Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Zgadzam sie, choc jego kwestii z pierwszego spotkania, chyba nie uwazam za pociagajace, jak je sobie przypomne
Offline
Ktorego wywiadu?
Gdzie? tutaj by? link. Wywiad, w którym na pocz?tku dziennikarka pyta go o Armitage Army (czy wie o tym, ?e co? takiego istnieje), a na ko?cu zadaje mu pi?? krótkich pyta?, m.in. o ulubione miejsce (odp. Rzym). Niewyra?nie gada, ale g?os ma nadal pi?kny :-)
Offline
Zgadzam sie, choc jego kwestii z pierwszego spotkania, chyba nie uwazam za pociagajace, jak je sobie przypomne
"Stephens!!!"? Nie jest to poci?gaj?ce, ale robi wra?enie :-)
Offline
Wlaczylam sobie ta scene.
No dobra, to "Stevens!" faktycznie jest niezle
Juz wiem, co to za wywiad. Mam go.
ale w tym drugim dla Radia Kent, on chyba duzo mowi o N&S. Niestety niewiele jestem w stanie zrozumiec, poza tym, ze zdaje sie ze on lubi scene peronowa (co wynika tez z wywiadu dla Radia Cumbria).
Ale co o niej mowi? Nie mam pojecia.
Offline
Zeby oddac sprawiedliwosc, ja musze opowiedziec sie takze za Margaret.
Otoz sa takie jej kwestie, ktore bardzo lubie.
- Widzialam pieklo ... (to nie podlega dyskusji , prawda? )
W scenie oswiadczyn, kiedy ona mowi, ze nie nauczyla sie odmawiac i tak sie ladnie zacina. "how to refuse" (o ile dobrze to pisz?)
W scenie kiedy Thornton "patrzy w przyszlosc", on wczesniej mowi, ze ona musi sobie wyobrazac, co on o niej i o jej zachowaniu moze myslec.
I ona wtedy mowi takim biednym zgaszonym glosem: "
"Mr Thornton, please..."
Jest w tym i rozpacz, ze on tak o niej zle mysli i tak j? oskarza, i jest poczucie winy, i zalosc, i proba obrony przed jego wyrzutami i prosba, zeby przestal tak do niej mowic...
Naprawde lubie ten moment i te jej slowa i to opuszczenie glowy.
W scenie peronowej lubie tez oczywiscie jak ona mowi, ze on tez by jej zrobil przysluge... i tak uroczo glos jej wi??nie w gardle...
Offline
Ma?gosiu.. zawsze twierdzi?am, ?e Thornton nie by?by Thorntonem gdyby nie Margaret... a Daniela by?a w tej roli cudowna... teraz kiedy znam ju? serial prawie na pami?? i nie musz? czyta? wszystkich t?umacze? skupiam si? na grze aktorów... i powiem ci, ?e Daniela jest w tej roli rewelacyjna... te jej zamy?lenia, zak?opotania... s?owa, które wi?zn? w gardle, kiedy mówi do niego....ucinane zdania... ?miej?ce si? oczy, kiedy dostrzega go w przedziale.... jest s?odka
Offline
A ja powróc? do momentu kiedy Daniela pierwszy raz spostrzeg?a Thortona
On by? w tej scenie zjawiskowy
Mo?e trwa?o to krótko ale .............cudowny pomys?
Jego sylwetka, to spojrzenie pana i w?adcy , ten czarny surdut wyró?niajacy si? w tym niby sniegu...
Je?eli zrobi?o to na mnie wra?enie to przecie? taki by? zamiar scenarzysty
My?l? , ?e chodzi?o o to ?eby?my my?leli , ?e na Danieli te? zrobi? wra?enie
( A mo?e to jest ta z?a interpretacja wybranych scen o których mówi? w wywiadzie Armitage....)
Offline
Ewciu, dla mnie Rysio jest w ka?dej scenie zjawiskowy i cudowny...
a je?eli nawet nie tak interpretujemy te sceny jak re?yser i aktorzy sobie to wyobra?ali, to co w tym z?ego..... wydaje mi si?, ?e my je raczej nadinterpretujemy... i to jest w tym wszystkim cudowne... nasza wyobra?nia szaleje...
Offline
Film jest dobry, kiedy pewne sprawy nie sa oczywiste, kiedy zmusza do refleksji, kiedy zostawia pole dla wyobrazni, do roznych interpretacji.
Nie wiem co mial na mysli Armitage mowiac o blednym interpretowaniu niektorych fragmentow, ale bez watpienia pierwsza scena miala zrobic takie wrazenie, jakie na nas zrobila czyli fascynacji i grozy i leku jednoczesnie.
Offline
Nie wiem co mial na mysli Armitage mowiac o blednym interpretowaniu niektorych fragmentow, ale bez watpienia pierwsza scena miala zrobic takie wrazenie, jakie na nas zrobila czyli fascynacji i grozy i leku jednoczesnie.
o tak... wielkie wra?enie...
poza tym nie wiemy do ko?ca na jakiej podstawie Armitage wysnu? takie wnioski... mo?e to co on przeczyta? (us?ysza?), te? b??dnie zinterpretowa?
Offline
Zeby oddac sprawiedliwosc, ja musze opowiedziec sie takze za Margaret.
Ale? ja uwielbiam Margaret, nie wiem, czy duet Armitage'a z kim? innym by?by równie elektryzuj?cy. W tych scenach, o których wspominasz, z tymi zawahaniami w g?osie, jest przecudowna - i g?os te? ma ?liczny. Tym bardziej to robi wra?enie, ?e w innych scenach pokazuje swoj? si?? i zdecydowanie - mimo pozornej krucho?ci. Wspaniale gra w scenie przed zamieszkami, kiedy tak jasno i prosto, bez ogródek mówi do Johna, ?e ma zej?? na dó? i porozmawia? z robotnikami. A on bez gadania patrzy na ni? i idzie :-) W tych scenach jest skontrastowana z rozhisteryzowan? Fanny - je?li Thornton wcze?niej si? nie zakocha?by, to teraz ju? nie mia? wyj?cia :-)
Offline
Wspaniale gra w scenie przed zamieszkami, kiedy tak jasno i prosto, bez ogródek mówi do Johna, ?e ma zej?? na dó? i porozmawia? z robotnikami. A on bez gadania patrzy na ni? i idzie :-) W tych scenach jest skontrastowana z rozhisteryzowan? Fanny - je?li
Ja równie? uwielbiam Margaret. Bez niej nie by?by to ten sam duet. Nie wyobra?am sobie juz nikogo innego w tej roli.
Ta scena o której GosiaJ pisze, jest jedna ze wspanialszych scen w tym filmie. Ona mu wszystko wygarnia, mówi mu jak ma si? zachowa?, a on tak w ni? wpatrzony s?ucha i nie wiele my?l?c wykonuje to co mu powiedzia?a.
Offline
Ta scena o której GosiaJ pisze, jest jedna ze wspanialszych scen w tym filmie. Ona mu wszystko wygarnia, mówi mu jak ma si? zachowa?, a on tak w ni? wpatrzony s?ucha i nie wiele my?l?c wykonuje to co mu powiedzia?a.
Chyba zaraz j? sobie w??cz? :-)
Wszystko, byle tylko nie my?le?, ?e w kuchni jest pi?kny zaciek i ?e by? mo?e b?dzie trzeba co? rozkuwa?, ?eby dotrze? do rur i usun?? problem... :-(
Offline
Wszystko, byle tylko nie my?le?, ?e w kuchni jest pi?kny zaciek i ?e by? mo?e b?dzie trzeba co? rozkuwa?, ?eby dotrze? do rur i usun?? problem...
no to nie ciekawie..... mnie zawsze przera?aj? takie usterki... nie wiadomo sk?d, po co i jak to naprawi?.... koszmar... wspó?czuj?....
oczywi?cie balsamem na problemy oka?e si? N&S... nawet ma?y fragment.... ?a?uj?, ?e jestem teraz w pracy
chocia? w moim przypadku, to nigdy nie ko?czy si? na ma?ym fragmencie... z rodziny mnie wypisz?
Offline
oczywi?cie balsamem na problemy oka?e si? N&S... nawet ma?y fragment.... ?a?uj?, ?e jestem teraz w pracy![]()
chocia? w moim przypadku, to nigdy nie ko?czy si? na ma?ym fragmencie... z rodziny mnie wypisz?
Dzi?ki za s?owa troski - nienawidz? takich niespodzianek, szczególnie po powrocie ze ?wi?t. "N&S" na pewno pozwala mi si? oderwa?, chocia? powinnam si? zaj?? np. sprawdzaniem wypracowa? :-)
W ramach zapomnienia wczoraj znów t?umaczy?am fragment fanfika ;-)
Acha, Gosia pisa?a o moim t?umaczeniu wywiadu ze scenarzystk? "N&S", Sandy Welch. Ok, to ja mo?e odwa?? si? wklei? dwa fragmenty, które prze?o?y?am - nie linczujcie, nie jestem tak? ekspertk? jak Alison (która zreszt? pomog?a mi z kilkoma okropnymi zdaniami), jesli b?d? jakie? uwagi co do b??dów, to mo?e, by nie za?mieca? w?tku, przesy?ajcie je na priva. Fragmenty nie s? chronologicznie przet?umaczone, ale to niezbyt istotne, dlatego ?e to s? zebrane odpowiedzi na pytania z forum BBC. I w ca?o?ci list by?by za d?ugi, wi?c mo?e to lepiej, ?e tylko fragment. No nic, czytajcie i nie bijcie :-)
Fragmenty listu Sandy Welch , scenarzystki "N&S":
1. Co do „punktu wyj?cia”, zawsze w powie?ci s? sceny, które musz? si? pojawi? w ka?dej adaptacji i format (ile odcinków itp.) cz?sto narzuca rodzaj rytmu. „N&S” zawiera poruszaj?c? histori? mi?osn?, mocno zarysowane g?ówne postacie i tak samo mocn? fabu??, które s? ogromnymi zaletami. Jest te? niedwuznaczny tytu?. Ujemn? stron? jest to, ?e nie ma zbyt wielu scen z „Po?udnia” (pokazuje si? tylko Londyn i Helstone); wi?kszo?? wa?nych wczesnych scen „po?udniowych” dzieje si?, zanim Hale’owie przeprowadzaj? si? do Milton. Oto dlaczego opowie?? rozpoczyna si? od widoku Margaret w poci?gu, wracaj?cej my?lami do ci?gu scen z Po?udnia – by da? wra?enie tempa opowie?ci i spróbowa? uzyska? spójno?? w scenach „londy?sko-helsto?skich”, w ?yciu, które pozostawia za sob?. To tak?e oczywi?cie historia Margaret i by?y szczególne problemy w pokazaniu jej charakteru, poniewa? du?a cz??? wydarze? (zw?aszcza jej opinia o Thorntonie) ma miejsce w jej g?owie. Nie zwierza si? nikomu, nawet Bessie i prawdopodobnie tylko pan Bell poprawnie rozpoznaje jej uczucia. W listach do Edith lojalno?? wobec ojca pozwala jej tylko by? optymistyczn? w temacie Milton i nawet w opisie strajku jej wypowiedzi s? bardziej nacechowane przez to, czego nie mo?e ujawni? ni? przez to, co mo?e powiedzie?.
6. Agresja Thorntona wobec Stephensa... Wiem, ?e ta scena wywo?a?a wiele dyskusji, wi?c postaram si? to wyja?ni?. Zak?adaj?c, ?e uczucie Margaret i Thorntona to zderzenie Pó?nocy i Po?udnia, by?o konieczne, by uczyni? ich pierwsze spotkanie bardziej dramatycznym ni? w ksi??ce. Zdecydowali?my, ?e trzeba kaza? Margaret pój?? do fabryki (tego nie ma w powie?ci). Chcia?am znale?? sposób, by Milton sta?o si? prawdziwym, wr?cz fizycznym szokiem dla zmys?ów Margaret, po ?agodno?ci Po?udnia... st?d otwarcie drzwi zgrzeblarni mia?o by? zmasowanym podwójnym atakiem – na wzrok i s?uch. To obraz piek?a i Thornton jest z nim nierozerwalnie po??czony. Chocia? Thornton nie zachowuje si? tak paskudnie w powie?ci, fakt, ?e przewodzi temu piek?u i odnosi z tego korzy?ci, to co?, czego ani my, ani Margaret nie mo?e zignorowa?. My?l?, ?e wzgl?dna „?wi?to??” Thorntona sta?a si? problemem na pocz?tku powie?ci (nie tylko dla udramatyzowania tego dla wspó?czesnego odbiorcy), poniewa? skutecznie torpeduje charakter Margaret w ich pierwszych kilku wspólnych scenach. My?l?, ?e nawet odbiorca XIX-wieczny móg? postrzega? Margaret (w ksi??ce) jako do?? zarozumia?? i antypatyczn? - w jej raczej nierozs?dnej niech?ci wobec kogo?, kto przecie? sp?dzi? wiele czasu (którego nie posiada? zbyt wiele), by pomóc ca?kiem obcemu w wynaj?ciu mieszkania. Szybko u?wiadomimy sobie, ?e Margaret jest podobna do swego ojca w swym niesnobistycznym ignorowaniu klas i umiej?tno?ci szczerego mówienia ludziom wszystkich profesji, ?e je?li co? jest dla niej irytuj?ce, to jest te? w jaki? sposób „niew?a?ciwe”. Wydaje si? lekkomy?lne, by ryzykowa? zra?enie ca?kiem du?ej grupy odbiorców do g?ównego bohatera, tak od razu... Dlatego próbowali?my uczyni? Thorntona tak dwuznacznym, jak to by?o mo?liwe w pierwszym odcinku – jak gdyby?my widzieli Milton i jego samego oczami Margaret, dopiero co przyby?? z Po?udnia i patrz?c? bardzo ostro.
Co do tego, czy przemoc znacz?co zmienia charakter Thorntona – nie jestem pewna. Nie jestem pewna, sk?d to mam, ale nie sadz?, bym to ca?kowicie wymy?li?a. On na pewno jest m??czyzn? gwa?townym i pop?dliwym, do?? porywczym (na przyk?ad w scenie zamieszek na pewno nie zachowuje si? racjonalnie, nawet przed uderzeniem Margaret kamieniem) i ust?pi?am, daj?c mu naprawd? mocne powody, by pobi? Stephensa! Wiem, ?e s? tacy, którzy nigdy si? nie pogodz? z t? scen?, ale czasem trzeba zmieni? niektóre momenty, by zosta?a zachowana równowaga w czterogodzinnym serialu – zgodnie z zamierzeniami Gaskell. Nawet je?li te momenty s? niedok?adnie takie jak w powie?ci.
Offline
Wspaniale gra w scenie przed zamieszkami, kiedy tak jasno i prosto, bez ogródek mówi do Johna, ?e ma zej?? na dó? i porozmawia? z robotnikami. A on bez gadania patrzy na ni? i idzie. W tych scenach jest skontrastowana z rozhisteryzowan? Fanny - je?li Thornton wcze?niej si? nie zakocha?by, to teraz ju? nie mia? wyj?cia
To prawda, ta scena pokazuje, jaka ona ma nad nim wladze, jaka jest stanowcza i silna. Bo on patrzy na nia zaskoczony, jakby zafascynowany i robi dokladnie to, czego ona chce.
To jest kobieta, ktora musi podziwiac, ktora moze imponowac charakterem.
Faktycznie kontrast z glupiutka Fanny jest ogromny.
Swoja droga, skoro powiedziala, ze powinien sie zachowac jak mezczyzna i wyjsc do strajkujacych.... no nie mogl chyba inaczej zrobic w tej sytuacji, zwlaszcza jesli nie byla mu obojetna.
Jednak to ze j? kocha, uswiadamia mu chyba najbardziej moment, kiedy zostaje ranna. Bo jego spojrzenie na jej glowe, a pozniej przypomnienie sobie jej twarzy (w chwili, gdy na spotkaniu z fabrykantami patrzy tymi swoimi oczami przez okno) - widac tu troske, przejecie, strach i milosc.
Offline
Swoja droga, skoro powiedziala, ze powinien sie zachowac jak mezczyzna i wyjsc do strajkujacych.... no nie mogl chyba inaczej zrobic w tej sytuacji, zwlaszcza jesli nie byla mu obojetna.![]()
Hehe, dok?adnie, szanta? emocjonalny normalnie :-)
Jednak to ze j? kocha, uswiadamia mu chyba najbardziej moment, kiedy zostaje ranna. Bo jego spojrzenie na jej glowe, a pozniej przypomnienie sobie jej twarzy w chwili, gdy patrzy tymi swoimi oczami przez okno - widac tu troske, przejecie, strach i milosc.
O tak - patrzy na ni? z tak? rozpacz?, ?e serce si? kroi, delikatnie dotyka jej skroni i potem krzyczy przej?tym g?osem: "Are you satisfied?". Ta wcze?niejsza scena, kiedy on próbuje j? wepchn?? do ?rodka, te? jest taka emocjonalna - i chyba do?? nieprzyzwoita jak na wiktoria?sk? obyczajowo?? :-)
Offline
Jednak to ze j? kocha, uswiadamia mu chyba najbardziej moment, kiedy zostaje ranna. Bo jego spojrzenie na jej glowe, a pozniej przypomnienie sobie jej twarzy w chwili, gdy patrzy tymi swoimi oczami przez okno - widac tu troske, przejecie, strach i milosc.
uwielbiam t? scen?... tak Gosiu masz racj?, to chyba sta?o si? wtedy.... przecie? móg? j? straci?....
Offline
No wlasnie Gosiu:
Alison przetlumaczyla to: "nie odstapila naszego Pana" (co jest bardzo ladnym zwrotem i mi sie podoba), ale odnosze wrazenie, ze tam byla mowa o tym, ze ona rzucila sie mu na szyj?, bo faktycznie tak bylo, ona zarzucila rece na jego szyje i go zaslonila.
To spotkalo sie z zywa reakcja sluzby, a i matka byla jej zachowaniem oburzona : powiedziala, ze Margaret ujawnila swoje uczucia, ze jest lekkomyslna, ze to wywola plotki, ze on jest w takim razie zobowiazany honorem, zeby jej sie oswiadczyc. No i sama Margaret w scenie oswiadczyn mowi o tym, ze on widac chce ratowac jej reputacje, dlatego prosi ja o reke..
Jej zachowanie bylo wiec jak na tamte czasy skandaliczne.
I jeszcze jedno: Thornton w tej scenie buntu wykrzykuje jeszcze: "Zabijcie mnie", jakby byl zrozpaczony tym zranieniem Margaret, jakby juz nic dla niego sie nie liczy?o. To rozpacz i desperacja.
Offline
I jeszcze jedno: Thornton w tej scenie buntu wykrzykuje jeszcze: "Zabijcie mnie", jakby byl zrozpaczony tym zranieniem Margaret.
bo by? zrozpaczony... przecie? on nie wiedzia?, ?e to zranienie nie jest takie powa?ne na jakie wygl?da?o...
a sytuacja, w której si? znajdowali by?a tragiczna... rozw?cieczony t?um, ona le??ca bez przytomno?ci... i w centrum tego wszystkiegoThornton, który mo?e straci? i fabryk? i kobiet? na któej coraz bardziej mu zale?y...
Offline
(...)
Jej zachowanie bylo wiec jak na tamte czasy skandaliczne.
I jeszcze jedno: Thornton w tej scenie buntu wykrzykuje jeszcze: "Zabijcie mnie", jakby byl zrozpaczony tym zranieniem Margaret, jakby juz nic dla niego nie znaczylo. To rozpacz i desperacja.
Dok?adnie tak to odbieram. Chwil? wcze?niej ona wykracza poza przyj?te normy obyczajowe - on o tym doskonale wie, wie, ?e to jest kobieta nietuzinkowa, wcze?niej, jak ju? powiedzia?y?my, wygarn??a mu wszystko, co my?li. I po chwili - le?y taka ranna i bezbronna. Te? mam wra?enie, ?e w tej chwili nic si? dla niego nie liczy poza ni?.
W?a?nie mam zamiar przet?umaczy? fragment wywiadu z Sandy Welch, w którym t?umaczy, dlaczego nie zamieszczono w filmie sceny, w której po zamieszkach John wnosi Margaret do domu i wyznaje jej swe uczucia, kiedy jest nieprzytomna. B?dzie musie? przedstawi? naprawd? dobre argumenty, bo uwa?am, ?e taka scena w filmie by?aby cudowna. Chocia? pewnie znów mia?yby?my problem z sercami :-)
Offline
Jednak zawsze ?mieszy mnie w tym momencie scena kiedy Thornton mówi spanikowanym g?osem do Margaret, ?eby wytrzyma?a jeszcze kilka minut, ?e to nie potrwa d?ugo, a ona takim opanowanym g?osem ze zdziwieniem odpowiada, ?e ona si? nie boi
Offline
nie zamieszczono w filmie sceny, w której po zamieszkach John wnosi Margaret do domu i wyznaje jej swe uczucia, kiedy jest nieprzytomna. B?dzie musie? przedstawi? naprawd? dobre argumenty, bo uwa?am, ?e taka scena w filmie by?aby cudowna. Chocia? pewnie znów mia?yby?my problem z sercami
bardzo cz?sto my?l? nad t? scen? (szczególnie po t?umaczeniu Alison, które przeczyta?am) to na prawd? by?aby wstrz?saj?ca dla nas scena... ju? jak sobie j? wyobra?am to mam migotanie przedsionków... a co dopiero jakbym j? zobaczy?a
Offline
Bo w takich momentach ranny, czy g?óna osoba "dramastu" zachowuje zwykle du?o wi?cej spokoju. Przecie? ona siebie nie widzi. Nie widzi swojej rany. A przede wszystkim nie widzia?a jak to si? dzia?o. On widzia?. A to jednak jest wa?ny szczegó?.
Offline
Ja powiem tak:
Mnie brakuje sceny, kiedy on ja wnosi do salonu, bo nagle mamy przeskok na jego rozmowe z policjantem czy wojskowym, jest ciecie, jakby jej stan go nie interesowal, jakby porzucil ja tam na tych schodach i pobiegl zalatwiac swoje sprawy, a przeciez wiadomo, ze to go zywotnie obchodzilo. Tej sceny mi wiec brakuje bardzo.
Z drugiej strony wolalabym, zeby nie bylo w filmie tego jego dramatycznego wolania, ktore jest w ksiazce typu: Oj Margaret. ....", bo byloby to zbyt melodramatyczne i troche w zlym guscie.
Podsumowujac: mogli dac scene, kiedy ja wnosi, bo moglaby byc piekna i niezapomniana, tyle czulosci w jego dloniach i w spojrzeniu, juz to widze oczami wyobrazni.... oj..?o jej.....No wiec mogla by byc, ale bez tych melodramatycznych slow.
W sumie szkoda, ze jej nie dali...
Offline