Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Powiedzmy szczerze zanim byśmy tak poznały tego Darcego to byśmy miały go dość. Przynajmniej ja bym go unikała po tych pierwszych spotkaniach. Mój m nie tańczy, ale nie odmówił mi kiedy zaczynaliśmy się spotykać. Gdyby mi powiedział: No if I can help it...
Mruk jeden- to by był koniec nim by się rozpoczęło.
... wiem, wiem potem jest słodki i wspaniały, ale ja chyba bym się za bardzo zraziła do niego;)
Offline
szczerze mowiac taniec nie jest tym czego odmowa sprawiłaby, żebym się do faceta zniechęciła. Ale mrukliwość? Miałam kiedyś takiego amanta...
Cóż, jestem gadułą, ale nie lubię prowadzić monologów, a rozmowę gdzie facet się do mnie odzywa "tak", "nie", "nie wiem" nie traktuję jak dialog. I przyznaję, że spławiłam go dużo brutalniej niż Lizzy poproszona do tańca...
Offline
Ale ja właśnie to miałam na myśli. Nie sam taniec, bo myślę, że nie o taniec chodziło (w końcu w Netherfield sam ja poprosił). Chodzi o mrukliwość, a ta odmowa była jej objawem. W końcu odmówił jej niegrzecznie-burknął na nią.
Offline
Też się zastanawiałam kiedys nad tym czy potrafiłabym wyłowic taki skarb jak Darcy w życiu codziennym i doszłam do wniosku, że wcale to nie jest takie proste. Niby szukamy takiego faceta, ale pociagaja nas raczej tacy jak Wickham, a tacy jak Darcy nie zawsze mają tyle silnej woli by nam udowodnić i pokazać jacy sa naprawdę i tkwią w tej swojej skorupie. Darcemu pomaga pozycja społeczna- to ona dodaje mu pewności siebie, a nasi współczesni tego pokroju mężczyźni?Moga miec z tym problem... W naszych czasach pokazala to H. Fielding w "Bridget Jones" ale czy każdy taki Mark Darcy jest prawnikiem?Dlatego często uważamy ich za nudnych i nieciekawych facetów a wolimy takiego Wickhama czy Daniela Cleavera zwiedzione grą pozorów. To takie moje prywatne spostrzeżenie z własnego życia...
Offline
ja wcale nie uważam żeby Darcy był mrukliwy. Nawet w nowym towarzystwie zdecydowanie potrafił celnie zripostować, skomentować itd. A to, że w wielkiej sali nie gadał jak nakręcony - cóz. To jednak innna sprawa. W bardziej kameralnym towarzystwie był inteligentnym rozmówcą, czego nie można było powiedzieć o w/w/ panu
Offline
maliva napisa³:
Niby szukamy takiego faceta, ale pociagaja nas raczej tacy jak Wickham, a tacy jak Darcy nie zawsze mają tyle silnej woli by nam udowodnić i pokazać jacy sa naprawdę i tkwią w tej swojej skorupie.
I tu musze sie wtracic. Wyobraz sobie taka sytuacje:
Jestes na balu ubrana idealnie zgodnie z moda i Twoja figura. Kogo nie spotkasz, wszyscy mowia ze jestes piekniejsza niz nigdy. A potem zdarza sie taki facet ktory powie komus "moze byc". Czy nie stanelabys na wysokosci zadania i udowodnila gosciowi ze sie myli? Nie chcialabys sie pokazac? Nie wdzieczylabys sie tylko po to zeby uslyszec jak ten sam gosciu mowi "a moze jednak bardzo ladna jest..."
Ja bym tak zrobila. Dlatego pewnie nie odpuscilabym sobie takiego Darcy'ego. Dla mnie on by byl wyzwaniem!
Offline
ja z całkowitą szczerością przyznaję, że Darcy nigdy mnie nie pociągał. Raz tylko miałam chwile słabości po przygodzie z jednym Wickhamem, ale wiem, ze Darcy nigdy nie zwracają mojej uwagi.
Offline
A ja mam chyba takiego Darcego w domu. Jak ja go strasznie nie lubiłam, gbura jednego, kiedy się poznaliśmy... tylko ten zatańczył
Offline
Aine: to może warto otworzyć nowy wątek: "Fenomen pana Wickhama"
Offline
Tak na prawdę to sama nie wiem dlaczego go polubiłam. Może nie powinnam? Przecież podobno był: dumny,zarozumiały,małomówny i mało rozrywkowy. Ale jednak... nie umiem wytłumaczyć co, ale miał w sobie TO coś co mnie przyciągneło, co pozowliło mi go polubić;] Moim zdaniem w tej powieści On, tak jak i Lizzy, był wyjątkowy. Poprostu. Choć na początku nie zapowiadał się przyjacielsko, wręcz odpychająco, ale potem... potem jakby to powiedzieć... zmienił się na lepsze i pokochał Lizzy ;]
Offline
A ja przypominam: Darcy się absolutnie nie zmienił. To tylko Lizzy zaczęła patrzeć na niego w inny sposób. To ona zmieniła swoje zdanie o nim. Darcy nigdy nie był zarozumiały, on był nieśmiały i skrywał to pod maską chłodu i dumy (najlepsza broń przed narzucającymi się obcymi, których przyciągały jego pieniądze). To Lizzy początkowo sądziła go po pozorach i to ona bardziej zmieniła się przez ten czas niż on. Przy ludziach, których lubił zawsze był sympatyczny i miły. A jak kogoś nie lubił, to i tak zawsze będzie do niego podchodził z tą sama rezerwą.
Offline
Moim zdaniem się zmienił, przynajmniej jego podejście do niższych warstw społecznych - na początki pogardzał wszystkimi w otoczeniu Lizzy, fakt, że niektórymi dlatego, że nie mieli za wiele rozumu , ale sama Lizzy to tych osób się nie zaliczała. I nie zgadzam się, że był nieśmiały - był powściągliwy
. Dla mnie to znacząca różnica, bo nieśmiałość kojarzy mi się z pewnym wręcz strachem (choć może to nie do końca odpowiednie słowo) do kontaktów z ludźmi, to powściągliwość to po prostu dystans, wynikający z tego, że nie ma się ochoty nawiązywać kontaktów.
Co do samego Darcy'ego - ja wiem, że po części lubię go, bo Colin Firth stworzył świetną kreację i uważam, że wiele zrobił dla tej postaci. Gdy obiektywnie staram się spojrzeć na Darcy'ego, to widzę w nim dumnego, nieprzyjemnego na początku człowieka, i trudno mi uwierzyć w jego przemianę, ale jednak ma cechy, które mogą pociągać - ma swoje zasady, jest stały w uczuciach, nie lubi kokieterii kobiet, no i dzięki uczuciom potrafi się zmienić - ale nie łamiąc swoich zasad. Choć jeżeli chodzi o postaci austenowskie, to moim ulubionym bohaterem jest Henry Tilney
.
Offline
Akaterine napisa³:
Moim zdaniem się zmienił, przynajmniej jego podejście do niższych warstw społecznych - na początki pogardzał wszystkimi w otoczeniu Lizzy, [...]
Nie pogardzał swoimi służącymi w Pemberley, trudno więc mówić o zasadniczej zmianie.
A otoczenie Lizzy -- myślę, że się w nim znalazł wbrew swojej woli, na dokładkę (jak sama zauważasz) nie wszyscy tam mieli dość rozumu. Zachowywał więc powściągliwość. Wyniosłość może temu służyć.
I nie zgadzam się, że był nieśmiały - był powściągliwy
. Dla mnie to znacząca różnica, bo nieśmiałość kojarzy mi się z pewnym wręcz strachem (choć może to nie do końca odpowiednie słowo) do kontaktów z ludźmi, to powściągliwość to po prostu dystans, wynikający z tego, że nie ma się ochoty nawiązywać kontaktów.
Pięknie powiedziane. Tyle, że chyba to nie do końca tak. On nawet gdy chciałby się zbliżyć do Lizzy, nie bardzo potrafi tę swoją 'powściągliwość' przełamać. Nieśmiałość to może też nie za dobre słowo -- było mu po prostu trudno nawiązywać kontakty. Brak mu tej towarzyskiej lekkości.
Offline
Ja bym wcale nie powiedziała, że on pogardzał kimkolwiek. Wchodząc do nowego otoczenia zachowywał dystans do ludzi, bo ze względu na tę, jak wy mówicie, powściągliwość, a dla mnie zawsze nieśmiałość, nie potrafił kogoś zaczepić rozmową. Towarzystwo w Hertforshire go rozczarowało. Ich mniej idealne maniery go oburzały. Tu nie chodziło o pogardę, ale o stwierdzenie, że sąsiedzi Bingley'a nie są ludźmi, z którymi czuł się dobrze. Darcy nie rozumiał ich żartów, nie sprawiały mu przyjemności ich zabawy. Był wykształcony, a w czasach JA znaczyło to trochę więcej niż teraz. I jako czlowiek nieśmiały (uparcie będę trzymać się tego słowa, bo nic nie oddaje Darcy'ego lepiej) nie próbował się włączyć w ich zabawy. Głównie z obawy przed śmiesznością, oceną innych. Osoba nieśmiała, która z jakiś powodów nie moze sobie na nieśmiałość pozwolić (wielki właściciel ziemski chyba nie ma do tego uczucia prawa), staje się często zwykłym sztywniakiem, którego inni postrzegają jako kogoś wyniosłego, kto na wszystkich patrzy z góry.
Offline
Akaterine napisa³:
Choć jeżeli chodzi o postaci austenowskie, to moim ulubionym bohaterem jest Henry Tilney
.
Czyżby za swoje zainteresowanie sukniami i materiałami, z których się je szyje?
Offline
pak4 napisa³:
Akaterine napisa³:
Moim zdaniem się zmienił, przynajmniej jego podejście do niższych warstw społecznych - na początki pogardzał wszystkimi w otoczeniu Lizzy, [...]
Nie pogardzał swoimi służącymi w Pemberley, trudno więc mówić o zasadniczej zmianie. A otoczenie Lizzy -- myślę, że się w nim znalazł wbrew swojej woli, na dokładkę (jak sama zauważasz) nie wszyscy tam mieli dość rozumu. Zachowywał więc powściągliwość. Wyniosłość może temu służyć.
Ale służący to chyba inna sprawa. Hmm, nie wiem jak to określić ale spróbuję. Służący byli inną warstwą społeczną, tak jakby oficjalnie było wiadomo, że są niżej, ale przy tym są pomocni i życie wielu bogatych arystokratów nie byłoby łatwe bez nich (tu zupełnie inna epoka, ale świetnie to jest ukazane w filmie Gosford Park). Zaś średniozamożne (jak otoczenie Lizzy) i bogate (jak otoczenie Darcy'ego) ziemiaństwo nierzadko towarzysko stało na równym poziomie, choć faktycznie to średniozamożne często nie miało takiej ogłady towarzyskiej i wykształcenia, przez to w odczuciu tego bogatszego mogli uchodzić za gorszych.
Może koślawo wyszło mi to wyjaśnienie, ale dziś nie jest dla mnie dobry dzień, żeby ładnie się wysławiać .
pak4 napisa³:
Akaterine napisa³:
I nie zgadzam się, że był nieśmiały - był powściągliwy
. Dla mnie to znacząca różnica, bo nieśmiałość kojarzy mi się z pewnym wręcz strachem (choć może to nie do końca odpowiednie słowo) do kontaktów z ludźmi, to powściągliwość to po prostu dystans, wynikający z tego, że nie ma się ochoty nawiązywać kontaktów.
Pięknie powiedziane. Tyle, że chyba to nie do końca tak. On nawet gdy chciałby się zbliżyć do Lizzy, nie bardzo potrafi tę swoją 'powściągliwość' przełamać. Nieśmiałość to może też nie za dobre słowo -- było mu po prostu trudno nawiązywać kontakty. Brak mu tej towarzyskiej lekkości.
Jeżeli chodzi o stosunek do Lizzy to ja to zawsze pojmowałam jako chyba całkiem normalne skrępowanie wobec osoby, która się podoba, tym większe, że Lizzy jako jedna z nielicznych nie czuła przed nim respektu i nie czuła się speszona jego wyniosłością, co jego z kolei, że tak powiem, zbiło z tropu.
Oczywiście nikomu nic nie narzucam, to mój punkt widzenia.
pak4 napisa³:
Akaterine napisa³:
Choć jeżeli chodzi o postaci austenowskie, to moim ulubionym bohaterem jest Henry Tilney
.
Czyżby za swoje zainteresowanie sukniami i materiałami, z których się je szyje?
Plus jego bardzo wysokie mniemanie o kobiecym rozumie .
Offline
Akaterine napisa³:
Ale służący to chyba inna sprawa.
Tak, to trochę inna sprawa. Ale Darcy ma bardzo dobrą opinię w swoim hrabstwie. Uchodzi (ze względu na stosunek do innych warstw społecznych) jako ktoś bardzo 'liberal' (nie pamiętam jak to oddano w przekładzie). I nie dotyczy to tylko własnych służących. Ja prywatnie typuję, że to raczej połączenie umiarkowanego introwertyka, który ceni małe towarzystwo, znane sobie od dłuższego czasu; z poczuciem pewnego niezadowolenia z tego, że Bingley go tak ciąga po potańcówkach. (Ja wiem, sugeruję się filmem, gdzie Darcy wyraźnie nie jest zadowolony z towarzyskich wizyt Bingleya. Ale to może być dobra sugestia -- mają różne charaktery i może towarzystwu obrywa się tu w zastępstwie Bingleya, którego Darcy za bardzo lubi. Zresztą to właśnie te początkowe złości 'ustawiają' sytuację, po tym jak Darcy odmawia propozycji Bingleya by zatańczył z Lizzy.)
PS.
I jeszcze jedno, pamiętacie kim są Bingleyowie? To ich ojciec zrobił majątek w 'biznesie'. Dlatego Bingley nie ma posiadłości rodowej, dopiero sobie czegoś do życia na odpowiednim poziomie na wsi szuka. W każdym razie -- jeśli Darcy przyjaźnił się z "nowobogackim", kimś nowym w arystokracji, to trudno mu zarzucać jakieś uprzedzenia w stosunku do 'niżej urodzonych'.
Właściwie jest tylko jeden argument za poczuciem 'wyższości' Darcy'ego -- jego pierwsze oświadczyny i połączony z nimi list. Ale w tym przypadku chodzi o ślub, czyli także znalezienie się na językach krewniaków (Lady Katarzyna, na przykład!).
Ostatnio edytowany przez pak4 (2007-08-04 12:54:25)
Offline
O Bingley'ach zapomniałam szczerze mówiąc, i w zasadzie się z Tobą zgadzam poza kwestią jego podejścia do otoczenia Lizzy, bo trudno mi zrozumieć, że był tak odpychający tylko dlatego, że źle czuł się w towarzystwie nowych ludzi. Ja zakładam, że z góry uznał, że to będzie towarzystwo nieokrzesane. Z jakiego powodu? Może spotykał się już z takim towarzystwem i uznał, że każde musi być takie? Tu można znaleźć sporo wyjaśnień .
Offline
Ano, można znaleźć niejedno i napisać parę prequeli
Darcy'emu mogło chodzić o wykształcenie -- Bingley, choć będący osobą 'nową' w kręgach arystokratycznych, był dobrze wykształcony, jak i jego siostry (?). Tymczasem miejscowe, prowincjonalne towarzystwo, odbiegało od tych standardów. Wyróżniały się Jane i Lizzy (i pośrednio pan Bennet), ale to wymagało lepszej ich znajomości.
Offline
Sory winetu, a czy dzisiaj cos sie zmienilo?
Gdy dobrze usytuowana osoba wychowana w miescie przyjezdza na wies, z gory zaklada, ze tam jest gorzej, ludzie sa bardziej prymitywni i prosci. Zakłada również, że są gorzej wykształceni i nieokrzesani, w skrajnych przypadkach - prostaccy. Jesli słucha klasyki i ma brdziej rozbudowany gust muzyczny, raczej nie będzie miała zbyt wielkiej uciechy bawiac sie na wiejskich potancowkach z utworami typu "lody bambino", czy "Majteczki w kropeczki". Jesli w dodatku wyladuje na wsi wbrew wlasnym zainteresowaniom, a jedynie za namowa przyjaciela - jej uprzedzenie sie poteguje.
Czy gdyby sytuacja rozegrala sie dzisiaj - bylaby inna? Z cala pewnoscia nie.
Offline
Masz rację Aine. Ale jest jedna różnica. Wtedy cała "wyższa sfera" na stałe mieszkała na wsi. Owszem, mieli domy w miastach, ale w nich mieszkali albo zimą albo na czas pobierania nauki, albo w celu przypilnowania interesu, albo z całej masy innych powodów. A posiadłość na wsi musiała być, bo dodawała prestiżu.
Offline
Poniekąd to sytuacja wraca do normy, bo jak kogoś stać to też się wyprowadza z "miasta"...
(Nawiasem mówiąc wszyscy znani mi posiadacze domków na wsi, mają dużo sympatii do swoich wiejskich sąsiadów; co wcale nie przeszkadzałoby im mieć uprzedzeń o jakich pisze Aine, w innych miejscach.)
Offline