Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Przyznam, ?e taka motywacja nie przysz?a mi do g?owy, ale mo?e co? w tym jest.
A je?li ju? przy zranionych uczuciach tego pana jeste?my - musia? mie? piekieln? satsfakcj?, kiedy targowa? si? z Darcym. Nie by? przecie? tak naiwny, ?eby nie wiedzie?, dlaczego tak mu zale?y na pomy?lnym za?atwieniu tej sprawy.
Offline
Och, Wickham sporo wygra?. Przecie? JA pisze wyra?nie, ?e:
"Cho? Darcy nie móg? nigdy przyj?? Wickhama w Pemberley, jednak, ze wzgl?du na El?biet?, pomaga? mu w dalszym ci?gu"
Tak wi?c spora satysfakcja, bo nie tylko kasa, ale zostali spowinowaceni, no i ta pomoc pewnie znaczy?a kasa, kasa, kasa...
Offline
A Darcy móg? si? wykaza?, szkoda, ?e i Mary nie trafi?a na swojego Wickhama, przyznam troch? by?omi jej ?al bo chyba zosta?a si? na lodzie?W nowej wersji DiU jest taka scenka po o?wiadczynach Colinsa jak ona na niego spogl?da jakby z ?alem czy ja wiem? Szkoda , ?e nie ona dost?pi?a ?aski bycia pani? Colinsow?,.Szarlocie si? nijak nie podoba? ale Mery wydaje mi si? ,?e tak.Mówi? o o?wiadczynach Colinsa wzgl?demLizzy,co to za wspania?a scena.
Offline
Och, Wickham sporo wygra?. Przecie? JA pisze wyra?nie, ?e:
"Cho? Darcy nie móg? nigdy przyj?? Wickhama w Pemberley, jednak, ze wzgl?du na El?biet?, pomaga? mu w dalszym ci?gu"
Tak wi?c spora satysfakcja, bo nie tylko kasa, ale zostali spowinowaceni, no i ta pomoc pewnie znaczy?a kasa, kasa, kasa...
A jemu przez ca?e ?ycie przecie? g?ównie o t? kas? chodzi?o.
Offline
Och, Wickham sporo wygra?. Przecie? JA pisze wyra?nie, ?e:
"Cho? Darcy nie móg? nigdy przyj?? Wickhama w Pemberley, jednak, ze wzgl?du na El?biet?, pomaga? mu w dalszym ci?gu"
Tak wi?c spora satysfakcja, bo nie tylko kasa, ale zostali spowinowaceni, no i ta pomoc pewnie znaczy?a kasa, kasa, kasa...A jemu przez ca?e ?ycie przecie? g?ównie o t? kas? chodzi?o.
wygl?da na to, ?e prawie ka?dy z g?ównych bohaterów dosta? co chcia?
Lizzy i Darcy oraz Jane i Bingley prawdziw? mi?o??
pani Bennet spokój ducha i po?enion? wi?kszo?? córek
pan Bennet szcz??liwe starsze córki
Lydia przystojniaka za m??a i hulanki do ko?ca ?ycia
Wickham fundusze na te hulanki
Charlotta zapewnion? przysz?o??
Collins ?on? (po prostu
to i tak du?o moim zdaniem)
tylko Kitty, Mary i panna Bingley, no i Lady C. zosta?y z niczym, przynajmniej w DiU
Offline
Lydia przystojniaka za m??a i hulanki do ko?ca ?ycia
![]()
Wickham fundusze na te hulanki
Nie by?abym taka pewna...
"Cz?sto posy?a?a jednak Wickhamom pomoc(...). By?o dla niej zawsze jasne, ?e Wickhamom nie mo?e wystarczy? ich dochód, skoro dysponuj? nim dwie tak rozrzutne osoby, zupe?nie niedbaj?ce o przysz?o??."
Wida? tu, ?e mieli dochód, przeznaczali go na hulanki. Ale nie mogli balowa? wiecznie, dlatego szybko ko?czy?y im si? pieni?dze. Wtedy zwracali si? o pomoc do sióstr Lidii. Nie wiem wi?c, czy te hulanki do ko?ca ?ycia by?y takie pewne...
Offline
Nie by?abym taka pewna...
"Cz?sto posy?a?a jednak Wickhamom pomoc(...). By?o dla niej zawsze jasne, ?e Wickhamom nie mo?e wystarczy? ich dochód, skoro dysponuj? nim dwie tak rozrzutne osoby, zupe?nie niedbaj?ce o przysz?o??."
Wida? tu, ?e mieli dochód, przeznaczali go na hulanki. Ale nie mogli balowa? wiecznie, dlatego szybko ko?czy?y im si? pieni?dze. Wtedy zwracali si? o pomoc do sióstr Lidii. Nie wiem wi?c, czy te hulanki do ko?ca ?ycia by?y takie pewne...
Nie s?dz?, by Lydia nagle sta?a si? rozs?dn? osóbk?, tak jak Wickham nie sta? si? dzentelmenem - na pewno wi?c bezmy?lnie wydawali pieni?dze, które dostawali jako pomoc. Lydia by?a równie g?upiutk? m??atk? jak panienk?, a Wickham nie posiada? nadal odrobiny honoru i godno?ci. Inna sprawa, ?e je?li pa?stwo Darcy pomagali im ca?y czas, to mieli ?wi?t? cierpliwo??.
Bleee, jak ja nie lubi? parki: Wickham - Lydia!
Offline
Oczywi?cie Gosiu. Lidia wysz?a za m?? b?d?c w takim wieku i fazie rozwoju, ?e by?abym zdziwiona, gdyby nagle sta?a si? gospodarn? kobiet?. Masz racj?, ta para jest ma?o przyjemna. I bardzo nieodpowiedzialna.
Wol? ju? Lucy i Roberta Ferrarsów....
Offline
Lucy i Lidia to dwie zupe?nie ró?ne planety. Lucy jest fa?szywa i wyrachowana. Dla pieni?dzy "zakocha?a si?" w Edwardzie i z powodu pieni?dzy porzuci?a go dla Roberta. Lidia po prostu jest rozpuszczon?, bezmy?ln? dziewczyn?, która - dla odmiany - zupe?nie o pieni?dze nie dba. Ona chce si? tylko bawi?. I chyba naprawd? kocha swojego m??a.
Offline
Oczywi?cie Gosiu.
Lidia wysz?a za m?? b?d?c w takim wieku i fazie rozwoju, ?e by?abym zdziwiona, gdyby nagle sta?a si? gospodarn? kobiet?. Masz racj?, ta para jest ma?o przyjemna. I bardzo nieodpowiedzialna.
Wol? ju? Lucy i Roberta Ferrarsów....
Podsun??a? mi my?l - jestem ciekawa, jak bardzo ró?ni?y si? nastolatki z tamtego okresu od wspó?czesnych? Tzn. przecie? dziewczyny w wieku Lydii czy Kitty to by?y ju? panny, o które mogli si? stara? kawalerowie. Na ile wychowanie czyni?o z nich ju? m?ode damy, a na ile by?y trzpiotkami? Lydia by?a chyba jednak do?? niechlubnym wyj?tkiem.
Offline
Mo?na by powiedzie?, ?e szybciej dojrzewa?y. Zasadniczo panna w wieku lat 15 mog?a spokojnie wyj?? za m??. Co nie oznacza, ?e by?a psychicznie gotowa do ma??e?stwa i doros?ego ?ycia. Lidia jest doskona?ym przyk?adem wspó?czesnej flirciary, typowej nastolatki my?l?cej tylko o ch?opcach. Jej pó?niejsza do?? ci??ka sytuacja materialna ?wietnie to pokazuje: nie umia?a zmusi? si? do oszcz?dzania i pomy?le? o przysz?o?ci. Mia?a 17 lat - któ? w tym wieku my?li o utrzymaniu rodziny?
Offline
To prawda nikt w tym wieku nie dorós? do ma??e?stwa.Zw?aszcza Lidia, która napewno do tego nie doros?a.Nawet nie widzia?a nic z?ego w tym,?e uciek?a z Wickhamem.My?la?a,?e wszyscy jej zazdroszcz? tekiego m??a.Biedna Lidia
Offline
My?la?a,?e wszyscy jej zazdroszcz? tekiego m??a
Ona p?awi?a si? w szcz??ciu posiadania obr?czki i machania nia przed oczami ka?demu, kto si? nawin??. I w?a?ciwie nawet trudni si? dziwi? - g?ównie do tego wychowywa?a j? kochana mamusia. Lydia dokona?a wielkich dzie?: wysz?a za m?? jak mama kaza?a, mog?a przez par? dni poparadowa? i zaj?? miejsce Jane jako najwa?niejsza lokatorka rodzinnego domu - i to ju? jej wystarczy?o. Mamusi zreszt? te?. Mnie nie dra?ni a? tak ta g?upia nastolatka, jak jej mamusia, równie ograniczona jak pi?tnastolatka. te jej uniesienia nad ma??e?stwem Lydii i uroda Wickhama!
Offline
Trzykrotka ma racj?: do tego tylko wychowywa?a j? pani Bennet - aby dobrze wysz?a za m??. Ale tu mo?emy przelecie? ca?y ród matki, bo przecie? j? te? kto? ?le wychowa? itd. itd. Sz?o to z pokolenia na pokolenie. :twisted:
Offline
Odnosz? wra?enie, ?e Wikham wybra? Lydi? równie? troch? z zemsty.
Przecie? najpierw Lizzy dawa?a mu jednoznacznie odczu?, ?e jej si? podoba i razem ?wietnie si? bawili obgaduj?c Darcy'ego, a potem nagle zauwa?y?a zalety tego ostatniego i troch? sp?awi?a Wikhama. My?l?, ?e go to mog?o dotkn?? na tyle, ?eby wykorzysta? okazj?...
Rzeczywi?cie mo?e co? w tym jest... Chcia? mie? zachwyt Lizzy, a jak si? zorientowa?, ?e ona zawróci?a z drogi podziwiania jego dobroduszno?ci, zauwa?y? jej siostr?, która nie ?a?owa?a mu podziwu i zachwytów - ?atwiejszy i mniej wymagaj?cy, a jednocze?nie wiele bardziej (go) satysfakcjonuj?cy obiekt podbojów. On chyba mia? taki charakter, ?e lubi? by? adorowany i wielbiony ma?ym kosztem (kilka uk?onów, u?miechów, k?amstewek...).
Nie móg? te? sobie odmówi? przyjemno?ci jej towarzystwa (podczas ucieczki przed d?ugami) pe?nego adoracji - zreszt? nie mia? powodu ?eby sobie odmawia?.
A co do wychowania panien - ca?y czas si? zastanawiam jak to si? sta?o, ?e dwie córki pa?stwo Bennet wychowali tak dobrze i odpowiedzialnie, a reszt? - tak beznadziejnie?
Offline
Nie móg? te? sobie odmówi? przyjemno?ci jej towarzystwa (podczas ucieczki przed d?ugami) pe?nego adoracji - zreszt? nie mia? powodu ?eby sobie odmawia?.
A co do wychowania panien - ca?y czas si? zastanawiam jak to si? sta?o, ?e dwie córki pa?stwo Bennet wychowali tak dobrze i odpowiedzialnie, a reszt? - tak beznadziejnie?
Je?li chodzi o pierwsze - JAne napisa?a, ?e nie do ko?ca móg? si? jej pozby?. Lydia si? go uwiezi?a, a jego sk?onno?? ku yciu adorowanym nie pozwala?a mu do ko?ca si? od niej uwolni?.
Co do drugiego wydaje mi si?, ?e w wychowaniu dwóch pierwszych córek uczestniczy? ojciec.
Mo?e jeszcze wtedy kocha? ich matke? Mo?e jeszcze by? pe?en nadziei na syna i córki go cieszy?y? Zwró?cie uwag?, ?e jedynie Jane i Lizzy s? z nim zwi?zane, a on z nimi.
Offline
Co do drugiego wydaje mi si?, ?e w wychowaniu dwóch pierwszych córek uczestniczy? ojciec.
Mo?e jeszcze wtedy kocha? ich matke? Mo?e jeszcze by? pe?en nadziei na syna i córki go cieszy?y? Zwró?cie uwag?, ?e jedynie Jane i Lizzy s? z nim zwi?zane, a on z nimi.
Z tym pierwszym si? zgadzam - wtedy córki by?y dla niego jeszcze "wyj?tkowe", ka?da kolejna by?a ju? tylko... kolejn?. Inna sprawa, ?e niezbyt dobrze to ?wiadczy o uczuciach ojcowskich.
Ale co do drugiego, nie zgodz? si? - JA mówi, ?e pan Bennet bardzo szybko zobaczy?, jakiego pokroju jego ?ona jest kobiet?. Jego mi?o?? sko?czy?a si? bardzo szybko.
I jeszcze na zako?czenie - zauwa?y?a?, jak cz?sto u JA ludzie po??czeni wi?zami krwi s? sobie bardzo oboj?tni? Np. E?bieta i Anna Elliot.
Offline
Mo?e to nie tylko w twórczo?ci Jane, ale w ówczesnej Anglii?
Offline
Nie wysnuwa?abym na tej podstawie regu?...
bo by?y osoby spokrewnione, które by?y sobie obce (jak mówicie - pan Bennet i jego m?odsze córki), ale i by?y takie co si? przyja?ni?y (cho?by pan B i starsze córki) i by?y sobie bliskie. By?o te? ni tak ni siak - czy rodze?stwo Bingley'ów by?osobie bliskie czy dalekie?
My?l? ?e to jak w ?yciu. Zarówno teraz jak wtedy
Offline
Iza tylko potwierdzasz to co kiedy pisalysmy: zmieniaja sie czasy, zmienia sie moda, ale cechy uniwersalne, natura ludzka - nigdy
Offline
To rzeczywi?cie prawda,?e wiele zachowa? mo?eny spotka? równie? i teraz.Chocia? chcia?abym ?y? w tamtych czasach
Offline
Ja chyba nie chcia?abym. Owszem, mi?o by?oby nigdzie si? nie spieszy? i ?y? ploteczkami i haftowaniem parawaników, ale ju? mie? wybór jak Charlotta - albo obmierz?y narzeczony albo ubogie staropanie?stwo - w ?yciu! Mo?na narzeka? na obecne warunki ekonomiczne (pami?tam nawet jakie? haiku, tre?ci mniej wi?cej - w tym ?wiecie nawet motyle musz? pracowa?), ale czy to jednak nie jest krzepi?ce, ?e ka?da z nas mo?e decydowa? o sobie? Przynajmniej ekonomicznie. Radzimy sobie lepiej lub gorzej, ale mo?emy sobie radzi? i nie musimy czeka? na bogatych m??ów jak panny Bennet. Ja jestem z tego bardzo zadowolona. A Wy jak s?dzicie, mi?e emancypantki?
Offline
Bierzcie pod uwag?, ?e nie jest powiedziane, ?e urodzi?yby?cie si? jako szlachcianki (o arystokracji ju? nie wspomn?). Równie dobrze mog?a by to by? rodzina ch?opsko-robotnicza. A tutaj ró?owo nie by?o.
Offline
Z tamtych czasów to chcia?abym tylko ?wie?ego powietrza...
cho? czasem te? sobie marz? jak to by by?o by? m?od?, pi?kn?, bogat? pann? wtedy
bo je?li bym faktycznie mia?a by? w rodzinie robotniczej czy ch?opskiej to si? wkradaj? momentalnie jakie? w?tki kopciuszkowskie
Offline