Ogród Jane Austen

Strona po¶wiecona Jane Austen

Nie jeste¶ zalogowany.

Og³oszenie

#1 2006-08-21 20:36:18

AineNiRigani
U¿ytkownik

Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

DLA ZACHOWANIA JASNOŚCI I PRZEJRZYSTOŚCI PROSZE O WPISYWANIE TUTAJ DALSZYCH ODCINKÓW. WSZELKIE UWAGI, ROZMYŚLANIA I REFLEKSJE W WĄTKU POBOCZNYM.
DZIEKUJE



Jest rok 1875. grupy plemienne Siuksów zjednoczyły się i nawiązały współprace z Czejenami.
Młody ranczer John Sparkduck wchodzi do saloonu. Opowiada o swojej przygodzie - przypadkiem wziął udział w strzelaninie w wąwozie. Banda rewolwerowców urządziła zasadzkę. Bardzo szybko udało mu się jednak ich unieszkodliwić ratując w ten sposób pewnego Indianina. Ten żegnając przedstawił mu się jako Tatanka Yotanka.
W barze doszło wówczas do bójki z miejskim zabijaką - O'Heronem. Rewolwerowcy byli z bandy O'Herona, który chciał otrzymać nagrodę za poszukiwanego listem gończym Tatanka Yotanka, znanego bardziej jako Siedzącego Byka - wodza plemienia Siuksów. Johnowi pomagają kumple: George the Kid (pierwszy colt Dzikiego Zachodu), Onufus McGouba. Do walki przyłącza się również młody cowboy, który przedstawia się potem jako Longinusa Underheel. Przy szklaneczce whisky Underheel opowiada swoim przodku - który uczestniczył w wielkiej bitwie pod Savannah, gdzie jego przodek we wspaniałej szarży ustrzelił z muszkietu 3 Anglików za jednym razem. Strzał był tak precyzyjny, że przeszedł na wylot przez dwóch i zatrzymał się w trzecim. Underheel złożył przysięgę, że nie ożeni się dokąd nie uda mu się powtórzyć osiągnięcie pradziada.


Nawet kojot na kamieniu może dostać wilka...
http://swiataine.blogspot.com/

Offline

 

#2 2006-08-21 20:39:18

megg
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

Kiedy tak siedzieli i sÅ‚uchali opowieÅ›ci Underheela, doÅ‚Ä…czyÅ‚ do nich jeszcze jeden kompan — stary znajomy Sparkducka — Zachwhimper. Zachwimper byÅ‚ to czÅ‚owiek, który osiÄ…gnÄ…wszy wiek podeszÅ‚y, wycofaÅ‚ siÄ™ z piastowanej dotÄ…d funkcji zastÄ™pcy szeryfa McCherry’ego i zakupiwszy farmÄ™, oddaÅ‚ siÄ™ bez reszty hodowli krów i kurczaków, nie wycofujÄ…c siÄ™ jednoczeÅ›nie z życia towarzyskiego miasteczka Checktown i pozostajÄ…c zaufanym przyjacielem McCherry’ego. Ten to Zachwhimper usÅ‚yszaÅ‚ już o uratowaniu przez Sparkducka Tatanki Yotanki i postanowiÅ‚ opowiedzieć mu historiÄ™ czÅ‚owieka, któremu mÅ‚ody ranczer ocaliÅ‚ życie...
Otóż Tatanka Yotanka, zwany też SiedzÄ…cym Bykiem, byÅ‚ to wódz plemienia Siuksów, sÅ‚ynÄ…cy jako doskonaÅ‚y wojownik, nie majÄ…cy sobie równych w strzelaniu z Å‚uku i rzucaniu włóczniÄ…. Ponadto czÅ‚owiek wyksztaÅ‚cony, co rzadko spotykane u Indian, oraz cieszÄ…cy siÄ™ szacunkiem i posÅ‚uchem. WÅ›ród tych licznych zalet miaÅ‚ jednak i wadÄ™ — duch siedziaÅ‚ w nim niespokojny. Kiedy zapaÅ‚aÅ‚ do kogoÅ› nienawiÅ›ciÄ…, nie byÅ‚o dla tego kogoÅ› ratunku. Ten to Tatanka Yotanka popadÅ‚ w konflikt wÅ‚aÅ›nie z miejskim zabijakÄ… O’Heronem, którego Sparkduck miaÅ‚ przyjemność przed chwilÄ… pobić. O’Heron nie byÅ‚ lubiany w Checktown, miaÅ‚ jednak liczne znajomoÅ›ci wÅ›ród wojska strzegÄ…cego porzÄ…dku w rezerwacie Indian, zatem konflikt wodza z nim mógÅ‚ przynieść zgubne skutki. Tatanka Yotanka musiaÅ‚ zbiec i ukryć siÄ™ w Górach Skalistych. Ponoć przyczyna kłótni byÅ‚a prozaiczna — poszÅ‚o o kobietÄ™...Wódz plemienia Siuksów zakochaÅ‚ siÄ™ z wzajemnoÅ›ciÄ… w córce pastora, która nie baczÄ…c na swe urodzenia, zostaÅ‚a jego kochankÄ…. O’Heron, również zakochany w tej samej kobiecie, zaszantażowaÅ‚ jej ojca i wymógÅ‚ na nim zgodÄ™ na ich Å›lub. NastÄ™pnie SiedzÄ…cy Byk uwiódÅ‚ paniÄ… O’Heron, co nie byÅ‚o trudnym zadaniem, jako że „dama” wciąż kochaÅ‚a Indianina. Jednakże chodzÄ… sÅ‚uchy, iż za ucieczkÄ… Tatanki Yotanki kryje siÄ™ powód o wiele wiÄ™kszej wagi..........................................

Offline

 

#3 2006-08-23 09:24:32

pak4
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

Checktown wiele zawdzięczało swemu szeryfowi. Zanim przybył do niego McCherry wokół miasteczka panowało bezprawie. Watahy Siuksów, bezrobotni rewolwerowcy, Bank Dashwoodów z Londynu, o pospolitych złodziejaszkach nie wspominając, siali postrach wśród ranczerów i kupców. Ale McCherry nie spoczął, póki rewolwerowcy nie sprzedali swych rewolwerów by kupić narzędzia rolnicze, Dashwoodowie nie wrócili do Londynu, złodziejaszkowie nie trafili za kratki, a Siuksowie nie nauczyli się posłuchu dla prawa i cywilizacji. Tak się przynajmniej wszystkim w Checktown i na całym Dzikim Zachodzie zdawało. Do miasta więc zaczęli ściągać kupcy i rzemieślnicy, wokół na ranczach osiadali imigranci z Europy i Wschodniego Wybrzeża. Zaczęto nawet coś przebąkiwać i pociągnięciu w rejony Checktown linii kolejowej.

Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, iż McCherry bujając się fotelu przed swym biurem, z niedbale przewieszonym koltem i kapeluszem opuszczonym mocno na czoło, by chronić oczy od słońca, może sobie pozwolić na beztroski sen. Nie. McCherry wiedział jak nikt inny, że tylko jego colt trzyma we względnym spokoju okolice Checktown. Myśli o niespokojnych Siuksach, czy Czejenach wciąż krążyły po jego głowie. McCherry cieszył się jednak, że okoliczni ranczerzy byli chętni do pomocy, a niektórzy nie raz już z przypiętymi odznakami zastępców szeryfa, pomagali mu poskramiać niesfornych Indian.

* * *

Longinus Underheel, Sparkduck i Onufus McGouba zbliżali się już do Checktown, wesoło rozmawiając o szeryfie, saloonie i co ładniejszych córkach ranczerów, gdy oto nad brzegiem rzeczki dostrzegli wóz, który ugrzązł wśród kamieni. Przy wozie siedziały dwie zrezygnowane kobiety. Jedna z nich, starsza, sucha i koścista, w czarnym stroju płakała, przeklinając swego świętej pamięci męża i jego brata, że sprowadzili ją i jej rodzinę w te rejony, gdzie drogi wciąż pozostawiają tak wiele do życzenia, przez co mogą stracić już trzecie koło od wozu w ciągu miesiąca. Druga zaś, młoda, ładna brunetka, pochlipywała cichutko, znosząc użalanie się starszej.

Sparkduck i Longinus szybko zostawili w tyle przyciężkawego Onufusa i podjechali do wozu, proponujÄ…c swojÄ… pomoc. Starsza pani odpowiedziaÅ‚a im jedynie kolejnymi biadaniami nad parobkiem, który miaÅ‚ sprowadzić jej synów z rancza, ale który nieco kulaÅ‚ i wszÄ™dzie chodziÅ‚ bardzo wolno – na pewno robiÄ…c jej na zÅ‚ość. Nasi jednak ranczerzy zauważyli jednak, że koÅ‚o, które uwiÄ™zÅ‚o wÅ›ród kamieni, sprawi dwóm mÅ‚odym, peÅ‚nym wigoru mężczyznom mniej problemów, niż wysÅ‚uchiwanie starszej pani, zaparli siÄ™ wiÄ™c i uwolnili wóz, zyskujÄ…c sobie szczere i wylewne podziÄ™kowania obu paÅ„.

OkazaÅ‚o siÄ™, że byÅ‚y to panie Henderson. Hendersonowie sprowadzili siÄ™ w okolice Checktown przed trzydziestu laty, gdy to mÅ‚ody John Henderson, peÅ‚en wiary w swe mÅ‚ode siÅ‚y, pozostawiÅ‚ braciom rodzinny majÄ…tek w Massachusetts, a sam wybraÅ‚ siÄ™ na Zachód. Å»e byÅ‚ mÅ‚ody, uparty i pracowaÅ‚ za dwóch, udaÅ‚o mu siÄ™ zaÅ‚ożyć caÅ‚kiem spore ranczo, które zapewniaÅ‚o mu i jego żonie wygodny żywot. Å»ony jednak zabrakÅ‚o, gdy zmarÅ‚a przy prodzie, a John zostaÅ‚ sam ze swojÄ… Å›wieżo narodzonÄ… córkÄ…. Å»e bardzo potrzebowaÅ‚ kobiecej rÄ™ki w prowadzeniu gospodarstwa, a Å›wieża pamięć o ukochanej żonie, nie pozwoliÅ‚a mu poszukać nowej towarzyszki wÅ›ród mieszkanek Checktwon, wysÅ‚aÅ‚ list do swego brata, Henry’ego, zapraszajÄ…c go wraz z żonÄ… na Zachód. Ten przybyÅ‚ z rodzinÄ…, którÄ… tworzyÅ‚a żona i trójka synów. Dwóch kolejnych urodziÅ‚o mu siÄ™ już na miejscu. Jednak Henry i jego żona, w przeciwieÅ„stwie do Johna nie należeli do ludzi szczególnie towarzyskich. Skoro wiÄ™c po oskarżeniu Johna o rzekome sprzyjanie Indianom, chciano go wrÄ™cz zlinczować, czemu zapobiegÅ‚ tylko szeryf McCherry; a sam John Henderson uciekÅ‚ w koÅ„cu do Meksyku i sÅ‚uch po nim zaginÄ…Å‚, rodzina Hendersonów zamknęła siÄ™ na swoim ranczo, z rzadka tylko bywajÄ…c w Checktown i unikajÄ…c kontaktów z sÄ…siadami.

Niewiele zmieniÅ‚o siÄ™ i po Å›mierci Henry’ego. Otóż byÅ‚o tak, że majÄ…tek byÅ‚ zapisany na córkÄ™ Johna – Helen Henderson – którÄ…, jak już zapewne czytelniczka odgaduje, spotkali nasi bohaterowie przy wozie. Ale pani Henderson, od roku wdowa po Henrym, robiÅ‚a wszystko, by majÄ…tek przypadÅ‚ raczej jej synom, niż Helen. WolaÅ‚aby wiÄ™c, aby o niej sÄ…siedzi zapomnieli, a zwÅ‚aszcza zapomnieli o Helen. Synowie zaÅ›... o synach lepiej zmilczmy na razie, bo zajÄ™cia ich i ich przyjaciół budziÅ‚y wiele uwagi szeryfa, nadszarpujÄ…c szacunek dla rodziny Hendersonów.


Oddaj wierzbie
Całą nienawiść, całe pożądanie
Twego serca.

Basho (1644-1695)

Offline

 

#4 2006-08-23 11:14:01

Marija
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

lol lol lol lol lol lol lol lol lol lol lol

Offline

 

#5 2006-08-25 08:24:38

pak4
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

Onufus McGouba przyjechał we właściwej chwili, by również zostać obdarzonym wylewnymi podziękowaniami pani Henderson. Odpowiedział więc, że to drobnostka i jął się tak energicznie pomagać pani Henderson przy wsiadaniu na wóz, że ta aż nabrała ochoty do odjazdu. W tym czasie Longinus sprawdzał jeszcze raz, czy z kołem wszystko w porządku, zaś Sparkduck postanowił pomóc wsiąść Helen na wóz. Przeszli więc na drugą stronę wozu, a on właśnie podał jej rękę, gdy z daleka dobiegł ich stuk kopyt. Helen przeszedł dreszcz. Może Sparkduck by tego nie zauważył, ale nie dość, że Helen była zbyt ładna, by nie zwracał na nią uwagi, to jeszcze jej ręka zacisnęła się na jego dłoni z całą mocą młodej, zdrowej córki ranczera, która i obiad ugotuje, i o konia zadba, a jak trzeba to i drwa narąbie. Wtedy spotkały się ich oczy.

Ach, co to byÅ‚o za spojrzenie! Sparkduck żaÅ‚owaÅ‚ z caÅ‚ego serca, że mÅ‚odość minęła mu na wypasie krów i polowaniu na bizony. NauczyÅ‚ siÄ™ też czytać i pisać, ale nie siÄ™gaÅ‚ po babskie powieÅ›ci o miÅ‚oÅ›ci, a jedynie po rolnicze poradniki o hodowli krów, szkółka zaÅ› niedzielna daÅ‚a mu jakieÅ› podstawy Biblii, ale to wszystko nie dotyczyÅ‚o oczu ranczerskich córek – w nich czytać nie potrafiÅ‚. ZresztÄ… dotÄ…d nie wiele miaÅ‚ okazji do prób. Co prawda czasem, na zabawach i przy potaÅ„cówkach, taÅ„czyÅ‚ z miejscowymi dziewczÄ™tami, a zwÅ‚aszcza zalotne oczy Annie van Rich, córki wÅ‚aÅ›ciela saloonu z Checktown, zdawaÅ‚y siÄ™ ranić jego serce, niczym kule z winchestera, ale wszystkie te wrażenia zbladÅ‚y przy oczach Helen. Te oczy chciaÅ‚y mu coÅ› powiedzieć, a spojrzenie zdawaÅ‚o siÄ™ ich wiÄ…zać. Ale co, tego Sparkduck nie potrafiÅ‚ zrozumieć, choć miÄ™kÅ‚y od tego jego serce i rozum.

Stuk kopyt przybliżał się. Dało się już dostrzec pierwszego z jeźdźców, a po chwili całą piątkę.
–    Moi synowie! – zawoÅ‚aÅ‚a radoÅ›nie pani Henderson – caÅ‚a czwórka!
–    Jeźdźców jest piÄ™ciu – zauważyÅ‚ Sparkduck.
–    A tak! Jak zwykle jest z nimi Bohoon.
–    Bohoon? – zdziwiÅ‚ siÄ™ Sparkduck, który co nieco o Bohoonie sÅ‚yszaÅ‚.

George Bohoon byÅ‚ mÅ‚odym Czejenem, który wychowywaÅ‚ siÄ™ u biaÅ‚ych. SkÄ…d siÄ™ tam wziÄ…Å‚, nikt tak naprawdÄ™ nie wiedziaÅ‚. Ale gdy doszedÅ‚ swoich lat, staÅ‚ siÄ™ sÅ‚awny. MiaÅ‚ bezbÅ‚Ä™dne oko, czy to przyszÅ‚o strzelać z karabinu, czy rewolweru. KiedyÅ› nawet skÄ…dÅ› wziÄ…Å‚ indiaÅ„ski Å‚uk i tak siÄ™ wyuczyÅ‚ z niego strzelać, że budziÅ‚ podziw caÅ‚ej okolicy. Ludzie nawet gadali, że czasem przebieraÅ‚ siÄ™ w indiaÅ„ski strój, malowaÅ‚ sobie twarz i z Å‚ukiem zakradaÅ‚ siÄ™ na kupców – ale daleko od Checktown, bo tu baÅ‚ siÄ™ zadzierać z McCherrym.

Czy te opowieÅ›ci byÅ‚y prawdziwe – nikt by gÅ‚owy nie daÅ‚. Ale, że synowie Hendersonów wiedli życie bardzo swobodne i mieli dziwne przyjaźnie, to w Checktown wiedziano. Najstarszy z braci kiedyÅ› braÅ‚ udziaÅ‚ w bójce w Bellevue z miejscowymi farmerami. Jak to siÄ™ staÅ‚o, że w bójce straciÅ‚ oboje oczu, nikt już nie pamiÄ™taÅ‚, gdy w koÅ„cu zbudzono siÄ™ po przepiciu. Nikt też nie pamiÄ™taÅ‚, o co poszÅ‚o.

Tymczasem miało się ku zachodowi, a do Checktown pozostawała jeszcze długa droga...


Oddaj wierzbie
Całą nienawiść, całe pożądanie
Twego serca.

Basho (1644-1695)

Offline

 

#6 2006-08-26 07:19:34

pak4
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

Że miało się ku zachodowi, a do Checktown pozostawała jeszcze długa droga, pani Henderson zaproponowała gościnę na ranczo Hendersonów. Wszyscy wyruszyli razem. Sparkduck prowadził swego konia jak najbliżej Helen. Wesoło opowiadał jej o swej niedawnej wyprawie w Góry Skaliste, a Helen z trudem tłumiła śmiech. Wtem Bohoon, który dotąd nerwowo wiercił się na koniu jadąc z tyłu, nie wytrzymał, podjechał do Sparkducka i natarł na niego koniem.
-- Co tobie do mnie -- odpowiedział Sparkduck -- whisky z tobą nie piłem. Chcesz może dostać kulę z mojego colta?
-- A ty z mojego? -- odkrzyknął Bohoon, sięgając już po broń.
-- Spokój! Chcecie by McCherry do nas przyjechał? -- uspokajała wszystko pani Henderson, która wolała by szeryf przy okazji się nie przyjrzał jej synom. -- Bohoon, jedź na ranczo i powiedz Harriet by przygotowała kolację dla nas wszystkich, jak tu jedziemy. No! Bohoon!
Bohoon skrzywił się, ale pojechał.

* * *

Kolacja odbyła się tak jak należało: młodzi Hendersonowie i McGouba nie żałowali sobie whisky, Bohoon grał na swej gitarze tęskne piosenki i wciąż zerkał w róg, gdzie Sparkduck i Helen wesoło sobie rozmawiali. Nie uszło to uwadze pani Henderson, która gdy minął wieczór, dyskretnie poprosiła Sparkducka na rozmowę przed domem.
-- Zapewne łatwo będzie tobie odgadnąć, dlaczego cię tu sprowadziłam. Musi ci to mówić serce i sumienie.
-- Jest pani w błędzie. Nie wiem, na co ta rozmowa.
-- Powinieneś wiedzieć, że nie jestem osobą z której można żartować. Bez względu na to co powiesz, ja będę mówić prawdę. Jestem tu znana ze szczerości. A dzisiaj dostrzegłam, coś co mnie zaniepokoiło -- otóż ty chyba chcesz się ożenić z Helen. Chciałabym, byś temu z punktu zaprzeczył.
-- Skoro pani o to pyta, to muszÄ™...
-- Skoro! Czy masz zamiar udawać, że wcześniej się potajemnie nie spotkaliście w Checktown i nie zaręczyli? Czy odważysz się udawać, że od razu tak świetnie się zrozumieliście?
-- Nie roszczę sobie podobnej do pani szczerości. Może pani stawiać pytania, na które nie będę chciał odpowiadać.
-- To nie do zniesienia! Panie Sparkduck, żądam odpowiedzi! Czy złożyłeś propozycje małżeństwa Helen?
-- Chyba uważa to pani za niemożliwe?
-- Powinno... musi to być niemożliwe, jak długo Helen jest przy zdrowych zmysłach. Ale mogłeś ją złapać w swoje sidła.
-- Jeśli to uczyniłem, będę ostatnią osobą, która się do tego przyzna.
-- Czy wiesz kim jestem? Jestem jej najbliższą krewną i opiekunką! Żebyśmy się dobrze zrozumieli. To małżeństwo do którego dążysz, nigdy nie może zostać zawarte. Nigdy! Helen jest związana z Bohoonem. Co na to powiesz?
-- Tylko to, że jeśli tak jest naprawdę, nie ma pani podstaw do przypuszczeń, że Helen mogłaby przyjąć moje oświadczyny.
-- To są szczególnego rodzaju zaręczyny. Przeznaczono ich dla siebie. Przygarnęliśmy Bohoona, dbali o niego, wychowywali z moimi synami -- aby mógł wypełnić moje pragnienie i założyć razem z Helen własne ranczo.
-- To Helen nie odziedziczy tego rancza?
-- A po co? Bohoon jest z pochodzenia Czejenem, ma wśród nich przyjaciół. Założy ranczo przy ich terenach -- ziemie tam żyzne, a wszyscy inni boją się niebezpiecznych sąsiadów. On nie musi. Będzie z niego świetny gospodarz!
-- Tak. Domyśliłem się tego. Chce więc pani pozbawić swoją wychowanicę należnego jej rancza i wygnać ją z jakimś przybłędą? Jeśli Helen wybierze mnie, to mam własny majątek i mam za co utrzymać swoją rodzinę -- nic nam z tego rancza. Ale jeśli spróbuje pani stanąć na przeszkodzie naszemu związkowi, to niech pani pamięta, że Helen nie jest już bezbronną sierotą bo ma we mnie obrońcę. Jeśli przyjdzie dochodzić praw przed sądem i wynajmować adwokata -- zajmę się tym z całą energią na jaką mnie stać!
Pani Henderson pobladła, gdyż szczerze przestraszyła się tej groźby. Bała się jednak i Bohoona, którego skłonność do Helen dostrzegała i podsycała od kilku lat, a którego gwałtowny charakter, znała najlepiej ze wszystkich. Po chwili zaczęła:
-- Dobrze. Mogę zostawić wybór Helen, ale Bohoon jest niebezpieczny. Świetnie strzela, z niczym się nie liczy i ma wielu przyjaciół wśród Indian.
-- McCherry to mój dobry znajomy. Nieraz wspólnie tropiliśmy złodziei. Czy i jego Bohoon się nie boi? A Indianie? Niech tylko spróbują! W Fort Lincoln stoi kawaleria Stanów Zjednoczonych z generałem Custerem. Z nią nie ma żartów!
-- Może ty się Bohoona nie boisz, ale my się boimy. Bliżej z naszego rancza do Indian niż z Checktown. Jak to sobie wyobrażasz, że Helen tak bez jego sprzeciwu wydamy za ciebie?
-- Trzeba Bohoona wysłać daleko, a samemu z Helen przenieść się na jakiś czas do Checktown. Nad saloonem mają tam pokoje gościnne, po rozsądnej cenie. Zresztą z van Richem można się dogadać. Z rana jadę do Checktown pogadam co da się zrobić. Potem wybierzecie się za mną.
Pani Henderson wciąż się wahała, bo żadna z tych perspektyw nie była zachęcająca. Miałaby przeciw sobie albo Bohoona i Indian, albo Sparkducka, prawo, sądy i jeszcze szeryfa McCherry'ego. Poznała i burzę, którą potrafi wywołać furia Indian, i pozornie nierychliwe, ale pewne i od czasów, gdy strzegł go McCherry, zawsze triumfujące prawo. I w końcu zrozumiała, że nieuchronności prawa boi się bardziej. Odpowiedziała więc Sparkduckowi:
-- Dobrze. Chodźmy do Helen. Zapytamy ją kogo wybierze. Mam nadzieję, że uszanujesz jej wybór?
-- UszanujÄ™.
Poszli. Helen wciąż jeszcze krzątała się po domu pilnując sprzątnięcia resztek ze stołu i ułożenia na noc pijanych uczestników kolacji. Poprosili Helen do jej pokoju, gdzie zadali jej krótkie pytanie. Helen mocno się zmieszała, ale znalazła właściwe słowa, które kobieta w takiej sytuacji zawsze potrafi znaleźć. Bo i ona od pierwszego spotkania pokochała Sparkducka i chciała pojechać z nim na jego ranczo, by jak najszybciej uciec sprzed złych oczu Bohoona. Ustalono jednak, że sprawa musi jeszcze trochę potrwać. Po czym wszyscy, pełni dobrych myśli, udali się na spoczynek.

* * *

Sparkduck chciał odjechać z samego rana, a przynajmniej zanim obudzi się Bohoon, którego obecność psuła mu humor. Szybko zbudził Longinusa Underheela i zaczął siodłać konie, ale nie potrafili dobudzić Onufusa McGouby, który spał w najlepsze aż do samego południa. Gdy więc Bohoon pojechał do miasta, po pilne zakupy, o których nagle przypomniała sobie pani Henderson, Sparkduck z Heleną skorzystali ze snu Onufusa, wybrawszy się na spacer, gdzie zliczali jak często pieski preriowe wyglądają z norek. Aż Helen się zarumieniła i to nie jeden raz. A potem przyszedł czas rozstania, po czym nie bez żalu Sparkduck, Underheel i McGouba udali się do Checktown.


Oddaj wierzbie
Całą nienawiść, całe pożądanie
Twego serca.

Basho (1644-1695)

Offline

 

#7 2006-09-13 03:48:00

AineNiRigani
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

Po przybyciu do miasta Sparkduck jako zastępca szeryfa udał się do McCherry'ego aby zdać raport ze swej misji. A wieści nie były pomyślne. Na wschód od Checktow niezadowoleni cowboye buntowali się i organizowali bandy. Nie miały one jeszcze jednego przywódcy, więc ich unieszkodliwienie nie powinno stanowić wielkiego problemu. Ale gdyby na ich czele stanął ktoś bezwzględny i inteligentny - miastu groziłby powrót czasów Dashwoodów.
- co cie zatrzymywało w drodze? - spytał się McCherry po wysłuchaniu wieści - misję zakończyłeś już jakiś czas temu.
- hmm... miałem do załatwienia pilną sprawę. Osobistą.
- hłe hłe - zaśmiał się rubasznie szeryf - pilną sprawę mówisz. Niech no zgadnę. Sprawa ma kruczoczarne włosy, piękne oczy i metr czterdzieści circa about. Czyż nie?
- metr sześćdziesiąt! - krzyknął wzburzony Sparkduck i zarumienił się widząc, że szeryf zmusił go sprytnie do przyznania się.
- dobra dobra. Życzę wam szczęscia. Stary Henderson swój chłop był. Trafiał pieska preriowego z odległości 200 kroków. No i uczciwy, co w tamtych czasach nieczęste było. Wiesz, on pierwszy sprzeciwił się Dashwoodom ... ech stare czasy... - tu szeryf się zamyślił. Na krótko jednak - to mówisz że mała Helen Henderson wyrosła. A ładna chociaż?
- niczym letni poranek, niczym kwiat, niczym ...
- no to widzę, że cię wzięło. To dobrze. Czas się ustatkować John. Tylko uważaj na Bohoona, słyszałem że od lat mieszka u Hendersonów i ma chrapkę na tę dzierlatkę.
- szeryfie jak to możliwe, że zawsze wiesz co w trawie piszczy na drugim końcu prerii
- właśnie dlatego wybrano mnie na szeryfa. Szczególnie teraz każda informacja na wagę złota jest. Ciężkie czasy idą. Buntownicy to nie jedyna zła wiadomość. Wyoming i Santee niczego ich nie nauczyło tych waszyngtońskich gryzipiórków. A Dakota się jednoczą. Oni nie oddadzą Gór Czarnych. Szykują się na wojnę. Do obozu Siedzącego Byka przybył na naradę Szalony Koń i Deszcz w Twarzy. Pizi już jest od jakiegos czasu. Podobno Byk mianował go swoją prawą ręką. Pojedziesz tam. Skontaktujesz się z Tym-Który-Tańczy. On Ci pomoże. No i Siedzący Byk nie pozwoli aby włos spadł Ci z głowy. Tak, tak. Słyszałem już o twojej przygodzie. Może to dobrze, że tak się stało. Dzięki temu ma u Ciebie dług wdzięczności. Nie spocznie, póki go nie spłaci. Wiesz o tym.


Nawet kojot na kamieniu może dostać wilka...
http://swiataine.blogspot.com/

Offline

 

#8 2007-09-12 13:22:50

snowdrop
U¿ytkownik

Re: Ogniem i Coltem czyli forumowa powieść w odcinkach

Wow, chyba musze sobie wydrukować i przeczytać spokojnie na papierze.

Offline

 

Stopka forum

Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB