Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Ja bym chcia?a tych manier u m??czyzn. Subtelnych zalotów, szarmancko?ci, wierszy....nie ma tego w naszych czasach.
Offline
Ale? jest, Jeanne, nie za?amuj si?! Pewien mój kolega uczy? sie na pami?c Lechonia, bo wiedzia?, ?e ONA go uwielbia. I do dzi? TAK na ni? patrzy, lat po ?lubie wiele... Ale ona jest jak Lizzy: pi?kna, m?dra, dowcipna i ciep?a. Mo?e to o to chodzi
Offline
Ja chyba nie chcia?abym. Owszem, mi?o by?oby nigdzie si? nie spieszy? i ?y? ploteczkami i haftowaniem parawaników, ale ju? mie? wybór jak Charlotta - albo obmierz?y narzeczony albo ubogie staropanie?stwo - w ?yciu! Mo?na narzeka? na obecne warunki ekonomiczne (pami?tam nawet jakie? haiku, tre?ci mniej wi?cej - w tym ?wiecie nawet motyle musz? pracowa?), ale czy to jednak nie jest krzepi?ce, ?e ka?da z nas mo?e decydowa? o sobie? Przynajmniej ekonomicznie. Radzimy sobie lepiej lub gorzej, ale mo?emy sobie radzi? i nie musimy czeka? na bogatych m??ów jak panny Bennet. Ja jestem z tego bardzo zadowolona. A Wy jak s?dzicie, mi?e emancypantki?
Och, ja feministk? zatwardzia?? jestem, wi?c taka uleg?o?? i podleg?o?? by?aby dla mnie nie do zniesienia! W dzisiejszych czasach bycie singlem nie jest czym? strasznym, wiele zachowa? kobiet nie nara?a ich na obmówienie (np. ?miech ;-)
Wi?c chocia? co prawda t?skni? czasem za tym, by by? jak "pani? na Pamberley", to zdaj? sobie spraw?, ?e równie ?atwo by?oby zosta? pann? Bates czy pani? Smith.
No i zwa?cie, ?e w czasach Jane nigdy nie mog?yby?mt tak otwarcie mówi? o naszych uczuciach i o m??czyznach!
Offline
M??czy?ni maj? maniery i s? szarmanccy itd., jesli tylko kobiety tego wymagaj?. Tak, tak, okazuje si?, ?e wiele kobiet, szczególnie m?odych, jest ma?o wymagaj?cych, niestety - nie przeszkadza im to, ?e ch?opcy przeklinaj? w ich obecno?ci, a szczytem marze? i gor?cych uczu? jest zaproszenie do Macdonalda ;-)
Có?, powiem tylko, ?e chyba najistotniejsze to obserwowa?, jak ch?opak, m??czyzna odnosi si? do swojej matki...
A naprawd? niewiele trzeba, jak si? okazuje, je?li chodzi o maniery ;-) Mówi?am ju? na forum, ?e ostatnio ?wiczymy m.in. z uczniami taniec z czasów el?bieta?skich i XIX-wieczny (?ci?gamy uk?ad choreograficzny z balu z Netherfield, podgl?daj?c Colina i Jennifer). Dzi? ?wiczyli?my uk?on i kilka pierwszych kroków - przez ca?? godzin?... Cudownie wysz?o :-)
Sporo rozmawiam z uczniami i wiem - potrafi? by? niezwykle kulturalni, uk?adni, szarmanccy - a juz dla mi?o?ci swego ?ycia gotowi po?wi?ci? wszystko (a w gimnazjum ka?da mi?o?? jest na zabój, na ?mier? i ?ycie, jak wiadomo)
Offline
Im cz??ciej czytam "DiU", zaczynam bardziej rozumie? Charlott? Lucas,
i oczywi?cie El?biet? Bennet, nie mówi?c ju? o Lidii. Dwie pierwsze po
prostu mia?y duzo zdrowego rozs?dku, ale czy rzeczywi?cie Elzbieta
by?a bogatsza od Charlotty?! Oto pytanie! Przecie? Charlotta wcale nie
mieszka?a w jakie? ubogiej chatce, tylko w dworku zbli?onym do domu
Bennetów. Ale i ona i Elzbieta nie mog?y niczego odziedziczy?, bo maj?tki
ich ojców przechodzi?y w r?ce m?skich krewnych. Wi?c ich sytuacja by?a
raczej zblizona, ale El?bieta -jak to wynika z powiesci - by?a du?o atrakcy-
jniejsza od Charlotty. I by?a na tyle pewna swoich kobiecych atutów, ?e
nie watpi?a w przysz?e powodzenie, tak? przynajmniej mia?a nadziej?!
Odrzuci?a nudnego Collinsa, ale zaloty uroczego Wickhama bardzo po-chlebia?y jej dumie. Do tego sam Darcy zacz?? si? ko?o jej kr?ci?, co
prawda okazywa? ma?o uprzejme maniery, ale jednak... Elzbieta czu?a
wokó? siebie to zainteresowanie panów. A to by?o bardzo przyjemne!
Ale Charlotta nie mia?a niestety takiej przyjemno?ci, a wielu czytelników
postawi?o j? z miejsca na gorszej pozycji, przypisuj?c jej materializm i
inne "grzechy"! A jednak Elzbieta b?d?c u niej, jako zony Collinsa, z
wizyt?, troch? jej zazdro?ci?a tej stabilizacji. Collins by? jaki by?, ale
nie wieszajmy na nim psów, i tak by? lepszy od utracjusza Wickhama!
By? nudny, ale pozwala? ?onie na wiele, a Charlotta mog?a realizowa?
swoje przyjemno?ci, nawet zaprasza? przyjació?ki. Gdzie ona ma ?le?!
Sam jej ojciec nie mia? ?adnych zastrze?e?! Ale rozumiem, ?e zwi?zek
z milo?ci i tak wszystko 'przebije"!
Offline
Wydaje mi si?, ?e szcz??cie Charlotty nie jest takie oczywiste. Ona zreszt? wcale po ma??e?stwie nie spodziewa?a si?, ?e da jej szcz??cie. Ojciec by? szcz??liwy, ?e pozby? si? dziewczyny (JA pisze o tym do?? brutalnie: wszyscy odetchn?li z ulg?, kiedy Charlotta si? zar?czy?a). Na pewno Collins nie by? z?ym m??em i tego z ca?ego serca ?ycz? tej dziewczynie, ale sama zauwa? - ona od pierwszych, w ko?cu najs?odszych, dni po ?lubie uk?ada sobie wszystko tak, ?eby m??a widywa? jak najmniej. I pewnie by?a zadowolona. Ale szcz??liwa - w to nie wierz?.
Offline
Zupe?nie inaczej jest przedstawiona Charlotta w nowej Dumie
Mnie ta postac znacznie bardziej sie podoba , ale te? jej wyznanie jest najsmutniejszym momentem w filmie- ?za kr?ci sie w oku
Mysl? , ?e Charlotta jest przedstawicielka znacznej cz??? kobiet ówczesnych czasów
Niewiele z nich mog?o liczy? na mi?os? i zwi?zane z tym szcz??cie
Ma??e?stwo to by? uk?ad
Niesamodzielna kobieta , ?y?a w ko?cu na ?asce m??a i dobre ma??e?stwo by?o swoistym zabezpieczeniem siebie i pó?niej dzieci
A przecie? kobieta musi zadba? o dzieci o swoje potomstwo
Strasznie strasznie smutne jest wyznanie Charlotty z nowej Dumy - piekny fragment ilustrujacy jej los
Offline
Nie pomy?l Ewo, ?e si? czepiam, ale mnie si? generalnie nie podoba?y zmiany, jakie scenarzy?ci nowej DiU wprowdzili nie tyle do akcji, co w charaktery postaci. Charlotta moim zdaniem zosta?a potraktowana bardzo ?le. Ten jej wybuch przy hu?tawce jeszcze ujdzie, ale w Hunsword to ju? zupe?nie inna, niezbyt sympatyczna kobieta. Wk?adaj? jej usta kwestie pastora Collinsa. Ta okropna, kompletnie bez wyczucia uwaga o skromno?ci stroju by?a jak najbardziej na miejscu u faceta pozbawionego subtelno?ci, ale u Charlotty! Poza tym to ona bardziej podlizywa?a si? lady Katarzynie na proszonym obiedzie ni? jej m??.
Offline
Charlotta ...Poza tym to ona bardziej podlizywa?a si? lady Katarzynie na proszonym obiedzie ni? jej m??.
To by?a cena jak? musia?a zap?aci? za spokój domowego ogniska i ?ycie jakiego pragn??a - przymilenie si? od czasu do czasu Lady de Borg.
(jak to by?o w DiU 2005 nie do ko?ca pami?tam, bo wol? star?; nowa do?? -moim zdaniem- istotne zmienia tre??, a co najgorsze charaktery bohaterów; nie jestem jej fank?...)
Offline
Polecam krótki tekst "And Charlotte"
http://www.austen.com/derby/anita1.htm (po angielsku)
Scenka leciutko pokazuj?ca odczucia Carlotty na pocz?tku powie?ci na temat jej ma??e?stwa. :?
Offline
(jak to by?o w DiU 2005 nie do ko?ca pami?tam, bo wol? star?; nowa do?? -moim zdaniem- istotne zmienia tre??, a co najgorsze charaktery bohaterów; nie jestem jej fank?...)
To tak jak ja. W wersji z 2005 pastor obwieszczaj?c Lizzy i Charlotcie zaproszenie na obiad do Rosings dodaje po?ow? swojej kwestii ksi??kowej, czyli: nie musisz martwi? si? o ubiór. Ja?nie pani nie b?dzie ci mia?a za z?e jego skromno?ci, lubi aby ró?nece w statusie by?y zaakcentowane (to jest parafraza, bo mi si? nie chce wstawa? po ksi??k?). Najgorsz? reszte dopowiada Charlotta: w?ó? po prostu swoj? NAJLEPSZ? sukienk?... Ratunku!! Taki tekst do najserdeczniejszej przyjaco?ki??
Potem to ona sk?ada ho?dy i czo?obitno?? za ?askawe zaproszenie, a pastor informuje Lizzy szeptem o cenie szezlonga.
Offline
Najgorsz? reszte dopowiada Charlotta: w?ó? po prostu swoj? NAJLEPSZ? sukienk?... Ratunku!! Taki tekst do najserdeczniejszej przyjaco?ki??
A co mia?a powiedzie?: w?ó? co chcesz, i tak b?dziesz wygl?da?a lepiej ni? Anna de Borg, a Lady Katarzyna i tak znajdzie w tobie wad?
To co powiedzia?a mo?na zrozumie?: ubierz si? dobrze - jak na niedziel? - bo one na co dzie? si? tak nosz?, to b?dziesz czu?a si? lepiej. I nie przejmuj si? tym wi?cej.
Ale fakt: ta nowa wersja ma swój w?tek, opowiada histori?, ma kilka fajnych scen, ale jest troch? niekonsekwentna i niedopracowana je?li chodzi o postacie, które s? tu przecie? najwa?niejsze.
Offline
Im cz??ciej czytam "DiU", zaczynam bardziej rozumie? Charlott? Lucas, i oczywi?cie El?biet? Bennet, nie mówi?c ju? o Lidii. Dwie pierwsze po prostu mia?y duzo zdrowego rozs?dku... Wi?c ich sytuacja by?a raczej zblizona, ale El?bieta -jak to wynika z powiesci - by?a du?o atrakcyjniejsza od Charlotty. I by?a na tyle pewna swoich kobiecych atutów, ?e nie watpi?a w przysz?e powodzenie, tak? przynajmniej mia?a nadziej?!... Ale Charlotta nie mia?a niestety takiej przyjemno?ci, a wielu czytelników postawi?o j? z miejsca na gorszej pozycji, przypisuj?c jej materializm i inne "grzechy"! ... Collins by? jaki by?, ale nie wieszajmy na nim psów, i tak by? lepszy od utracjusza Wickhama!
By? nudny, ale pozwala? ?onie na wiele...
Dok?adnie! Mam w?a?nie tak? sam? wizj? Charlotty i jej sytuacji. Jedyne co mia?a to tytu? Lady (chyba?); poza tym ani urody, ani tego czego? (z charakteru czy ducha), ani du?ego posagu, ani m?odo?ci, ani ?adnych konkurentów... I do tego m?odsza siostra czekaj?ca kiedy Charlotta wreszcie zwolni tytu? Miss Lucas (a ?adnej starszej która by dawa?a ten komfort, ?e jest jeszcze troch? czasu)...
Jak my?l? o niej, zawsze widz? te bale (w których bierzemy udzia? dzi?ki JA), na których Charlotta zawsze stoi z boku, patrzy, a nigdy nie ta?czy czasem z jak?? przyjació?k?, znajom?, siostr? czy ciotk? porozmawia, i tyle.
Ale ona jest dla mnie zawsze straszliwie SAMOTNA, taka opuszczona Jakby skazana na staropanie?stwo, pot?pienie i samotno??. Skoro przynajmniej dwóch pierwszych mog?a si? pozby?, to nie dziwi? si? ?e to zrobi?a...
Offline
Nie ocenia?abym Charlotty tak surowo. Jak sama powiedzia?a? Miniu nie by?a zbyt pi?kna, a jak wiemy wtedy uroda mia?a du?e znaczenie. Jestem jednak przekonana, ?e by?a inteligentna, inaczej nie przyja?ni?aby si? z Lizzy. Ta bowiem mia?a wystarczaj?co g?upie siostry, by szuka? czy chcie? towarzystwa ludzi niezbyt m?drych jeszcze poza domem. Charlotta by?a po prostu ?wiadoma swojej sytuacji i mia?a zdrowy rozs?dek.
Offline
Nie ocenia?abym Charlotty tak surowo.
Nie s?dzi?am, Jeanne, ?e jestem dla Charlotty surowa :? ?e by?a m?dra i rozs?dna to jak najbardziej si? zgadzam. Pod wszelkimi wzgl?dami, pod jakimi mog?a si? rozwija? - przemy?lenia, czytanie, przyja??, prowadzenie domu... - ze wszystkim sobie ?wietnie radzi?a. Pod wzgl?dem inteligencji by?a na pewno na poziomie Lizzy i Jane, a nie ich m?odszych sióstr, tu nie ma ?adnych w?tpliwo?ci.
Jak mówi? ?e nie mia?a tego czego?, mam na my?li, czego? co by przyci?galo do niej jakichkolwiek konkurentów (g??bi oczu czy ci?tych odpowiedzi Lizzy, dobroci -a? do pewnego stopnia wspania?ej naiwno?ci- Jane, czy ?ywo?ci i rado?ci ?ycia np. Lidii). Niestety.
Offline
"Ka?da potwora znajdzie swojego amatora"...... Musia?a mie? co?, by przyci?gn?? jakiegokolwiek m??czyzn?.... :twisted:
Offline
"Ka?da potwora znajdzie swojego amatora"......
Musia?a mie? co?, by przyci?gn?? jakiegokolwiek m??czyzn?.... :twisted:
a na powa?nie: jakiegokolwiek znaczy Collinsa? To rzeczywi?cie super :?
Ja bym chcia?a dla niej kogo?, kogo przyci?gni?cie wymaga?oby wi?cej ni? odrobiny inteligencji... Kogo?, kto by?by jej wart.
Offline
Nie, nie Collinsa. Tak si? sk?ada, ?e nie przyci?gn??a go inteligencj?, tylko umiej?tno?ci? s?uchania jego fascynuj?cych wywodów.
Offline
Dok?adniej - umiej?tno?ci? puszczania jego fascynuj?cych wywodów mimo uszu, czego on zreszt? nie widzia?. Wystarcza?o mu, ?e ma do kogo mówi?.
No w?a?nie, Minu - kto, je?li nie pan Collins? Kto by?by dobrym m??em dla Charlotty?
Offline
Nie, nie Collinsa. Tak si? sk?ada, ?e nie przyci?gn??a go inteligencj?, tylko umiej?tno?ci? s?uchania jego fascynuj?cych wywodów.
Mo?e nie "inteligencj? go przyci?gn??a", ale jednak inteligencji by?o potrzeba, ?eby faceta rozgoryczonego i sfrustrowanego, w kilka godzin po pierwszych o?wiadczynach, zmusi? do drugich, wobec kobiety, której nawet nie bra? pod uwag?, i jeszcze zrobi? to tak, ?eby uwierzy?, ?e to by?a jego decyzja i ?wietny wybór... :twisted:
Nie mówcie ?e Charlotta nie musia?a inteligentnie pokierowa? rozmow? i w?o?y? w to niema?ego wysi?ku. A? ciekawa jestem jej przebiegu i jak ona to zrobi?a :!:
Offline
Dok?adniej - umiej?tno?ci? puszczania jego fascynuj?cych wywodów mimo uszu, czego on zreszt? nie widzia?. Wystarcza?o mu, ?e ma do kogo mówi?.
No w?a?nie, Minu - kto, je?li nie pan Collins? Kto by?by dobrym m??em dla Charlotty?
Nie koniecznie kto? z powie?ci przecie?, na tych ?wiat si? nie ko?czy.
Ja bym dla niej chcia?a jakiego? w?a?ciciela ziemskiego, z ma?ym kawa?kiem ziemi i ma?ym ale wystarczaj?cym dworkiem, spokojnego, cichego i powa?nego, ale takiego, którego by szanowa?a za to kim jest, co my?li i jak ?yje, za jego prac?, i który by j? wybra? jako t?, z któr? mo?na stworzy? w?asny dom, spokojny, dobry i ciep?y.
Cokolwiek z tego by si? nada?o...
Jak widzicie ?adnej wielkiej mi?o?ci dla niej nie ??dam... Tylko czego? ciut lepszego ni? Collins.
Kawaler dla Charlotty nie musia?by by? przystojny, m?ody ani bogaty, byle by?o przynajmiej troch? zgodno?ci d??e?, zrozumienia i wzajemny szacunek.
No ale jak przez 10 lat bywania w towarzystwie tego nie znalaz?a, to co si? dziwi? ?e straci?a nadziej?...
Offline
zgadzam sie z Tob? Miniu je?li przez taki czas nie znalaz?a to nic dziwnego,?e przyje?a o?wiadczyny collinsa. W ko?cu nie chcia?a zosta? star? pann?
Offline
Lepszy Collins ni? nic...... poza tym dosz?y?my ju? do wniosku, ?e nie by? najgorsz? parti?....
Offline
A mo?e wyobra?my sobie dalsze losy pa?stwa Collinsów? By? pastorem,
zale?nym od tego, jak? dobr? prebend? dostanie od zamo?nego ziemia-
nina. Nie mo?na si? dziwi? jego czo?obitno?ci wobec Lady K., by?a w ko?cu
jego "pracodawczyni?"! A jak sie zachowuje wielu wspó?czenych pracowników?! Charlootta dobrze o tym wiedzia?a i pomaga?a m??owi.
A po ?lubie Elzbiety i Darcy'ego, ca?kiem mo?liwa by?aby perspektywa,
?e Darcy da?by bogatsz? prebend? Collinsowi, a Charlotta mia?aby
bli?ej do Elzbiety. Wspiera?yby si? wzajemnie. Collins szybko by si?
"przestawi?' na s?u?b? Darcy'ego, w kazdym razie do momentu, gdy
w przysz?o?ci odziedziczy posiadlo?? po panu Bennecie, i zostanie
ziemianinem. Taka by?a wtedy kolej rzeczy, i wszyscy dobrze o tym
wiedzieli.
Offline