dcy. Takie stosunki nie kszta?tuj? zdrowych kontaktów mi?dzyludzkich.
Podobn? sytuacj? mamy w MP. Ale tam Fanny jest w?a?nie 'anio?em'. Jak podstawimy pod Fanny osob? z zadatkami na Wickhama, to nale?a?oby si? spodziewa? wojny podjazdowej zamiast przyja?ni.
Offline
Darcy po kolacji i zdo?owaniu Panny Bingley stwierdzeniem, ?e Lizzy jawi mu si? jako jedna z najpi?kniejszych kobiet jakie zna, wydaje si? by? mocno rozmarzony, zachwycony. Po jego minie ( w serialu, bo nie w ksi??ce) wnioskuj?, ?e co? zamy?la... co, do ko?ca nie wiadomo. Wola?abym, aby by?o to ponowienie o?wiadczyn. Taka wersja do mnie przemawia. Mo?e tylko chcia? na nia popatrze? i zapyta? o zdrowie rodziny?
Bingleyka mocno i niepotrzebnie (JA pisze tu: "panna Bingley zosta?a z ca?? satysfakcj?, jak? dawa?o jej prze?wiadczenie, ?e zmusi?a pana Darcy'ego do s?ów, które nikomu prócz niej nie sprawi?y przykro?ci.") sprowokowa?a Darcy'ego. Nie sugeruje tu niczego poza to, ?e sprowokowany Darcy wypowiedzia? sw? w?a?ciw? opini?, któr? przez wszystkie konwenanse (oni nawet nie mogli wiele z sob? porozmawia? mimo wspólnego bywania w towarzystwie!) musia? wci?? skrywa?. I nic wi?cej -- u JA nie mamy sugestii wi?kszego zachwytu, a jedynie prób? zapanowania nad sob? po takim zachowaniu Bingleyki.
A co do resztu -- no có?, skoro tak wolisz
Offline
Pozwólcie ?e zacytuj? fragment dialogu mi?dzy Lizzy i Darcym po ich zar?czynach, a dotycz?cy jego bytno?ci w domu Bennettów po aferze z Lydi?:
- ... Dlaczego by?e? taki nie?mia?y podczas pierwszej wizyty, a potem obiadu? I - co najwa?niejsze - dlaczego udawa?e?, ?e ci wcale na mnie nie zale?y?
- ... nie dawa?a? mi ?adnej zach?ty (to by?o wówczas gdy Lizzy ju? wiedzia?a, ?e go kocha!!!)
...
- podj?te przez Lady Katarzyn? próby rozdzielenia nas oddali?y reszt? w?tpliwo?ci... rozmowa z ciotk? da?a mi nadziej? i postanowi?em niezw?ocznie pozna? prawd?.
Czyli skoro zachowania zakochanej wówczas Lizzy nie odczytywa? jako zach?ty, to tym bardziej nie móg? w jej zachowaniu w Pemberley tego dostrzec. Z jego s?ów wynika, ?e nie wyklucza? ponownych o?wiadczyn, ale najpierw chcia? mie? pewno??, ?e zostan? przyj?te. W jego sercu pojawi?a si? nadzieja, któr? wcze?niej straci?. A nadzieja dla zakochanego cz?owieka to bardzo wiele. Poza tym Lizzy si? do niego u?miecha?a zza fortepianu. Móg? po prostu kontemplowa? i podziwia? jej widok
To w?a?nie te my?li mog?y by? uzewn?trznione na twarzy Colina - u?miech Lizzy niós? nadziej?, ?e mo?e kiedy? ... Nie tyle planowa? kolejne o?wiadczyny, a raczej widz?c ni? porozumienia móg? niejako postanowi?, ?e zrobi wszystko aby ona je przyje?a, czyli - zrobi wszystko aby si? w nim zakocha?a.
I dlatego pojecha? do niej nst?pnego dnia. Aby znowu j? zaprosi?, aby przyjecha?a, ?eby znowu j? ogl?dn?? i zeby w jaki? sposób przekona? j? do siebie
Offline
A nadzieja dla zakochanego cz?owieka to bardzo wiele. Poza tym Lizzy si? do niego u?miecha?a zza fortepianu. Móg? po prostu kontemplowa? i podziwia? jej widok
![]()
To w?a?nie te my?li mog?y by? uzewn?trznione na twarzy Colina - u?miech Lizzy niós? nadziej?, ?e mo?e kiedy? ... Nie tyle planowa? kolejne o?wiadczyny, a raczej widz?c ni? porozumienia móg? niejako postanowi?, ?e zrobi wszystko aby ona je przyje?a, czyli - zrobi wszystko aby si? w nim zakocha?a.
I dlatego pojecha? do niej nst?pnego dnia. Aby znowu j? zaprosi?, aby przyjecha?a, ?eby znowu j? ogl?dn?? i zeby w jaki? sposób przekona? j? do siebie
Tak, nadzieja dla zakochanego to wiele. Darcy napewno wyczuwa, ?e zwiedzanie Pemberley na Lizzy wywar?o ogromne wra?enie. Od momentu przypadkowego spotkania z ni? robi wszystko, aby przekona? ja do siebie: niezwykle mi?a rozmowa z wujostwem, Goergiana, kolacja, spojrzenia o szalenie wysokiej temperaturze.
Lizzy odwzajemnia te spojrzenia jak?e wdzi?cznie ( Colin i Jennifer robi? to wspaniale). Nie musia? jecha? do Lambton, zeby ja przekonywa? do siebie; przekonana, a raczej oczarowana ju? by?a. By? mo?e na ponowienie o?wiadczyn by? za wcze?nie, ale...
Offline
Jak sie dostanie kosza przez z?? interpretacje zachowania innej osoby, to na drugi raz jest si? ostro?nym ...
Nie, nie wydaje mi si?, ?eby Darcy mia? si? o?wiadcza?, on jedynie zacz?? mie? nadziej?, ?e nie wszystko stracone i warto si? postara?, aby ten ognik podsyci?.
Offline
Jak sie dostanie kosza przez z?? interpretacje zachowania innej osoby, to na drugi raz jest si? ostro?nym ...
Nie, nie wydaje mi si?, ?eby Darcy mia? si? o?wiadcza?, on jedynie zacz?? mie? nadziej?, ?e nie wszystko stracone i warto si? postara?, aby ten ognik podsyci?.
Jak przys?owie mówi "nie wchodzi si? dwa razy do tej samej rzeki". Tu si? to nie sprawdza. Nie tylko wszed?, ale nawet si? zanurzy?. Uczucie, którym Darcy obdarzy? Lizzy by?o tak silne, ?e mo?e sta? si? mniej przewidywalny dla siebie. Jecha? mo?e z innym zamiarem, ale gdy wszed? i zobaczy? Lizzy, chcia? jej wszystko wyzna?.
Mo?na d?ugo domniemywa? o celu jego wizyty, jedno jest pewne; sprawa Lydii zniweczy?a wszystko.
Offline
Uczucie, którym Darcy obdarzy? Lizzy by?o tak silne, ?e mo?e sta? si? mniej przewidywalny dla siebie. Jecha? mo?e z innym zamiarem, ale gdy wszed? i zobaczy? Lizzy, chcia? jej wszystko wyzna?.
![]()
Mo?na d?ugo domniemywa? o celu jego wizyty, jedno jest pewne; sprawa Lydii zniweczy?a wszystko.
Bior?c pod uwag? ksi??ke, w?asnie sprawa Lydii wszystko rozpocz??a. Po pierwsze Darcy mia? okazj? pomóc ukochanej osobie. Uciek? tak szybko w?a?nie po to - trzeba dzia?a?, a nie bawi? si?, czy gada?. Gdyby sprawa Lydii mia?a mie? negatywny stosunek, to z ca?? pewno?ci? mia?aby i pó?niej.
Po drugie zgodnie z tym co pisze sama JA mo?na ca?kowicie wykluczy? o?wiadczyny w Lambton. Skoro ba? si? odrzucenia potem, to niby jak móg?by si? czu? pewnie wcze?niej? Nie, to raczej le?y psychologicznie.
Offline
Aine -- zgadzam si?, ?e to nie le?y psychologicznie.
Co do Waszych stwierdze? o roli sprawy Lidii -- my?l?, ?e Lizzi chodzi?o o to, ?e sprawa Lidii przes?ania to, z czym Darcy przyszed? do Lizzy (ja obstawia?bym jakie? dodatkowe zaproszenie, a nie o?wiadczyny). W ten sposób 'zaprzepaszcza' t? wizyt?.
Sprawa Lidii dla samego zwi?zki Darcy'ego i Lizzy ma wiele znacze? pozytywnych. Po pierwsze -- to o czym pisze Aine, pozwala si? Darcy'emu wykaza?, co robi kolosalne wra?enie na Lizzy. Po drugie, i to od razu, w Lambton, ukazuje charakter Lizzy -- Darcy nie mo?e ??czy? jej charakteru i wychowania z zachowaniem Lidii z jednej strony, z drugiej strony Lizzy ukazuje swe zaufanie do Darcy'ego (i znowu podwójnie -- raz ?e przyznaje si? do sprawy dla niej wstydliwej, a dwa, ?e maj?c wybór mi?dzy zaufaniem do Darcy'ego i Wickhama, ju? dawno wybra?a Darcy'ego; a przecie? Darcy by? ju? (w Hunsford) o Wickhama zazdrosny!). Po trzecie -- Lizzy dopiero po rozstaniu u?wiadamia sobie jak wiele Darcy dla niej znaczy.
Oftop-dygresja:
Natomiast co do argumentacji Lizzi -- nie zgadzam si?, ale rozumiem
Nawet powa?ni biografowie potrafi? skusi? si? na rozwi?zanie romantyczne cho? nieudokumentowane, zamiast dobrze udokumentowanego ale mnie romantycznego Przyk?ad mam w ksi??ce pod r?k?. Z ?ycia Bacha znana jest anegdotka, jak to zgorszy? wszystkich, gdy w ko?ciele w Arnstadt zaprosi? ?piewaczk? do wspó?pracy. (Wtedy kobietom nie wypada?o ?piewa? w ko?cio?ach -- tak?e u Luteranów.) XIX wieczni, a i wielu wspó?czesnych biografów Bacha (nawet par? lat temu widzia?em takie pytanie i odpowied? w Wielkiej Grze o Bachu) ??czy ten fakt z maj?cym miejsce kilka miesi?cy pó?niej ?lubem Bacha, twierdz?c, ?e z ca?? pewno?ci? by?a to jego przysz?a ?ona.
Problem polega na tym, ?e nie ma ?adnej wskazówki poza tym, ?e Bach zarówno ?piewaczk?, jak i swoj? przysz?? ?on?, prawdopodobnie wówczas zna?. A s? argumentów przeciw, jak cho?by to, ?e przysz?? ?on? Bacha znano w Arnstadt, a o zaproszonej kobiecie mówi si? bez imienia i nazwiska jako o kim? obcym. W takim ?wietle stawia to na przyk?ad Christoph Wolff w swojej biografii Bacha z 2000 roku.
Koniec oftopu...
Offline
Uczucie, którym Darcy obdarzy? Lizzy by?o tak silne, ?e mo?e sta? si? mniej przewidywalny dla siebie. Jecha? mo?e z innym zamiarem, ale gdy wszed? i zobaczy? Lizzy, chcia? jej wszystko wyzna?.
![]()
Mo?na d?ugo domniemywa? o celu jego wizyty, jedno jest pewne; sprawa Lydii zniweczy?a wszystko.Bior?c pod uwag? ksi??ke, w?asnie sprawa Lydii wszystko rozpocz??a. Po pierwsze Darcy mia? okazj? pomóc ukochanej osobie. Uciek? tak szybko w?a?nie po to - trzeba dzia?a?, a nie bawi? si?, czy gada?. Gdyby sprawa Lydii mia?a mie? negatywny stosunek, to z ca?? pewno?ci? mia?aby i pó?niej.
Po drugie zgodnie z tym co pisze sama JA mo?na ca?kowicie wykluczy? o?wiadczyny w Lambton. Skoro ba? si? odrzucenia potem, to niby jak móg?by si? czu? pewnie wcze?niej? Nie, to raczej le?y psychologicznie.
Nie trzymam si? kurczowo ksi?zki. Wspieram si? raczej na serialu, który jak wiemy PRAWIE jest wierny ksi??ce.
To prawda, sprawa Lydii wszystko rozpocz??a, ale wtedy w Lambton niestety pokrzy?owa?a plany Darcy'ego i Lizzy. Nie twierdz?,?e sprawa ta mia?a negatywny stosunek, zniweczy?a to, co mia?o by? powiedziane w Lambton, a czego nie powiedziano. Jednak wiemy, ?e nie tego z?ego, co by na dobre nie wysz?o. Awaria ?wiat?a te? mi teraz wszystko niweczy, co chwil? ga?nie
Offline
Cho? wcze?niej nie opiera?am si? na ksi??ce, teraz to zrobi?. Otó? po wizycie W Lambton Darcey'ego z siostr? i Bingley'em, Lizzy zastanawia si? czy móg?by ponowi? o?wiadczyny;cyt. "chcia?a tylko wiedzie?, jak dalece winna owa pomy?lno?? zale?e? od niej samej i czy da?oby im obojgu szcz??cie, gdyby m?ody cz?owiek ponowi? swe o?wiadczyny - przypuszcz?a bowiem, ?e posiada jeszcze moc doprowadzenie go do tego" Je?li Lizzy o tym my?la?a jeszcze przed kolacj? w Pemberley, no to Darcy móg?by my?lec o tym po kolacji. Po kolejnej dawce serialu (wczoraj), teraz kurczowo b?d? trzyma? sie swojej wersji.
Offline
a ja swojej
To by?y uczucia Lizzy, tej która odrzuci?a o?wiadczyny. Jej jest du?o ?atwiej, bo to Darcy ods?oni? wszystkie karty, powiedzia? o swoim uczuciu, wi?c ona mia?a pewno??, ?e jej przychylno?? sk?oni?aby go do o?wiadczyn.
Ale Darcy a? do wizyty Lady C nie wiedzia?, co te? Lizzy my?li, jej zachowanie mog?o mu stwarza? nadziej?, móg? powoli wychyla? si? niczym ?ó?w ze skorupku w któr? go Lizzy wepchn??a swoim koszem. Ju? raz ?le odczyta? jej zachowanie, ponios?y go pozory, w?asna duma i pycha. Powiem wi?cej, gdyby w tak krótkim czasie ponowi? o?wiadczyny (niemal natychmiast po tamtych tak upokarzaj?cych dla obojga), by?by dla mnie zwyk?ym g?upcem bez odrobiny szacunku dla siebie samego i dla Lizzy.
Offline
a ja swojej
Bli?ej mi do Aine, cho?:
To by?y uczucia Lizzy, tej która odrzuci?a o?wiadczyny. Jej jest du?o ?atwiej, bo to Darcy ods?oni? wszystkie karty, powiedzia? o swoim uczuciu, wi?c ona mia?a pewno??, ?e jej przychylno?? sk?oni?aby go do o?wiadczyn.
O "pewno?ci" raczej bym nie mówi? -- Lizzy obrazi?a Darcy'ego, a przynajmniej tak to mog?a odbiera? (potem wstydzi si? swoich s?ów) i nie wie, czy Darcy nie jest aby nazbyt dumny, by ponowi? o?wiadczyny, niezale?nie od jej w?asnej przychylno?ci.
W?a?nie dlatego Lizzy, przy wszystkich oznakach przychylno?ci Darcy'ego, zachowuje wi?ksz? rezerw? w ocenach ni? np. pani Gardiner.
BTW: Darcy mo?e my?le? o drugich o?wiadczynach. Tyle, ?e najpierw musi planowa? wybadanie zdania Lizzy, a przede wszystkim sk?oni? j? do przed?u?enia pobytu w Lambton i do kolejnych wizyt w Pemberly. On potrzebuje czasu by j? ob?askawi?.
Ale Darcy a? do wizyty Lady C nie wiedzia?, co te? Lizzy my?li, jej zachowanie mog?o mu stwarza? nadziej?,
Stwarza?o. On gdzie? to mówi, ?e spotkawszy Lizzy w Pemberly najpierw nie wiedzia? jak si? zachowa?, a potem odzyska? nadzieje. My?l?, ?e i bez Lady C. dosz?oby do o?wiadczyn, ale zapewne min??oby par? kolejnych miesi?cy.
móg? powoli wychyla? si? niczym ?ó?w ze skorupku w któr? go Lizzy wepchn??a swoim koszem. Ju? raz ?le odczyta? jej zachowanie, ponios?y go pozory, w?asna duma i pycha.
Darcy nie mia? wielu przyk?adów zachowania Lizzy, które mo?e by?o "odczytywa?". My?l?, ?e on po prostu doceniaj?c znaczenie pieni?dzy w ma??e?stwie z pann? niemal bez posagu (a nas?ucha? si? pani Bennet i mia? przyk?ad Charlotty!), nie docenia nowomodnych dziewcz?t, co to chc? wychodzi? za m?? z mi?o?ci. (Nie zna przy tym zarzutów Wickhama, ani tego co wyplotkowa? pu?kownik Fitzwilliam -- nie ma powodów do przypuszcze?, ?e jest tak ?le oceniany.) To zreszt? przypomina jego niezrozumienie Jane.
Offline
O "pewno?ci" raczej bym nie mówi?
Racja. Zapedzi?am si?.
Darcy mo?e my?le? o drugich o?wiadczynach. Tyle, ?e najpierw musi planowa? wybadanie zdania Lizzy, a przede wszystkim sk?oni? j? do przed?u?enia pobytu w Lambton i do kolejnych wizyt w Pemberly. On potrzebuje czasu by j? ob?askawi?.
I w?a?nie o tym pisa?am. Zachowanie Lizzy daje mu nadziej?, ?e mo?e kiedy? zaistniej? okoliczno?ci, w których zosta?by przyj?ty. Podejrzewam, ?e za pierwszym razem nie o?wiadczy?by si? gdyby wiedzia?, ?e zostanie odrzucony, ?e istnieje taka ewentualno??. Powiedzia? Lizzy wprost, ?e by? pewien, ?e zostanie przyj?ty z otwartymi ramionami.
Stwarza?o. On gdzie? to mówi, ?e spotkawszy Lizzy w Pemberly najpierw nie wiedzia? jak si? zachowa?, a potem odzyska? nadzieje.
W?a?nie ten fragment (lub podobny:D)cytowa?am i na nim opiera?am swoje przypuszczenia,
Offline