Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Kaziku - zainspirowałeś mnie tym tatusiowaniem i nasunął mi sie temat dziecięcych anegdotek. Wiem, ze na forum jest całe mnóstwo dziewczyn, które jeszcze nie mają własnych pociech, ale jest też całe mnóstwo nauczycieli, a i cioć prawdziwych i przyszywanych, sąsiadek, sióstr itp. Ja zacznę historyjką z mojego podwórka. Oto przykładowy dialog moich brzdąców z czasów, gdy miały 3-4 lata: Jedno szukało potwierdzenia u siostry w jakiejś kwestii więc pyta: "Nieprawdaż siostrzyczko", a odpowiedź brzmiała: "Prawdam, a ty prawdasz?"
Offline
Kiedyś w większym gronie rodzinnym oglądaliśmy jakiś film. Kilkuletni kuzyn przechodził obok i gdy w telewizorze padła kwestia typu
"- Będę Cię kochał całe życie"
on wypalił:
"- Mr. Muscle cię wyręczy"
Offline
2 letnia córeczka moich znajomych przyniosła mi 2 książeczki, bo uwielbiała jak jej czytałam na głos. Pytam jej: Zosiu, a którą książeczkę mam ci przeczytać? Tą czy tamtą? A ona na to: Czytamtą...
Offline
1. Ja dzieci nie mam, ale przez 2 lata pracowałam jako opiekunka (roczna dziewczynka i 3-letni chłopczyk). Jurek-filozof był moim ulubieńcem. Jego bożyszcze był mój brat, którego nie znał osobiście. Ale jak się dowiedział, że brat ma warsztat a w nim szlifierę, wiertarkę, młotek, piłę, kosiarkę - stał się dla małego niedościgniętym idolem.
Kiedys sobie rozmawiamy i widzę, że Jurek intensywnie myśli (tak czoło marszczy wtedy ) powiedział najpierw
- skoro Twoj brat ma te wszystkie narzędzia i młotek i szlifierę i kosiarę, to na pewno sam sobie kroi.
Przyznam, ze mnie ciutke zamurowało. Co na Boga sobie kroi? Kable (rozmawialiśmy o komputerach)? Deski? Trawę?
- Jureczku co sobie kroi?
- no na pewno sam sobie chlebek koroi (tutaj powstrzymałam śmiech, żeby maluchowi przykro nie było)
- tak, bierze najwiekszy nóż jaki jest w kuchni i całkowicie sam sobie kroi chlebek
Nóż zafascynował Jurka i widze że dalej myśli. W końcu czoło się rozpogodziło i mówi:
- no to skoro on ma wiertarę, flifierę, kosiare, młotek i sam sobie chlebek kroi, to na pewno go zjada ze skórkami.
Nie wytrzymałam - uciekłam do łazienki
2. Z kolei synek mojej koleżanki odmówił jadania ryb, bo "zdechniętych on nie chce"
3. 4-letnia córeczka przyjaciółki słysząc, aby uważała przy prezentach, bo Mikołaj ma mało pieniążków, a musi wszystkim dzieciom dać prezenty, uświadomiła matkę, że się nie zna, bo Mikołaj ma fabrykę i sam robi zabawki
4. A na forum znalazłam historię o obchodach rocznicy śmierci T. Kościuszki, które doprowadziły do depresji małego patriotę. Cały dzień płakał i płakał. W końcu z niego wyciągnęli, ze płacze bo zmarł Kościuszek. Ten co pantofelka zgubił
Offline
To ja chętnie przedstawie rozmowe między siostrą koleżanki, a jej dziadkiem:
- Madzia, Ty bucu odsłoń
- Nie
- Madzia, Ty bucu odsłoń
- Sam jesteÅ› bucu
- Ty jesteÅ› bucu
na co Madzia:
-Sam jesteś bucu ty głupi psie
No niestety dziecko jest troche demoralizowane przez rodzine, ale przynajmniej zabawa przy niej świetna
Offline
Nie wiem czy historia jest prawdziwa, opowiadali ją znajomi a dotyczy ich znajomych (więc może być różnie). Rzecz działa się jakieś 15 lat temu.
Ci znajomi moich znajomych mieli synka który nie bardzo chciał zacząć mówić. 2 lata - nic. 3 lata - nic. Martwili się tym, obeszli wszystkich lekarzy w swoim mieście, potem najlepszych specjalistów w kraju i nic. Gdy chłopiec miał już prawie 4 lata, i pojawił się młodszy braciszek, udało się im nawiązać kontakt z jakimś specjalistą z Francji. Umówili się z nim i mieli już termin wizyty w Paryżu. Któregoś dnia matka zostawiła starszego "niemowę" w pokoju z malcem i robiła coś w kuchni. Malec zaczął płakać, ale matka była zajęta i nie słyszała. W końcu starszy chyba się wkurzył, przyszedł do matki i MÓWI coś w ten deseń: "Co ty sobie k**** myślisz? Ten k**** się drze a ty nie słyszysz?" Matka zemdlała...
Offline
Mój mały (miał wtedy około 3-4 lat) jechał kiedyś ze mną tramwajem obok pomnika powstań śląskich. Zapytał co to są te skrzydła. Ja zamiast mu powiedzieć - pomnik synu, zrobiłam mu wykład na temat powstań śląskich, zahaczając o listopadowe, styczniowe i warszawskie. Zrobiłam dziecku w głowie taką kapustę kiszoną, że w drodze z przystanku do domu, zrobił mi swój własny wykład, będący kompilacją tego co usłyszał, a całość zakończył zgrabnie - w imię ojca i syna, czterej pancerni i pies, amen.
Offline
Moja chrześnica Emilka jechała z mamą po zakupy i namawiała swoją ciocię (inna nie mnie) aby jechała z nim. Ciocia odmawiała zasłaniając się brakiem pieniążków, czasu itd itp. aż w końcu powiedziała, że nie ma żadnych potrzeb żeby jechać po zakupy. Na to Emilia patrząc na jej pęknięte lekko klapki "No wiesz co ciocia, a klapki to kiedy sobie wreszcie nowe kupisz?"
Ta sama ciocia robiła naleźniki podrzucając je do góry. Emilia patrzyła na nią zachwycona w w końcu powiedziała "Ciocia kujcze (nie mówi "r") jeszcze ci dac jowej o możesz w cyjku występywać".
Synek mojej koleżanki bawił się z nią wymieniając imiona wszystkich wujków i cioć. Jak doszło do wujka, którego imienia zapomniał zapytany: "no jaki to wujek, ten od Marty?" długo myślał aż wypalił "wujek specialny". Odtąd owy wujek ma taki pseudonim.
Offline
Moj syn, gdy miał może ze 3 lata dołapał solniczkę z którą latał po domu i trzepał. Ponieważ była zapchana nikt specjalnie nie bronił mu tej zabawy. W końcu stanął koło dziadka i zaczął trzepać nad nim tą solniczką ze słowami "Uziaziaj (uważaj) dziadek, bo cię opieprzę".
Innym razem zachwycony patrzył jak dziadek coś tam majsterkuje, więc zapytał:"Dziadek, co to masz?. Dziadek na to :"Pilnik", a on "Daj, ja popilnuję"
Offline
Mój 10-letni syn, kiedy robiłam mu wykład na temat tego, że nie uważa na lekcji (i sama "nakręcałam" się tym, co mówię - więć gadałam coraz głośniej) podszedł do mnie, pogładził mnie łapką po policzkach i stwierdził: Mamuniu, nie irytuj się tak, bo będziesz mieć zmarszczki.
Offline
Poszłyśmy z mamą po zakupy, ale nie chciałyśmy brać mojego młodszego brata, żeby nam nie przeszkadzał. Obiecałyśmy mu kupić to, co chciał. Malec coś tam sobie zażyczył (najprawdopodobniej coś słodkiego.. nie pamiętam). Gdy wróciłyśmy, od razu podbiegł i zaczął się pytać co mu kupiłysmy. Dałyśmy mu zamówiony przez niego smakołyk. Malec najpierw się zapowietrzył ze szczęścia Hyyyyyy!!! a potem zdziwiony pyta: A chciałem to?
Z kolei jak ja byłam mała w domu mieliśmy myszy, więc byłam przyzwyczajona do ich obecności. Jechaliśmy do babci i po drodze przez jezdnię prawie przed naszym samochodem przebiegła mysz. Wszyscy ją zauważyli tylko oczywiście nie ja (ja w ogóle taka mało spostrzegawcza byłam). Dlatego chciałam się upewnić co to była za mysz i palnęłam:
"A nasa to mysa?"
Offline
To stara historia. Moja mama opiekowała się kiedyś moim małym kuzynem i Patryczek kładąc się spać poprosił dość niewyraźnie (problemy z dykcją) o mapę. Potem z nią zasnął w ramionach; jego mama po przyjściu do domu wyjaśniła, że chodziło mu o małpę- jego starą maskotkę. A tak musiał się zadowolić atlasem ze zbiorem map.
Offline
Dzisiaj stojąc na przejściu dla pieszych rozbawiła nas mała dziewczynka, która pytała mamy: "Mamo, a kiedy będzimy znowu piec te ciasteczka z wiewiórkami i kokosami?"
"Z wiórkami kokosowymi"-poprawiła ja mama.
Czyz nie urocze?
Offline
A ja wczoraj byłam świadkiem uroczej scenki jak odprowadzałam przyjaciółke na dworzec
Chłopczyk tak na oko 3-letni bawił się z bratem i psim podrostkiem flakiem ktory kiedyś był piłką. W pewnym momencie podrostek zabrał flak i ruszył wgłąb ogrodu. Dzieciak za nim. Pies zasłania i nie chce oddać. Chłopczyk poskarżył się bratu, a ten nic. Znowu próbuje odebrać psu flaka, a ten zasłania ciałem, podwarkuje i za cholere nie chce oddac.
No wiec dzieciak w ryk. Jak sie rozpłakał to pies tak na niego spojrzał dziwnie, wział flaka oddał mu, trącił nosem w rękę, polizał po nosie, i zachęcił do zabawy.
A ja do końca drogi do domu chusteczke wyżymałam.
Offline
ojoj ale się dawno tak nie popłakałam ze śmiechu jak czytając wasze anegdotki
dodam swoje
Córka mojej psiapsiółki zawsze uwielbiała rozmawiać przez telefon i chętnie monopolizowałaby telefon gdyby mogła. Któregoś dnia mama nie chciała jej oddać słuchawki mówiąc coś w stylu, że chce porozmawiać bo to jej siostra. Na to dziewczynka "to moja siostra", na to jej mama "nie, to moja siostra", na to dziewczynka z rozdzierającym płaczem "nie mam siooostry"... dodam, że mała nie mogła mieć więcej jak 3 lata, bo potem siostrę już miała
Offline
W zeszłym tygodniu na zajęciach wydarzyła się taka historia.
Wszyscy zajęci byliśmy szukaniem odpowiednich fragmentów w książkach, gdy nagle drzwi otworzyły się i w tych drzwiach ukazała nam się młoda rodzina (kobieta, jakiś facet i mała dziewczynka, mogąca mieć może ze 3 lata).
Nasza reakcja na to widowisko była natychmiastowa:
-Najmłodsza studentka!! - zaczęliśmy szeptać.
Rodzina, zdawszy sobie sprawę z tego, że pomyliła sale, zamknęła drzwi za sobą i poszła.
Zauważyliśmy, że nasza wykładowczyni w dalszym ciągu wpatruje się w drzwi. Nagle się odezwała w te słowa:
-Dzieci!! FUJ!
Offline
Moj dizesiecioletni brat natchniony pewnego razu patriotyzmem zaczal wyspiewywac hymn. Gdy doszedl do wersu "Dal nam przyklad Bonaparte..." urwal i zaczal sie na glos zastanawiac:
-Bonaparte to jak mial na imie? Jozef czy Jan?
-Napoleon - odparlam zaraz, umierajac ze smiechu.
Offline
Czytać nauczyłam się sama z elementarza Falskiego. Co jakiś czas pytałam się tylko rodziców czy ta literka to to o czym myślę, siedziałam, bawiłam się alfabetem i nauczyłam się czytać mając 4 lata. Jednak z ortografią zawsze miałam problemy. Moim rekordem było podobno zrobienie 4 błedów w 4-literowym wyrazie łódź. Napisałam uć
1. Nie "u" tylko "Å‚"
2. Wielką literą, bo chodziło mi o miasto
3. Nie "u", tylko "ó"
4. Nie "ć" tylko "dź"
Offline
Ale się uśmiałam przy tym wątku, dzięki Dziewczyny
Ja krótko: mój obecnie 2,5-latek mówi do swojego wujka (Jurka) - przepraszam za wyrażenie "hujek julek", będąc przekonany, że tak ma być. Na nic się zdają poprawki
Z kolei starszy syn, gdy był mały, mówił "jecham" itp. Z tego wyszło kiedyś "wyjechuję" wykrzyczane przy sąsiadce, w trakcie jazdy na rowerku.
pozdr. m.
Offline
z cyklu: hasla z liceum
Moja kolezanka mowi: - Ostatnio imie Krzysztof jest bardzo popularne.
Ja: - Zwlaszcza wsrod chlopcow.
K. pije herbate. Ale cos jej nie odpowiada w smaku.
-Cos takie malo slodkie - stwierdza.
-A poslodzilas? - pytam.
-Nie...
Moj brat zapragnal poszerzyc swoja wiedze geograficzna. Pyta sie mnie, gdzie lezy Kazimierz (to miasto)
Ja: - Nad Wisla.
-Ale gdzie dokladnie? Blisko Krakowa?
-Miedzy Krakowem a Warszawa - odpowiadam, bo sama nie bylam pewna.
Na co moj brat ze zdziwieniem: - Taki dlugi???
Ja przysluchujac sie rozmowie kolezanek:
-Chociaz nie wiem, o czym mowicie, wasza konwersacja sprawia mi radosc.
Biolog upomina kolezanke, ktora wyglaszajac referat za bardzo wczula sie w to co mowila:
-Ale to nie sa opowiesci z mchu i paproci, tylko lekcja biologii!
Profesorka wyraza swoja opnie:
-Te maturzystki wygladaja jak skrzydelka od kurczakow.
I teoria rozmieszczenia lawek w klasie wg tej samej profesorki:
-Sa dwa srodkowe rzedy lawek: absolutnie srodkowy i obok srodkowy.
Podczas przechadzki po ogrodach na wycieczce znalezlismy sie blisko sadzawki. Razem z profesorem kilka uczennic zaczelo zgadywac nazwy ryb, ktore dostrzegly. Na to ja popisalam sie swoja niewiedza:
-Ja znam tylko tunczyka w oleju.
Kolezanka blakala sie bez celu po sali, podczas gdy inni zawziecie projektowali.
-Czemu nie rysujesz? - prof. zwrocil sie do niej.
-Nie mam kartki! - wyjasnila.
-Nigdy nie mowcie, ze czegos nie macie - zirytowal sie sor i wyrwal kartke ze swojego notatnika. -Prosze.
-Dziekuje za poswiecenie - odparla zszokowana nieco. - No teraz musze rysowac... -mruknela pod nosem.
Kolezanka opowiada historie rodzinna. Konczy w te slowa:
- A zreszta... to jest przyszywana ciotka.
-To ja odpruj - radzi druga.
-Ona sie nie da - stwierdza kolezanka.
-A co? Jest grubymi nicmi szyta?
Pytam sie kolezanki o powod jej wczorajszej absencji na zajeciach. Oto co uslyszalam:
-Bo ja trace przytomnosc w nocy - zaczela sie tlumaczyc.
-To sie nazywa "spanie" - przerwalam
-Widzial ktos kiedys prawdziwa cizemke? - pyta sorka.
-Kogo?
-Jaka grupe funkcyjna ma aldehyd? - pyta sie sorka na chemii.
Ktos: - O..
Sorka podchwytujac: - "O" jako nazwa funkcyjna czy gest zdziwienia?
Historia sztuki. Sor daje wyklad:
- Na tym obrazie widizmy trzech idacych ludzi. Dwoch z nich siedzi, a jeden stoi.
Trzeba isc do sekretariatu zalatwic jakas sprawe. Kolezanka postanawia:
-Niech pojdize jedna osoba - po czym dodaje:- Asia, my pojdziemy!
OK! Enough!! Mam caly zeszyt tych haselek.. ale co za duzo to niezdrowo
Offline
jak dla nie mie moze byc za duzo natychmiastowa poprawa humoru
Ja pamiętam jak bylam na ślubie mojego wujka majac 10 lat.
W trakcie przygotowań zaczęłam obserwować malującą się ciocię (pragnę zaznaczyć iż dosyć mocno się malowała). Patrzyłam i patrzyłam po czym spytałam :
- ciociu a czemu ty sie malujesz?
- żeby ładnie wyglądać
- ale po co?
- jak to po co?- spytała ciocia, na co ja :
- no bo ty masz już męża...
Offline
Swiezutkie dzisiejsze haselko profesora na wykladzie. Skarzyl sie oto tymi slowy, ze z II roku nie przyszla do niego zadna studentka na wyklad:
-Zadna dziewica z II roku sie nie pojawila u mnie.
Ktos szeptem:- Bo na drugim roku nie ma dziewic!
Offline
Ale się uśmiałam przy tym wątku, dzięki Dziewczyny
Ja krótko: mój obecnie 2,5-latek mówi do swojego wujka (Jurka) - przepraszam za wyrażenie "hujek julek", będąc przekonany, że tak ma być. Na nic się zdają poprawki
Z kolei starszy syn, gdy był mały, mówił "jecham" itp. Z tego wyszło kiedyś "wyjechuję" wykrzyczane przy sąsiadce, w trakcie jazdy na rowerku.
pozdr. m.
mój ma prawie 3 lata, ale nie mówi zbyt dużo, głównie onomatopejicznie:
dzidzia A to jego ulubiony dziadek Andrzej, a zdanie którym zakasował moją koleżankę brzmiało:
Ja wum dzidzia bum. co w wolnym tłumaczeniu oznacza
Chcę jechać autem dziadka.
Offline
Szatan rulezzz....... :twisted:
Offline