Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Strony: 1 … 13 14 15 16 17 … 21
PannÄ™ Bingley kojarzÄ™ z "Cztery wesela i pogrzeb".
Przypadkowo wypatrzyłam znajome nazwiska Sawalha (Lydia) i Whitrow (pan Bennet) jako dubbingujących w "Uciekające kurczaki"
Loana napisa³:
W wersji z 1995r. są pewne drobiazgi, które mi nie pasują - np. dlaczego panna Bingley nosi kolorowe suknie, skoro cała czereda innych panien musiała mieć jasne?
Nie musiały Kojarzę, że Elżbieta też chodzi kilka razy w czerwonej sukni. I córka Lady Katarzyny też chodzi w sukniach w ciemniejszych kolorowych. Wszystko zależało pewnie od pozycji panny - te z wyższych sfer ubierały się jeśli miały ochotę i wystarczające finanse
w bardziej barwne kiecki, nawet jeśli były jeszcze pannami
Kojarzę też z wywiadu z kostiumolog, że opierała się na tym, że panna Bingley nigdy nie nosiła sukien z materiałów z nadrukiem, a materiały z nadrukiem były zazwyczaj właśnie jasne.
Offline
Panna Bingley to nosiła jedwabie. Perkaliki z nadrukiem na pewno były tańsze...
Offline
poza tym barwnik zawsze był drogi (a czerwien przez dłuższy czas zarezerwowana jedynie dla władców W czasach JA już to nie obowiązywało - to taka dygresja. ), a cena materiału zależała od tego z czego był zrobiony i jak. Jedwab jedwabiowi nierówny, jakość barwników również podnosiła cenę.
Panna Bingley z cała pewnością miała takie, na które siostry Bennet mogły sobie popatrzeć - li i jedynie.
Ale co do kolorystyki - wydaje mi się, że tutaj chodziło bardziej o pokazanie dysproporcji pomiedzy Karoliną i Lizzy - również w strojach. Lizzy miała zawsze suknie zwiewne i lekkie - skromne i śliczne. Karolina cięższe, jakby dla zaakcentowania jej charakteru.
Offline
abigail napisa³:
PannÄ™ Bingley kojarzÄ™ z "Cztery wesela i pogrzeb".
Noo, nie tylko Kaczy Dziób, jeszcze z Colinem zagrała taki wspołczesny odpowiednik Karoliny - w Czego pragnie dziewczyna. Widziałam ją jeszcze we Wpadce, ale też rola taka nie do końca jednoznaczna...
No i w tym angielskim pastiszu Gotowych na wszystko... (ale już tytułu nie pamietam. Wiem tylko, że mi mignęła )
Offline
AineNiRigani napisa³:
poza tym barwnik zawsze był drogi (a czerwien przez dłuższy czas zarezerwowana jedynie dla władców W czasach JA już to nie obowiązywało - to taka dygresja.
),
Jakość barwnika windowała cenę, ale w czasach o których piszemy to nie ze względu na cenę barwnika panienki ubierały się na jasno. Chodzi bardziej o obyczajowość : biały=niewinny, jaskrawe kolory ubrań kojarzyły się dość nieciekawie (mówiąc dosadnie : kojarzono z aktorkami i prostytutkami - w tamtych czasach nie wiadomo kogo uważano za więcej "kobiety upadłe"
).
Oczywiście w wyższych sferach swoboda w kolorach była większa (bogatym wybaczało się więcej niż średniej czy zubożałej szlachcie, o biedniejszych nie wspomnę), nie trzeba było być mężatką, żeby mieć suknię w zdecydowanym kolorze. Ale jak ię było "ze średniaków" to lepiej było ię nie wychylać i nie zakładać czerwonej kiecki na bal, żeby nie narazić się na nieprzyjemności.
No i tak jak wspomniałość - czasy JA to już zdecydowanie nie czasy gdy czerwień była zarazerwowana dla króla...
WSą to jednak wciąż czasy, gdzie czerń jet zarezerwowana np. dla duchownych i żałoby. Nikt nie sprawiłby sobie czarnej (dziś uważanej za elegancką) sukni balowej ot tak bo "czarny jet elegancki i wyszczupla" .
Offline
OT : sorrki za literówki : fiksuje mi klawiatura
Offline
[Edytuj] - po prawej na dole
Offline
Ten serial jest fenomenalny!
Juz sama nie wiem ile dokładnie razy go widziałam, w całości lub we fragmentach, lae nadal jest tak samo dobry i wciagający.
Miałam dzisiaj koszmarny dzień, obejrzałam sobie więc moje ulubione fragmenty z odcinków 4 - 6. I od razu mi lepiej!
Kocham tÄ™ ekranizacjÄ™!!!
Offline
A ja przyznam, że troszkę rozczarowałam się tą ekranizacją... myzyka, aktorzy jakos mnie nie przekonują. Zaznaczę, że ogladałam ekranizacje z 2005 i 1995 i czytałam książkę. W serialu Elzbieta wydaje mi się troszkę za "stara" jak na 21 lat. Jane była najładniejsza z wszystkich panien, a jak dla mnie to wyglądała dość "męsko" Pan Darcy.... no coż kazda przyzna , że jest powalający:) uwielbiam jak wywraca swoje oczka kiedy cos go irytuje
Także bardziej skłaniam się do ekranizacji z 2005
Offline
Elżbieta wygląda na więcej niż 21 lat. Ale czy to problem? Tym bardziej, że Lizzy w powieści wydaje się starsza niż wskazuje na to jej metryka. Może to tylko superego autorki
Muzykę z P&P'95 lubię. Ja wiem, że zapewne parę osób powie, iż muzyka w P&P'05 jest najlepsza ze wszystkich ścieżek dźwiękowych w ekranizacjach powieści Jane Austen; ale w wersji z 1995 roku mamy klimat, nawiązania do epoki i stare pianoforte
Aktorzy: z wyglądu nie zawsze mnie przekonują (Jane!), ale mając do dyspozycji około 300 minut, wraz z reżyserem wydobywają o wiele więcej z postaci, złożoności ich charakterów. Bo co po wersji z 2005 roku wiemy o takim Wickhamie? Albo o Lizzy, żeby nie było, że obstawiam postacie drugoplanowe?
Offline
A znowu przypomnÄ™ to co w Dumie 2005 zrobili Bingley'owi.
Taki był skromny, sympatyczny i inteligentny u JA, a w filmie widzimy debila, który wciąż szczerzy ząbki.
Offline
Dione widze, ze dosc smialo używasz pewnych określeń. Jak dla mnie zbyt śmiało Bingley jest uroczo zakochany i speszony urodą Jane a niektorzy w takich chwilach mówią od rzeczy, bąż przekrecaja wyrazy, bądź seplenią. Taki mały stresik miłosny - wiec ja go usprawiedliwiam w pełni. Chodzi tu o przekaz...facet się zakochał na maxa i stracił głowę, widać to w jego oczach
Pak4 twierdzisz ,ze czas tutaj ma duze znaczenie.... zgodze sie z tym. Ja po obejrzeniu 2005 chcialam sie czegos wiecej dowiedziec o bohaterach dlatego sięgnęłam do książki.
Offline
Ha! ja najpierw czytałem, a potem był serial. W efekcie film oglądałem "przygotowany i uświadomiony". Może dlatego film tak wiele tracił. Choć w sumie, gdy przyszło odgadywać jak się ma rzeczywistość filmowa do powieści, to o wiele bardziej bawiło mnie bollywoodzkie B&P.
Offline
Szczerze mówiąc, uwielbiam serialową wersję, ale jest parę rzeczy które mi ciut psują uwielbienie
Wieku się nie czepiam, nie czepiałam się nawet w przypadku Emmy Thompson..
Ale z Dumy '95 nie zdzierżam pana Collinsa... jest zagrany po mistrzowsku, ale po trzecim odcinku po prostu nie mogę na niego patrzeć...jest tak pokracznie obleśny W wersji z 2005 roku bardziej bawi niż irytuje i to mi pasuje. Jak niemal wszyscy mam też lekkie opory co do Jane, w sensie urody...rozumiem że ideały epoki były inne, ale jednak...ekhm. Dziewczę ma śliczne oczy, ale się trudno na nich skupić przez te gabaryty pływaczki stylem motylkowym
Gra za to rewelacyjnie.
Jeśli chodzi o naszą Lizzie...uwielbiam ją z wyjątkiem jej miny kiedy spotyka Darcy'ego idąc zapytać o zdrowie siostry...jej buzia w ciup jest tam nieznośna!
A i taniec z Darcy'm przekonuje mnie mniej niż ten z 2005, za dużo tam czekania aż ktoś coś powie... muzyce nie wspomniawszy...
Nie przekonuje mnie też Lady Katarzyna...J. Dench jest nie do pobicia.
A z pozytywów? Za wiele...ale pierwsze przychodzące mi do głowy - państwo Gardiner przymowani przez Darcy'ego...scena w gospodzie po ucieczce Lidii, Darcy zapatrzony w Lizzie z ręką przy brodzie (jak już ktoś zauważył )..aaa dużo by mówić <wzdycha sobie i zerka na półkę z filmami>
Offline
sandra napisa³:
Dione widze, ze dosc smialo używasz pewnych określeń. Jak dla mnie zbyt śmiało
Bingley jest uroczo zakochany i speszony urodą Jane a niektorzy w takich chwilach mówią od rzeczy, bąż przekrecaja wyrazy, bądź seplenią. Taki mały stresik miłosny - wiec ja go usprawiedliwiam w pełni. Chodzi tu o przekaz...facet się zakochał na maxa i stracił głowę, widać to w jego oczach
Pak4 twierdzisz ,ze czas tutaj ma duze znaczenie.... zgodze sie z tym. Ja po obejrzeniu 2005 chcialam sie czegos wiecej dowiedziec o bohaterach dlatego sięgnęłam do książki.
Nie zrozumiałaś o co mi chodziło. Ja czepiam się głównie jednej filmowej sceny. Jest to jakaś rozmowa tocząca sie chyba w Netherfield, Bingley siedzi na kanapie, nie odzywa się tylko przez całą rozmowę (swoją droga wcale nie aż tak zabawną) śmieje się jak na ostrych prochach. Poza tym w filmie często prezentuje taki rodzaj śmiechu. Nawet tracąc głowę z milości nie zachowuje się aż tak. Tym bardziej momenty, które mnie aż tak zeźliły nie mają związku z uczuciem do Jane. Zakochany i speszony Bingley owszem, ale nie ogłópiały. Ja mam książkowe przekonanie, że był to człowiek skromny, sympatyczny i ... inteligentny - JA to podkreśla, zarówno własnymi słowami, jak słowami Lizzy i Jane. Jane mogła być zaślepiona, ale nie Lizzy. Ona takie zachowanie zauważyłaby od razu i raczej by się jej nie spodobało. Wesoly Bingley - tak, Bingley chichotek - nie.
Offline
@Dione: Dokładnie, za zachowanie zakochanego można jeszcze uznać rozmowę na balu o książkach - jak się chłopak zamotał mówiąc o czytaniu...ale ten śmiech na kanapie pobił wszystko
Offline
Choć jedna rozumie moje oburzenie
Offline
Rzeczywiście smiech na kanapie... troche to nie dopracowali
Offline
Dione - JA JESTEM ZA TOBA JAK KARUSEK ZA ANIELKA!!!
Ale sie juz nie wypowiadałam po raz kolejny, nie tylko aby nie powielać wypowiedzi, ale żeby znowu nie było jaka to jestem przeciwko tej "ekraqnizacji". Bo jestem przeciwko nazywaniu tego filmu ekranizacją.
E basta!!
Offline
a ja dalej pozostaje przy swoim zdaniu... i uwazam, ze w jednej scenie Bingley troche wyskoczyl z tym głupim smiechem, to troszke nie fair odrazu nazywac go jak to ujęła Dione "debilem". Mocno przesadzone słowa
Offline
Debil może nie, ale TEN śmiech nazwać można uroczo debilnym. Mnie się to trochę z czkawką skojarzyło.... W komedii może to by było świetne ale przy znajomości oryginału..wiadomo. Nie sposób uwierzyc, że Darcy traktował go poważnie. A specjalnie dla Aine możemy mówić "film dość wiernie oparty na kanwach powieści Jane Austen" ;P
Offline
Z niego ZROBILI debila.
Bingley, jak na mój gust był niezwykle inteligentny. Większość czasu spędzał na myśleniue ":co by tu zrobić, żeby sie nie narobić", ale robił to w sposób inteligentny i bystry. Postać z olbrzymim potencjałem humoru. Mam na myśli oczywiscie Bingley'a książkowego.
Bingley filmowy był kompletnym kretynem. Zrobili z niego Jaśka Fasole i nic nie tłumaczy scenarzystów
Offline
Wybaczcie dziewczyny, ale o czym toczy sie tu dyskusja??? Jesli dobrze rozumiem, jest to temat do obgadywania serialu z 1995r. Wiec o jakim Bingleyu debilu my rozmawiamy??? Prosze, zebyscie sie troche bardziej trzymaly tematow, ok?
Bo przyznam szczerze, Bingley z 1995 moze nie jest specjalnie powalajaco inteligentny, ale nigdy nie nazwalabym go jasiem fasola. I on naprawde jak jest zakochany to ladnie mu z tym .
Offline
Mowa o Bingley'u z 2005.
Offline
Popieram Loanę. Bingley z 95 był naprawdę uroczy, ale ten z 2005 to..... ja już nie będę komentować, bo znowu ktos powie, ze przesadzam
Offline
Strony: 1 … 13 14 15 16 17 … 21