Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Ja właściwie Nancy czuje się w mojej klasie podobnie, a to dlatego, że również jestem spokojna, wrażliwa i do tego raczej nieśmiała, a moja niedawna przyjaciółka mnie wystawiła. Ale naszczęście niedługo koniec szkoły. Chociaż właściwie to nie wiem co będe robić w wakacje, chyba tylko w domu siedzieć
Offline
a ja nigdy nie była spokojna, wrazliwa ani niesmiala, a tez do studiow robilam za outsidera
I w sumie ciesze sie z tego. Przez cale liceum mialam swoja paczke, ale jako nieparzysta tez bylam ciut z boku. Dopiero w IV doszla Nowa do klasy i sie zakumplowalysmy - z mojej strony glownie przez moje sasiadki z lawki (bardzo nieciekawe towarzystwo). Z moja paczka, z ktora bylam wowczas zzyta nie utrzymuje kontaktow wcale, a z Aga przyjaznimy sie przez te 10 lat, mamy staly kontakt (mimo naszych rozjazdow. Teraz w lipcu w ramach prezentu urodzinowego zafundowala mi bilet do siebie do Irlandii ).
No i Barbarella na studiach - dwie dojrzale przyjaznie, ktorych nie zamienilabym na 10 szkolnych.
Offline
Nancy , Armakolit - nie przejmujcie się ludźmi :pociesza: , to przykre rzeczywiście , bo w tym okresie życia bardzo pragnie się akceptacji ze strony rówieśników , ale można to przeżyć . Trzeba pogodzić sie z tym ,że szkoła to zbiór przypadkowych osobników i służy tylko do nauki (niestety - bo powinno być inaczej, ale co zrobić) . Trzeba budować sobie życie pozaszkolne oparte na własnych zainteresowaniach , pasjach i chęciach , a przykre towarzystwo szkolne po prostu przetrzymać , nie ma rady . Żeby nie było - kiedy chodziłam do szkoły bardzo często było tak , że nikt do mnie się nie odzywał przez cały dzień , a prawie całe liceum przesiedziałam sama w ławce . Życie outsidera na początku jest ciężkie , ale hartuje - uczy polegać na sobie , własnej pracy , umiejętnościach . Nie martwcie się - to tylko chwilowe przykrości
I wszyscy , którzy mnie znają trochę bliżej , twierdzą ,że jestem nadwrażliwa , bo potrafię się poryczeć na widok jakiegoś obrazu , widoku , słuchając utworu muzycznego , o książkach i filmach nawet nie mówiąc . To chyba nie jest normalne
Ostatnio edytowany przez Tamara (2008-06-01 16:10:45)
Offline
Tamara,to mozemy sie zaprzyjaznic, bo ja tez jestem dosyc nadwrazliwa i wiele rzeczy biore do serca i przezywam.Tyczy sie to rowniez tego co wymienilas:)
Offline
armalkolit napisa³:
Ja właściwie Nancy czuje się w mojej klasie podobnie, a to dlatego, że również jestem spokojna, wrażliwa i do tego raczej nieśmiała, a moja niedawna przyjaciółka mnie wystawiła. Ale naszczęście niedługo koniec szkoły. Chociaż właściwie to nie wiem co będe robić w wakacje, chyba tylko w domu siedzieć
W jakim jestes wieku? Cos sie wymysli w wakacje, moze jakis zjazdzik:)
Offline
Dziękuje bardzo dziewczyny, od razu się podbudowana poczułam To zawsze pomaga jak się posłucha jakiś doświadczeń i przeżyć innych, przynajmniej mi.
Tamaro-może to i nie jest normalne, ale kto tak naprawde jest normalny?
A co do wrażliwości- to ja czytałam taki artykuł, w którym pisano, że wrażliwość jest niezbędna do prawdziwej przyjaźni i miłości. A po za tym wrażliwość to nie tylko nadmierne reagowanie na złe rzeczy, ale również na dobre. Czyli po prostu wrażliwa osoba potrafi być także szczęśliwa z głupiego powodu. I dlatego wbrew pozorom wrażliwe osoby szybciej podnoszą się z życiowych porażek. Bardzo mi się to spodobało.
Mam 16 lat, w tym roku kończe gimnazjum (w piątek bal!). Bardzo chętnie wezme udział w jakimś zjaździku
Offline
Armakolit, jesteś właśnie w najpiękniejszym okresie życia, choć z twojego punktu widzenia jest to czas najgorszy. Ja w wieku 16stu lat byłam nieszczęśliwa, zakompleksiona i nieprzytomnie zakochana. Tyłam na potęgę, miałam pryszcze, na plaży wstydziłam się włożyć strój kąpielowy. Wciąż czułam się samotna i opuszczona. Zawsze z boku, zapomniana. Na szczęście dziś z tego wszystkiego została mi tylko tendencja do zauroczenia się niewłaściwym facetem. Także głowa do góry. Za dziesięć lat przyznasz w końcu, że jesteś śliczna, lubiana, a świat stoi przed tobą otworem. I jak jeszcze okaże się, że wciąż niektórzy biorą cię za nastolatkę, to uśmiech nie schodzi z twarzy.
Także nasze drogie nastoletnie dziewczęta (Nancy, Armakolit), spróbujcie zająć się teraz odkrywaniem blasków i cieni świata, i przeczekać zły okres. Potem będzie tylko lepiej. I nagle okaże się, że wchodzicie do baru w obcym mieście i wychodzicie z nowym przyjacielem
Offline
W sumie to jednocześnie piękne i straszne, mieć 16 lat :-/ ...
Offline
Dione napisa³:
Armakolit, jesteś właśnie w najpiękniejszym okresie życia
Nieprawda! Wszyscy powtarzają ten slogan aż do znudzenia, ale przecież w rzeczywistości nikt tak nie myśli!
Dione pisze, że była wtedy samotna i nieszczęśliwa. Aine była outsiderem i odstawała od grupy. Ja darzyłam moją klasę niechęcią i pogardą (z wzajemnością zresztą). Chyba wszystkie byłyśmy zakompleksine i pechowo zakochane. A do tego dochodzą jeszcze problemy z rodzicami, rodzeństwem, nauką...
Wspominam ten (niedawny przecież) okres jako katorgę i drogę przez mękę. Wątpię, że będę kiedyś myślała o nim jako o "najszczęśliwszym okresie mojego życia". Z dużym prawdopodobieństwem natomiast będę myślała tak o okresie studiów
Także dziewczyny - uszy do góry! Nie wierzcie dorosłym i ich sloganom! Nie zamartwiajcie się, że marnujecie "najlepszy okres życia", bo wcale tak nie jest - najlepsze dopiero nadejdzie. Zgadzam się z Dione: trzeba to przeczekać. Tymczasem pogłębiajcie swoje pasje lub szukajcie nowych. Czytajcie, piszcie, rysujcie, haftujcie, grajcie, tańczcie... a wieku Elżbiety będzieci wyjątkowymi młodymi damami i każdy Darcy na pewno to zauważy
Offline
Tak naprawde z życzliwością spotykam sie tutaj:) miło jest poczytac ze ktos Cie pociesza, nie krytykuje, nie szanuje czy itp Dziękuje:)
Offline
JA nigdy nie twierdziłam ,że 16 czy 18 lat to piękny wiek - dla mnie to było jedno pasmo nieszczęść - 20 kg nadwagi , krótkowzroczność pogłębiająca się o 1-2 dioptrie rocznie , zero znajomych i przyjaciół , kompletna samotność i w ogóle dno . Ale niestety - trzeba to przejść - potem jest znacznie lepiej . Nancy , Armakolit - jak Wam będzie źle , zajrzyjcie tu i pomyślcie , że nie jesteście same! Okres życia nastoletni to trochę jak ospa - niemiłe ,ale trzeba przecierpieć
Offline
Zgadzam się z opiniami, że okres wczesnej młodości przypadajacy na szkołę średnią może być jednym z najnieszczęśliwszych w życiu (trzeba to przetrwać, ale nie gubiąc godności osobistej, mi nie do końca wyszło, czego szczerze żałuję). Mój akurat był nie najlepszy, co nie oznacza, że teraz żyję w sielance. Po prostu pod pewnymi względami teraz jest lepiej, pod innymi sie pogorszyło, ale porównanie teraźniejszości do przeszłości wypada korzystniej dla tej pierwszej . Może wśród ludzi dorosłych łatwiej jest znaleźć to czego się szuka, np na studiach.
Czytając wasze wszystkie komentarze uświadamiam sobie, że łączą nas przeżycia i robi się lżej na sercu.
Offline
Nie wiedziałam, że przyznanie się do mojego skromnego wieku taką dyskusje rozpocznie
Ale naprawdę bardzo dziękuje wszystkim razem i każdej z osobna- Dione, Karotce, Elbereth, Tamarze.
Trudno mi powiedzieć czy jestem w najpiękniejszym czy najgorszym okresie życia, bo w innym jeszcze nie byłam nie licząc dzieciństwa całkowitego. W każdym razie na pewno postaram się najgorsze przeczekać i nie załamywać. Niedługo ide do nowej szkoły, więc może będzie lepiej. A jak nie to trudno. I nie będę się martwić, że marnuje ten okres zgodnie z radą Elbereth, bo wydaje mi się, że takie "muszenie" na siłę być szczęśliwym bardzo przygnębia. Tamaro - to porównanie z ospą dość ciekawe A taka świadomość, że się nie jest samemu naprawdę pomaga. Dzięki
Offline
armalkolit trzymam kciuki zebys sie nie zawiodla, ja sadzialm ze w LO to bedzie o niebo lepeij niz w gimnazjum. Moze i w pierwszej klasie bylo w maire fajnie ale potem sie zmienlo. Moze przez pewien incydent to moj blad ale mimo wszystko bez wsparcia jest ciezko. Licze ze studia ( jak sie na nie dostane ) beda szczesliwszym okresem w moim zyciu, jak narazie taki sie nie zdarzyl nigdy nie mialam za rozowo,nawet w dziecinstwie ale moze,choc wierzyc mi ciezko:(
Offline
elbereth napisa³:
Dione napisa³:
Armakolit, jesteś właśnie w najpiękniejszym okresie życia
Nieprawda! Wszyscy powtarzają ten slogan aż do znudzenia, ale przecież w rzeczywistości nikt tak nie myśli!
... Ja naprawdę tak myślę Było źle, ale zarazem było też fantastycznie. Mogłam pół nocy ryczeć z powodu zgubionego kolczyka i nikt nie mówił, że jestem infantylna czy coś. Mogłam chodzić bez makijażu. Nikt mi nie kazał nosić obcasów na jakiś uroczystościach. Mogłam spaść z roweru bez ujmy na honorze. Mogłam kłócić się z koleżanką na środku ulicy. Mogłam iść na wagary, jak miałam ochotę. Mogłam ukradkiem pić nielegalne piwo. Mogłam mieć totalny bałagan w pokoju. Mogłam zapomnieć podlać kwiatki, zawsze ktoś zrobił to za mnie. Mogłam toczyć z siostrą walki na poduszki. Miałam czas, zeby czytać wszystko na co miałam ochotę. Jak zakochiwałam się to bez pamięci, a teraz kalkuluję i analizuję, i uczucie już nie jest takie obezwładniająco przyjemne. Mogłam popełniać błędy i nie musiałam mieć ich sobie za złe. Dopiero teraz doceniam te drobne przyjemności, których już mi nie wypada, już mi nie wolno. Mam inne problemy i jak pomyślę o tych, które mnie zaprzątały w wieku 16stu lat, to z największą ochotą bym do nich wróciła. Taka jest prawda. Chciałabym znowu mieć 16ście lat i wzdychać do chłopaka, który nawet nie wie o moim istnieniu. To było takie fajne. A teraz cię swatają na każdym kroku z dziwnymi facetami. Bo przecież już dawno powinnaś mieć męża i dzieci.
Offline
Nie powiem zeby zakochiwanie sie w chlopaku ktory o Tobie nie wie bylo czyms wspanialym. Przezylam cos takiego, skonczylo sie dla mnie wielkim upokorzeniem:(
Offline
O, ja tak wzdychałam przez 4 lata, potem wzdychałam do następnego, a żaden pewnie o tym nie wiedział ... Zgadzam się z Dione - mimo tych wszystkich nieszczęść (nie piszę w cudzysłowie, bo w TAMTYM okresie to są nieszczęścia), straszliwych kompleksów itd., bardzo się jednak tamten okres zapamiętuje: wszystkie przeżycia są takie intensywne, takie pierwsze, że potem już mało co tak smakuje.
A co do tych chłopaków - widziałam niedawno tego pierwszego...Rety, łysy facet...
Ten drugi za to został prezesem wielkiego banku !!
Offline
To są lata, które się ceni po czasie. Podobnie ja z tymi znajomościami -- one bywają jak wino, z czasem nabierają mocy, smaku, głębi.
Czy ja byłem wtedy nieszczęśliwy? Eee... chyba nie, no ale to się zupełnie inaczej przeżywało. Zresztą z czasem odkrywałem różne rzeczy dla mnie fascynujące -- teraz tego widze więcej wokół siebie i bardziej potrafię tymi fascynacjami się cieszyć. Z drugiej strony zostaje jakieś poczucie, że były drogi, których się nie wykorzystało...
PS. A w sumie to popieram Elbereth. No i tyle
Offline
Dione napisa³:
Było źle, ale zarazem było też fantastycznie. Mogłam pół nocy ryczeć z powodu zgubionego kolczyka i nikt nie mówił, że jestem infantylna czy coś. Mogłam chodzić bez makijażu. Nikt mi nie kazał nosić obcasów na jakiś uroczystościach. Mogłam spaść z roweru bez ujmy na honorze. Mogłam kłócić się z koleżanką na środku ulicy. Mogłam iść na wagary, jak miałam ochotę. Mogłam ukradkiem pić nielegalne piwo. Mogłam mieć totalny bałagan w pokoju. Mogłam zapomnieć podlać kwiatki, zawsze ktoś zrobił to za mnie. Mogłam toczyć z siostrą walki na poduszki.
Heh, a ja mam wrażenie, że natolatki bardziej dbają o makijaż i "honor", niż dorosłe kobiety - a to dlatego, że pryszcz na nosie czy ośmieszenie się upadkiem z roweru potrafią zrujnować dobrych parę tygodni w ich życiu. Podobnie jak tragedia zgubienia kolczyka. Podobnie jak sto tysięcy innych drobnych przykrości.
Dlatego cieszę się, że takie rzeczy przestały już spędzać mi sen z powiek. Że nie płaczę z powodu kolczyka, z powodu czyjegoś złego słowa, bez powodu... Że nie muszę sie obawiać reprymendy rodziców za wagary, za picie piwa, za bałagan w pokoju. Że nauczyłam sie dobierać strój i makijaż odpowiednio do okazji. A walki na poduszki dalej uwielbiam
Podsumowując - mam kilka fajnych wspomnień ze swojego nasto-życia, ale za nic w świecie nie chciałabym wrócić do tamtego okresu. Może po wielu latach, kiedy pamięć złych rzeczy już trochę się zatrze, pojawi się jakaś nostalgia... Ale nie przez najbliże ćwierć wieku
PS. Nie mam wrażenia, ze moje przeżycia są teraz mniej intensywne. Ale to pewnie dlatego, że ciągle jestem zakochana ^_^
Offline
A wiecie, ze ja nie wiem dlaczemu, ale w ciagu ostatnich kilku miesiecy dosc czesto wracam mysla do mojej pierwszej milosci. Ani sie nie poklocilismy, jakos tak ni z tego ni z owego sie urwalo. I nie wiem czemu nagle po 10 latach tak czesto mi sie przypomina...
Mnie sie ten okres zawsze tak dobrze kojarzyl. Pomimo zgubionego kolczyka, upadku z roweru, drzewa, plotu, dachu... (w zasadzie jedyne upokorzenie przezylam u chirurga, jak po raz drugi dorabiano mi karte. Co rok przeswietlenie, zwichniecie, skrecenie, podejrzenie pekniecia czaszki itd. wowczas zaczelam "przechadzac" wszystkie kontuzje)
Ja mam tak jak Dione - najpiekniejszy okres, pelen beztroski, lenistwa i piwa bezalkoholowego (narzuconego lekami, bo u mnie piffko nigdy nie bylo traktowane jako rzecz zakazana). Moze to tez dlatego El, ze dla Ciebie ten okres sie jeszcze nie skonczyl. Studia to dopiero jego drugi etap.
A potem? Praca, rodzina, proza zycia. I jak sie wkurwie na szefa (jak dzis), jak po raz kolejny mi przypomni, ze nienawidze swojej pracy, jak zbowu bede zapieprzac jak dziki osiol w biurze umieszczonym na 3 pietrze na poddaszu z oknami dachowymi bez jakiegokolwiek przeciagu, przewiewu, ze o klimatyzacji nie wspomne, pracujac 8 godzin przy stanowisku umieszczonym dokladnie nad oknem, gdzie siedze jak na patelni, nic nie widze na monitorze, a zebny zobaczyc cokolwiek musze siedziec w pozycji po ktorej nie oge ruszac szyja. Gdzie moja praca jest nudna, nie jest doceniana,a juz na pewno nie jest przyzwoicie platna.
Ufff. Troche mi ulzylo.
Offline
Ja wróciłabym do młodzieńczych lat (jak to brzmi!) tylko po to , żeby zmienić kierunek nauki i pójść tam , gdzie naprawdę mnie ciągnęło . I po nic więcej . Teraz nie martwię się wyglądem , mogę iść ulicą bez uczucia ,że wszyscy się na mnie gapią i śmieją się ze mnie , mogę w pełni świadomie o sobie decydować , bez biorących górę skrajnych emocji . Pewnie że są też rzeczy nieprzyjemne i niemiłe obowiązki i czasem ma się dość wszystkiego , ale wie się , że to minie . I nikt nie ma prawa urządzać mi życia wbrew mojej woli . Jak powiedział niezapomniany profesor Dmuchawiec - każdy musi przejść tę chorobę zwaną młodością
Offline
Tak - ja tez wybralabym inaczej. Przypuszczalnie cos zwiazanego z biologia. Albo moze zdecydowalabym sie jednak na PWST?
Offline
Aine [tuli i grozi palcem niedobremu szefowi]....
Mnie z lat nastolatki najbardziej brakuje tych ogromnych pokładów energii. Kiedyś mogłam przez kilka nocy nie spać (no wiecie, koncercik, imprezka, itp.), a teraz nawet z kawą ledwie 12 godzin przetrwam i oczęta same mi się zamykają. Kiedyś po ostrej imprezie wstawałam świeża i radosna jak szypiorek, a teraz wypiję wieczorem dwa kieliszki wina i rano wstaję z bólem główki. Wiekowa mie jestem, ale organizm już żąda więcej odpoczynku. A tu jak na złość czasu na odpoczynek coraz mniej.
Offline
Nancy18 napisa³:
armalkolit trzymam kciuki zebys sie nie zawiodla, ja sadzialm ze w LO to bedzie o niebo lepeij niz w gimnazjum. Moze i w pierwszej klasie bylo w maire fajnie ale potem sie zmienlo. Moze przez pewien incydent to moj blad ale mimo wszystko bez wsparcia jest ciezko. Licze ze studia ( jak sie na nie dostane ) beda szczesliwszym okresem w moim zyciu, jak narazie taki sie nie zdarzyl nigdy nie mialam za rozowo,nawet w dziecinstwie ale moze,choc wierzyc mi ciezko:(
Ja również trzymam za Ciebie kciuki Nancy, żebyś się nie zawiodła i żeby rozpoczął się w Twoim życiu szczęśliwy okres.
Aine - współczuje Ci, że tak nie lubisz swojej pracy. Może ja za dużo o tym nie wiem, bo nie pracuje zawodowo, ale czytałam jedną książkę Chmielewskiej, w której pisała ona, że lubiana praca pomogła bohaterce przetrwać okres nieszczęśliwej miłości. I to chyba jednak prawda, że jak człowiek robi to co lubi, to daje mu to dużo siły.
Mi się wydaje, że w byciu nastolatką dużym plusem jest właśnie to, że jednak jeszcze nie jest się tak bardzo odpowiedzialnym, nie trzeba na siebie zarabiać itd. Ja raczej nie płaczę jak zgubię kolczyk, ale bardzo mnie to denerwuje i myślę, że za parę lat będzie to tak samo denerwujące W życiu nastolatki też jest dużo prozy, przynajmniej moim. I na pewno każdy okres ma swoje plusy i minusy i dobrze jest, że czas płynie bo człowiek się wtedy uczy nieprzejmować niektórymi sprawami i się rozwija.
Offline
Chyba narazie do bym wrocila do dziecinstwa, choc nie bylo lekko i byly i upokorzenia, niesmialosc(ktora pozostala do dzis) i ktora utrudniala wszystko.Oglnie na nie ktore wspomnienia mina mi sie krzywi. Ale ogromnym plusem jest to ze wolne bylo od trosk z ktorymi teraz sie zmagam i bede.
Offline