Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
No Elinor w książce nie była taka obojętna. Przecież prawie wszyscy zauważyli, że coś czuje do Edwarda. Dlatego właśnie Lucy wybrała ją sobie na powiernicę: przez aluzje, że on pojawi się u panien Dashwood właśnie dla niej i że być może jest już z nim zaręczona.
Offline
snowdrop napisa³:
A mnie bardziej denerwuje Elinor. To jej rozważne myślenie i trzymanie się sztywno konwenansów. Zero w niej buntu i szaleństwa. Jest bardzo sztywna i zamknięta w sobie. Jak można nie pokazywać uczuć, tylko dlatego że nie wypada. Zawsze dobrze ułożona a to co robiła było przemyślane. Hm. Czy tacy ludzie istnieją.
Istnieją. Sama znam kilka takich osób. Tyle, że w tamtych czasach to było normalne a w dzisiejszych jest co najmniej dziwne.
Offline
Podzielam zdanie Ulki. Eleonora była tą rozważną, ale to nie znaczy ponurą. Miała poczucie humoru, bardzo wysoko rozwinięte poczucie empatii, oceniała ludzi nie przez pryzmat słów, a czynów. W przeciwieństwie do Marianny, która miała nieskomplikowaną hierarchę najważniejszych osób w życiu (ja, ja, ja, ja, ja, matka z siostrami, ja, ja - w zasadzie nie ma sie co dziwić, że w tym natłoku osób zabrakło miejsca na pułkownika).
Eleonora zawsze stawiała szczescie innych ponad swoje. Nawet gotowa była wyrzec się własnego, aby uszczesliwic ukochanego. Czy kochala mniej? Wrecz przeciwnie - jej milosc byla duzo piekniejsza niz gwaltowny poryw Marianny, ktory mohl uleciec tak szybko jak przylecial. Milosc Eleonory nie byla powazna, byla gleboka i z cala pewnoscia prawdziwa.
Elinor nie pokazywała uczuc i emocji? To jedynie marianna była zbyt ślepa i zkozowata aby je dostrzec. Dziwnym trafem ci, którzy potrafili widzieć, a nie jedynie patrzec - rozszyrowali eleonore od razu, z miejsca.
Offline
Wydaje mi się że to Marianne zasugerowała pani Jennings że ktoś na E się Elinor podoba.
W każdym razie na pewno trochę uczuć miała.
Ale wiece choćbym chciała to jakoś się do niej przekonać nie mogę. Nie chciałabym żyć z taką osobą, która cały czas by mnie pouczała, że tego nie wypada albo tamtego zrobić. Nie żebym jakoś szalała albo coś )). Ale jak chce iść do Kościoła w dżinsach to nie chciałabym słyszeć że mam iść w garsonce.
Offline
cóż, jeśli reagowała w momentach gdy egoizm Marianny graniczył z beszczelnoscia i zlym wychowaniem - nie ma sie co dziwic. Takie zachowanie rzutowalo rowniez i na rodzine. Ogolnie Marianna byla rozpuszczonym bachorem. Gdybym miala taka siostre, pewnie nie bylabym taka mila jak Eleonora...
P.s. Nie chodziło o osobę, którą eleonora darzyła uczuciem. Chodziło mi o to, ze oni dostrzegli, ze ktoś jest.
Offline
Bez pouczeń Eleonory Marianna była pierwsza w kolejce, żeby skończyć jak wychowanica pułkownika Eliza, a w lepszym przypadku jak Lidia Bennet
Offline
Dione - chciałaś rzec - przy olbrzymim szczesciu.
Offline
To teraz wyobraź sobie emotka z kciukami do góry W myślach mych czytasz, Kobieto!
Offline
snowdrop napisa³:
Ulka ,
Ja wypowiadam się tylko na postawie książki. Film oglądałam ze 4 lata temu nie pamietam go dokładnie. Ostatnią powtórkę na TVP1 przegapiłam .
Nie wiem, strzelałam, Co nie znaczy ,że film obejrzany kiedyś tam nie utrwalił Ci na tyle obrazu Eleonory, że przytłumia książkę. Mnie filmowa Eleonora mocno się wbiła do głowy, tak że aby odnaleźć książkową muszę zrobić wysiłek umysłowy A czytałam R&R co najmniej kilka razy. Jedna co obraz (i to ruchomy-dzięki braciom Lumiere) to obraz i nawet tym ceniącym słowo pisane nade wszystko wbija się mocno i sugestywnie. Takie jest moje zdanie.
snowdrop napisa³:
Nie chciałabym żyć z taką osobą, która cały czas by mnie pouczała, że tego nie wypada albo tamtego zrobić.
Ja jakoś nie zauważyłam, żeby Eleonora cały czas Mariannę pouczała. Może czytałyśmy inne książki?
AineNiRigani napisa³:
Podzielam zdanie Ulki.
To dla mnie zaszczyt, Aine
AineNiRigani napisa³:
W przeciwieństwie do Marianny, która miała nieskomplikowaną hierarchę najważniejszych osób w życiu (ja, ja, ja, ja, ja, matka z siostrami, ja, ja - w zasadzie nie ma sie co dziwić, że w tym natłoku osób zabrakło miejsca na pułkownika).
to jak dotÄ…d najlepszy opis Marianny
AineNiRigani napisa³:
Eleonora zawsze stawiała szczescie innych ponad swoje. Nawet gotowa była wyrzec się własnego, aby uszczesliwic ukochanego.
Właśnie, to mnie mocno uderza. To przekonanie Eleonory, że związek Edwarda z Lucy jest niezbyt dobry dlatego, że Edward nie będzie w nim szczęśliwy. Nie-że Eleonora będzie nieszczęśliwa bez Edwarda, a właśnie dlatego, że Lucy nie da jemu szczęścia. I to jest chyba dla Eleonory dużo ważniejsze, od tego, jak ona będzie dalej żyła. I to jest miłość..
Offline
Ulka napisa³:
Ja jakoś nie zauważyłam, żeby Eleonora cały czas Mariannę pouczała. Może czytałyśmy inne książki? .
Znalazłam kilka fragmentów:
... nie ma talentu, nie ma gustu ani charakteru, Jego umysłowi brak błyskotliwosci , jego uczuciom brak żarliwości, a jego głosowi wyrazu i siły.
- Tak gładko uporaliście się z jego wszystkimi niedostatkami - odrzekła elinor - i przy tak żywym udziale wyobraźni, że moja własna diagnoza wyda wam sie beznamiętna i mdła...
- Macie tu miłych sąsiadów, czy Midlletonowie to sympatyczni ludzie?
- Ani troche - rzekła Marianne - Trudno byłoby trafić gorzej.
- Marianne!!! - krzyknęła siostra - jak możesz tak mówić!!! Jak możesz być tak niesprawiedliwa?
itd - w zasadzie wszystkie pouczania Eleonory były jak najbradziej słuszną reakcją na głupote i brak kultury Marianny. I była wobec niej niezwykle grzeczna i uprzejma - ja bym była bardziej dosadna i złośliwa (bo taka mam naturę )
Offline
Zgadza sie, zwracała jej czasem uwagę, ale "czasem" to nie "cały czas"
ps. ja bym zwracała uwagę częściej, dużo częściej...
Offline
Zgadzam się z wami co do oceny Eleonory. Marianny serdecznie nie znoszę, ale ponieważ, w przeciwieństwie do niektorych, bardzo lubię Kate Winslet, w filmie ta postać mdenerwuje mnie znacznie mniej niż w książce. Za każdym razem, gdy wracam do książki, mając w pamięci mocno utrwalony obraz z filmu, myślę sobie: matko, jaka ona denerwująca.
Nie zgadzam się też, że tacy ludzie nie istnieją. Tak naprawde, Eleonora wcale tak bardzo nie różniła się od innych pozytywnych bohaterek JA. Takie były rozsądne i dobrze wychowane panny w tamtych czasach. Ludzie mają różne temperamenty, widocznie u Eleonory rozsądek i kultura dominowały, a jedyne, co może dziwić z dzisiejszego punktu widzenia to fakt, ze była taka rozsądna w tak mlodym wieku, bo dzisiaj, dochodzi się do tego z czasem. Ale mi wydaje się, że jednak w tamtych czasach to postawa Eleonory była bardziej normalna, niz zachowanie Marianny. W sumie Eleonora przypomina Jane Bennet, Jane Fairfax, Annę i nawet trochę Fanny - a to wszystko bohaterki jak najbardziej pozytywne, choć nas dziś mogą troche irytowac (mnie - Fanny ). Zauważcie, że nawet Lizzie uważa, że nie nalezy okazywac uczuć, przynajmniej do czasu. Coż, nawet ja, 200 lat później uważam, że w pewnych okolicznościach - nie należy
A Marianna przy całej swojej uczuciowości, którą dziś potepiamy mniej niż wtedy, była przede wszytskim egoistyczna. I chyba JA też tę cechę przede wszytskim w niej potepia. Ale tytuł "Rozważna i egoistyczna" jest znacznie gorszy
A już takich ludzi jak brat i bratowa, Lucy, czy matka Edwarda, wciąz jest niestety wokół nas całe mnóstwo.
Offline
fringilla napisa³:
Ale mi wydaje się, że jednak w tamtych czasach to postawa Eleonory była bardziej normalna, niz zachowanie Marianny.
Pewnie tak. A i dziś niektórym jest bliższa
fringilla napisa³:
W sumie Eleonora przypomina Jane Bennet, Jane Fairfax, Annę i nawet trochę Fanny - a to wszystko bohaterki jak najbardziej pozytywne, choć nas dziś mogą troche irytowac (mnie - Fanny ). Zauważcie, że nawet Lizzie uważa, że nie nalezy okazywac uczuć, przynajmniej do czasu.
Trafna uwaga. Rzeczywiście większość bohaterek austenowskich jest dość stonowana w uzewnętrznianiu siebie. I jeśli Lizzy wydaje się bardziej wylewna niż Eleonora to może także po części dlatego, że miała przed kim swoje uczuica wypowiedzieć (myślę tu o zauroczeniu alias zakochaniu)- Eleonora z wiadomych względów nie chciała, nie mogła zwierzać się siostrze (która zresztą swoje wiedziała, bo mimo kochała Eleonorę i była dostatecznie wrażliwa-bez złośliwości tym razem). Zresztą Lizzy też nie zawsze jest wylewna-zobaczcie jak długo ukrywa to, co zaczęła czuć do pana Darcy'ego. Kiedy się wreszcie z nim zaręcza- Jane nie kryje ogromnego zdziwienia. A kto Lizzy zarzuci brak życia, hę? Także Lizzy nie mówi siostrze o wszystkim co się działo nie tylko ze względu na własne pomieszane uczucia ale i z troski o siostrę. Dlaczego więc u Eleonory jest ta troska troszkę jakby wyśmiewana?
Offline
Tylko na marginesie: większość pozytywnych bohaterów u JA też taka jest. Zresztą ten wątek zaczął się od Brandona!
Offline
Och (wzięłam głęboki oddech), książki mają to do siebie, że uwalniają wyobraźnie. Każdy może sobie wyrobić własne zdanie na temat bohaterów.
Zdanie typu: Może czytałyśmy inne książki? jakoś mi nie odpowiada.
Pewnie że wszyscy hamowali wtedy swoje emocje , Darcy i Lizzy w niektórych momentach specjalnie milczą aby nie powiedzieć czegoś niestosownego. Takie były konwenanse. Pani Bennet która mówi co jej ślina na język przyniesie jest wyśmiewana.
Ale Elinor nauczyła się tej umiejętności mistrzowsko. I choćby się waliło i paliło (bezczelna Lucy przychodzi do niej i zachowuje się dokładnie wiemy jak) ona zachowuje się prawidłowo i zgodnie z etykietą.
Uważam, że należy na co dzień zachowywać się grzecznie i zgodnie z etykietą, ale jeśli dzieje się coś wyjątkowego emocje są zrozumiałe.
Poza tym być może Marianne i matka zachowywały się tak bezmyślnie bo wiedziały że jest ktoś taki jak Elinor która wszystko zrobi, wszystko zorganizuje i będzie ok. A one w tym czasie mogły się upajać swoimi emocjami.
Ja też potępiam zachowanie Marianne, która była bardzo egoistyczna i skrajnie romantyczna. Nikim i niczym się nie przejmowała. Z taką osobą też nie mogłabym bym wytrzymać.
Na koniec powiem że uważam że obie postacie są skrajne.
I według mnie celem R&R jest pokazanie wielkości miłości. Nie tylko tej kobieta-mężczyzna, ale również rodzinnej. Oto dwa przeciwstawne charaktery: rozważna Elinor i romantyczna Marianne kochają się i wybaczają sobie wszystko, pomimo niezrozumienia siebie, dlatego że są siostrami.
Offline
To też. Ale myślę, że wskazując na te przeciwieństwa (nawiasem mówiąc, takie skrywanie uczuć, które ni stąd ni zowąd się gdzieś tam potrafią wymsknąć, uważam za wielki atut pisarstwa JA) pomijasz aspekt satyryczny pisarstwa Jane Austen. Dlaczego śmieszni mają być tylko Ferrarsi i ci 'inni' Dashwoodowie? Marianna jest trochę satyrą na młodych romantyków, w chwili gdy romantyzm stawał się modny. Podobnie jak Katarzyna Morland, tyle że przerysowania są mniejsze.
Offline
Och, jak Wy tej Marianny tu nie lubicie
Pak, masz rację, na pewno z obu nich trochę się naśmiewała.
Znowu mi się dostanie, że pisze o Elinor że się z niej JA naśmiewała.
Ostatnio edytowany przez snowdrop (2007-09-29 21:44:00)
Offline
Wydaje mi się, że Jane do każdej ze swoich bohaterek miała podejscie dość humorystyczne. Autoironia Lizy jest odzwierciedleniem ironii Jane wobec tej postaci. Zreszta w tej galerii postaci kobiecych każda prezentuje jakiś schemat. Emma i Marianna mają podobne charaktery, obydwie niezwykle szybko wydaja opinie i sądy na czyjś temat. Traktują sie niemal jak wyrocznie i sa przekonane o głebi swoich opinii, a tak naprawde są powierzchowne i głupiutkie. Przy czym Emma ma dużo lepsze serce, przyjmuje krytyke z ust Knightley'a i wzbudza jednak większą sympatię. Obie wraz z Katarzyna reprezentują młodośc i płochość i mozna je porównac do Kitty i Lydii.
Eleonora, Jane z Lizzy, czy Anna to kobiety, każda niby inna, ale jednak podobne.
Offline
snowdrop napisa³:
Zdanie typu: Może czytałyśmy inne książki? jakoś mi nie odpowiada.
Nie musi. Zresztą powoli przyzwyczajam się, że moje poczucie humoru nie wszystkim odpowiada a nawet skrajne opinie wywołuje ;P
snowdrop napisa³:
Pewnie że wszyscy hamowali wtedy swoje emocje
Dla mnie (podkreślam:dla mnie) to nie hamowanie emocji (wyrażenie to mi zupełnie nie pasuje ) lecz odpowiednie ich wyrażania, w zależności od sytuacji, potrzeb, własnych chęci-czyli prędzej dojrzałość
snowdrop napisa³:
Ale Elinor nauczyła się tej umiejętności mistrzowsko. I choćby się waliło i paliło (bezczelna Lucy przychodzi do niej i zachowuje się dokładnie wiemy jak) ona zachowuje się prawidłowo i zgodnie z etykietą.
Każdy ma prawo do własnego zdania. Ja się bardziej przychylam ku twierdzeniu, że to wrodzona delikatność i chronienie-także siebie. Co by Eleonorze przyszło z tego, że przy Lucy zbladłaby, wpadła w histerię i dała wszystkim powód do plotek-nie wierząc nawet początkowo w słowa Lucy. To jest także po części duma ("nie pokażę zołzie, że mnie to rusza" całkiem współczesne podejście, moja dużo młodsza i nowoczesna siostra bywa że tak postępuje )
snowdrop napisa³:
Uważam, że należy na co dzień zachowywać się grzecznie i zgodnie z etykietą, ale jeśli dzieje się coś wyjątkowego emocje są zrozumiałe.
Pewnie, że tak. Tylko każdy inaczej je okazuje i ma inny zakres ujawniania ich.
snowdrop napisa³:
Ja też potępiam zachowanie Marianne
Ja nie młoda była, historia pokazała, ze reformowalna, więc co tam. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. (Na marginesie, wcale jej zachowanie nie musiało być takie dziwne i oburzające, skoro pułkownik zachwyca się jej hm świeżością, i nikt jej z towarzystwa nie wyrzuca, widać takie się zdarzały prawie tak często jak podobne Eleonorze..)
snowdrop napisa³:
rozważna Elinor i romantyczna Marianne kochają się i wybaczają sobie wszystko, pomimo niezrozumienia siebie, dlatego że są siostrami.
o właśnie, bardzo ważna uwaga zgadzam się z Tobą
tylko przekorna część mojej osobowości zaczyna się zastanawiać jak to było z tym tytułem R&R... że nie do końca rozważna i romantyczna... ale anglistką nie jestem
snowdrop napisa³:
Znowu mi się dostanie, że pisze o Elinor że się z niej JA naśmiewała.
Poczułaś się przez zaatakowana?
Nie przyszło mi do głowy, żeby JA ironizowała także z Eleonory, ale kto wie, znając jej cięty języczek...
snowdrop napisa³:
Och, jak Wy tej Marianny tu nie lubicie
e, nie jest tak źle to tylko Eleonorę lubimy bardziej..
pak4 napisa³:
Dlaczego śmieszni mają być tylko Ferrarsi i ci 'inni' Dashwoodowie? Marianna jest trochę satyrą na młodych romantyków, w chwili gdy romantyzm stawał się modny. Podobnie jak Katarzyna Morland, tyle że przerysowania są mniejsze.
Z tą różnicą, że Katarzynę i Mariannę JA jednak chyba lubi
Offline
Ulka napisa³:
Z tą różnicą, że Katarzynę i Mariannę JA jednak chyba lubi
Święte słowa! Emmę też lubi
Offline
A ja powiem tak: Marianny nie potępiam, nie twierdzę, że jej nie lubię. Ja ją uważam za młodą głupiutką dziewczynę, egzaltowaną i egoistyczna. Za jedną z dziewczyn, które nie wzbudzają mojej sympatii, lecz z dziwnych powodów często (tu wspominam o takich Mariannach, która zdarza mi się spotykać) są centralną postacią jakiejś grupy ludzi. Są lubiane, rozpieszczane, psute itp. Mnie zwykle doprowadzają do szału, ale ponieważ zostałam wychowana w taki a nie inny sposób, przewracam jedynie oczami, uprzejmie coś odpowiadam i staram się przebywać z taką osobą jak najrzadziej.
Ulka napisałaś, że Lizzy wydaje się bardziej wylewna niż Eleonora, bo miała się komu zwierzyć. Tu się nie zgodzę i przypomnę, że Lizzy także nikomu nie zwierzała się z uczucia do Darcy'ego. Nie chciała tego mówić Jane, żeby przypadkiem nie ranić jej pośrednim nawiązaniem do Bingley'a. Opowiedziła jej wszystko, gdy już w końcu z Darcy'm osiągneli porozumienie. Ta więsza wylewność moim zdaniem wynika z trochę innego sposobu opisania jej przez JA. W D&U dość wyraźnie pokazana jest strona wewnętrzna Lizzy. W swoich innych książkach JA aż tak nie wgłębiła się w osobowość swojej bohaterki. Poza Marianną, wszystkie one były dosyć spokojne jeśli chodzi o okazywanie emocji. Nawet Katarzyna Morland, choć jej to przychodziło z niezwykłą trudnością. Pamiętacie fragment, gdy zwiedza ona dom Henry'ego? Bardzo usilnie starała się, aby jej entuzjazm z oglądanych pokoi nie był zbyt wyraźny dla jego ojca.
Offline
Wiecie co, w ogóle to muszę się przyznać, że czytanie R&R idzie mi jakoś flakowato. Czytam już to chyba od 3 tyg. Utknęłam teraz na momencie kiedy Elinor przekazuje info Edwardowi o prebandę (chyba tak to się nazywa). Hm, sama nie wiem dlaczego tak jest.
Offline
Może masz rację Dione, jeśli chodzi o Lizzy. Zresztą też pisałam, ze w sprawie z Darcym była wobec Jane dość skryta. Czyli też chroniła to, co najdelikatniejsze. Nawet tak dobra siostra i słuchaczka, jak Jane nie skłoniła jej do wypowiedzenia tego:) Z drugiej strony gdyby nie Jane, uzewnętrzniłaby dużo mniej.
Offline