Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
No wiesz, ja to tak widzÄ™.
Offline
Ta dyskusja już była.
I muszę tu zauważyć, że Darcy od pierwszego wejścia imponuje, nawet jeśli jest nie lubiany. Że najpierw czytałem książkę, której nikt mi nie streszczał i nie opowiadał, zanim zobaczyłe jakikolwiek film, to mogę z ręką na sercu podkreślić własne wrażenie, po pierwszym rozdziale z Darcym: "Ten Darcy to ktoś, kto odegra tu dużą rolę i kto wie, czy nie zostanie mężem Lizzy."
Na dużą rolę wskazywała charakterystyka postaci -- bogaty, dumny i raczej inteligentny. (Jest niegrzeczny, ale poza tym nie ma wpadek. Niechęć do tańca to raczej duma, niż głupota.)
Za 'mężem Lizzy' optowała początkowa niechęć -- autorka odmalowała ich wzajemną relację jako zbyt osobistą i ważną, by była ona obojętna dla powieści.
Offline
Czytam sobie w tle o Szekspirze i przychodzi mi do głowy, czy aby odwrotnie, zamiast 'jeszcze' w tytule nie powinno być w tytule 'już'?
W światowej literaturze mało jest udanych małżeństw, równie mało jak przedstawień ludzkiej dobroci. Jednakże większość osiemnasto- i dziewiętnastowiecznych powieści za wszelką cenę usiłuje przekonać czytelnika, że romantyczna para, której ślubem kończy się utwór, zazna najgłębszego spełnienia, choćby inne małżeństwa, opisane w trakcie narracji, były nudne lub zgoła rozpaczliwe. W Dumie i uprzedzeniu Jane Austen pan i pani Bennett żyją w nieudanym związku, podobnie jak Charotte Lucas i nierozgarnięty pan Collins, ale już Elżbieta i pan Darcy -- upewnia czytelników autorka -- z pewnością unikną tego losu. Shakespeare, nawet w najpogodniejszych komediach, nie miał interesu, by kogokolwiek o tym przekonywać.
Stephen Greenblatt "Shakespeare. Stwarzanie świata"
Ostatnio edytowany przez pak4 (2008-02-16 06:55:44)
Offline
Nie zwrocilam na to uwagi, a rzeczywiscie niezwykle trafne...
Offline
Charlottę i pana Collinsa jednakowoż bym wyłączyła . Pan Collins jest z małżeństwa wyraźnie zadowolony , a Charlotta umiała zręcznie kierowac swoimmężem i robiła wrażenie najzupełniej zadowolonej ze swego losu . Za to nie zauważyłam , żeby JA pisała , że Darcy i Elżbieta byli później absolutnie szczęśliwi do końca życia .
Offline
Sugeruje, że będzie to udane małżeństwo.
Charlotta i Colins nie są dobrze dobrani. Szczęśliwie on jest za głupi by to rozumieć, a ona ma dostatecznie filozoficzne podejście do życia.
Nawiasem mówiąc autor miażdży pary szekspirowskie jedną po drugiej. Że Rozalinda i Orlando nie byli do siebie dobrani. Że Beatrycze i Benedyk przy pierwszej okazji znowu zaczną się kąsać, a o Hero i Klaudio lepiej nie wspominać. Że we Śnie nocy letniej, gdy obeschnie sok to i miłość się skończy. Że Desdemona i Otello zaczęli tuż po ślubie się kąsać. Widzi w jego twórczości tylko trzy pary udane, w których miłość przetrwała próbę czasu; w tym tylko dwie pary małżeńskie. Parą pozamałżeńską są Antoniusz i Kleopatra; a małżeństwa to Makbet i Lady Makbet, oraz Gertruda i Klaudiusz...
Offline
Sugestia to nie upewnianie . Ja uważam , że Charlotta i pan Collins są dobraną parą , bo :
1.on jest dostatecznie głupi , żeby nim kierować
2.ona nie ma wysokiego mniemania ani o mężczyznach , ani o małżeństwie i wyszła za mąż z "czystej i bezinteresownej chęci ułożenia sobie życia" ,więc doskonale wiedziała ,co bierze i co ją czeka .
3.taka para ma szanse w zgodzie i spokoju przeżyć długie lata .
Tyle , że bez miłości , ale ona akurat nie jest im do niczego potrzebna:
Offline
Tez jestem za tym, ze Charlottka i Collins sa wlasnie dosc dobrana para, bo nie wymagaja nic ponad to, co dostaja . I pewnie beda sobie zgodnie zyli przez dlugi czas.
Co do Jane Austen, to jakby nie patrzec, ona pisala powiesci z bajkowym zakonczeniem . Wiec co sie dziwicie, ze nie pisala dalej, jak rozwijalo sie malzenstwo danej pary. Wiadomym jest, ze zycie to nie bajka, slodkie nie bedzie, a ona chciala, zeby jej powiesci dobrze sie konczyly . Taki mily akcencik na koniec .
Offline
Obawiam sie, ze Antoniusz i Kleopatra byli dobrana para tylko u Szekspira. :-) Antoniusz co prawda szczerze kochal Kleopatre (w koncu dla niej rozpetal wojne, ktora go zniszczyla), ale Kleopatra bez wiekszych skrupulow chciala go sprzedac, gdy zawialy przeciwne wiatry.
Offline
O naprawdę dobranych parach nikt nie pisze , bo dla postronnych są nudne...Nie kłócą się , nie zdradzają , nie mordują , nie uciekają/wyrzucają z domu - z czego tu zrobić Wielką Literaturę?
Offline
A wspólne znoszenie problemów? Wspieranie się?
A oczekiwanie na wracającego męża? -- mam na myśli oczywiście Odyseję
Offline
A co to za udana para jak mąż w interesach nogę daje na 10 lat i nawet gołębiem pocztowym wiadomości nie przyśle , tylko tłucze się diabli i Homer wiedzą gdzie , romanse rozliczne na boku sobie ucinając! Jakby mu się rzeczywiście tak do domu spieszyło , to pochachmęcił by w jakiejś świątyni , coby bogów przebłagać i szybciej wrócił . Zostawił kobitę młodą z małym dzieckiem bez opieki , potem wojaże sobie robił i jeszcze bohatera z niego zrobili
Offline
Tamara napisa³:
O naprawdę dobranych parach nikt nie pisze , bo dla postronnych są nudne...Nie kłócą się , nie zdradzają , nie mordują
Nie istniejÄ…...
Offline
No wiesz, skoro ona czekała, i skoro on jednak wrócił mimo Kalypso i innych, to chyba parą byli dobraną Zresztą on chyba nie chciał płynąć pod Troję, tylko go powołano jako rezerwistę
Offline
Moim zdaniem nie ma Wieczniej milosci...mysle, ze po 60 latach malzenstwa nie jest mozliwe aby to uczucie bylo takie samo jak przed tymi 60 laty...nie ma w tym nic zlego...uczucie milosci zmienia sie wraz ze zmiana swiata, otoczenia, wielku...moim zdaniem milosc i szczescie nie zalezy tylko od 2 osob, ale od calej rzeczywistosci...Bardzo chcialabym wierzyc ze takie nieskarzone i czyste uczucie jak w ksiazkach JA istnieje naprawde, ale rozejzyjmy sie dookola czy w dzisiejszym pogmatwanym i niezrozumialym swiecie istnieje szansa na cos takiego? Byc moze jestem staromodna i nie podazam z duchem czasu, ale uwazam ze naprawde w wielu kwestiach i sferach zycia wiek 18 byl lepszy...nie biore tu pod uwage rozwoju techniki itp, ale chodzi mi o wnetrze czlowieka, o jego uczucia i sposoby ich wyrazania...w czasach JA wszystko bylo tak niemozliwie wrecz "czyste" kobiety nie uganialy sie za mezczyznami, nie narzucaly sie im, wrecz przeciwnie byly czesto niedostepne i skryte( tak jak wiekszosc bohaterek ksiazek JA) i to wlasnie najbardziej mi sie podoba...
Odeszlam troche od pierwotnego tematu...milosc oczywiscie istenieje i mysle, ze zawsze bedzie istniec, bedzie sie jedynie zmienial jej rodzaj, sposob wyrazania i rozumowania tego slowa...Dla jednych "miloscia" moza nazwac uczucie zywione do kogos kogo zna sie zaledwie miesiac dla innych zywione przed 50 lat...Smutny jest fakt ze z biegiem lat zaciera sie ten prawdziwy i piekny obraz milosci...i chociaz wiem, ze taki sposob rozumowania i odbierania rzeczywistosci moze mi w zyciu wiele utrudnic, nadal sadze ze najpiekniejsza jest milosc nieosiagalna, niczym nie skazona-taka jaka byla w wiekszosci za czasow Jane Austen...MILOSC IDEALNA
Offline
Pak - Odyseusz wraca do Penelopy, ale po drodze ma dwie kochanki: Kirke, z którą miał syna Telegona, oraz Kalipso, z którą mieszkał siedem lat. ;-)
Worldsapart1775: Fakt, ze w XVIII wieku rozpadalo sie mniej malzenstw, niz teraz, nie ma wiele wspolnego z tym, ze wtedy ludzie byli bardziej uduchowieni. Moim zdaniem przyczyna tego byly:
1/ calkowita zaleznosc materialna kobiet od mezczyzn - czyli zona musiala znosic wszystko, alternatywa byl glod i ponizenie, oraz:
2/ nacisk spoleczny, ktory nie zezwalal na rozwody, choc zezwalal - nie tylko mezczyznom - na romanse.
Choc owszem, mysle, ze pomagalo w utrzymaniu stabilnosci zwiazkow to, ze kobiety byly mniej wyzwolone wtedy, niz teraz. ;-) Z drugiej jednak strony, czy Ty, kobieta, bylabys gotowa cofnac proces emancypacji kobiet o 300 lat wstecz po to, by byla mniejsza szansa na rozpad Twojego zwiazku? Ja owszem, bylbym gotow, ale mnie to nic nie kosztuje. :-)
A co do milosci w wieku XVIII, to pamietajmy tez o tym, ze byly i ograniczenia. Rodzice czesto zenili dzieci bez ich zgody, a czasem wrecz przy ich silnym sprzeciwie (przyklad: planowane malzenistwo Walentyny z Franzem w Hrabim Monte Christo). Dzis sie tego nie praktykuje. Po drugie, poniewaz pary nie mogly sie dobrze poznac przed slubem i bazowaly na pierwszych, powierzchownych wrazeniach i ogolnej opinii spolecznej, istnialo wieksze ryzyko niedobranych zwiazkow. Ile czasu spedzil w sumie Darcy z Elizabeth w DiU? Godzinke? Dwie? Trzy?
A czy milosc wyciera sie z czasem? To zalezy. Jesli za glowne skladniki milosci uznamy namietnosc czy pasje - to po prostu musi z zasem wyblaknac. Ale jesli raczej uznamy za takie lojalnosc, przywiazanie i wspolnote - to nie musi. :-)
Problem jest taki, ze to czesto wlasnie kobiety daza do tego, by opierac zwiazki na namietnosci. ;-) Chca - to potem maja. I bez hypokryzji, nie zaprzeczajmy temu. No i wszyscy spimy tak, jak sobie poscielemy.
Reasumujac - wszystko w naszych wlasnych rekach.
Ostatnio edytowany przez Mike Moriarty (2008-03-03 10:01:02)
Offline
Jesli ten post mial sie poniekad odnosci do mojego wpisu to nie chodzilo mi zupelnie o to. Mam po prostu wyidealozowany obraz milosci, byc moze dlatego ze tyle ksiazek ktore czytalam z tego okresu przedstawialy to uczucie jakos cos wyjatkowego, cos co czesto jest najpierw okupione cierpieniem a dopiero pozniej bohater doznaje nieopisanego uczucia szczescia az do konca zycia. Mysle ze nie jestem jedyna osoba ktora mysli w ten sposob(mam nadzieje:) ) Swiat stworzony w ksiazce jest o wiele lepszy i piekniejszy niz rzeczywistosc, i chyba dlatego niektorzy z nas tak kochaja czytac, a tym samym przenosic sie do tego nierealnego zycia...
Offline
Poprzedni post odnosil sie wczesniej tylko do wypowiedzi Paka, co zaznaczalem odwolaniem. Przed chwila zedytowalem go tak, by odnosil sie tez i do Twojego posta. Zapraszam do polemiki. He he. ;-P
Offline
Moze i w nie ktorych kwestiach masz racje, i zgadzam sie z toba w pelni Miko Moriarty, ale chodzilo mi o cos innego...doskonale wiem jakie byly uwczesne realnia, wiem ze to czesto rodzicie narzucali swojemu dziecku z kim ma sie ozenic albo za kogo ma wyjsc za maz, chodzi mi jednak o cos innego...nie wiem za bardzo jak mam to ujac zeby chociaz troche oddawalo to co chce przekazac...
W moim poscie bazowalam glownie na ksiazkach a nie na prawdziwym zyciu...Wezmy naprzyklad Emme i jej sposob bycia, albo Eleonora i jej rozwage...ile musialam nacierpic sie Anna Elliot zanim odzyskala jedynego mezczyzne ktorego kochala...wiem ze to co teraz pisze moze wydac sie glupie i bardzo naiwne poniewaz opieram sie tutaj jedynie na ksiazkach i na wlasnych dla niektorych moze nawet cynicznych i naiwnych przemysleniach, ale z drugiej strony, czy to nie ukazuje nam jak rozne mozna tworzyc swiaty? jak wielka jest moc slow...
A jesli chodzi o to czy bylabym gotowa cofnac sie o 300 lat wstecz do roku 1780 to owszem, bylabym:) i zrobilabym to bez najmniejszego zastanowienia, poniewaz pomimo tych wszystkich niekorzystnych cech tego okresu mysle, ze nasz dzisiejszy swiat jest o wile wiele gorszy od tego w ktorym zyla JA. mam nadzieje, ze ty tez przyjmiesz moje zaproszenie do polemki:)?
Offline
;-) Miko to japonskie imie zenskie. ;-) A ja dziewczynka nie jestem. Czarnych kitek tez nie mam, he he...
Problem w tym, ze Ty przeciwstawiasz sobie nie swiat dzisiejszy vs swiat sprzed 300 lat, ale dzisiejszy swiat realny vs ksiazkawy swiat sprzed 300 lat. W takich zawodach zawsze przegra swiat realny - z tej przyczyny, ze jest realny. W ten sposob mozna sprawe i odwrocic - przeciwstawic sobie dzisiejszy swiat ksiazkowy i owczesny swiat realny. Swiat realny zawsze przegra. :-) Niezaleznie od epoki.
Piszesz, ze jestes gotowa cofnac sie o 300 lat bo uwazasz owczesny swiat za lepszy - jednoczesnie jednak piszesz, ze zdajesz sobie sprawe z tego, ze w wielu aspektach lepszy wcale nie byl. ;-) To byl czy nie byl, a jesli byl - to dlaczego? Tylko dlatego, ze zyla wowczas JA?
Offline
po pierwsze przepraszam za MAÅ‚A pomylke w kwesti plci:)
Nie, nie tylko dlatego, chociaz przyznaje ze uwazam ja za wzor do nasladowania w wielu kwestiach. Moze bylabym gotowa przeniesc sie w swiat z przed 300 lat dlatego, ze terazniejszasc wydaje mi sie byc czesto prawdziwnym pieklem na ziemi. To tylko moje osobiste odczucia. Wiem doskonale ze tak samo jak w czasach JA jak i w dzisiejszych sa ludzi zli i dobrzy, sa tacy ktorzy kochaja naprawde i tacy ktorzy tylko udaja. Chodzi mi o to, ze w tamtym okresie ludzie zyli zupelnie inaczej. Nie bylo tego ciaglego pospiechu, gonienia czesto nie wiadomo za czym, presji spoleczenstwa zeby byc ciagle lepszym, madrzejszym, chudszym...Poruszam tutaj moze dosc dziwnie aspekty, ale taka jest prawda. Caly dzisiejszy swiat skupia sie tylko i wylacznie na dazeniu do jakiegos idealu kobiety, mezczyzny, media ciagle podsycaja jakies nowe skandale...wiem, ze wiele z tych rzeczy mialo miejsce rowniez 300 lat wczesniej ale jednak przybieralo to zupelnie inny wymiar, lagodniejszy, zwiazki i relacje miedzy ludzmi, miedzy kobieta a mezczyzna byly bardziej subtelne...moze czasem bardziej powsciagliwe w slowach ale to tez mialo swoj wielki urok... Obawiam sie ze moja odpowiedz mogla Cie nie usatysfakcjonowac, za co bardzo przepraszam:) nie potrafie jednak opisac tego co czuje i mysle tak dokladnie jak bym tego chciala. Po prostu. Kiedy zmienia sie swiat, zmieniaja sie i ludzie, kiedy zmieniaja sie ludzie zmienia sie wartosc uczuc i slow...tego procesu nie da sie pohamowac...trzeba albo w nim zyc i nie miec od tego zadnej odskoczni, albo tak jak np. ja (moze nie slusznie) w kazdej wolnej chwili dawac sie poniesc fantazji i pieknie swiata 18wieku...
"i do not want people to be very agreeable, as it saves me the trouble of liking them a great deal"
Offline
Nie ma sprawy, moge byc w sumie i dziewczynka. ;-P
Ale do rzeczy. :-)
To prawda, ze swiat 300 lat temu byl wolniejszy. Ale dlaczego? Bo Twoja pozycja majatkowa i spoleczna byla niemalze niezalezna od tego, co robilas - byla zalezna od Twojego urodzenia. Czyli dzis codziennie sama okreslasz swoja pozycje - a wtedy mialas ja okreslona niemalze raz na zawsze, i nie bylo mozliwosci, by to zmienic. Wiec po co sie starac?
Dawalo to z jednej strony poczucie duzego bezpieczenstwa, ale z drugiej - pozbawialo mozliwosci awansu spolecznego. I dlatego uwazam, ze owczesny brak pospiechu nie rekompensuje sztywnej predestynacji spolecznej jednostki, jaka wowczas panowala.
Ale mowmy wprost - z wyjatkiem 2-3% spoleczenstwa, owczesni ludzie bardzo ciezko pracowali - o wiele ciezej, niz dzis - i dostawalo za to o wiele mniej, niz dzis. Szczesliwy ulamek leniwych mogl i nawet musial nic nie robic - ale za to nudzil sie na potege i wymyslal tylko kolejne sposoby na zabicie czasu. Czy smiertelna nuda jest lepsza od pospiechu? No coz, jak kto uwaza, ale dla mnie - nie jest.
Piszesz, ze wowczas kobieta byla wolna od presji spolecznejby byc madrzejszym, chudszym itd. Moze jest w tym troche prawdy. Ale nie byla wolna od presji, by byc bogatsza. I mysle, ze stres zwiazany z tym, ze sie bylo ubozszym od innych jest porownywalny ze stresem spowodowanym tym, ze sie jest mniej szczuplym. Roznica jest taka, ze mozna sie odchudzic - ale wowczas majatku szybko pomnozyc nie moglas. Zwlaszcza jako kobieta. Dzis facet wybiera inna kobiete, niz Ty, bo tamta jest szczuplejsza. Wowczas wybieral inna, bo byla bogatsza. Dzis masz wplyw na ten wybor - wtedy nie mialas.
To drugi powod, dla ktorego uwazam nasze czasy za lepsze od owczesnych.
Troche bardziej egocentrycznie - czy owczesny swiat byl wolny od idealu mezczyzny? Nie sadze. Owszem, bogatemu wiele uchodzilo. Pan Darcy mogl byc gburem - w koncu mial 10.000 renty. Pan Bingley mogl miec jadowite siostry - w koncu mial tez 5.000 renty. Ale kazdy z nich musial tez byc uprzejmy wobec dam, musial miec powoz, nie mogl (bron Boze!!) pracowac, nie mogl sie przesadnie interesowac pewnymi zagadnieniami, takimi jak nauka, sztuka czy polityka, czyli musial siedziec w domu, palic cygara i polowac na lisy. Tylko madry Brandon przynajmniej wstapil do wojska i wyjechal do Indii i mial spokoj od betonowego szablonu, w jaki wtlaczalo mezczyzne owczesne spoleczenstwo. Inni zostali i sie meczyli i deformowali.
A dzis? Chcesz pracowac - alez prosze. Chcesz interesowac sie nauka? To mile widziane. Nie masz ochoty polowac? Alez nie musisz! Nie chcesz palic? Wrecz zachecamy do tego! Ale jak czhesz - tez mozesz.
Jedna z niewielu zalet owczesnych czasow byly pojedynki. Moglbym wyzwac tego czy tamtego i go spokojnie zaszlachtowac z rana, tak by zdazyc jeszcze z drugim sniadaniem, nim herbata ostygnie. :-) Ale OK, dla kobiet musial to wygladac nieco inaczej - wyobraz sobie, ze ktos by wyzwal Twojego faceta - i on by musial (upraszczajac) albo zginac, albo zabic. Jak Ci sie to widzi?
"Arguments are extremely vulgar, for everyone in good society holds exactly the same opinion"
Ostatnio edytowany przez Mike Moriarty (2008-03-03 12:16:33)
Offline
Masz racje, kobiety widza to chyba w troche innym swietle...co jest zrozumiale ze wzgledu na nasza nature...
Nie wiem czy moge mowic w imieni nas wszystkich, ale przynajmniej ja, jako kobieta uwazam, ze to w jaki sposob mezczyzni w owczesnych czasach odnosili sie do kobiet, z jakim szacunkiem i uznaniem dla ich pogladow jest czyms wspanialym i, co nieslychanie smutne, prawie niespotykanym w dzisiejszych czasach...Oczywiscie nie twierdze, ze nie ma juz na swiecie dzentelmenow i panow ktorzy okazuja wielki szacunek kobieta, ale mysle, ze coraz mniej jest takich ludzi...co przynajmniej dla mnie jest jednym z powodow dla ktorych powoli zaczynam watpic w prawdziwa milosc...
Kobiety rzadziej skupiaja sie na takich sprawach jak to czy w 18w wszystko zalezalo od majatku od pozycji itp...tzn to jest oczywiscie bardzo istotnie, ale bynajmniej ja, czytajac ksiazke skupiam sie na istocie milosci i czucia bohaterow, moze jest to zwiazane z faktem, ze jestem...nie wiem jak to nazwac zeby nie zabrzmialo naiwnie i cynicznie...Romantyczka? to slowa najbardziej tu pasuje chociaz jak podejzewam moze spotkac sie z krytyka badz tez wysmianiem....
Kazda kobieta na pewnym etapie swojego zycia marzy o tym aby byc kochana...prawdziwa, czysta i szczera miloscia...take uczucie jest wlasnie ukazywane w ksiazkach JA, ale nie tylko o tym opowiadaja jej powiesci. Ty jako facet dostrzegasz z pewnoscia wiecej, niz ja...co jest absolutnie zrozumiale i ciekawe, poniewaz dzieki temu mozna spojrzec na pewnie sprawy z zupelnie innej perspektywy, z punktu widzenia mezczyzny!
" (...) where grace and spirit are united to worth, where the manners are equal to the heart and understanding; but such a person may not come in your way, or if he does, he may not be the eldest of a man of fortune, the near relation of your particular friend, and belonging to your own country"
Offline
To prawda, ze kobiety cieszyly sie wowczas wiekszym szacunkiem mezczyzn. To oczywiste, ze dzis jest zupelnie inaczej.
Ale dlaczego? Bo wtedy kobieta nie byla rowna mezczyznie - a dzis jest. Wtedy mezczyzna byl wladca, a kobieta poddanym. Mezczyzna dawal uprzejmosc i opieke, ale nie za darmo - kobieta odwzajemniala sie ulegloscia i posluszenstwem.
Dzis mezczyzna nie jest uprzemy wobec kobiety - bo ona nie chce jego opieki, jest niezalezna i samodzielna. Dzis kobieta zrezygnowala z uprzejmosci mezczyzny - bo nie chciala byc mu posluszna.
Jednakze nie mozna powrocic do ukladu tylko w czesci - ze mezczyzna jest uprzejmy, a kobieta i tak jest niezalezna. Albo bierzemy wszystko, albo nic. Cena niezaleznosci jest poleganie na samym sobie.
Piszesz, ze przez jakis czas kazda kobieta marzy, by byc kochana w sposob szczegolny. :-) Ale czemu tylko przez jakis czas? Czemu nie ciagle? Ja tam chce byc szczegolnie kochany ciagle, a nie tylko przez jakis czas. Czyzby dzis oczekiwania mezczyzn byly bardziej romantyczne, niz oczekiwania kobiet? Moze to dlatego, ze faceci zawsze byli nieco bardziej egocentryczni, niz kobiety?
"A man who does not think for himself does not think at all."
Offline
Nie pisze, ze kazda kobieta PRZEZ JAKIS CZAS marzy by byc kochana. Pisze, ze przychodzi takim moment w zyciu kobiety kiedy to pragnienie staje sie jeszcze wieksze niz w przeszlosci. Niestety prawda czesto jest taka, ze niektore osoby nigdy nie moga zaznac szczescia prawdziwej i wyjatkowej milosci, nawet jesli marza o niej cale swoje zyciu...bo jak powszechnie wiadomo marzenia chociaz najbardziej upragnione nie zawsze sie spelniaja...
Fakt, ze dzis mezczyzni czesto nie obdarzaja naleznym szacunkiem kobiety, poniewaz ona nie chce ich opieki wcale ich nie usprawiedliwia...JA nigdy nie podporzadkowala sie zadnemu mezczyznie, a jednak nie byla przez mezczyzn ponizana, wrecz przeciwnie(jak mniemam) wielu podziwialo ja za jej niezaleznosc i jasnosc umyslu. Nie uwazam wiec zeby istnialo jakiekolwiek wytlumaczenie dla mezczyzny, ktory nie ma szacunku dla kobiety. Mimo, ze swiat ulegl diametralnym zmiana od roku 1790 ludzie nie powinni zapominac o niektorych podstawowych zasadach dobrego wychowania i taktu. Chociaz wlasciwie dobre wychowanie nie zawsze idzie w parze z szacunkiem dla innych. Ktos moze urodzic sie w najlepszej i najbogatszej rodzinie, a nie miec za grosz respektu dla innych ludzi, w tym rowniez i kobiet. Trudno wiec jest jasno stwierdzic czy fakt, iz obecnie mezczyzni coraz rzadziej zachowuja sie uprzejmie w stosunku do kobiec wynika tylko i wylacznie z tego, ze kobiety sa bardziej samodzielne i niezalezne. KAzda kobieta potrzebuje opieki i poczucia bezpieczenstwa, niezaleznie od tego od kogo zalezy jej byt i los.
" We are all in the gutter, but some of us are looking at the stars.”
Offline