Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Jednak uda?o mi si? obejrze? ca?o??. Odczucia mam troch? mieszane, cho? ogólnie dobre. Zaczn? mo?e od pozytywów.
Bardzo podoba?y mi si? siostry Dashwood i pani Dashwood - by?o mi?dzy nimi ciep?o, zrozumienie, blisko??. ?wietna jest Marianne - bardzo naturalna, jej ca?a romantyczno?? nie by?a jak?? poz?, ale wewn?trzn? potrzeb?, by?a m?od?, emocjonaln? dziewczyn? i w ten sposób to wyra?a?a (dodam, ?e fank? wykonania Kate Winslet nigdy nie by?am...). Podobali mi si? trzej g?ówni panowie - Willoughby niby sympatyczny, ale nie budzi? ciep?ych uczu?, Edward spokojny, nie?mia?y, do tego przystojny (mi?a odmiana po Hugh Grancie ), bardzo mi si? podoba?, z reszt? jak Brandon. Z postaci drugoplanowych podobali mi si? wszyscy poza Palmerami (tu jednak nie do przebicia s? Imelda Staunton i Hugh Laurie ze starej wersji), mo?e Lucy te? wydawa?a si? troch? za g?upia, mia?am wra?enie, ?e mówi Elinor o zar?czynach z Edwardem z czystej naiwno?ci i g?upoty, a nie z?o?liwo?ci.
Oczywi?cie pi?kna muzyka (poza kilkoma momentami, np gdy Marianne b?d?c u Palmerów idzie na ten niefortunny spacer i mdleje), zdj?cia - bardzo ?adne uj?cia posiad?o?ci, fajne te? by?y dwa uj?cia u sir Johna - przy pierwszej wizycie i przy tej, gdy pojawiaj? si? panny Steele - ca?a rodzina wygl?da jak z XIX-wiecznego obrazu, co w po??czeniu z muzyk? wygl?da komicznie.
Negatywy to zdecydowanie wi?kszo?? sukienek panien Dashwood (na tym punkcie jestem przewra?liwiona ), nie podoba?y mi si? te? niektóre uj?cia (szczególnie zbli?enia na twarz, jak ja tego nie lubi?!), jednak najbardziej nie podoba?a mi si? ko?cówka... Wszystko posz?o jako? zbyt szybko, szczególnie w?tek Marianne (cho? na plus jest to, ?e mo?na by?o zrozumie?, kiedy jej uczucia do pu?kownika uleg?y zmianie i ja osobi?cie rozumia?am, dlaczego pu?kownik jej si? podoba?, bo w starej wersji Rickman te? mnie jako? nie rusza?...), za? poprowadzenie w ostatnich 5 minutach w?tku Elinor by?o okropne... W momencie, gdy Edward mówi, ?e jest wolny, dla mnie mo?e pojawi? si? napis "I wtedy Edward o?wiadczy? si? Elinor i oni, oraz Marianne i Brandon, ?yli d?ugo i szcz??liwie". Samo "?yli d?ugo i szcz??liwie" równie? mi si? nie podoba?o - Edward biegaj?cy za kurami i Brandon wnosz?cy Marianne na r?kach do domu, oj, nie tego si? spodziewa?am... Ta ko?cówka g?ównie sprawi?a, ?e uczucia mam mieszane, a nie, jak po pierwszych dwóch odcinkach, pozytywne z ma?ymi "ale"
.
W porównaniu z wersj? 1995 ta wypada jak dla mnie lepiej, g?ównie dlatego, ?e nie jestem wielk? fank? starej - jest nakr?cona zgrabnie, ale bez zachwytów, poza tym jak pisa?am - nie przepadam za Kate Winslet i jej Marianne, Rickman, cho? go lubi?, nie wzbudza we mnie ?adnych emocji, Emma Thompson nie pasowa?a, a Grant by? dla mnie pora?k?, no i z racji ?e to film, nie wszystkie w?tki zosta?y wyczerpane, a niektóre w ogóle do mnie nie przemówi?y (Marianne i Brandon).
To chyba wszystko, co chcia?am powiedzie? .
Ostatnio edytowany przez Akaterine (2008-01-27 18:23:10)
Offline
Akaterino, dziekuje za recenzje . Naprawde dobrze opisalas swoje uczucia. Co prawda ja bede miala pewne inne, ale co do koncowki, pewnie sie z Toba zgodze, nie lubie przesady
.
Offline
Wi?c w?a?nie obejrza?am pierwszy odcinek i odczucia mam mieszane; z przewag? neutralnego/pozytywnego, ale ja odwrotnie ni? Akaterine: jednak wol? Anga Lee , Winslet mi si? podoba, i Rickman zdecydowanie budzi moje ?ywsze bicie serca
. Na pozytywnie po 1-ce: pani Dashwood - m?odsza, atrakcyjniejsza i bardziej trzpiotowata, je?li mo?na tak okre?li? kobiete 40-letni?, tak, jak wydaje mi si? by?a opisana; Fanny (dlaczego o niej nie pomy?lano przy doborze Narcyzy Malfoy do najnowszego Pottera?) i relacje ma??e?skie Johna & Fanny; pani Middleton (dok?adnie jak w ksi??ce, a u A. Lee wyci?ta; scena 1szego obiadu rzeczywi?cie jak z obrazu
; krajobrazy, zdj?cia; raczej Edward, tzn. zdecydowanie jest bardziej atrakcyjny i bardziej swobodny; Margaret (b. fajna ta ma?a). Siostry Dashwood: neutralnie. Willoughby - mniej sympatyczny, bardziej drapie?ny na wst?pie ni? w wersji 1995. Na minus: niestety Brandon - ostatnio ogl?da?am tego aktora w State of play, gdzie gra do?? o?lizg?ego typa, i jako? nie podoba mi si? u Brandona; p. Weasley, tj. przepraszam, sir John jest zbyt karykaturalny. Ogólnie rzecz bior?c mam wra?enie, ?e jest zbyt wspó?cze?nie - pomijaj?c scen? trzepania dywanu ;/, to mruganie Edwarda na Margaret (btw, czemu mówi? na ni? Meg?? Nie przypominam sobie z ksi??ki??), i ogólnie mimika, gesty i zachowania wydaj? mi si? za mocno osadzone w 2008 r., a nie ponad 200 lat wcze?niej. Tak?e niektóre aluzje s? zbyt wyra?ne: Edwarda "I want you..." ("Pragn? ci?...") - tu Elinor wygl?da jak rybka wyrzucona na brzeg, tj. wytrzeszcz i wpó? otwarte usta, pauza - "... to know" (..."powiadomi?...") - czy trzeba tak prosto z mostu? To samo przeszkadza?o mi (m.in.) w P&P 2005. No, ale zobaczymy, jak b?dzie dalej.
A tak poza tym, ?adnie w tym Devon - ech. Pomijaj?c to, ?e na widok nowej siedziby panien Dashwood, tj. domku nad morzem, prawie wybuchn??am p?aczem (--> domek na pla?y --> Pokuta).
Ostatnio edytowany przez ptasia (2008-02-12 21:03:19)
Offline
aha, i Willoughby cytuje wiersz Byrona (So we'll no more go a' roving), który powsta? po napisaniu przez JA/czasie akcji powie?ci, a opublikowany zosta? jeszcze pó?niej
Offline
Wspó?czesno?? tego filmu te? uwa?am za minus, wida?, ?e twórcy inspirowali si? now? Dum?, a szkoda. Tym bardziej, ?e jestem po dwóch odcinkach Cranford i widz?, ?e mo?na zrobi? co? sympatycznego i interesuj?cego, a przy zgodnego z epok?. Mo?e gdyby inny producent si? za to zabra?, by?oby lepsze? (nad Dum?, Emm? i Wives and Daughters z Daviesem pracowa?a producentka Sue Birtwistle i z te ekranizacje s? przecudne, teraz ona pracowa?a przy Cranford i równie? wysz?o wspania?e).
Offline
W?a?nie sko?czy?am ogl?da?. Inaczej ni? Akaterine, po odc. 2 mia?am kryzys i wydawa? mi si? najs?abszy, na 3-ci i ko?cówk? nastawia?am si? negatywnie, a by?o du?o lepiej ni? my?la?am (mo?e poza bieganiem za kurami). Wci?? wol? ca?o?ciowo Anga Lee. Na + zdecydowanie Edward (je?li kto? lubi Akunina - ma gra? Fandorina w hollywoodzkim Azazelu , pani Dashwood, Marianne. Elinor do ko?ca comme ci comme ca, podobnie jak Willoughby. Brandon: niestety nie, ani aktorsko, ani estetycznie - by? imho md?y. Scena z pos?a?cem w dniu pikniku w Delaford mia?a temperatur? zimnego budyniu - pos?aniec przytruchta? (nie bardzo spiesznie), Brandon powiedzia? niespiesznie: "O, musz? jecha?" - prawie jakby si? p. Braunek z Potopu inspirowa?. Lucy faktycznie za g?upia, panna Steele zbyt groteskowa (cho? ?mieszna
, pani Jennings za bardzo jak przekupka. Stroje mi nie przeszkadza?y, nawet jedna sukienka Elinor (w paseczki) mi si? podoba?a.
Co do scen spaceru Marianne w deszczu: ta ?wi?tynia wygl?da?a bardzo podobnie do tej, w której Keira mok?a z McFaydenem, cho? IMDB nie potwierdza tej samej lokalizacji. Zastanawiam si? jednak, czy znowu si? nie inspirowali.
I jedna scena, której ani Emma Thompson, ani Hattie Monahan nie potrafi?y przekonuj?co i naturalnie zagra?: sceny, kiedy dowiaduj? si?, ?e Edward nie jest ?onaty. Emma szlocha?a wyj?tkowo ma?o naturalnie a Hattie wybieg?a z salonu wygl?daj?c, jakby zbiera?o jej si? na wymioty ;/. Ogólnie rzecz bior?c: mo?na obejrze?.
Offline
Nie zgodz? si?, ?e Emma by?a w tej scenie ma?o naturalna: pokaza?a wr?cz wzorcowy napad spazmów (nie szlochu) powsta?y na skutek zbyt du?ego napi?cia nerwowego. ?eby zagra? co? takiego trzeba by? mistrzem bo pokaza? spazmy jest wyj?tkowo trudno. To nie to samo co p?acz, nawet najsilniejszy .
Offline
Witam wszystkich mi?o?ników naszej kochanej Jane!
Obejrza?am na razie trzeci? cz??? i ..... nie popad?am w zachwyt, ale i nie jestem te? zniesmaczona.
Marianna ?adna i przekonuj?ca, Elinor za bardzo potargana, ale aktorsko mi podoba?a si?, mo?e poza scen? szlochów.
Brandon mimo, ?e nie powalaj?cej urody robi wra?enie.
Niebawem obejrz? pierwsze dwa odcinki i mam nadziej?, ?e si? nie rozczaruj?.
Offline
A mi si? podoba?.
Nie mam tylko napisów do trzeciego odcinka, wi?c jakby kto? mial i móg? wys?ac, to b?d? wdzieczna.
Nie podoba?y mi si? dwie postacie - Brandon, jak ju? by?o napisane - md?y jakis taki, no i Willoughby. Mia?am nadziej? na jakies ciasteczko, a tymczasem...
Za to Edzio fajniusi.
Ogólnie bardzo przyjemnie mi si? oglada?o.
Offline