Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Fanny i Edmund wychowali siÄ™ razem jako kuzyni i byli do siebie bardzo
przywiązani. Fanny jednak była niemal niewolnicą przy tak egoistycznych i despotycznych ciotkach, a tylko Edmund był jej obrońcą i dbał o jej potrzeby duchowe /lektury, konie /, to jak miała jego nie pokochać?! A że była 'bojaźliwa' i bierna wobec jawnych zalotów Edmunda do Mary? Ale
miała odwagę odmówić sir Thomasowi ręki Crawforda! Nie była jednak taką trusią! [/list]
Hmmm... już na ten temat pisałyśmy Aga, moim skromnym zdaniem Edmund był fajtułapą, kto wie, czy nie gejem :?: :?: Natomiast Fanny odrzuciła Crawforda z obawy przed chorobami wenerycznymi hihihi
Offline
Tak, na temat Fanny, Edmunda i Crawforda dyskutowałyśmy w wątku Mansfield Park. Piałyśmy też o Fanny w wątku o najmniej sympatycznych bohaterkach, bo w sumie ona taka raczej nijaka była.
Offline
Macie Rację!! Fanny jest nijaka, absolutnie lojalna wobec Edmunda. A on tylko takiej żony pragnął, rozumiem go, ale zarazem nie tolerował odmiennych poglądów. Ale jako mężczyzna nie był obojętny wobec
urody Mary Crawford, jej przebojowości, obycia w towarzystwie i tak dalej.Mary robiła co mogła, aby podobać się Edmundowi: grała na harfie,
urządzała przyjęcia, a nawet - co ważne!- nieco podszkoliła Fanny co do strojów, manier w salonie, dyskusji o wszystkim. I co zyskała? Rosnącą niechęć i zwykłą zazdrość Fanny, która od dawna zakochana w Edmundzie, nie mogła po prostu ścierpieć Mary, a w konsekwencji i jej brata. Gorszyły ją wszystkie wypowiedzi Mary, zwłaszcza o duchownych,
jej swobodne maniery, i gorliwie przytakiwała Edmundowi we wszystkim.
Nawet Mary to zauważyła i głośno to im powiedziała. Jednym słowem, obie kobiety, tak róźniące sie między sobą, ale urodziwe i inteligentne na swój sposób, ostro rywalizowały o Edmunda! Jedna pokorą i posłuszeństwem, a druga śmiałym usposobieniem i większymi możliwościami, aby utorować Edmundowi drogę do kariery, co nie byłoby bez znaczenia/awans Williama, brata Fanny!/. Edmund jednak wybrał
skromną dolę pastora, a Mary rozczarowana tym, nie miała ochoty tkwić
gdzieś na pustkowiu. To, moim zdaniem, naprawdę zadecydowało o ich rozstaniu, a skandal z ich rodzeństwem tylko to przyśpieszył.
Offline
Kurcze, ja to może się na życiu nie znam, ale ta Fanny to jakaś brzydko mówiąc nie tego była... głupia cokolwiek... odrzucać fure kasy dla pastora... :? :? :?
Offline
Według biografii JA, ówczesna 'porządna', dobrze wychowana panna, ledwie co wykształcona w lichych szkółkach, a głównie w domu przez rodziców, niewiele potrafiła, jedynie prowadzić gospodarstwo, robić robótki i prowadzić stosowne rozmowy. Nie powinna być zbyt śmiała, bo to po prostu źle widziano. Dlatego śmiałe wypowiedzi Mary Crawford budziły takie zgorszenie, m.in. u Fanny i Edmunda. Ten z kolei nie tolerował w ogóle "wyemancypowanych" kobiet, jak Mary C.i jej londyńskie przyjaciółki, które prowadziły swoje salony, samodzielnie
decydując o wielu sprawach. Choć w powieści JA są one raczej ukazane jako postaci negatywne, fakt jest faktem, że nadmierna samodzielność ówczesnych dam była mocno ograniczona. A Fanny nigdy tej granicy nie przekroczyła, nawet gdy Edmund jawnie sią zalecał do Mary. Inna by zrobiła scenę, ale nie Fanny, ta zdusiła w sobie żal i tylko dzięki pomyślnemu rozwojowi akcji odzyskała Edmunda. Ale sama w małym stopniu to uczyniła!
Offline
A ja Fanny lubilam. Jest to mimo wszystko ciepla postac, gleboko niesmiala i wdzieczna wujostwu za to, co od nich dostala. Jest tu przedstawiona jako kontrast nie tylko dla panny Crawford, ale takze (a moze przede wszystkim) jej kuzynek.
Offline
Ja także bardzo lubię Fanny właśnie za tę kontrastowość i nijakość, jak to nazywacie. Jak widać, nie wszystkie kobiety tamtych czasów były takimi szczęśliwymi trzpiotkami jak Lizzy, Jane czy reszta panien, które miały o sobie jako takie mniemanie. Fanny natomiast była właściwie sama, zbyt wdzięczna i zachłyśnięta "wielkim dobrodziejstwem" rodziny, by móc mieć o sobie wyższe mniemanie i próbować dowodzić własnego zdania. Wzbudziła we mnie wiele współczucia i sympatii.
Offline
No tak, dziewczyna nie miała łatwego życia... Właściwie tylko Edmund przyjął ją niejako z otwartymi ramionami, reszta rodziny po prostu przyzwyczaiła się do niej i jej obecności w domu. Ja też lubię tę postać, bo przy całej swej WIELKIEJ nieśmiałości miała zdrowe zasady, czego dowiodła w sprawie amatorkiego teatru.
Offline
Tłumaczka określiła tę walkę Fanny, niemalże heroiczną...
Offline
Ja również lubię Fanny.Polubiłam ją od "pierwszych stron" To naprawdę sympatyczna postać.Opis anioła.
Offline
A dla mnie była zbyt nieśmiała i bojaźliwa. Lizzy o wiele bardziej przypadła mi do gustu.
Offline
No napewno nie ma co jej porównywać z Lizzy,ale myślę,że zasługuje na uznanie.
Offline
Można by chyba ją porównać do Eleonory. Obie były spokojne, zrównoważone, nie dawały się ponieść emocjom. Przez to były trochę mdłe, ale ja każdą bohaterkę JA darzę sympatią.
Offline
Ja tam lubię Fanny, choć często mnie denerwuje. Taka z niej nieśmiała, zahukana myszka, ale jednak gdzieś głęboko w niej czaił się zdecydowany charakterek. Oczywiście nie mogła tego zbyt często okazywać - jako uboga krewna była prawie nikim. A nie wszyscy są tak otwarci i odważni jak Lizzy - której pozycja też przecież nie była najlepsza.
Offline
W biografii JA Helen Lefroy jest taki passus o "Mansfield Park":
"MP pod wieloma wzgledami jest najbardziej interesujaca i najbardziej zlozona ze wszystkich powiesci JA. Bohaterke nazywano tchórzem, kołtunką lub dzielnym orędownikiem zasad moralnych. Jest w niej po częsci to wszystko i o wiele wiecej..[..]...Jak zwykle JA zrecznie doprowadza na koncu utworu do zareczyn Fanny (choc nie kazdy zgodzilby sie, ze stanowi ona odpowiednia partie dla Edmunda".
Offline
Tak nieodpowiednią....Edmund za to długo myślał i łaził zanim dotarło jaki skarb w postaci Fanny ma pod nosem... :twisted:
Offline
ZGADZAM SIE AŻ SIĘ DZIWIĘ,ŻE FANNY GO PRZYJEłA CHOCIAŻ TO NORMALNE KOCHAłA GO, ALE JA NA JEJ MIEJSCU ZASTANOWIłABYM SIĘ.
Offline
Skoro go kochała to nic już dla niej nie było ważne poza tym, że on też ją kocha i chce się z nią ożenić.
Offline
Kiedyś Fanny mnie irytowała, a teraz ją szanuję i chyba nawet lubię. Mansfield Park stawiam wyżej niż Emmę. Ta powieśc ma swój własny rytm, sprawia, że całkowicie zagłębiam się w świat opisany przez Austen. Nie mogę się jednak oprzeć myśli, że powieść ta powieść zyskałaby na dramatyzmie, gdyby autorka pozwoliła Fanny wyjść za Henry'ego. I gdyby Henry mógł się zmienić. Edmund jest dla mnie postacią okropną! Szkoda, że nie ożenił się z Mary - zasługiwali na siebie. On udawałby świętego, ona dręczyłaby go z byle powodu ;-)
Offline
Ja Fanny dażę sympatią, i to dość sporą. Możliwe, dlatego że osobiście bardziej przypominam właśnie ją, a nie Lizzy...
Za Edmundem nie przepadam. I cały czas myślę, co by było gdyby Fanny przyjęła Henry'ego...
Offline
Kiedyś Fanny mnie irytowała, a teraz ją szanuję i chyba nawet lubię.
Fanny rzeczywiście może irytować - jest taka cicha i uległa, zawsze trzyma się w cieniu i nigdy się nie skarży. Trzeba jednak podziwiać i szanować jej stałość i wierność własnym przekonaniom - odrzuciła nieprawdopodobnie świetną partię, bo nie szanowała Henry'ego.
To była bardzo odważna decyzja - zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak wiele musiało ją kosztować przeciwstawienie się woli wuja, którego szanowała i od którego była całkowicie zależna. Potulnie godziła się ze swoim losem ubogiej krewnej, nigdy się nie skarżyłą, gdy ciotka Norris nią pomiatała. Kiedy jednak kazano jej zrobić coś sprzecznego z jej zasadami - bez namysłu powiedziała NIE.
Offline
Chwilami Fanny mnie męczy - to, że jest taka idealna; ale w zasadzie cenię ją za to, że jest sobie wierna. W imię zasad sprzeciwia się tym, którzy tyle dla niej zrobili. Myślę czasem, czy ja umiałabym byc taka twarda.
Zastanawiałam się podczas czytania, czy ona dobrze zrobiła, odrzucając Henry'ego? Może on ją naprawdę kochał? I czy była potem szczęśliwa z Edmundem, wiedząc, że on tak mocno kochał pannę Crawford? To zakończenie i uczucie między Fanny i Edmundem wydaje mi się takie na siłę. Czasem mam wrażenie, że byłoby lepiej, gdyby Edmund okazał się jej młodzieńczą miłością, a Henry zasłużyłby w końcu na uczucie Fanny.
Offline
Faktycznie, to zakończenie dla mnie też jest raczej mało udane, a zwrot w uczuciach Edmunda mało przekonujący.
Co do Fanny i Henry'ego - jakiś czas temu była na ten temat dyskusja - o ile pamiętam, to stanęło na tym, że Henry szybko znudziłby się swoją idealną żoną i zaczął szukać wrażeń poza domem. Zresztą nie bardzo sobie wyobrażam Fanny na londyńskich salonach, albo Henry'ego pędzącego żywot szacownego wiejskiego dżentelnmena.
Offline
Ludzie z miłości są gotowi na wiele, nawet na najdziwniejsze dla siebie rzeczy. Jeśli Henry prawdziwie i głęboko kochał Fanny to na pewno mógłby być z nią szczęśliwy. Zakończenie może faktycznie trochę wymuszone. Oboje byli tacy dobrzy, że chyba się ze sobą nudzili. Henry rozruszałby trochę Fanny....
Offline