Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
hmm a mnie wychodzi że Darcy to bufonek bez poczucia humoru.
Offline
nieeee :twisted:
gdyby nie miał poczucia humoru to nie mógłby być tak cyniczny i odnosić sie do innych w taki sposób w jaki sie odnosił do tego trzeba dużo inwencji i właśnie humoru :twisted:
Offline
Cynizm świadczy o inteligencji, nie o poczuciu humoru, czy jego braku. A to że do innych odnosił sie tak jak odnosił świadczy tylko o jego bufonowatości i gburowatości. Jak dla mnie nie ma to nic wspólnego z poczuciem humoru.
Offline
Bardzo chciałem się nie zgodzić, ale nie potrafię. Bo co do poczucia humoru -- rzeczywiście, nie mogę sobie przypomnieć aby Darcy je prezentował. Żarty Lizzy znosi stoicko. Ja się w ogóle zastanawiam, kto u JA (z pierwszoplanowych bohaterów męskich, obsadzonych w roli 'amantów') ma poczucie humoru. Zapewne Frank Churchill -- jego ukrywanie związku z Jane jest wcale zabawne i często iskrzy się humorem, który tylko oboje z Miss Fairfax mogli zrozumieć. Ale kto więcej? Edward ma w filmie Anga Lee znakomite, delikatne poczucie humoru, ale to chyba tylko film. Czyżby JA ceniła u mężczyzn stateczność i powagę, a nie humor?
Co do męskiego cynizmu -- kiedyś wydawało mi się, że to taka twarzowa postawa 'twardziela' -- trochę jak Rick w "Casablance". W każdym razie, czy Darcy jest cynikiem? Filmowy Darcy (Colin) -- bywa, choć jego czyny dowodzą, że cynikiem nie jest w głębi serca. (Przy okazji -- ten sam chwyt mamy w Casablance -- cynik zostaje 'zdemaskowany' jako człowiek w gruncie rzeczy uczuciowy.) Za książkę nie odpowiadam, bo film wypiera w mojej głowie samą powieść. Chyba dla dyskusji z Wami będę musiał do książki wrócić
Czy Darcy jest bufonem? Ja bym się jednak upierał, że jest na początku, ale stara się z tą wadą walczyć. Czy skutecznie, to już na ten temat padały tu różne opinie. Sama JA wolała tę wadę nazwać 'dumą' -- która to przypadłość nie szpeci tak bardzo charakteru jak bufonowatość.
Offline
Darcy ma dla mnie cudowne połączenie bufonowatości z autoanalizą. Jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem i właśnie to pozwala mu wyciągnąć wnioski ze swojego zachowania i dokonać w nim zmian. Może rzeczwiście cynikiem nie jest - tutaj się zgodzę do nadinterpretacji, ale poczucia humoru nie miał. Miał natomiast anielską cierpliwość
Zastanowiło mnie natomiast pytanie, czy JA ceniła u mężczyzn stateczność i powagę, a nie humor. Chyba niezupełnie. Poczucie humoru (chociaż złośliwe) ma pan Bennet, którego uwielbiają wszyscy czytelnicy. Niewatpliwie poczucie humoru ma też Henry Tilney z Opactwa..., ale jednocześnie miał je Wickham, a nie posiadał John Thorpe. Wydaje mi się, ze tutaj Jane nie posiadała jakiekiegoś schematu.
Offline
Znosi ze stoickim spokojem bo siÄ™ nie zna?
A nie może odpyskowacd.
Strasznie lubię tą scenę o poezji i roli tańca w budowaniu miłości
Offline
Co do poczucia humoru i cynizmu. Odnoszę wrażenie, że JA była trochę cyniczna, przynajmniej w takim sensie, jak "cyniczną" nazwała siebie Aine. JA zawsze szczęśliwy, miłosny związek, starała się podbudować odpowiednią pozycją społeczną i dochodem wyrażającym się we właściwej liczbie tysięcy funtów rocznie. (Te funty były różne dla różnych par -- skromni i oszczędni Elinor i Edward, albo Fanny i Edmund zadowalają się mniejszymi dochodami, niż Emma, czy Lizzy -- ale zasada pozostaje w gruncie ta sama.)
I na tym tle poczucie humoru nie wydaje się najcenniejszą cechą. To w końcu nie dzisiejsze czasy, gdy pozycja kobiety jest silniejsza, a różnice w pozycji społecznej i sytuacji finansowej -- mniejsze. Szczęśliwy związek, tak chłodno i racjonalnie na to patrząc, był więc bardziej niż współcześne kwestią bardzo 'równego' charakteru u mężczyzny, któremu można zaufać, który nie zrobi niczego szalonego, i który (co podkreśliła Aine) jest cierpliwy. W tym przypadku poczucie humoru może nawet sugerować niebezpieczną skłonność do ekstrawagancji.
Oczywiście nie wierzę, by sama JA poczucia humoru nie ceniła. Oprócz drugoplanowych postaci, świadczy o tym fakt, że sama je miała i oczekiwała od czytelników. Ale to po prostu nie jest cecha, którą można łatwo i bezpiecznie włączyć do psychologicznego portretu idealnego mężą z początków XIX wieku. Zresztą same preferowałyście panów po 40-tce A jak pokazać, że mający 26-7 lat Darcy jest (nad wiek) poważny i stateczny?
Co do odpowiedzi Darcy'ego -- ja się zastanawiam na ile mu się wówczas Lizzy podobała. Bo mamy więcej możliwości:
-- nie wiedział co odpowiedzieć;
-- nie traktował swej prowincjonalnej rozmówczyni poważnie;
-- wreszcie rozmowa z piękną kobietą stresowała go.
(To ostatnie napisałem zupełnie poważnie. Stresuje i spina nie tylko mnie, będącego człowiekiem dość nieśmiałym, ale i wielu znajomych, do czego czasem się przyznają. W tym pewnego lokalnego Whilby'ego W każdym razie lepiej się rozmawia z kobietami przeciętnymi, niż pięknymi.)
Offline
Przeciętnymi urodą? I mówi się, że mężczyźni wolą piękne niż mądre.
Zwracam honor.
Offline
Jeanne... No i muszę się tłumaczyć Widzisz, to bardziej złożone
Uroda jest bardzo ważna w momencie zwracania uwagi. A potem brzydka po prostu może nie mieć okazji błysnąć. (Zresztą nie pisałem o brzydkich, a o przeciętnych. Ja wiem, że z czasem znajomości wzrasta tolerancja dla wad urody, ale w jakich granicach, to bym się raczej wolał nie wypowiadać.) Natomiast inną cechą urody jest to, że buduje pewien dystans. Jakoś wewnętrznie spina i nie traktuje się takich kontaktów na luzie. Oczywiście mówię tu o pierwszych rozmowach, bo jak się już kogoś dobrze zna, to to traci na znaczeniu. A! -- i wykluczam różne sposoby na dodanie sobie animuszu.
A cała moja uwaga była tylko po to, by stwierdzić, że brak poczucia humoru u Darcy'ego, może być spowodowany tym, że mu się Lizzy podoba Nie, żebym twierdził, że tak na pewno jest, ale że jest to możliwość, którą warto brać pod uwagę.
Offline
To tłumaczenie zepsuło cały efekt pierwszej wypowiedzi :twisted:
lepiej się rozmawia z kobietami przeciętnymi, niż pięknymi
To zdanie brzmi brzmi sto razy fajniej bez tego:
Oczywiście mówię tu o pierwszych rozmowach, bo jak się już kogoś dobrze zna, to to traci na znaczeniu.
Wychodzi na to, że uroda nie tyle utrudnia rozmowę, co wzbudza szacunek. Na co "przeciętne" liczyć nie mogą. :?
Offline
Przykro mi, ale poczułem się zmuszony wyjaśnić bardziej szczegółowo. A szacunek to nie jest najlepsze słowo. Powiedziałbym bardziej, że budzi kompleksy. Albo też, że czasami aż za bardzo pomaga stwarzać erotyczną aurę.
Offline
tak. i pewnie dlatego większość uważa, że "ładne są głupie" a "mądre są brzydkie". tak samo można powiedzieć o "muskularnych mężczyznach", że mają małe móżdżki i.... ee, wiadomo co . a inteligentni faceci, którzy potrafią "coś powiedzieć" a nie tylko odburkiwać są prawdziwą rzadkością... nie ma to jak stereotypy... :?
albo my, fanki/fani i wielbicielki/wielbiciele jane austen. "brzydkie i zakompleksione trolle" :evil: , jak to ktoś kiedyś powiedział. cóż, powiedzmy że pozostawiam to bez komentarza...
a p.Darcy to p.Darcy. każdy go kocha i tyle bo każda marzy o facecie, który będzie ją kochał mimo tego, że była dla niego poprostu wredna. i okropna. przynajmniej według mnie
Offline
Mnie tam tłumaczenie paka4 zadowala. Każdy doskonale wie, że nikt się nie obejrzy na ulicy za ładną inaczej. A już zwłaszcza my, kobiety też nie wodzimy wzrokiem za szarymi myszkami płci męskiej. :twisted:
Lemonick, ale pan Darcy też wzorem grzeczności nie był.
Offline
Natomiast inną cechą urody jest to, że buduje pewien dystans. Jakoś wewnętrznie spina i nie traktuje się takich kontaktów na luzie.
kurcze w takim razie ja jestem jakaÅ› dziwna :?
bo zawsze sie spinam jak rozmawiam z kimÅ› poraz pierwszy :?
wydaj mi sie ze Darcy podobnie sie czuł(w końcu sam to przyznał) niemniej był bardzo pewny siebie i wyniosły, czego ja również nie mam w nadmiarze :?
Offline
A ja mam inną teorię. Ja np mam tak że jak pierwszyraz rozmawiam z ludźmi to się ich boję, boję się ich opinii to się bodajże fobia socjalna. Może on tak naprawdę był zakompleksiony i taką oschłością i dumą pokrywał lęki
Offline
NieVe -- chyba zupełnie dziwna nie jesteś W każdym razie, gdy się wpada na kogoś kto się podoba, to takie zahamowania stają się silniejsze.
Lady Kasiek: Trudno mi sobie wyobrażać bogatego, bywałego Darcy'ego jako kogoś szczególnie zakompleksionego. Ale jeśli uroda Lizzy dołożyła jakąś cegiełkę do potencjalnej tremy, a do tego doszło jeszcze jej śmiałe i inteligentne zachowanie -- bez cienia respektu dla przystojnego bogacza z Derby, to kto wie. Ta jego duma, czy bufonowatość, mogła być też odruchem obronnym. Przecież jeśli Darcy był taki wspaniały, to niejedna panna chciała go zaprowadzić przed ołtarz.
Offline
Zresztą same preferowałyście panów po 40-tce
A jak pokazać, że mający 26-7 lat Darcy jest (nad wiek) poważny i stateczny?
Jejusiu, przecież 40-letni nie znaczy ponury i poważny!!!
Ale chyba wiem o co Ci chodziło Jak inaczej w tamtych czasach pokazać przepaść miedzy lekkomyuślnym Wickhamem, a odpowiedzialnym Darcym. Zbyt mała gamą środków dysponowano
Swoją drogą, chyba też jestem w stanie wczuć się w sposób rozumowania Paka4. W sumie ja też się czasem zawstydzam w rozmowie - zawsze jeśli rozmawiam z kimś, kto przewyższa mnie inteligencją i wiedzą. Największy respekt i szacunek budzi we mnie właśnie wiedza i mądrość (ale taka prawdziwa) i wtedy jestem w stanie zacukać się bardzo.
Przyznam szczerze, że na kwestie spotkań Darcyego i Lizzy jeszcze w ten sposób nie patrzyłam. Na pewno daje do myślenia. I ja to sobie przemyślę
Offline
Właśnie
A co do "ładności" lub jej braku, to ....hm....śmiem twierdzić, że to jest dość indywidualna sprawa-zależy co się komu podoba. Mnie na przykład nie podoba się "ładny" Brad Pitt, mało tego-nawet nie podoba mi się Banderas!! I myślę, że rozmowa z panami w tym typie, a raczej w tych typach nie wprawiłaby mnie w zakłopotanie spowodowane ich urodą. Szczerze-wolę przeciętnego pana, który jest ciekawy, w jakiś sposób oryginalny (przykład-nasz słynny Rickman tudzież Firth, którzy przecież nie są typowymi męskimi "pięknościami" ) niż jakiegoś "klasycznego" przystojniaka. Zatem "przeciętny/a" to stwierdzenie, które można różnie interpretować, ale moje niektóre znajome mawiają, że ja po prostu mam zły gust, także..........................
Offline
megg, chyba tutaj chodziło albo o piękno klasyczne, czy po prostu sexapil, który sprawia, że rozówca jest nie tyle piękny, co bardzo atrakcyjny, albo też o indywidualny odbiór piękna[/i]
Offline
Tak, wiem, chodzi mi tylko o to, że dla jednego osoba "przeciętna" może być "piękna" dla drugiego, czyż nie?
Offline
Megg ze mną jest podobnie też na ogół nie podobają mi się ci którzy innym się podobają.
Twoja wypowiedź przypomniała mi jak bardzo nie lubię rozmawiać z chłopakami którzy wiedzą, że podobają się dziewczyną i zachowują się idiotycznie. Są tak strasznie pewni siebie. :evil:
Offline
A ja uważm to za bardzo zabawne Gorzej z dziewczynami które tak myślą, je naprawdę ciężko znoszę :?
Offline
No trzeba przyznac, że męska pewnośc siebie a kobieca pewność siebie ma rózne charaktery.
Kobiety bywają dużo bardziej wredne.
Offline
Aine, z przykrością przyznaję Ci rację.............
Offline