Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
no problem
Offline
No, ale przecież podczas oświadczyn nr2 (przyjętych) Darcy mówi: "(...) Pozwalali mi lekceważyć innych - a przynajmniej starać się gorzej myśleć o ich rozumi i wartości w porównaniu z moimi. Taki to byłem od ósmego do dwudziestego ósmego roku życia i taki bym pozostał, gdyby nie ty, moja najdroższa Elżbieto. (...) Dałaś mi nauczkę, cięzką z początku, ale jakże skuteczną! dzięki tobie spokorniałem należycie. (...)
Sam twierdzi, ze się zmienił!
Offline
Problem polega na tym, czy można mu zaufać Niewątpliwie od pierwszych oświadczyn stara się zmienić. Ale czy się zmienił? Na przykład jego zachowanie wobec pani Bennet, gdy przybywają z Bingleyem, jest "dyskusyjne".
Offline
Problem polega na tym, czy można mu zaufać Niewątpliwie od pierwszych oświadczyn stara się zmienić. Ale czy się zmienił? Na przykład jego zachowanie wobec pani Bennet, gdy przybywają z Bingleyem, jest "dyskusyjne".
Myślę, że trudno mu się było odblokować wobec kogoś takiego jak pani Bennet Ja też tak mam - jak mam do kogoś "coś" (ale nie do najbliższej rodziny!), to staram się do niego w ogóle nie odzywać; ja w ogóle nie jestem w stanie się zmusić do rozmowy :twisted: To chyba dlatego, że nie umiem się skutecznie wykłócać :cry:
Offline
Masz rację -- to rzadka cecha. W sumie znam tylko jedną osobę, która w takiej sytuacji potrafi zdobyć się na rzeczową kontrargumentację z sympatycznym uśmiechem na twarzy... Ale to ktoś w typie Wickhama raczej. O! Myślę, że Wickham mógł być dla pani Bennet uroczy!
Co zaś do pana Darcy'ego -- sam w dyskusji dałem się przekonać, że się jednak w środku nie zmienił i teraz tego bronię, choć nie mam dobrych argumentów
Offline
No przecież Wickham był dla niej uroczy, po tych wszystkich kłopotach, jakich narobił z tą głupkowatą Lidią A ja jednak myślę, że pan Darcy przeżył taki wstrząs po odmowie Lizzy, że jednak się troszeczkę zmienił - zobaczył, że może mu ktoś celnie odpyskować, odmówić i zmieszać z błotem, i to TAKI ktoś . A krew nie woda, zakochał się chłopina głęboko i musiał znaleźć trzecie wyjście z sytuacji, na szczęście najlepsze!!! (Bo mógł się obrazić i zaciąć, i powieść musiałaby się skończyć w połowie!
Offline
No cóż. Pan Darcy miał powody by nie odzywać się do pani Bennet, bo ta powzięła decyzję o traktowaniu go uprzejmie (nic więcej! )
Offline
No cóż. Pan Darcy miał powody by nie odzywać się do pani Bennet, bo ta powzięła decyzję o traktowaniu go uprzejmie (nic więcej! )
Darcy ma powody na wszystko -- już JA o to zadbała
W każdym razie -- powód powodem, ale przemieniony Darcy powinien przynajmniej spróbować przełamać lody w relacjach z kobietą, którą nolens volens wybrał na swoją teściową
Zaś prywatnie jestem zdania, że ludzie zakochani zmieniają się, bo uczucie daje im siłę na przełamywanie własnych życiowych schematów. Ale czy takie przemiany są trwałe i głębokie -- w tej sprawie wypowiadać się nie odważę.
Offline
Niestety, w teściowej nie był zakochany 8O
Nie wiem, czy takie niestety To źle świadczyłoby jego rozsądku, gdyby się w niej zakochał. I czy Lizzy nadal by go kochała po takim ciosie, jak widok Darcy'ego zachwyconego osobowością jej matki?
Offline
Wtedy to byłaby prawdziwa tragedia
Offline
Hmm...
Zachwycać się panią Bennet
Chyba niewielu to potrafi
Offline
No, ale przecież podczas oświadczyn nr2 (przyjętych) Darcy mówi: "(...) Pozwalali mi lekceważyć innych - a przynajmniej starać się gorzej myśleć o ich rozumi i wartości w porównaniu z moimi. Taki to byłem od ósmego do dwudziestego ósmego roku życia i taki bym pozostał, gdyby nie ty, moja najdroższa Elżbieto. (...) Dałaś mi nauczkę, cięzką z początku, ale jakże skuteczną! dzięki tobie spokorniałem należycie. (...)
Sam twierdzi, ze się zmienił!
Od razu spieszę przeprosić za dłuższą nieobecność. Te góry.... 8) Jeszcze jestem odrobinę rozleniwiona.
A co do Darcy'ego. Tylko ktoś, kto totalnie pozostał taki sam, moż twierdzić, ze się zmienił. Osoba, która się zmienia, raczej sama tego nie zauważa. Zmiany, zwłaszcza charakteru, widzą inni. On może trochę spokorniał, ale jedynie jeśli chodziło o nią. Wcześniej sądził, że poślubi ją, bo jeśli nawet ona go nie kocha, to przecież jest bogaty. Później stwierdził, że taka kobieta jak ona, nie poślubi faceta, którego nie będzie szanować i kochać. A jej szacunku i miłości, nie mógł być pewien.
Offline
Masz rację -- to rzadka cecha. W sumie znam tylko jedną osobę, która w takiej sytuacji potrafi zdobyć się na rzeczową kontrargumentację z sympatycznym uśmiechem na twarzy... Ale to ktoś w typie Wickhama raczej. O! Myślę, że Wickham mógł być dla pani Bennet uroczy!
Co zaś do pana Darcy'ego -- sam w dyskusji dałem się przekonać, że się jednak w środku nie zmienił i teraz tego bronię, choć nie mam dobrych argumentów
Nie tylko Wickham był la pani Bennet otwarty i miły. Bingley też, a pan Bennet nawet ją poślubił (choć w młodości wcale nie była mądrzejsza). A Darcy, który żeby z kimś porozmawiać musiał rozmówcę cenić i lubić, o czym miałby z nią mówić? Darcy jest jak skała. Jest tak nieśmiałą osobą (zupełnie jak jego siostra, tylko zasłonił się maską rezerwy), że miły i sympatyczny może być tylko, dla bliskich przyjaciół. Nawet wobec cioteczki Katarzyny jest trochę gburowaty.
Offline
swoją drogą- i mrs Bennet i lady Katarzyna były... no cóż, przykre
kto o normalnej, i dosyć niecierpliwej naturze wytrzymałby z nimi dłużej niż 15 minut? nawet cierpliwy pan Bennet zaraz po ślubie zaczął ją ignorować i wręcz dokuczać, dogryzać i ,jakby to powiedzieć,... w każdym razie, nawet biedne Jane i Lizzy wstydziły się relacji między swoimi rodzicami, wstydziły się swoich sióstr i zachowania ich mateczki.
a słynący z anielskiej cierpliwości i ciepłoty dla wszystkich (jesli można to tak nazwać) Bingley musiał się wynieść z Jane aż do Derby...
ja bym zaszalała i uciekła do Ameryki (a wtedy Jankesi/Amerykanie byli uważani za niewychowanych dzikusów)
Offline
No tak do końca to jej nie ignorował, w końcu kilku córek się dochowali
Offline
Pewnie dlatego,że on za każdym razem myślał sobie:"tym razem będzie syn".............
Offline
No tak do końca to jej nie ignorował, w końcu kilku córek się dochowali
Taaaaaak, "wtedy" to mu nie przeszkadzały braki umysłowe małżonki :? "Nieważne, jak kobieta wygląda (na zewnątrz). Liczy się też........piękna bielizna" (niedokładny cytat z futbolisty Oliviera Kahna )
Offline
Mieć syna. To niejako obowiązek pana Benneta. A jak nie wychodziło to trzebabyło próbować...
Offline
Mieć syna. To niejako obowiązek pana Benneta. A jak nie wychodziło to trzebabyło próbować...
Tiaaa. Biedny pan Bennet. Poświęcił się dla dobra ludzkości. :twisted:
Ja raczej popieram zdanie Paka. Jak dla mnie Darcy niespecjalnie się zmienił. Jedynie dotarło do niego, że niekoniecznie stanowi 8 cud świata. Ale z tego co opisywała gosposia, jawi się nam zupełnie inny pan Darcy - szlachetny, miły, uczynny, szarmancki. Jednocześnie pełen dumy i przeświadczeniu o własnej doskonałości. Moim zdaniem on się właściwie nie zmienia, jedynie spojrzenie Lizzy, jej interpretacja jego zachowania się zmienia. Jestem pewna, że pomógł Lydii nie dlatego, że sie zmienił, ale dlatego, że jeśli potrafił - pomagał ludziom. Ale jednocześnie jego duma raczej nie uległa zmianie. Miał pieniądze, dobre wykształcenie, piękną i mądra kobietę u boku. Dlaczego miałby nagle spokornieć?
Offline
Jak to nie stanowi 8 cudu świata?? :twisted: W wykonaniu Colina jak najbardziej :oops:
Offline
Jak to nie stanowi 8 cudu świata?? :twisted: W wykonaniu Colina jak najbardziej :oops:
Nigdy nie myślałam, że to powiem, a teraz powtarzam dość czesto: Colin to jedyny Darcy (aczkolwiek mam zastrzeżenia do jego mimiki. M.in. czesto wyglądał jakby wąchał coś śmierdzącego...)
Offline
Ja od początku twierdziłam, że Darcy się nie zmienił. Zawsze był dobry, więc po co miałby się zmieniać. Nie każdy musi szczerzyć ząbki do wszystkich dokoła.
A co do ósmego cudu świata... Gdyby faktycznie był aż tak idealny to pewnie byśmy się nim, aż tak nie zachwycały. :twisted: Na cuda można co najwyżej popatrzeć, za to Darcy miał tyle wad, że jego zalety błyszczą tym bardziej.
Offline
A co do ósmego cudu świata... Gdyby faktycznie był aż tak idealny to pewnie byśmy się nim, aż tak nie zachwycały. :twisted: Na cuda można co najwyżej popatrzeć, za to Darcy miał tyle wad, że jego zalety błyszczą tym bardziej.
Zachwycamy siÄ™ nim, bo jest postaciÄ… fikcyjnÄ…. Li i jedynie
Offline
Chyba masz rację Aine. Gdybyśmy spotkały takiego faceta w realu, to zanudziłby nas w półgodziny :?
Offline