Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Mog? wskaza? równie? na Lidi?, jak bezpo?rednio po slubie z Wickhamem, chwali si? wszystkim naoko?o swoj? obr?czk?, nachalnie wr?cz podtykaj?c d?o? na widoku. Tak?e w domu rodziców to czyni, a nawet pop?dzi?a do kuchni, aby sie pochwali? s?uzbie.
Offline
Stawiam na pana Benneta z tym jego zdaniem: ?e które? z rodziców nie b?dzie chcia?o jej zna?: albo matka albo on....
W ogóle jest ?wietny- z tymi swoimi dialogami - zawsze w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie i rozbraja swoj? dowcipn? ironi? ju? w pierwszych scenach filmu. Tak zdecydowanie pan Bennet.
Nawet mój ojciec u?mia? si? przy tym zdaniu.
Offline
Taka mistrzyni s?owa i humoru , jak J.Austen, potrafi ukaza? zabawn?
stron? nawet w sytuacjach pozornie nie zwi?zanych z humorem. S?dz?,
?e tak? sytuacj? mo?e by? w?a?nie ta, gdy po odrzuceniu o?wiadczyn
Collinsa przez Elizabeth Bennet, Charlotta Lucas prawie natychmiast, niemal na oczach wszystkich , wr?cz 'porwa?a' Collinsa, zanim wszyscy
zd??yli si? obejrze?! Czy? to nie ?wiadczy o sprycie Charlotty, cho?
oczywi?cie rozumiemy jej pragnienie zdobycia zasobnego m??a? Nie
ogl?da?a si? na innych, nie pyta?a Elizabeth o rad? /co j? chyba nawet
najbardziej ubod?o!/, tylko po prostu zaakceptowa?a Collinsa takiego,
jakim by?. I pó?niej tak z nim post?powa?a, co ?wiadczy, ?e jest inteligentna i umia?a wybiega? my?l? naprzód, czego brakowa?o siostrom
Bennet. Jak mnie Charlotta ubawi?a, gdy z niewinna mink? powiadomi?a
Elizabeth o swoim ?lubie!
Offline
Postanowilam wyci?gn?c ten w?tek w gór?, bo pasuje o naszego wspolnego komentowania.
Offline
O!! Jak najbardziej.
Stawiam na pierwszym miejscu zdecydowanie Pani? Bennet : te jej nerwy, czr-tery tysi?ce funtów. Po rpostu czysta rozkosz czyta? o niej.
No i Pan Collins.
Ale zwró?cie uwag? na Charlott? Lukas. Chyba najbardziej twardo stoj?ca na ziemi posta?. Zaryzykowa?abym stwierdzenie ?e najbardziej rozwa?na ze wszystkich bohaterek JA.
Jak s?dzicie???
Offline
Wiesz, Charlotta by?a rozwa?na troch? z musu - ona przecie? mia?a juz 27 lat, w tym wieku, w takiej a nie innej sytuacji i w tamtych czasch panna musia?a juztroche otrze?wie? ze z?udze?.
Offline
S?dzisz wi?c, ze Charlotta rozwagi nauczy?a si? z wiekiem i pod presj? sytuacji? Nie wydaje mi si?, nie jest typem Marianny Dashwood. Zawsze by?a rozs?dna z natury, prawdopodobnie na skutek wcze?nie nabytej wiedzy o tym co liczy si? w ?wiecie ( by?a inteligentna, potrafi?a obserwowac i wyciaga? wnioski ). Nigdy nie by?a ?adna i s?dz?, ?e jej rodzina by?a na tyle niedelikatna, by jej o tym od czasu do czasu przypomina?. Nie mia?a te? pieni?dzy, by w ten sposób zach?ci? do siebie jakiego? m??czyzn?. S?dz?, ?e zawsze by?a praktyczna i nie pozwala?a sobie na niepotrzebne marzenia. W ten sposób chroni?a si? przed rozczarowaniem. Tylko z takim podej?ciem by?a w stanie czerpa? zadowolenie z ma??e?stwa, które zawar?a z panem Collinsem. Jasne jest bowiem, ?e dobrze sobie z panem C. radzi?a i potrafi?a odnale?? w ca?ej tej sytuacji ?ród?o spokojenego zadowolenia.
Offline
Z poprzednich wypowiedzi wynika , ?e nie b?de oryginalna ...ja te? zdecydowanie stawiam na Pana Benneta .Mój ulubiony tekst , to ten w którym , po ucieczce Lidii oznajmia Kitty ?e zabierze j? na parad? po 10 latach dobrego sprawowania .A co do Charlloty...Nale?y j? podziwia? .Ju? przed ?lubem mia?a tak? wiedz? na temat ma??e?stwa jak? inne kobiety zdobywaj? po wielu , wielu latach trwania w zwi?zku .
Charllota to bardzo m?dra i bystra dziewuszka!
Offline
Co do Charlotty zgodz? si? a? za bardzo. Tyle, ?e jej pogl?dy s? zbli?one do pogl?dów 40-45 letniej kobiety, która porywy serca ma ju? za sob?, przygniot?a j? proza ?ycia i aby si? w niej odnale?? musia?a opracowa? w sobie tak? a nie inn? filozofi?.
A by?a przecie? m?od? kobiet?, która porywy serca powinna mie? przed sob?, a nie za sob?.
W sumie z wszystkich postaci Austenowskich chyba Charlotta budzi moje najwi?ksze wspó?czucie.
Offline
Zgadzam si? z Wami. Napisa?am, ?e w pewnym stopniu ?ycie pozbawi?o Charlott? z?udze?, ale nie jest tak, ?e ona przedtem mia?a zupe?nie inn? natur?. Chodzi?o mi raczej o to, ?e z czasem zacz?? coraz mniej od zycia oczekiwa?.
A powiem Wam szczerze, ?e gdybym mia?a takie pogl?dy na ma??e?stwo jak ona, to cho? moje zycie by?oby znacznie mniej ekscytuj?ce, to nie pope?ni?abym wielu powa?nych b??dów. W ?yciu dobrze jest wypo?rodkowa? romantyzm i rozs?dek, ale to, ?e Charlotta postawi?a na rozs?dek na pewno w du?ej mierze uchroni?o j? od rozczarowa? i dzi?ki temu znalaz?a zadowolenie, bo nie osmiel? si? stwierdzi?, ?e szcz??cie, w zwi?zku z Panem Collinsem. Cóz wiele naszych problemów bierze si? z wygórowanych oczekiwa?, hehe. Swoj? droga ciekawe kto tak dobrze Charlotte wyszkoli? - czy powinni?my na tej wyci?ga? wnioski co do ma??e?stwa jej rodziców?
Offline
No tak Fringillo, masz wiele racji. Podej?ewam, ?e Charlotta bardzo chcia?aby prze?y? co? wznios?ego, ale brak urody, posagu nie tyle pozbawi? j? marze?, co raczej ch?ci walki o nie. Skoro nie jest ?adna nie wzbudzi wielkich uczu?. Skoro nie jest bogata mo?e jej si? druga taka okazja nie trafi?. Zadowalanie si? rzeczami ma?ymi, brak si? lub ch?ci do walki o realizacje marze? sprowadza nasze ?ycie do wygodnej egzystencji. I niektórych i to zadowala. Ale gdyby pod jego koniec swojego ?ycia spojrza?a wstecz, zobaczy?aby wy??cznie pustk?.
Nie bez przyczyny porównuje si? ?ycie do potrawy. Pozbawiona przypraw jest md?a i bez smaku. Przyprawy, nawet je?li czasem zastosowane w z?ych proporcjach - nadaj? potrawie wyrazisto??.
Offline
Bardzo surowo oceniacie Charlott? - moim zdaniem jednak nie bierzecie pod uwag? jednego - innej ni? dzisiaj sytuacji kobiet. Charlotta naprawd? by?a w potrzasku - ona by?a pewna, ze nie spotka j? mi?o??. Mia?a 27 lat, nie by?a ?adna, nie mia?a pieni?dzy i nie chcia?a by? ca?e ?ycie zale?na od rodziny. Ma??e?stwo dawa?o jej pozycje i pewn? niezale?no??. Wrodzony rozs?dek sprawia?, ?e potrafi?? kierowa? panem Collinsem i my?l?, ?e to tak?e dawa?o jej jak?? satysfakcj?. Nie sposób zrozumie? czasami motywów post?powania drugiej osoby. A pogl?dy na ?ycie podobne do zapatrywa? Charlotty mo?na mie? jeszcze przed 30. ;-) To bardzo realistyczna posta?. W jej przypadku nie ma ksi?cia bajki, nie ma Darcy'ego ani Bingley'a. Tak to cz?sto wtedy wygl?da?o i nawet teraz tak wygl?da
Offline
Zmieniaj? si? obyczaje, ale nie natura ludzka. Zadowalanie si? rzeczami ma?ymi przez Charlott? by?o objawem tchórzostwa. A mo?e nie tyle tchórzostwa, co strach przed walk? o marzenia.
Tyle, ?e w?a?nie ten strach wynika? ze sprowadzania funkcji kobiety wy??cznie do ?ony i matki. Jednak zwró? uwag?, ?e JA wyposa?y?a Charlott? w cechy i rozs?dek, których sama nie posiada?a
Offline
Witam Was po wakacjach! Ciesz? si? bardzo z o?ywionej dyskusji o
biednej Charlotcie! Có? ona mog?a zrobi? przy sporej konkurencji? Panowie widz?c urocze, m?odsze i bogatsze panienki nawet nie spojrzeli
na du?o starsz? Charlott?, w dodatku biedn? i skromnego pochodzenia.
Elizabeth i Jane Bennet górowa?y urod? i m?odo?ci?, i cho? bardzo lubi?y Charlott?, by?y doskonale ?wiadome swej przewagi. Charlotta owszem
mog?a czeka? na wielk? mi?o??, ale lata mija?y i po prostu skorzysta?a
z okazji, bior?c odrzuconego przez Elizabeth Collinsa. A ten by? calkiem dobrze urz?dzony jak na pastora, zapewnia? byt- i to zadecydowa?o.
Ale jestem pewna, ?e Charlotta by?a jednak romantyczna, przeciez doskonale rozumia?a perypetie duchowe Elizabeth, wspiera?a j? jak mog?a.
I Darcy to czu?, ch?tnie odwiedza? Elizabeth w domu Charlotty.I kto wie,
czy po ?lubie na z?o?? ciotce, ale bardziej przez zyczliwo?? dla Charlotty,
nie da jednak lepszej prebendy dla Collinsa!
Charlotta nie jest tchórzem - wr?cz przeciwnie, odwa?nie zabra?a si? za urz?dzenie sobie ?ycia. Jak mo?esz tak j? nazywa??! Gdyby karmi?a si? z?udzeniami, nic by jej z tego nie przysz?o. Zosta?aby star? pann? ( ju? ni? w zasadzie by?a ) i ca?? reszt? ?ycia walczy?aby o przetrwanie. W imi? czego? W imi? romantycznych idei, mrzonek, które si? nie spe?ni?? Mia?aby jak jaka? nieszcz?sna Si?aczka ( jedna z najg?upszych postaci literackich moim zdaniem ) budzi? si? ka?dego ranka i czerpa? pociech? z faktu, ?e nie uleg?a, wytrwa?a, piel?gnuj?c marzenia i godnie znosz?c ubóstwo i zale?no??. Powiem Ci szczerze, ?e nie wyobra?am sobie Charlotty w takiej sytuacji. Podj??a decyzj?, której podj?? nie mog?a, nie chcia?a podj?? - Lizzy. Wed?ug mnie wykaza?a si? odwag?. Postanowi?a zbudowa? swoje ?ycie - pomimo braku wymarzonego m??czyzny u swego boku. To jest odwa?na postawa. Kiedy? te? troch? ?le ocenia?am t? posta?, ale od jakiego? czasu j? podziwiam :-)
A tak przy okazji to s?dz?, ?e Austen w chwilach samotno?ci ?a?owa?a odrzuconych o?wiadczyn.
Offline
Jakby na to nie spojrze? Charlotta "wycofa?a si? na z góry ustalone pozycje". Jak zwa? tak zwa?
Jestem pewna ?e Jane ?a?owa?a decyzji. Która z nas chce by? sama? Ale to nadal nie zmienia faktu, ?e gra?a va banque. Albo wszystko, albo nic. Charlotta obstawi?a ma?? stawk? i ma?o wygra?a. Ka?dy cz?owiek jest inny. Jeden jest zadowolony swoj? drobn? wygrana, inny wchodzi w gr? ca?ym sob? i obstawia wszystko. I albo wszystko wygrywa, albo wszystko traci. Ale ?yje pe?ni? ?ycia.
Offline
Pe?nia ?ycia...Jak si? jest m?odym to poj?cie ma pewien urok ;-) Potem si? obstawia inne rzeczy ;-) Uwa?am, ?e Charlotta nie przegra?a. Gdyby potem ?a?owa?a podj?tych dzia?a?, by?aby przegrana - mia?a jednak wystarczaj?co du?o si?y, by sprosta? konsekwencjom swojej decyzji. Ja raczej wyznaj? heroizm dnia codziennego, romantyzm mi zdecydowanie nie le?y, jestem cyniczna i trzymam si? realiów, mo?e dlatego "?agodniej" oceniam Charlott?. Kiedy? mia?am o niej gorsze zdanie. Znam jedn? prawdziwa "Charlott?" - jest ni? moja przyjació?ka, nie moge jej ?le os?dza?. W nowej wersji D&U jest taka rozmowa ( dodana ) mi?dzy Charlott? i Lizzy - panna Lucas mówi w niej, ?eby El?bieta nie wa?y?a si? jej os?dza?. I ja si? od takich zdecydowanych s?dów powstrzymam ;-), mimo ?e to "tylko" posta? literacka. Nigdy sie do ko?ca nie dowiemy, co kieruje ludzkimi decyzjami. W ostatecznym rozrachunku liczy si? tylko to, czy z radzimy sobie z przeciwno?ciami.
Poza tym jak mo?na napisa?, ?e Charlotta sie wycofa?a, je?li ona w?a?ciwie zachowa?a sie jak wytrwany gracz - zyska?a pozycj?, której si? zaj?? ju? nie spodziewa?a. Wykorzysta?a sytuacj?, zmanipulowa?a Collinsa i manipulowa?a nim pewnie do ko?ca ?ycia Okaza?a si? zaradna, praktyczna i pewna swoich racji. Nie oceniajmy tej postaci dzisiejszymi kryteriami. Ja czy ty pracujemy, ona nie mia?a takiej mo?liwo?ci. Swoj? drog? mog?a by? mo?e zosta? guwernantk? ;-) To zawód nieco podobny do tego, który my obydwie wykonujemy ;-)
Offline
A mo?e po prostu poci?ga? j? Pan Collins???
De gustibus........
Offline
Bardzo surowo oceniacie Charlott? - moim zdaniem jednak nie bierzecie pod uwag? jednego - innej ni? dzisiaj sytuacji kobiet. Charlotta naprawd? by?a w potrzasku - ona by?a pewna, ze nie spotka j? mi?o??. Mia?a 27 lat, nie by?a ?adna, nie mia?a pieni?dzy i nie chcia?a by? ca?e ?ycie zale?na od rodziny. Ma??e?stwo dawa?o jej pozycje i pewn? niezale?no??. Wrodzony rozs?dek sprawia?, ?e potrafi?? kierowa? panem Collinsem i my?l?, ?e to tak?e dawa?o jej jak?? satysfakcj?. Nie sposób zrozumie? czasami motywów post?powania drugiej osoby. A pogl?dy na ?ycie podobne do zapatrywa? Charlotty mo?na mie? jeszcze przed 30. ;-) To bardzo realistyczna posta?. W jej przypadku nie ma ksi?cia bajki, nie ma Darcy'ego ani Bingley'a. Tak to cz?sto wtedy wygl?da?o i nawet teraz tak wygl?da
Ale? ja jej wcale nie potepiam, przeciwnie dokonale ja rozumiem i zawsze mi ta postac przywodzi na my?l sam? Jame Austen. Nie wiem czy sama by?abym w stanie do tego stopnia przed?ozy? rozs?dek ponad uczucia, wielokrotnie mia?am wra?enie ?e tak, choc gdyby przysz?o co do czego... W ko?cu dzis mamy zupe?nie inne czasy. Ale z ca?? pewno?ci? nie potepiam. Moim zdaniem to posta? bardzo realistyczna, zapewne du?o blizsza rzczywisto?ci ni? najbardziej lubiane przez czytelników bohaterki JA, które mia?y wi?cej szcz??cia...
Offline
Charlotta jest najbardziej prozaiczn? postaci? austeenowsk?. Nie chodzi z g?ow? w chmurach, st?pa realnie po ziemi i Eleonora przy niej jest trzpiotk? i marzycielk?. Ale jednocze?nie nie jest to cecha, która sprawia, ?e ?yje pe?ni? ?ycia. Jest ograniczona przez swój realizm. Ja wiem, ?e w tamtych czasach jedynym celem kobiety by?o zam??pój?cie i urodzenie gromadki dzieci. Wiem, ?e dzisiaj czasy s? inne. Ale wiem z autopsji, ?e ludziom maj?cym realne podej?cie do mi?o?ci jest w ?yciu ?atwiej, ale wcale nie nie lepiej.
Offline
Nie do ko?ca wiemy co zia?o si? w g?owie i w sercu Charlotty. W sumie JA nie po?wi?ci?a jej tak wiele uwagi. Nie wiadomo, czy wybrawszy bezpiecze?stwo i stabilizacj?, nie ucieka?a w ?wiat marze?. Nie wiemy jakie by?y jej g??boko skrywane t?sknoty. Wiemy, ?e potrafi?a dostosowa? si? do zycia jakie wybra?a i dostrzega? jego jasne strony, ale co dzia?o si? g??boko w jej duszy pozostanie dla nas zagadk?.
Wiele z nas tak robi - wiedzie normalne i spokojne zycie, a ucieka od szarej rzeczywisto?ci w ?wiat marze? i fantazji...
Offline
Nie próbowa?am oceni? czy Charlotta by?a potem szcz??liwa czy nie. Pewnie jak ka?dy mia?a lepsze i gorsze dni. Próbowa??m tylko oceni? jej post?powanie :-) i obroni? przed zarzutem tchórzostwa. ;-)
Offline
... na przyk?ad w lektury Jane Austen
Offline
Nie do ko?ca wiemy co zia?o si? w g?owie i w sercu Charlotty. W sumie JA nie po?wi?ci?a jej tak wiele uwagi. Nie wiadomo, czy wybrawszy bezpiecze?stwo i stabilizacj?, nie ucieka?a w ?wiat marze?. Nie wiemy jakie by?y jej g??boko skrywane t?sknoty. Wiemy, ?e potrafi?a dostosowa? si? do zycia jakie wybra?a i dostrzega? jego jasne strony, ale co dzia?o si? g??boko w jej duszy pozostanie dla nas zagadk?.
Wiele z nas tak robi - wiedzie normalne i spokojne zycie, a ucieka od szarej rzeczywisto?ci w ?wiat marze? i fantazji...
No w?a?nie... Co tak naprawd? skrywa?a Charlotta w g??bi swojej duszy... Bo jakos nie chce mi sie wierzyc, ?eby kobieta, jakakolwiek - czy to twardo st?paj?ca po ziemi z realistycznym podej?ciem do zycia, czy te? taka o usposobieniu romantycznym i marzycielskim - mog?a pogodzic si? z losem, na jaki zdecydowa?a si? Charlotta. Aine napisa?a : " ... wiem z autopsji, ?e ludziom maj?cym realne podej?cie do mi?o?ci jest w ?yciu ?atwiej, ale wcale nie nie lepiej.". Realne podej?cie do mi?o?ci? W przypadku Charlotty w ogólnie nie mo?na mówi? o mi?o?ci, raczej o realnym podej?ciu do ?ycia i do instytucji ma??e?stwa. Ona przecie? nie kocha?a Collinsa. I nie wiem czy w jej przypadku nale?y mówi? o odwadze czy o desperacji...
Lizzy i jej podej?cie jest mi zdecydowanie bli?sze sercu - wola?abym w ogóle nie wychodzi? za m??, gdybym nie zazna?a mi?o?ci. Jak mo?na ?y? z kim? kogo sie nie kocha... dla mnie to ob?uda...
Offline
A bior?c pod uwag? realia epoki, to ta ob?uda by?a wówczas do?? czest?. Dzisiaj mamy wybór, ale nadal ma??e?stwo bez mi?o?ci zawarte tylko ze strachu, ?e nikt inny mnie nie zechce - to nie jest dowód odwagi, a tchórzostwa. Tyle, ?e dzisiaj jak ju? to "szcz??cie" ma??e?skie wychodzi bokiem, zawsze mo?na si? rozwie?? A rozwódka brzmi ju? inaczej ni? panna
Offline