Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Aine: mogę zagłosować? Otóż proponuję by się w historię Stanów nie wczytywać. Nie dopasujemy wszystkiego -- kim mają być Szwedzi? Meksykanie byliby nieźli, ale jak tu Meksykanów połączyć z Siedzącym Bykiem? A Custer jako kto? Uchodził za wielkiego kawalerzystę, ale pod Żółtymi Wodami chyba wielkich kawalerzystów u nas nie było. Owszem, po stronie Indian pod Little Big Horn walczyli biali "degeneraci" (jedyna historia bitwy, którą czytałem, była bardzo stronnicza, to może być niesprawiedliwa ocena), co jakoś pasowałoby i do Kozaków. W każdym razie -- na poszukiwaniu i gubieniu analogii stracimy wiele czasu, a i tak nikt tego nie doceni, bo kto zna tak dobrze historię Stanów?
Offline
Dlatego właśnie napisałam, że robi mi się moje własne marzenie. Napisać całkiem nową powieść na motywach starej. Nie dopasowywać na silę wątków z Trylogii, ale opierać się (coś jak Bridget Jons i P&P) puszczając bohaterów swoimi drogami. Przy czym musiałoby to być wiernie historycznie. A na to trzeba czasu i dużo książek przeczytanych. Podejrzewam, ze zajmie mi to lata, ale napiszę coś takiego.
W naszym wątku sprawdzi się pastisz, czyste przeniesienie wątków sienkiewiczowskich w plenery Dzikiego Zachodu. Bez ograniczeń historycznych, obyczajowych, czy jakichkolwiek innych. Zróbmy to, o czym mówił reżyser P&P 05 - nie oglądajmy się na realia historyczne. Niech najważniejsza będzie historia miłości dwojga ludzi na tle płonącej wojną prerii Dzikiego Zachodu!!!
P.S.1. Analogia Wiśniowieckiego do Custera nasuwa mi się od razu. Sposób zachowania, stosunek do buntowników. Trzeba jednak przyznać, nasz Wiśniowiecki był ciut inteligentniejszy i mądrzejszy
P.S.2. Nie poczuwam się do wyłączności Możesz nie tylko głosować, ale i się dopisać ;-)
P.S.3. A może by tak zacząć myśleć nad tytułem? ;-)
Offline
Właśnie--tytuł!! Jakieś pomysły?? I drugie własnie--dopisujcie się A i tak pomyślałam sobie.....wiem, że to będzie trochę śmiecenie, ale to tylko propozycja...może by tak rozdzielić wątki-jeden byłby tylko powieścią, gdzie każdy mógłby dopisywać owoce swojej weny,a w drugim omawialibyśmy historię i dyskutowali, co by było dobrym pomysłem, a co nie...Bo jak narazie sama opowieść gubi się tu trochę...Czy ja jestem zrozumiała, czy bredzę, bo ostatnio coś nie umiem się jasno wypowiadać... :cry:
Ps. Czyli co? Jednak pastisz?
Aine-jak napiszesz taką powieść, to ja kupuję od razu!!
Offline
Dobra, to idziem w pastisz
Megg, to ja założę kolejny watek juz z sama powieścia i zmienię pierwszy post tutaj
Ty zlikwiduj swoj c.d i przenies go tam, ok?
Offline
eeeeeeeeee......ja z najczystszą chęcią to uczynię, tylko jak??
Offline
Zaraz, już wpadłam, jak.....heh miałam rację z tym niżem intelektualnym ok, ja zmieniam post i czekam na Twoj wątek i tam wkleję cdn...
Offline
a bo przy dobrej współpracy wszystko sie udaje
A teraz myślmy...
Iiiii raz... Iiiii dwa... Czy byłeś kiedyś tam nad Kon go River - razem hoł. Tam febra niezłe zbiera żniwo, razem weźmy go hoł
Offline
hehe Ciekawam, czy ktoś dopisze odcinek jakiś, czy tylko my rąbnięte jesteśmy ......
Offline
No, ja już mam koncept...
Ale niech jeszcze ciut dojrzeje. W miedzyczasie OiM oglądnę i przeczytam, dla odświeżenia
Offline
Niestety, odcinek trochę przegadany, ale że po 20 latach od poprzedniej lektury "Ogniem i mieczem" musiałem zagłębić się w oryginał, to i szczegóły za bardzo uwierały moją pamięć.
Helen Henderson, bo herb 'Kurcz', od którego mają nazwisko, nie da się za bardzo zangielszczyć... W każdym razie nic mi nie przychodzi do głowy, tak mamy nawiązanie do kury, czy kurki.
Jak widać, urwałem w chwili gdy raróg łączy Helenę i Skrzetuskiego, tuż przed pojawieniem się Bohuna. To nazwisko pozostaje więc wciąż do wymyślenia. (Raroga też nie ma. Myślałem, o tym, żeby któreś z nich z psem jechało, ale zostało jak zostało. Zresztą może nie musimy się tak trzymać wiernie oryginału, który po znakomitym fragmencie o wzdychaniu Longinusa i jego szkapy, stał się... hm... nie tak "wybitny"...)
Offline
Zapomniałbym: Bank Daswhoodów to ukłon w stronę patronki forum. Myślałem jeszcze, żeby jakieś postacie drugoplanowe wplątać. Typu Harriet Smith zamiast Anusi Borzobohatej. Ale jakbym napisał do kogo wzdychał Sparkduck po drodze, to by się odcinek zrobił jeszcze dłuższy...
Offline
Podoba mi się i fabuła i ukłon
To w razie czego, żeby nie robić komuś konkurencji informuje, ze pracuje nad poselstwem Sparkducka do indian...
Offline
Bohoon to imię tymczasowe -- mogę poprawić jak pojawi się lepsza propozycja.
W przygotowaniu odcinek o pobycie na ranczo Hendersonów, który skończę wyjazdem Sparkducka do Checktown -- co podaję dla synchronizacji tworzonych wątków.
Offline
jak na razie bomba
Bohoon brzmi troszkę zbyt angielsko, ale w sumie jesli był wychowywany przez białych ...
Może potem sie okazać, że ma 2 imiona - angielskie i indiańskie. Myślę nad tym drugim i coś mi świta
Offline
Uff... najdłuższy i najbardziej przegadany (jak dotąd) odcinek. Ale to kwestia ukłonu. A w pewnym wieku jak się ukłoni, to potem nie jest tak prosto się wyprostować No i mamy rozpoczęte chyba wszystkie początkowe (rozdziały III i IV w OiM) wątki dotyczące miłości do Helen i wrogości między Sparkduckiem i Bohoonem.
A poza tym jestem zdruzgotany. Helena Kurcewiczówna była BRUNETKĄ! A już napisałem o Helen, że jest blondynką Kino potęgą jest i basta!
Offline
Pocichutku podmieniłem blondynkę na brunetkę. Nie dość, że bardziej Sienkiewiczowsko, to jeszcze łatwiej ją będzie ukryć wśród Indian.
Offline
he he - no tak kamuflaż
Offline
Jezzzzzzzzu......wracam po kilku dniach i nie poznaję powieści Brawo!!
Offline
Jakoś przestój w powstawaniu kolejnych odcinków nie daje mi spokoju. Z niecierpliwością czekam na powieściowego Rzędziana i Little Big Horn, a na razie bonus:
Kiedy wszyscy wyszli, panna Elżbieta Górkiewiczówna poczęła przeglądać listy swej siostry Joanny pisane do niej do Bródna, jakby chciała jeszcze bardziej rozjątrzyć gniew na pana Dominika Firleja. Bezwstydna duma pana Firleja, z jaką chełpił się nieszczęściem, którego był sprawcą, kazała jej głębiej odczuć cierpienie siostry. Pocieszyła się przyjemną myślą, iż pan Firlej pojutrze wyjeżdża już z Różan, i jeszcze przyjemniejszą, że ona sama za niecałe dwa tygodnie będzie znowu ze swoją siostrą Joanną i całą siłą siostrzanego uczucia pomoże jej odzyskać równowagę ducha.
Myśląc o tym, że pan Firlej opuszcza Prusy Królewskie, nie mogła zapomnieć o tym, że wraz z nim wyjeżdża jego kuzyn. Pułkownik jednak jasno dał do zrozumienia, że nie zamierza ubiegać się o jej rękę, a choć był bardzo miły, bynajmniej nie złamał jej serca
Właśnie kiedy doszła do tego wniosku, poderwał ją dźwięk pukania dochodzący z drzwi sąsiedniej izby dworku. Serce zabiło jej lekko na myśl, że może to pułkownik Wilhelm przychodzi dowiedzieć się o nią, raz już przecież zajrzał był tutaj tak późno wieczorem. Szybko jednak nadzieja ta prysła i Elżbietę ogarnęły zupełnie inne uczucia, kiedy ku jej niepomiernemu zdumieniu do izby wszedł pan Firlej. Bez tchu prawie zaczął ją wypytywać o zdrowie, wreszcie usiadł po czym zaczął chodzić po izbie. Elżbieta była zdziwiona, lecz siedziała bez słowa. Wreszcie pan Firlej podszedł do niej i zaczął mówić z przejęciem.
-- Na próżno walczyłem ze sobą. Nie mogę dłużej tego zdzierżyć, nie pokonam mego afektu. Pozwól mi więc, waćpanno, z tej myśli się spuścić i wyznać, jak gorąco ją kocham.
Trudno opisać zdumienie Elżbiety. Zaczerwieniła się milcząca i osłupiała, nie wierząc własnym uszom. Uznał to za dostateczną zachętę i natychmiast rozpoczął wyznanie wszystkiego, co do niej od dawna czuje. Mówił pięknie, a słowa jego w nie mniejszym stopniu świadczyły o dumie, co o uczuciu. Z przejęciem, płynącym ze świadomości pozycji swego magnackiego rodu, lecz nie najlepiej popierającej miłosne wyznania, młody magnat mówił o jej pochodzeniu z drobnej szlachty, o tym, że małżeństwo z nią jest dlań upokorzeniem, i o rodzinnych obiekcjach, które rozsądek zawsze przeciwstawiał skłonnościom serca.
Choć niechęć Elżbiety była głęboka, musiała ona zdać sobie sprawę z zaszczytu, jakim była miłość takiego człowieka, syna świętej pamięci wojewody Firleja. Nie wahała się ani chwili co do odpowiedzi, ale przykro jej było z początku, że musi mu zadać ból. Następne jego słowa wznieciły w niej jednak taką odrazę, że gniew stłumił wszelką litość. Pan Firlej zakończył wreszcie, podkreślając siłę swego uczucia, którego mimo wszelkich starań nie mógł przezwyciężyć. Wyraził też nadzieję, że panna Elżbieta wynagrodzi mu to wszystko, przyjmując jego oświadczyny. Słysząc te słowa, Elżbieta zrozumiała, że młody panicz nie ma najmniejszych wątpliwości co do jej odpowiedzi. Wszystko to mogło ją tylko rozdrażnić, toteż gdy zamilkł, odpowiedziała z ogniem na twarzy i w oczach.
-- W podobnych przypadka panny zwykły wyrażać wdzięczność za czynione im awanse, nawet jeżeli nie mogą za nie odpłacić tą samą monetą. Gdybym tylko mogła, podziękowałabym teraz waćapnu. Ale nie mogę. Przykro mi, że muszę sprawić boleść. Nie chciałam tego, Bóg mi świadkiem, tuszę jednak, że po moich słowach owe zastrzeżenia, które jak waszmość mówiłeś, tak długo nie pozwalały wyznać sentymentów, zwyciężą je bez wielkiego znoju.
Pan Firlej przemówił głosem, w którym przebijał wymuszony spokój.
-- A więc to cała odpowiedź, której czekałem. Mógłbym prosić o wyjaśnienie, dlaczego waćpanna tak niegrzecznie odrzuca moją prośbę. To jednak nie ma żadnego znaczenia.
-- I ja mogłabym waćpana zapytać, dlaczego to pan, z tak wyraźną intencją ubliżenia mi, oznajmił tutaj, że umiłował mnie wbrew własnej woli, rozsądkowi a nawet naturze? Com ja waćpanu uczyniła, że chodzisz za mną jak nieszczęście? Czyż-li nie starczy to za powód do czynienia despektów? Miałam jednak inne powody -- waćpan dobrze je znasz. Czy waćpan myślisz, że jakiś wzgląd pozwoliłby mi zostać żoną człowieka, który zburzył na wieki, zapewne, szczęście mojej ukochanej siostry?
Gdy wymówiła te słowa, krew napłynęła panu Firlejowi do twarzy. Słuchał jednak dalej.
-- Miałam wszelkie argumenta i liczne exempla by myśleć o panu źle. Nic nie może usprawiedliwić nieszlachetnej roli, jaką waćpan tedy odegrał. Nie ośmielisz się waćpan zaprzeczyć, żeś jest głównym sprawcą ich rozłąki, ergo, że odpowiadasz za to, iż poblicum potępi jedno z nich za zmienność i niestałość, a przez zawiedzione nadzieje drugiego przywiedzie do sromoty. Żeś oboje pogrążył w okrutnym frasunku, jak jaki Turek i pohaniec?
-- Nie zamierzam przeczyć, że uczyniłem wszystko, co w mej mocy, by rozłączyć mojego druha z waćpanny siostrą, ani też nie ukrywam, że cieszę się z tej swojej wiktorii nad Amorem. Lepiej obszedłem się z nimi, niż z sobą samym.
-- Moja abominacja do waćpana nie opiera się na tym jedynie. Pierwej, przed tym wypadkiem, miałam o waćpanu sąd już wyrobiony i boleść we mnie zapiekła. Przed wieloma miesiącami słowa pana porucznika Wiklinowskiego otworzyły mi oczy. Cóż możesz waćpan powiedzieć o tej sprawie? Czy też była to przyjacielska grzeczność? Czy tak zechcesz się waćpan bronić? Jak nazwiesz ten swój postępek, mój panie, chcąc zbałamucić innych?
-- Bardzo obchodzą waćpannę sprawy owego młodziana.
-- Któż, kto zna wszystkie jego frasunki, może obojętnie przechodzić koło jego spraw?
-- Jego frasunki! Zaiste, wielkie to były frasunki!
-- I to waćpan je sprawił! -- krzyknęła z mocą Elżbieta. -- Waćpan przywiódł go do ubóstwa, w którym się teraz znajduje. Waćpan odmówił mu wsparcia, jakie było mu przyrzeczona przez świętej pamięci ojca waćpana. To waszmość obrał najlepsze lata jego żywota z majątku, słusznie mu przynależnego! To mości pana dzieło, a jednak potrafisz mówić pan o nim ze wzgardą i kpiną.
-- I to wszystko, i to wszystko stanowi sąd waćpanny o mnie! Tak oto mnie szacujesz! Dziękuję waćpannie, że tak wymownie ukazała swe skrupuły. Wedle rachunku waćpanny, moje winy są rzeczywiście bardzo wielkie. Może jednak, gdyby na zawadzie nie stało, żem uraził dumę waćpanny, gdybym układnie skrył przed nią wszystkie moje walki i przypochlebiał, mówiąc, iż popycha mnie jeno afekt, rozum, myśli -- wszystko słowem. Ale brzydzę się komedianctwem, nie wstydzę się też swych uczuć, które wyznałem. Czyż mogła waćpanna oczekiwać, iż będę sobie winszował nikczemnego jej urodzenia, iż będę gratulował familii, której usytuowanie jest o tyleż gorsze od mojej?
-- Mylisz się waćpan, sądząc, iż sposób w jakiś się oświadczył zrobił na mnie podobne wrażenie. Oszczędził mi tylko frasunku, jakiego mogłabym doświadczyć, podając waćpanu czarną polewkę, gdybyś poprosił o moją rękę, jak prawdziwy szlachcic. Wiedz, waćpan, że nie jesteś w stanie uczynić mi propozycji zamążpójścia w taki sposób, który bym przyjęła. Jest waćpan ostatnim na świecie człowiekiem, którego byłabym skłonna poślubić, tak mi dopomóż Bóg.
-- Kończ waćpanno, wstydu oszczędź. Pojmuję w zupełności waćpanny uczucia. Pozostaje mi tylko wstydzić się własnych. Wybacz mi, waćpanno, że ją tak długo inkomodowałem i przyjmij najlepsze życzenia zdrowia i oby waćpanna ostała z Bogiem.
Z tymi słowami opuścił jej izbę, w następnej chwili Elżbieta usłyszała, jak otwiera drzwi frontowe i wychodzi z dworu. Burzliwe myśli kłębiły się w jej głowie, aż do chwili, kiedy odgłos nadjeżdżającego powozu księżnej Katarzyny uprzytomnił Elżbiecie, iż nie nadaje się zupełnie do spotkania z Karoliną, pospieszyła więc do swojej izby.
Offline
Pozwól mi więc, waćpanno, z tej myśli się spuścić i wyznać, jak gorąco ją kocham.
Jaka szkoda, że pan Darcy się przed Elżbietą z niczego nie spuszczał...
Pak, ty się tutaj marnujesz! Powinieneś założyc jakiś kabaret!
Offline
Wyjaśniam tylko, że "spuścić się z myśli" to wyrażenie, które przejąłem od Sienkiewicza, ale kto go używa w "Ogniem i mieczem" to już nie pamiętam...
Offline
Pak, ty się tutaj marnujesz! Powinieneś założyc jakiś kabaret!
No i co z tego będzie?? Założy kabaret i przedostatni mężczyzna na forum zniknie Będziemy się dusić w damskim sosie??? :twisted:
Offline
Wyjaśniam tylko, że "spuścić się z myśli" to wyrażenie, które przejąłem od Sienkiewicza, ale kto go używa w "Ogniem i mieczem" to już nie pamiętam...
Wiem, wiem, to jeden z mioch ulubionych "kwiatków" u Sienkiewicza. Kolejny to m.in. "konał sobie wesoło"
Offline
Miało być więcej, ale na stare lata odezwała mi się choroba lokomocyjna. Pracuję teraz nad Little Bighornem. Ale jakoś synchronizacji mi brakuje.
Tak dla wyjaśnień.
Zastanawiałam sie kto miałby być Krzywonosem. Początkowo chciałam Szalonego Konia, ale to nie on był "oficerem" Siedzącego Byka, a Pizi z plemienia Hunkpapa. Jakoś bardziej mi pasuje. bardzo dobry strateg, przewyższał talentami nawet samego Byka. Z Szalonego zrobiłam Tuhaj-beja. Tutaj też widzę zbieżność. Oboje nieokiełznani i dzicy.[/b]
Offline