Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Tłumaczę sobie jedną z kontynuacji ("Darcy and Elisabeth by Mark Aster") i coś mnie gryzie: jak myślicie, czy pan Darcy miał przed ślubem z Elżbietą jakieś - hm -seksualne doświadczenia, a jeśli tak, to jakiego rodzaju? Ta postać jest taka z zasadami, sam to podkreśla, że aż trudno sobie wyobrazić z nim jakąś lekką panienkę. Jak to by mogło być z tym panem Darcy??? :?:
Offline
No ładnie... Wątek zaczął się od krytycznoliterackiej analizy "Dumy..." a teraz doszliśmy do doświadczeń seksualnych pana Darcy'ego. :-)
A jeśli chodzi o Twoje pytanie Marija, to myślę, że jednak zasady wzięły górę. Szacunek do kobiet nie pozwoliłby panu Darcy'emu wykorzystać żadnej z nich do zaspokojenia swoich niecnych chuci. :-)
Offline
No ładnie... Wątek zaczął się od krytycznoliterackiej analizy "Dumy..." a teraz doszliśmy do doświadczeń seksualnych pana Darcy'ego. :-)
A jeśli chodzi o Twoje pytanie Marija, to myślę, że jednak zasady wzięły górę. Szacunek do kobiet nie pozwoliłby panu Darcy'emu wykorzystać żadnej z nich do zaspokojenia swoich niecnych chuci. :-)
Jaż nie pytam o jego doświadczenia ze szczegółami - gdzieżby...- ale się zastanawiam, jak to by mogło z nim być, biorąc pod uwagę realia tej epoki (właśnie, jakie?) oraz charakter postaci Mr. Darcy'ego. W końcu miał te 27-28 lat, kiedy się żenił? A pytanie pojawiło się po bardzo pobieżnym tłumaczeniu opowiadania o poślubnych relacjach Lizzy i Darcy'ego, całkiem nie platonicznych. Czy nie jest to zapytanie z kulturoznawstwa? :oops:
Offline
Toteż i ja o szczegółach (jeśli były takowe) Ci nie opowiem, bowiem ich nie znam (niestety :twisted:).
Twierdzę jedynie, że sam Darcy po prostu nie mógłby potraktować żadnej dziewczyny jako przygody na jeden raz (względnie kilka razy). Jeśli nie ze względu na tamte czasy, to ze względu na swój charakter. On szukał tej jednej, jedynej...
Ale jeśli pytasz czy teorytycznie było to możliwe w epoce Jane Austen, to oczywiście. Weźmy na przykład Willoughby'ego. "Doświadczenia" zdobywał z podopieczną pułkownika Brandona (albo i wcześniej, licho go wie), a mało brakowało, żeby zademonstrował swoje "umiejętności" Mariannie...
Niemniej jednak masz rację - jakiś spec od kulturoznastwa by się przydał - gdzie się wszyscy podziali? :-)
PS. Jeśli chodzi o poślubne relacje państwa Darcy i inne wariacje-kontynuacje... cóż, nie czytałam, bo to nie jest Austen.
Pozdrawiam :-)
Offline
Uf, trzymam Cię za słowo, że jednak pan Darcy to ideał mężczyzny, bo również nie mogłam sobie wyobrazić p. Darcy'ego zdobywającego "takie" doświadczenia z nie wiadomo kim :evil: Jane Austen - z tego co pamiętam - ani razu nawet nie zasugerowała, że p. Darcy'ego wiązało z jakąkolwiek kobietą coś więcej niż znajomość (wyłączając "narzeczeństwo" z córką lady Katarzyny). A jak widać chocby z "Rozw. i romant.", tego rodzaju związki damsko-męskie również pojawiają się w tle powieści JA.
Mimo powyższego, przyjemnie jest wyobrazić sobie takie pierwsze sam na sam Lizzy i Fitzwilliama (Boże..)....
Offline
Jeśli chodzi o doświadczenia seksualne Darcego, to niestety muszę powiedzieć, ze miał je na 100% przed ślubem z Elżbietą. W czasach JA było ogólnie przyjęte, że młody mężczyzna z dobrej rodziny osiągając określony wiek jest zabierany przez przyjaciela, ojca lub starszego kuzyna do domu publicznego. Ale oczywiście nie do pierwszego lepszego burdelu, lecz do takiego jakby ekskluzywnego klubu dla mężczyzn. Miał tam zdobyć doświadczenie i umiejętności. W momencie zaręczyn większość kończyła odwiedziny w takim miejscu, a ci którzy wracali, to albo byli rozwiązli, albo bardzo nieszczęśliwi w małżeństwie. Oczywiście o czymś takim nie mówiło się głośno, więc i JA zapewne niewiele słyszała na ten temat. Natomiast już p. Tennant w "Pemberly" (kontynuacji D&U) wprowadziła postać nieślubnego dziecka Bingley'a. A skoro taki ideał łagodności jak Bingley miałby wcześniejsze doświadczenia, to czemu Darcy nie może? Jednak muszę podkreślić, że Darcy nigdy nie potrafiłby wykorzystać naiwnej młodej pokojówki lub uwieść córki kupca, jak Wickham. I myślę, tego się trzymajmy, a jego umiejętności niech też będą zaletą
Offline
W czasach JA było ogólnie przyjęte, że młody mężczyzna z dobrej rodziny osiągając określony wiek jest zabierany przez przyjaciela, ojca lub starszego kuzyna do domu publicznego. Ale oczywiście nie do pierwszego lepszego burdelu, lecz do takiego jakby ekskluzywnego klubu dla mężczyzn. Miał tam zdobyć doświadczenie i umiejętności.
Cóż, fajny zwyczaj, trzeba przyznać. :twisted: Słyszałam, że był praktykowany w starożystności (patrycjusze pierwszy stosunek odbywali z kurtyzaną lub... młodym chłopcem), ale nie sądziłam, żeby przetrwał aż do czasów Jane Austen.
Co do Bingleya, to nie powoływałabym się na panią Tennant. Jest znana z wyjątkowo wybujałej fantazji. :-)
Offline
Przetwał jeszcze dłużej. Dopiero nasze ostatnie lata go przerwały na dobre. Jest taka książka z lat trzydziestych "Słodkie kuzynki" (nie pamiętam niestety autora), która opisuje podobny zwyczaj u nas w Polsce. Jeden z bohaterów mówi wprost, że w dniu zaręczyn rozstał się z kochanką. Ale jeśli macie ochotę zajrzeć do tej lektury, to uprzedzam: ociera się chwilami o pornografię :twisted:
Offline
Dione, dziękuję za wskazówki, które wiele dają mi do myślenia Całkiem zresztą przyjemnie-wakacyjnego.
Offline
Co do zwyczaju -- mój licealny polonista twierdził, że w Galicji, z której pochodził, dotwarł do początków XX wieku (na pewno do końca Austro-Węgier), jako dodatkowy element egzaminu maturalnego :twisted:.
Offline
Na południu Włoch ten zwyczaj istnieje do dziś wśród zamożnych rodzin (przynajmniej tak twierdzą Włosi :twisted: ). W filmie "Malena" poświęcona jest mu cała scena (a to, jak wiadomo, włoski film, więc nawet ,z przeproszeniem, kupy się to trzyma, choć akcja rozgrywa się podczas drugiej wojny światowej, czyli czas jakiś temu). Ale zdaje się, że wyszedł nam off topic-Moderatorze, prosimy o wyrozumiałość
Offline
Co do zwyczaju -- mój licealny polonista twierdził, że w Galicji, z której pochodził, dotwarł do początków XX wieku (na pewno do końca Austro-Węgier), jako dodatkowy element egzaminu maturalnego :twisted:.
Fajnego masz polonistÄ™
Offline
Wczoraj po raz kolejny obejrzałam (fragmentami) D&U z 1995 r. No i stwierdziłam, że pocałunek na końcu (po ślubie) wyszedł im całkiem sprawnie. Ale to film Natomiast jak mogło być z uświadomieniem panien na wydaniu? W końcu dopiero co minął rozpustny wiek XVIII. Jak to mogło wyglądać w Anglii początku XIX wieku? Proszę historyków, kulturoznawców i fanatyków epoki o pomoc? A może to jednak nie ta strona dyskusji :?:
Offline
Marija, załóż taki wątek w dziale "epoka Regencji", na pewno będzie odzew:)
Offline
Marija, załóż taki wątek w dziale "epoka Regencji", na pewno będzie odzew:)
Taaak, po chwili sama na to wpadłam, że nie ten wątek i znalazłam "Regencję". Ale dzięki za podpowiedź!
Offline
nie ma sprawy:) fajny temat, szkoda zmarnować
Offline
Pozwoliłam sobie przenieść tę interesującą dyskusję do "Epoki Regencji"
Offline
fajnie:) teraz można rozmawiać o pszczółkach, ciekawych zwyczajach sypialnianych i innych tego typu frapujących kwestiach bez off-topikowania:)
Offline
Marija pytałaś o uświadamianie panien w tamtych czasach.
Proces taki był dosyć ciekawy. Bo niby trochę wiedziały, ale ....
Wieczorem przed ślubem lub nawet w dzień ślubu do sypialni dziewczyny wkraczała matka (rzadziej ciotka, zamężna siostra, guwernantka itp.). Na początek koniecznie :oops: i z wielkim zakłopotaniem usiłowała wyjaśnić przebieg nocy poślubnej. Dziewczyna również :oops: i z jeszcze większym zakłopotaniem słuchała. Jeśli miała szczęście trafić na mądrą osobę, to dowiedziała się, że seks jest częścią miłości. Jeśli nie to nasłuchała się o powinnościach i obowiązkach żony. Faktem jest, że po takiej rozmowie seks wciąż był dla niej ogromną tajemnicą. Dopiero nocą po ślubie, gdy trafiała do sypialni ze świeżo poślubionym małżonkiem, mogła dowiedzieć się czegoś konkretnego. I właśnie w tym momencie wszystko zależało od doświadczenia pana młodego. Co dalej to może pozostawię twojej wyobraźni, bo jeszcze admin wyrzuci mnie z forum :twisted:
Oczywiście część panien wiedziała troszkę więcej. A to głównie za sprawą pokojówek. Młodziutkie wiejskie dziewczyny, nie były wychowywane, aż tak pruderyjnie jak bohaterki JA, więc większość miało niezłe doświadczenia. Panny z dobrego domu siłą rzeczy spędzały sporo czasu z pokojówkami (podczas czesania, ubierania, kąpania itp.), dlatego dyskretnie dowiadywały się o ich życie seksualne. Może nie usłyszały szczegółów, ale przynajmniej wiedziały skąd sie biorą dzieci. Dlatego nie powinno dziwić stwierdzenie Elżbiety czytającej o ucieczce Lidii: "do rozbudzenia takich uczuć, wdzięki Lidii były wystarczające".
No były także panny podobne do Lidii, które mialy niezłe doświadczenia na długo przed ślubem.
Troszeczkę sie rozpisałam, ale temat tego wymagał. I tak sobie myślę, ze chyba to dobrze, że nam już nie grozi uświadamiaie, przez drogie mamusie
Offline
Twoje wyjaśnienia brzmią zupełnie sensownie, bardzo dziekuję. Nie ma jak bezinteresowna pomoc innych dziewczyn (tzn. pokojówek). Hm, a co z praktyką pocałunkową? Strasznie w zasadzie jest śmieszna scena II oświadczyn p. Darcy'go, kiedy ledwo co łypnęli na siebie i poszli dalej bez zmiany tempa kroków 8O . Ja rozumiem, że na polu pełnym ludzi byli, ale czy pocałunek przed ślubem to było coś zdrożnego? A teraz to przepraszam, od razu z ryjem....Udusić się można :?
Offline
Pocałunki były, jak najbardziej. Tylko, że nigdy publicznie (to byłby skandal). Nawet po ślubie małżonkowie nie powinnibyli być widziani w trakcie pocałunku. Natomiast jeśli udało im się znaleść tete-a-tete, to oczywiście pocałunki były. Może nie tak namiętne jak obecnie, ale i tak było milutko. Nawet JA o tym wspomina. Wprawdzie nie wprost. W D&U jest scena , w której Elżbieta wchodzi do pokoju tuż po oświadczynach Bingleya Jane i zastaje ich: "... jakby pogrążonych w poważnej rozmowie...". Jeśli wczyta się w ten fragment, to można domyślić się, że przyłapała ich ni mniej ni więcej, jak na pocałunku właśnie.
O ile jednak można sie było dyskretnie całować, to już absolutnie nie wypadało o tym mówić. Cóż takie czasy...
Offline
Dione, ja bez Ciebie jak dziecko we mgle :oops: Aż mi szkoda, że opuszczam TAKIE forum aż na dwa tygodnie Ciężko będzie, oj ciężko...
Offline
Gdziekolwiek jedziesz, baw siÄ™ dobrze.
Offline
No cóż, wiecie co? jeśli mowa o życiu seksualnym panien (o ile takowe bywało), nie można się sugerować tym , co dosłownie pisze JA. Takich ukrytych smaczków, o których pisze Dione (czyli że jeśli się dokładnie wczytamy, to zrozumiemy, że Lizzy przyłapała Jane i Bingleya na pocałunku) jest tu cała masa i to w każdej powieści. Są pewne słowa-klucze, pozwalające ocenić, jakie doświadczenie ktoś miał lub nie miał. To żmudna robota, ale warto takich kwiatków poszukać. Co do pruderii, to czasy JA nie były wcale takie "niewinne", jak późniejsza epoka wiktoriańska. Tak naprawdę, chodziło o to (jak to stwierdziła Mary Crawford), żeby pewne rzeczy nie wyszły na światło dzienne. Jeśli wychodziły, to już był skandal. Tak jak w przypadku ucieczki kobiety z mężczyzną lub przyłapaniu ich na ...hm....czymś gorszącym. Dopóki "nikt" nie wiedział, było dobrze. A jeśli o mężczyzn chodzi, to dla gentlemanów były specjalne domy publiczne z "damami do towarzystwa", gdzie zdobywali doświadczenie. Przyjęte było, że mężczyzna powinien mieć jakoweś . No i poza tym , to podpisuję się pod Dione z tymi pokojówkami-o tym też słyszałm
Offline
W ciągu wszystkich epok były takie wydarzenia, które należało ukryć. Nawet nasze czasy nie są wyjątkiem. Pewnych rzeczy nie wypada, bo ociera się to o skandal. Tylko, że wtedy łatwiej było pewne sprawy ukryć. Plotki rozpowiadano jedynie listownie lub podczas spotkania, a teraz mamy narzędzia cywilizacji, jak telefony (szczególnie komórkowe), internet, TV, radio i inne takie dziwadła. Przy takim postępie przekazu to tylko zwyczaje musiały się zmienić, więc i pruderia się ograniczyła.
Offline