Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
No i ten wiecznie skwaszony Fleischman (czy tak się pisało jego nazwisko?), który też miał piękne chwile
Pamiętam, jak bardzo poruszyli mnie on i Maurice w odcinku, w którym Fleischman miał zorganizować kadisz, żałobną modlitwę za swgo wuja. Gwałtownie potrzebował 10 Żydów, bo tylko Żydzi moga odmówić kadisz. Wtedy Maurice, który na co dzień darł koty z Joelem, wysłał ludzi po całej Alasce, żeby tajkowych znaleźli. To był pierwszy piękny motyw. A drugi: Joel odmówił kadisz w towarzystwie mieszkańców Cicely: zrozumiał, że po kilku latach pobytu w miasteczku to oni są jego prawdziwą rodziną, jego braćmi i to oni powinni być z nim w tym szczególnym momencie.
Offline
Podobał mi się też ten moment, kiedy on olewając de facto Boże Narodzenie, przepięknie ubrał choinkę przed domem Maggie.
Mnóstwo było tam takich fajnych ludzkich wątków. Lubiłam ten z niedźwiedziem przychodzącym do Maggie, który w jej wyobraźni okazywał się być takim przystojniakiem w białym swetrze w warkocze ;-)
I ten sprzedawca różności, który pojawiał się raz do roku i doskonale wiedział co dla kogo przeznaczyć, bo znał gust i ukryte marzenia wszystkich mieszkańców, lubiłam, ten odcinek o milczącym kruku (wtedy kiedy do Joela przyjechali rodzice i ta gadatliwa mama), Marylin ze swoją milczącą mądrością. Mogłabym ten film oglądać na okrągło. Niedawno go powtarzali na TVN ale o takiej kretyńskiej porze, ze widziałam chyba tylko 4 odcinki...
Offline
Och, niedźwiedź był wspaniały! Podobałby się Aine, taki skandywawski typ
Maggie i Flaischmana dotyczy jeszcze jeden śliczny moment: kiedy umiera jej ostatni narzeczony i wszyscy upewniaja się w przekonaniu, że to ona ściąga śmierć na każdego, kto ją pokocha, O'Connel siedzi sama w barez Hollinga i połyka łzy. Nikt do niej nie podchodzi. Jedynym jest Fleischman, który prosi ją do tańca - i tańczą razem wśród zdumionych spojrzeń wszystkich Cycelińczyków. Ech...
Rzeczywiście, powtórę dali w takim czasie, że ręce opadają...
Offline
Nikt do niej nie podchodzi. Jedynym jest Fleischman, który prosi ją do tańca - i tańczą razem wśród zdumionych spojrzeń wszystkich Cycelińczyków. Ech...
Oj tak, to był świetny moment, i taki nietypowo zaskakujący jeśli chodzi o wątek Fleischman-O'Connel. W ogóle wtedy za pierwszym razem, nie ukrywam, że mocno sie ekscytowałam kiedy oni w końcu... A jak już, to ona zaraz dostała amnezji i wyparła wszystko z pamięci ;-)
Offline
Pamietasz, jak oni o sobie mówili? "Spragnieni siebie, niekompatybilni"
Mimo, że bardzo kochałam Chrisa O Poranku, to nie pasował mi do O'Connel. Tylko Flaischman pasował.
Offline
![]()
![]()
![]()
![]()
Pamietasz, jak oni o sobie mówili? "Spragnieni siebie, niekompatybilni"
Mimo, że bardzo kochałam Chrisa O Poranku, to nie pasował mi do O'Connel. Tylko Flaischman pasował.
Jeszcze jak pasował! A pamiętasz na tym sympozjum lekarskim jaki był napalony i jak go taka jeszcze bardziej napalona lekareczka zgasiła. Jak ustalał z Maggie żeby mu nie przeszkadzała jak on sobie jakąś laskę sprowadzi, a potem... to ona nie mogła sie opędzić od adoratorów, a jego szlag trafił, a jak wieczorem cóś ten tego, to bidula mu ze zmęczenia zasnęła
Offline
A swoją drogą jak mi strasznie szkoda tego aktora jak odszedł z serialu bo go ciągło wielkie kino i co przepadł bez mała bez wieści.
A ja strasznie lubiałam kosmonautę - bogatego jak Krezus imieniem Maurice (?)
i to on chyba chciał , w którymś odcinku adoptować Chrisa
Offline
Było, było!! Pamiętam!!
A potem, po powrocie prawie uwiodła go na kanapie, a kiedy biedny Flaischman był juz gotów na wszystko - zwiała mu z rąk, bo - jak powiedziała - chciała się tylko przekonać, czy MOŻE go skusić.
Offline
Maurice, Maurice i jgo ukochana, Barbara, policjantka, przykład pary do wanny, Miłosz . wam jeszcze duuużo brakuje
Offline
Maurice, Maurice i jgo ukochana, Barbara, policjantka, przykład pary do wanny, Miłosz
. wam jeszcze duuużo brakuje
i na tym poprzestańmy
Offline
Nie przegapiłam ani jednego odcinka Przystanku. To magiczny serial. Na Jasminum bym się wybrała,ale u mnie nie grają :-(
Offline
Całkowicie podzielam Waszą fascynację "Przystankiem...", wyjątkowy serial! Wspaniałe, zindywidualizowane postaci - oprócz tych, które wymieniacie, bardzo lubiłam jeszcze Eda. I tą ciepłą panią prowadzącą sklep - zapomniałam jej imienia.
Offline
A wiecie, ze tego w ogole nie ogladalam?
Offline
Ja niestety też nie widziałam specjalnie "Przystanku"; raz tylko popatrzyłam sobie, jak jeden z bohaterów zaopiekował się na czas krótki małym niedźwiadkiem.I tylko to kojarzę.
Offline
A wiecie, ze tego w ogole nie ogladalam?
No to jesteśmy dwie. Nie widziałam pierwszych odcinków, a potem jakoś trudno mi było sie wciągnąć.
Offline
A wiecie, ze tego w ogole nie ogladalam?
No to jesteśmy dwie. Nie widziałam pierwszych odcinków, a potem jakoś trudno mi było sie wciągnąć.
Oj to naprawdę dużo straciłyście, bo jeden taki odcinek to moment w zupełnie innym, fajnym świecie, taka chwila na oderwanie się od codzienności i zawsze jakaś fajna muzyka w finałowej scenie. Boże mój bardzo chciałabym go mieć w swojej filmotece, ciekawe, czy gdzieś go można zdobyć...
Offline
A przynajmniej pierwszą serię! Pamiętam, że ostatnia, ze śladowym udziałem Fleischmana była już niezbyt ciekawa i serial zrobił się bardziej podobny do innych, szeregowych seriali.
Odejście Fleischmana zrobione było jednak w starym, dobrym stylu: pamiętacie wyprawę z O'Connell na poszukiwanie "miasta z klejnotów" i odkrycie, że tym miastem jest Nowy Jork? Po raz pierwszy wtedy zaparło mi dech na widok NY: filmowany nocą, wyglądał rzeczywiście jak miasto z klejnotów i światła.
Offline
A przynajmniej pierwszą serię! Pamiętam, że ostatnia, ze śladowym udziałem Fleischmana była już niezbyt ciekawa i serial zrobił się bardziej podobny do innych, szeregowych seriali.
Odejście Fleischmana zrobione było jednak w starym, dobrym stylu: pamiętacie wyprawę z O'Connell na poszukiwanie "miasta z klejnotów" i odkrycie, że tym miastem jest Nowy Jork? Po raz pierwszy wtedy zaparło mi dech na widok NY: filmowany nocą, wyglądał rzeczywiście jak miasto z klejnotów i światła.
"Nowy York to stan świadomości..." ;-)
Offline
Też oglądałam Przystanek na dwójce, gdy emitowano go pierwszy raz i tez pora nadawania byłą dla mnie święta. Najpierw to były piątki, potem poniedziałki. Miło wspominam wspólne oglądanie serialu w Akademiku. W ten sposób oglądałam tez Archiwum X. Ależ to były przeżycia!
Offline
W ten sposób oglądałam tez Archiwum X. Ależ to były przeżycia!
Ooo!! Jak nadawali "Z archiwum x" to nie było zmiłuj. Siadałam przed TV i nich by ktokolwiek próbował mi zakłócić odbiór... Zginął by śmiercią straszną. Newet mój starszy brat nauczył się za jak ja oglądam Muldera i Scully to ma być cisza w domu. :twisted:
Offline