Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Strony: 1 … 14 15 16 17 18 … 24
my?l?, ?e Karolina Bingley by?a ju? mocno zdesperowana skoro zacz??a u?ywa? tzw. czarny PR
Offline
Karolina by?a z pewno?ci? BARDZO zdesperowana. Przede wszystkim - jej rodzina (o czym ch?tnie zapomina?a) dorobi?a si? pieni?dzy na handlu, a wtedy to by?a dosy? du?a "skaza". ?eby by? uwa?anym za d?entelmena, trzeba by?o mie? maj?tek ziemski - dlatego Karolinie tak bardzo zale?a?o na tym, ?eby brat w ko?cu kupi? jak?? posiad?o??.
W?asnym pochodzeniem nie bardzo mog?a si? szczyci? - de facto pochodzi?a z rodziny niewiele lepszej ni? Gardinerowie - wi?c tym bardziej szuka?a jak najlepszych koligacji - dlatego tak bardzo zale?a?o jej na ma??e?stwie Bingleya z Georgian? i bezlito?nie t?pi?a Jane.
Offline
Wydaje mi sie, ?e zachowanie miss Bingley - cho? pod?e - mia?o zastosowanie do okoliczno?ci (tak to nazywa?a Mniszkówna). Ten krótki czas kilku zaledwie lat mi?dzy debiutem towarzyskim a staropanie?stwem by? dla panien tej epoki kluczowy: mia?y tylko chwil?, ?eby bywa?, a celem tego bywania by?o zam??pój?cie i u?o?enie sobie ?ycia. Czasu ma?o, konkurencja du?a, stawka wysoka. Je?eli która? si? nie "za?apa?a" na czas, czeka? j? nieweso?y los. Nic dziwnego, ?e mog?o to przypomina? wojn? podjazdow?. Pami?tacie Lucy Steel? To by?a zawodniczka! Karolina Bingley mia?a zapewne posag (cho? jego sumy Jane nie wymienia), pozycj? i koneksje, nie by?a zdesperowana, ale tez pan Darcy to nie by? zwyk?y kawaler do wzi?cia - to by? królewski k?sek. Kto wie, czy gdyby Lizzy nie stan??a jej na drodze, nie zdoby?aby go w ko?cu dla siebie metod? przez zasiedzenie.
Offline
Pami?tacie Lucy Steel? To by?a zawodniczka! Karolina Bingley mia?a zapewne posag (cho? jego sumy Jane nie wymienia), pozycj? i koneksje, nie by?a zdesperowana, ale tez pan Darcy to nie by? zwyk?y kawaler do wzi?cia - to by? królewski k?sek. Kto wie, czy gdyby Lizzy nie stan??a jej na drodze, nie zdoby?aby go w ko?cu dla siebie metod? przez zasiedzenie.
No, nie stawia?aby znaku równo?ci mi?dzy pann? Bingley a Lucy Steele - Lucy by?a biedna jak mysz ko?cielna, a Karolina mia?a dwadzie?cia tysi?cy funtów posagu. Nie grozi?o jej wi?c ?ycie starej panny na garnuszku u brata.
A w "zasiedzenie" nie wierz? - Darcy za dobrze j? zna?.
Offline
Ona w porównaniu z Lucy by?a istn? ksi??niczk?, bieda jej nie grozi?a, jednak dla niej w?enienie si? w Pemberley musia?o by? marzeniem ?ycia. Ale? mog?aby zadziera? nosa!
Offline
Przeciez w ksiazce byla wzmianka o tym, ze panna Bingley nic o historii Georgiany nie wiedziala, wiec nie mogla wiedziec, ze rani ja tymi slowami.
Uwazala tylko ze robi przykrosc Elzbiecie.
Moim zdaniem panna Bingley kolejnymi "wyst?pieniami" tylko si? pogr??a w oczach Darcy'ego - poczynaj?c od rozmowy o pi?knych oczach Elizabeth, kiedy to od razu zaczyna mu gratulowa? ?lubu, przysz?ej ma??onki i jej rodziny. Jest taka prostacka w tych swoich próbach zwrócenia na siebie uwagi! Czy ona naprawd? nie widzi, ?e Darcy si? ni? nie interesuje, nawet wtedy, kiedy jeszcze nie kocha Lizzy?
Offline
chyba naprawd? nie widzi tego braku zainteresowania
Darcy jest skryty, a panna Bingley ma t? mi?? (dla jej posiadacza) cech? ?eby widzie? to co si? chce i wszystko t?umaczy? na swoj? korzy??.
Czyli wieczna optymistka
Offline
Ona w porównaniu z Lucy by?a istn? ksi??niczk?, bieda jej nie grozi?a, jednak dla niej w?enienie si? w Pemberley musia?o by? marzeniem ?ycia. Ale? mog?aby zadziera? nosa!
Nasun??a mi si? taka analogia - panna Bingley i pani Elton. Obie maj?tne, ale z ma?o arystokratycznej rodziny, za to z aspiracjami do wy?szych sfer, obie przekonane o s?uszno?ci tego, co mówi? i robi?, obie bez szacunku czy cho?by zrozumienia dla uczu? i opnii innych.
Pani Elton mia?a t? przewag?, ?e znalaz?a dla siebie idealnego "caro sposo". Pannie Bingley si? nie uda?o - albo po prostu mierzy?a zbyt wysoko?
Offline
Generalnie bidula. W której? z kontynuacji Karolina uderza w konkury do p?k. Fitzwilliama, a nawet rywalizuje o niego z...Georgian? :-)
Offline
No, gdzie? tutaj mia?y?my do niej link.
A w innej, autorstwa bodaj?e Julii Barrett, wychodzi za m?? za jakiego? oficera-awanturnika pokroju Wickhama i oboje uciekaj? za granic?. Idea? si?gn?? bruku.
W "Pzewodniku randkowym Jane Austen" autorka znalaz?a dla panny Bingley dosy? drastyczne, acz ca?kiem trafne okre?lenie: zimna suka.
Offline
z innych postaci Jane to panna Bingley kojarzy mi si? z t? siostr? Edmunda z MP, która mia?a m??a, ale dalej szuka?a mi?o?ci czy przygód. Co prawda Darcy by? przystojny, to Karolcia by mo?e tak nie sko?czy?a?? ale mam wra?enie ?e co? w nich by?o podobnego.
Offline
Ale Karolina chyba kocha?a troch? Darcy'ego. Wol? nie my?le? o niej a? tak ?le. A Maria nie ?ywi?a do Rushwortha ciep?ych uczu?.
Offline
Ale Karolina chyba kocha?a troch? Darcy'ego. Wol? nie my?le? o niej a? tak ?le. A Maria nie ?ywi?a do Rushwortha ciep?ych uczu?.
No tak, Maria wysz?a za m?? tylko i wy??cznie dla pieni?dzy. Caroline budzi moj? ogromn? sympati?, poniewa? jest wredn?, wynios?? i niesamowicie pe?nokrwist? postaci?. My?l?, ?e kocha?a Darcy'ego du?o wi?cej ni? troch?. Nie odst?powa?a go na krok i szlag j? za przeproszeniem trafia?, kiedy Darcy zacz?? wykazywa? zainteresowanie Lizzy. St?d wszystkie te ?a?osne teksty, obra?anie Lizzy i jej rodziny, szyderstwa - typowe zachowanie zakochanej kobiety, której grunt pali si? pod nogami, ale walczy do upad?ego o "swoje". I to walczy wszelkimi metodami. ?al mi jej.
Offline
Nie wiem czy to s?uszny kierunek dla zakochanej kobiety, obrzydza? ukochanemu co?, co si? jemu akurat podoba. Ja tam zawsze si? wspólnie zachwyca?am przymiotami kolejnych obiektów zainteresowania mojego ukochanego i jest to najlepsza metoda, cho? troch? zdrowia kosztuje. Je?li kocha prawdziwie, to i tak pr?dzej czy pó?niej stwierdzi, ?e ?adna nam nie dorasta, a przynajmniej nie zostaje taki smrodek, ?e si? cz?owiek zni?a? do takich sposobów. Niektórzy lubi? jak im si? okazuje odrobin? zazdro?ci, ale zazdro?? to sobie mo?na okazywa? w przypadkach kompletnego braku realnego zagro?enia, np. by? zazdrosn? o Claudi? Schiffer ;-). Jak si? robi niebezpiecznie trzeba si? zachwyca?, wi?c Karolina moim zdaniem wybra?a najgorsz? z mo?liwych metod zainteresowania soba Darcy'ego. Nie mówi?c ju?, o tym, ?e znaj?cych swoj? warto?? facetów najbardziej kr?c? takie babki, co to kompletnie na nich nie zwracaj? uwagi, a nie takie co si? na nich uwieszaj?. Facet lubi powalczy? i popolowa?, a nie wej?? jak do restauracji, zje??, bekn?? i wyj?? bez po?egnania ;-)
Offline
Wiesz Alison ja wola?abym nie podziela? zachwytu mojego przysz?ego ch?opaka czy m??a na temat innej kobiety..... ma si? zachwyca? mn? i koniec. :twisted: :twisted: :twisted:
Ale Karolina chyba my?la?a, ?e Darcy jest ?lepy jak wi?kszo?? facetów i musi mu pomóc w znalezieniu idealnej kobiety.....czyli jej.
Offline
Wiesz Alison ja wola?abym nie podziela? zachwytu mojego przysz?ego ch?opaka czy m??a na temat innej kobiety.....
ma si? zachwyca? mn? i koniec. :twisted: :twisted: :twisted:
Ej, kochana ka?dy by tak chcia?, ale ?ycie jest ?yciem i czasem trzeba umie? si? znale?? w mniej sprzyjaj?cych okoliczno?ciach. Rzecz nie w tym, ?eby Twój ukochany gapi? si? na Ciebie non stop tak samo ?lepy jak ciele na malowane wrota i nic poza Tob? nie widzia?. Sama by? si? tym w ko?cu znudzi?a. Sztuka w tym, ?eby Ci? odkrywa? na nowo i ci?gle od nowa w Tobie zakochiwa?. Tylko wtedy mo?na d?ugo zachowa? odpowiednio wysok? temperatur? uczu? :-)
Offline
Nie wiem czy to s?uszny kierunek dla zakochanej kobiety, obrzydza? ukochanemu co?, co si? jemu akurat podoba. Ja tam zawsze si? wspólnie zachwyca?am przymiotami kolejnych obiektów zainteresowania mojego ukochanego i jest to najlepsza metoda, cho? troch? zdrowia kosztuje. Je?li kocha prawdziwie, to i tak pr?dzej czy pó?niej stwierdzi, ?e ?adna nam nie dorasta, a przynajmniej nie zostaje taki smrodek, ?e si? cz?owiek zni?a? do takich sposobów.
Nie mówi?, ?e to s?uszny kierunek, tylko, ?e rozumiem Caroline. Ja te? chyba nie potrafi?abym zachwyca? si? obiektami zainteresowania mojego ukochanego - zdecydowanie za du?o zdrowia kosztuje takie dzia?anie, i nie mam pewno?ci, czy jest takie dobre... Je?li kobieta ma dar przekonywania, mo?e 'niechc?cy' zbytnio zainteresowa? swojego wybranka inn? Caroline by?a ponadto realistk?, doskonale zdawa?a sobie spraw? ze swojej, Darcy'ego i Elizabeth pozycji spo?ecznej. Przecie? Darcy by? arystokrat?, jego i Lizzy dzieli?y a? dwie warstwy spo?eczne. Ojciec Caroline i Charlesa co prawda dorobi? si? na handlu, ale dzi?ki zdobytemu przez niego maj?tkowi rodze?stwo nale?a?o do upper class - czyli ju? bli?ej arystokracji. Darcy równie? widzia? t? przepa??, ju? od pocz?tku ksi??ki - czu?, ?e by?by w powa?nym niebezpiecze?stwie, gdyby nie niskie urodzenie Lizzy, etc. Równie? w scenie o?wiadczyn podkre?la ró?nice klasowe. W Darcym zwyci??y?o uczucie, jednak?e Caroline d?ugo by?a przekonana, ?e je?li na?wietli odpowiednio wady Lizzy i jej koneksji, Darcy zwróci sw? uwag? na ni? jako bardziej odpowiedni? partnerk?. By? mo?e ba?a si? przekomarzania z nim - Lizzy by?a chyba pierwsz? kobiet?, która o?miela?a si? nie zgadza? z Darcym, a nawet ob?miewa? jego wady. Caroline nie zrobi?aby tego ze strachu przez utrat? jego potencjalnego zainteresowania. Oczywi?cie, dokucza?a mu w kwestii jego zainteresowania Lizzy... Ale to ju? by?a desperacja. Darcy nie zauwa?y? targowiska pró?no?ci, jakie urz?dza?a Caroline, wystawiaj?c siebie sam? jako najbardziej luksusowy towar. Dlatego Caroline schowa?a swoje wdzi?ki i wydoby?a na ?wiat?o dzienne ca?y jad, jaki w sobie nosi?a, wylewaj?c go na Lizzy. To nie by?a pokorna kobietka :twisted:
Offline
Zdecydowanie nie. :twisted: By?a wr?cz bezwzgl?dna i gotowa posun?? si? nawet do marnych sztuczek aby zwyci??y? w walce o Darcy'ego. Ale ?al mi jej. Nie umia?a przyj?? z pokor? pora?ki tylko potem podlizywa?a si? Lizzy....je?li dobrze rozumiem s?owa JA na ko?cu ksi??ki. Lizzy musia?a triumfowa? w g??bi duszy...
Offline
Mo?e idealizuj? Lizzy, ale mam wra?enie, ?e dla niej bardziej to wszystko by?o absurdalne ni? triumfalne. Na zdrowy rozum to si? nie powinno zdarzy?, nawet o tym nie my?la?a a tu prosz?. Bardziej podejrzewam, ?e si? mocno na?miewa?a z ca?ej tej sytuacji i tego co powodowa?y zabiegi osób jej przeciwnych (w?a?nie Karolina czy lady Katarzyna) ni? triumfowa?a.
A co do stara? to prawda jest taka, ?e Lizzy nie mia?a nic do stracenia - zachowywa?a si? swobodnie, bo nie zale?a?o jej na Darcym. Gdy jej zacz??o zale?e?, sta?a si? te? bardziej pow?ci?gliwa...
Karolina za? prowadzi?a ostr? kampani? wg zasady, ?e "na wojnie i w mi?o?ci wszystkie chwyty dozwolone". Jednak nie jest mi jej ?al, bo mam wra?enie, ?e w ca?ej powie?ci nie znalaz?am ani jednej mi?ej rzeczy, która by mog?a przemawia? za Karolin?. Na dobr? spraw?, chyba nie wierz? ?e kocha?a Darcy'ego, bo trudno mi sobie wyobrazi? kobiet? odrzucon? i zawiedzion? w uczuciu, która potem ch?tnie odwiedza takiego amanta... :?
Offline
Nie wiem, czy byl ten cytat ale Helen Lefroy przytoczyla slowa samej JA o Lizzy wypowiedziane do siostry, kiedy czytaly gosciowi (sasiadce) fragment DiU:
"Ona naprawde zdaje sie podziwiac Elisabeth. Musze wyznac, ze ja uwazam ja za najbardziej czarujaca istote, jaka kiedykolwiek pojawila sie w druku i nie wiem, jak bede w stanie znosic tych, ktorzy nie polubia jej przynajmniej".
Offline
Caroline by?a ponadto realistk?, doskonale zdawa?a sobie spraw? ze swojej, Darcy'ego i Elizabeth pozycji spo?ecznej. Przecie? Darcy by? arystokrat?, jego i Lizzy dzieli?y a? dwie warstwy spo?eczne. Ojciec Caroline i Charlesa co prawda dorobi? si? na handlu, ale dzi?ki zdobytemu przez niego maj?tkowi rodze?stwo nale?a?o do upper class - czyli ju? bli?ej arystokracji. Darcy równie? widzia? t? przepa??, ju? od pocz?tku ksi??ki - czu?, ?e by?by w powa?nym niebezpiecze?stwie, gdyby nie niskie urodzenie Lizzy, etc.
Lizzy nie by?a osob? "niskiego urodzenia". Jak s?usznie wypali?a lady Katarzynie - "Darcy jest d?entelmenem, ja jestem córk? d?entelmena, pod tym wzgl?dem jeste?my sobie równi. Pochodzi?a ze starej, chocia? zubo?a?ej rodziny. Gdyby nie to, ?e Longbourn by?o majoratem, pan Bennet nie zawraca? sobie g?owy takimi drobnostkami, a jego ?ona nie mia?a talentu do oszcz?dzania, Lizzy i jej siostry by?yby doskona?ymi partiami.
Natomiast panna Bingley reprezentowa?a mniej wi?cej t? sam? klas? spo?eczn?, co pa?stwo Cole, z którymi Emma Woodhouse tak bardzo nie chcia?a si? spoufali?, bo uwa?a?a ich za co? ni?szego od siebie. Bingleyowie mieli pieni?dze, ale brakowa?o im pozycji towarzyskiej - a do tej potrzebowali koligacji z kim? o b??kitnej krwi.
Offline
Lizzy nie by?a osob? "niskiego urodzenia". Jak s?usznie wypali?a lady Katarzynie - "Darcy jest d?entelmenem, ja jestem córk? d?entelmena, pod tym wzgl?dem jeste?my sobie równi. Pochodzi?a ze starej, chocia? zubo?a?ej rodziny. Gdyby nie to, ?e Longbourn by?o majoratem, pan Bennet nie zawraca? sobie g?owy takimi drobnostkami, a jego ?ona nie mia?a talentu do oszcz?dzania, Lizzy i jej siostry by?yby doskona?ymi partiami.
Przez "niskie urodzenie" rozumiem tutaj przynale?no?? do danej klasy spo?ecznej. Owszem, Lizzy by?a córk? d?entelmena, ale ów d?entelmen by? ziemianinem, a nie arystokrat?. To, plus kilka innych czynników, jak wzgl?dnie niski posag, czyni?o z Lizzy gorsz? parti? ni? Caroline. Mo?na gdyba?, co nie zmienia faktu, ?e Longbourn jednak by?o majoratem, panu Bennetowi nie chcia?o si? tego zmienia?, a pani Bennet nie potrafi?a oszcz?dza? 8)
Offline
A jak wiemy nawet bardzo mi?e usposobienie nie wynagradza?o braków w stosunkach czy maj?tku.
Offline
Nieuchronnie zbli?amy si? do ko?ca! Na tapecie pojawi?a si? Lady C. pora wi?c na rozdzia?y
LVI-LXI czyli:
1. Niespodziewana wizyta Lady C. i list Collinsa na dok?adk?
2. Drugie o?wiadczyny Darcy'ego
3. Rozmowa z ojcem, pani Bennnet w euforii ("three daughters married!"), przekomarzanki El?biety i Fitzwilliamka, zapowied? ?wietlanej przysz?o?ci.
Ogólny Happy End!
Du?o si? dzieje, wi?c mo?e rozmawiajmy po kolei.
Offline
W ostatniej ekranizacji lady C. pojawia si? o jakiej? dzikiej godzinie u Bennetów, co s?usznie uznano za zgrzyt i ogromne uchybienie wobec konwenansów, ale uwaga jak JA pisa?a o wizycie lady Katarzyny:
"pora by?a zbyt wczesna na odwiedziny"
"Pani Bennet zaprasza?a uprzejmie, by lady Katarzyna zechcia?a si? czym? pokrzepi?, ta jednak odmówi?a stanowczo i niezbyt grzecznie"
i wreszcie: "Kiedy przechodzi?y przez hol, lady Katarzyna otworzy?a po kolei drzwi do ma?ego saloniku i salonu"
Ta kobieta zachowa?a si? jak gbur, nie tylko jak na tamte czasy. Wyobra?acie sobie, ?e kto? przychodzi do Was do domu i robi sobie samodzielny obchód? :twisted: :? 8O
Offline
Strony: 1 … 14 15 16 17 18 … 24