Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Mnie dobiła (oprócz Becomin Jane) ekranizacja Eragona. Czytałam książke jak tylko się ukazała (mój mąż jest wielkim fanem fantasy). Na wiadomość że będzie ekranizacja bardzo się ucieszylismy. W celach lepszych wrażeń wybralismy się do fajnego kina w łodzi i po pierwszych minutach zrobiliśmy wielkie ech.
Tyle tam wojny, krwi, zła ... no przepraszam bardzo ale gdzie są wątki pozbawione Cienia itp.
Beznadzieja.
Ogólnie to jest teraz trend w mediach aby grać na emocjach. I szczerze mówiąc ja mam tego dość. Wysiadam z tego pociągu.....
Offline
Rosenblaetter napisa³:
P.S. A widzieliście wersję z dubbingiem? <pada nieprzytomna na samo wspomienie>
A wiesz, że niektórzy uważają ten dubbing za całkiem dobry?
Offline
A "Pan Tadeusz"???
Przy nim nawet "Quo vadis" (współczesne i z lat 60) wymięka. Jeżeli nie znasz na pamięć tekstu, ni dudu nie połapiesz się, o co tam chodzi. A Franz Maurer jako ksiądz Robak - nie wiadomo, śmiać się czy płakać, czy może złapać coś ciężkiego i...
Offline
"Pan Tadeusz" był zły?? Mnie się bardzo podobał...
Offline
Mnie się tez podobała Pan Tadeusz filmowy...Nie mam żadnego kłopotu ze zrozumieniem, ale ostatecznie czytałam pewnie ze cztery razy
Offline
To ja uściślę: dla mnie - był okropny, pewnie dlatego, że nijak nie przystawał do mojej wewnnętrznej wizji dworu szlacheckiego i jego mieszkańców (niestety wychowałam się na egzemplarzu z ilustracjami Andriollego). No i Telimena jedząca palcami jakoś mi nie pasuje...
Offline
Jak dla mnie Pan Tadeusz był bardzo dobry - praktycznie nie czulo sie, ze aktorzy mowia wierszem. Nawet Linda mi pasowal na Robaka - moze dlatego, ze pierwsza rola w jakiej go widziałam to Crimen.
Ostatnio edytowany przez AineNiRigani (2008-01-21 00:29:28)
Offline
To ja uściślę jeszcze bardziej: usunięcie narracji, skądinąd nieuniknione, spowodowało, że wyszła z tego masa epizodów, niekoniecznie ze sobą powiązanych - to raz, a dwa - no obsada mi nie leży; kiedy jako Tadeusza widzę Jana "Wiedźmina" Skrzetuskiego, to już mi się wszysc trzej zaczynają mylić; -). Ale jedno przyznam - plenery, scenografia i muzyka - w porządku. Ja może za bardzo lubię się czepiać szczegółów; -)).
Offline
Ja mam dwa faworyty będące szkaradkami adaptacyjnym z JA: ostatnie Mansfield Park (2007) oraz Mansfield Park z 1983
Offline
Ostatnie Mansfield Park! Niekwestionowana Malina dla najgorszego filmu na podstawie JA. Trzy razy podchodzilam do tego i na razie doszlam do polowy. Chyba bede musiala przykuc sie kajdankami do fotela, zeby zobaczyc calosc. Jak Fanny przestanie mi zaslaniac wszystko ustami i biustem, to moze cos wiecej sie dopatrze ;P.
Offline
Mansfield Park z Frances O'Connor - nie wiem czy to któreś z powyższych, ale okropne.
Offline
Ostatnie "Mansfield Park" jest gorsze. Dużo gorsze. Może kiedyś się zmuszę do obejrzenia do końca . W końcu P&P 2005 też _jakoś_ przeżyłam .
Ostatnio edytowany przez fanturia (2008-01-22 19:05:20)
Offline
Oj, to ja już sobie tego nie wyobrażam. Ale nowa Fanny na fotosie wygląda jakby miała ściągnąć szatki i rzucić się na widza w rozpustnych celach...
Offline
Tamara napisa³:
Oj ,to ia iuz sobie tego nie wyobrażam . Ale nowa Fanny na fotosie wygląda jakby miała ściągnąć szatki i rzucićsięna widza w rozpustnych celach...
I prawie cały film tak sie zachowuje. Jak mała karczmareczka a nie skromne dziewczę jakim jest w książce. Ona tam nawet zgadza sie zagrać w sztuce (na szczęście pan Bertram przyjeżdza w porę).
Offline
I na dodatek ma suknię z gorsetem tak na oko z lat 1780-90, więc chyba cóś za wczesną.
Offline
Tamara napisa³:
Mansfield Park z Frances O`Connor - nie wiem czy to któreś z powyższych , ale okropne .
A ja tę wersję bardzo lubię. Własnie za to , że Fanny nie jest tak zupełnie uległa a jednocześnie nie przekracza granic dobrego smaku. Postać ta to mieszanka charakteru samej mistrzyni JA ( z jej ironią np.) i książkowej Fanny. Niektórzy zarzucaja , że jest to troche zbyt feministyczna wizja tamtejszego świata ale moim zdaniem to mimo podporządkowaniu się konwenansom JA była feministką.
Offline
Nie wiem czy feministka pisałaby, że bogatemu a samotnemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony... Ale nazwałabym tę wersję opartą na powieści, nie ekranizacją, bo wprowadzenie wątku zberezieństw na antypodach, przez które Tom się rozchorował, zamiana brata na siostrę, zgoda Fanny na małżeństwo z Crawfordem i jej niewątpliwie większa pyskatość - to już pomysły autorskie.
Offline
A zauważyłyście , kto gra w nowym MP??? James D`ARCY (usunąć apostrof)!!! Żeby praprapra...wnuk Fitzwilliama tak się kompromitował!
Offline
zauwazylysmy. Zawsze uwazalam ze to fajny kalambur.
Poza tym, dla mnie ta wersja jest o niebo lepsza niz 05. wolÄ™ Lizzy jezdzaca garbusem niz swinie w domu.
Offline
Aine, o czym Ty piszesz? Jaka Lizzy w MP??
Offline
Aine zdaje się przeskoczyła na DiU'03
Offline
uuuuppps, to chyba watki pomyliłam
Offline
Tamara napisa³:
Nie wiem czy feministka pisałaby, że bogatemu a samotnemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony....
Ja bym powyższe zdanie potraktowała jako kpinę a nie powazna opinię . Wszak sama za mąż nie poszła, a to zdanie dotyczyło szczęścia raczej mężczyzn niż kobiet.
Jane np. w swoich listach broniła księznej Walii pisząc , że robi to chociażby dlatego , że tamta jest kobietą.
Moim zdaniem zarowno w zyciu prywatnym jak i powieściach Jane można odnależć odniesienia feministyczne. No może z wyjątkiem "prawdziwej książkowej" podporządkowanej Fanny z MP.
Ostatnio edytowany przez maenka (2008-01-24 08:55:18)
Offline
Pytanie, co uznamy za feminizm: czy przekonanie o równości kobiet i mężczyzn (które wg mnie można przypisać JA), czy przekonanie o wyższości kobiet nad mężczyznami. O ile wiadomo, JA za mąż nie poszła nie dlatego, że nie chciała, tylko że nie miała odpowiedniej możliwości. W 1802 przyjęła oświadczyny niejakiego Harrisa Bigg-Withera z Manydown, ale że był 6 lat młodszy od niej, następnego dnia zaręczyny zerwała. Z zachowanej korespondencji niewiele mozna się dowiedzieć, bo Kassandra spaliła większość listów poświęconych sprawom uczuć. Badacze twierdzą, że prawdopodobnie w okresie luki w korespondencji 1802-1805 przeżyła gorący romans z mężczyzną, który miał zostać jej mężem, niestety zginąl na morzu. A jej obrona księżnej Walii wydaje mi się raczej dowodem zwykłej kobiecej solidarności :-). Zaś fakt faktem że trudno pierwsze zdanie DiU traktować inaczej, niż z przymrużeniem oka ;-)... Niemniej ja również ośmielę się stwierdzić, że gdybym była wolna, a w okolicy pojawiłby się jakiś pan Darcy, byłabym tego samego zdania, mając na myśli oczywiście własną osobę :-DDD
Offline
Mam na myśli feminizm jako rowność kobiet i mezczyzn. To drugie to raczej kobiecy szowinizm (odpowiednik meskiego szowinizmu))))
Offline