Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Jak najbardziej. By?am zachwycona kiedy trafi?am na wasz? strone i znalaz?am takie cude?ko, no i w dodatku istnia?a jeszcze do tego tapeta. Zamiast uczy? na test z ang przesiedzia?am wieczór ogl?daj?c zdj?cia, s?uchaj?c w na okr?g?o wiadomego utworu z OST i pisz?c. A potem co sekunde sprawdza?am czy zosta?o ju? dodane, kto? juz to przeczyta?...
Mi?o by?o wróci? do fanfikowania.
ps. sorki za off-topic
Offline
Stawia Lizzy i jej siostry pod ekonomicznym murem, je?li tak moge powiedzie?. Dziewczyny po prostu MUSZ? na gwa?t szuka? m??ów, bo inaczej naprawd? czeka je kompletna degradacja i ubóstwo.
Pod??aj?c za Waszymi rozwa?aniami w ró?nych kategoriach zacz??o mi co? przeszkadza? w postaci Elizabeth, szczególnie w przypadku zestawiania jej z Charlott?, i to w?a?nie pod wzgl?dem ekonomicznym.
Chcia?abym si? zastanowi?, nie co by?o potem (bo to wiadomo – ?yli d?ugo i szcz??liwie), ale w?a?nie nad tym, co by?o przedtem. Bo przecie? Lizzy ?y?a w tej rodzinie, mia?a ju? 20 lat, by?a m?dra, wi?c nie zak?adajmy, ?e o kwestii ma??e?stwa nigdy (przed okresem opisanym w ksi??ce) nie my?la?a. Mia?a starsz? siostr?, która do tego by?a ?adna, a wi?c Jane powiedzmy najpó?niej w wieku 18 lat zacz??a budzi? zainteresowanie. Wtedy najm?odsza mia?a 10 lat, i mo?na si? domy?li? ?e wtedy ju? Mr & Mrs Bennet zarzucili my?l o m?skim potomku – a wi?c kwestia ma??e?stw córek ju? wtedy musia?a wyp?yn?? i zacz??a stawa? si? kluczow?. Lizzy mia?aby wtedy najwy?ej 17 lat, a w ksi??ce poznajemy j? 4 lata pó?niej.
Do czego zmierzam, to ?e ona musia?a ju? mie? wyrobion? opini? na temat tego, jakiego m??a by chcia?a, a jakiego oczekiwa?a jej rodzina. Musia?a te? sobie zdawa? spraw?, ?e takiego jak by chcia?a pewnie nie trafi (nie by?a klasyczn? pi?kno?ci?, bez posagu, a lata p?yn??y bez ?adnych powa?nych konkurów – bo chyba JA by o tym wspomnia?a), wi?c pozostawa?a decyzja, ?e nawet jak si? trafi taki, który by si? rodzinie spodoba?, a jej nie do ko?ca – czy takiego przyj??? Chyba w ramach rozmy?la? na ten temat zdecydowa?a ?e nie, o czym mo?e ?wiadczy? brak wahania przy pierwszym i mo?e jedynym konkurencie (jak sam nie omieszka? zaznaczy?).
Ale czy to by?o w porz?dku wobec jej rodziny? Czy to by?o rozs?dne dla niej samej? Widz? tu zgrzyt w samej Lizzy – z jednej strony rozs?dna, my?l?ca, znaj?ca realia ?ycia i do?? krytycznie do niego nastawiona, a z drugiej nagle niepoprawna (tym bardziej jak na tamte czasy) romantyczka. Z jednej strony kocha rodzin?, a z drugiej lekk? r?k? zdecydowanie odrzuca (prawdopodobnie jedyn?) szans? ?eby im ul?y?, i odci??y? materialnie, zaoszcz?dzi? zmartwie? – dzi?ki ma??e?stwu z rozs?dku, które by?o mniej straszn? i nietypow? spraw? w tamtych czasach. Takie post?powanie bardziej ju? by mi pasowa?o do Jane ni? do Lizzy...
Chodzi mi o to jak wy widzicie decyzj? Lizzy przy pierwszych o?wiadczynach w ?wietle jej charakteru i sytuacji ?yciowej w której si? znalaz?a?
Offline
W?a?nie, Minia - mnie si? wydaje, ?e w?a?nie ta sprawa decyduje o wyj?tkowo?ci Elisabeth jako postaci - jej podej?cie do kwestii ma??e?stwa. Albo by?a - w ?wietle tego, co wypunktowa?a? - kompletnie g?upia i krótkowzroczna (na zasadzie - Collinsa odrzuc?, bo mi si? nie podoba, ale mo?e znajdzie si? inny i jako? to b?dzie), albo zupe?nie wyj?tkowa. G?upia nie by?a. Doskonale zdawa?a sobie spraw? z materialnego zagro?enia wisz?cego nad rodzin? (ona pierwsza zrozumia?a, ?e ucieczka Lydii oznacza koniec marze? o dobrym ma??e?stwie dla którejkolwiek z jej sióstr). Moim zdaniem by?a wyj?tkowa, w pewnym sensie taka "wi?ksza ni? ?ycie". W jej podej?ciu do kwestii ma??e?stwa, a nie w ci?tych ripostach i s?ownych potyczkach z panem Darcy tkwi ca?a jej niezale?no?? i wolno??. Lizzy jest pod tym wzgl?dem osobowo?ci? absolutnie wspó?czesn?. Jane Austen tworz?c j? przesz?a sam? siebie. Wie, ?e musi wyj?? za m??, ale zna te? swoj? warto??. Nie wyjdzie za m?? ani za pierwszego lepszego, który j? zechce ?askawie po?lubi? ani za jednego najlepszych kawalerów do wzi?cia w kraju, który daje jej do zrozumienia, ?e jest nie do?? dobra dla niego. JA nagradza j? za to z nawi?zk?.
Offline
To ciekawy sprawa, któr? Minia tu poruszy?a, sama sobie nad tym rozmy?la?am - jak my?licie, co by?oby gdyby...
Gdyby Lizzy nie pojecha?a do Pemberley, czy Darcy szuka?by jej jeszcze, ?eby sprawdzi?, czy jego list zdzia?a? cokolwiek? Czy - jak dowodzi?a Alison zwalczy?by przeciwno?ci i walczy? o ni? - czy zwalczy?by uczucie i - mo?e - o?eni? si? z Caroline? Czy Lizzy b?d?c w wieku Charlotty nie wysz?aby jednak za jakiego? kuzyna pana Collinsa?
Nie, nie wysz?aby. Jane Austen te? nie wysz?a. I do?wiadczy?a wszelkiej goryczy tego stanu: ubóstwa i zale?no?ci od innych ludzi.
Wi?? mo?e Lizzy by?a dumna i g?upia?
Offline
Raczej sadze, ze miala szacunek do samej siebie i godnosc.
I dla tych dwoch rzeczy nie moglaby pojac za meza kogos kogo by nie szanowala, nie mogla sie sprzeniewierzyc samej sobie i swym pogladom.
Nie chciala miec meza, ktorego by nie cenila i nie powazala.
Offline
Ale je?li ju? mia?aby wybiera? mi?dzy Darcym a Collinsem (gdy nie kocha?a jeszcze Darcy'ego) nie wiadomo kogo by wybra?a. Collins nie odpowiada? jej intelektualnie. Z Darcym, który by? inteligentny, nie nudzi?aby si? z pewno?ci?. Z drugiej strony pastor darzy? jej rodzin? szcunkiem, pomimo wad. Darcy za? gardzi? nimi i by? mo?e zabroni?by Lizzy spotyka? si? z nimi. A ona mimo wszystko kocha?a rodzin?, zw?aszcza ojca. Mia? te? du?y maj?tek, a nie skromn? chatynk?. Lizzy nie by?a chciwa, ale te? mia?a w sobie nutk? egoizmu - nie chcia?a skazywa? si? na cz?owieka, którego nie szanowa?a ani nawet nie lubi?a. O co nie mo?na mie? do niej pretensji.
Offline
jak my?licie, co by?oby gdyby...
Gdyby Lizzy nie pojecha?a do Pemberley, czy Darcy szuka?by jej jeszcze, ?eby sprawdzi?, czy jego list zdzia?a? cokolwiek? Czy - jak dowodzi?a Alison zwalczy?by przeciwno?ci i walczy? o ni? - czy zwalczy?by uczucie i - mo?e - o?eni? si? z Caroline? Czy Lizzy b?d?c w wieku Charlotty nie wysz?aby jednak za jakiego? kuzyna pana Collinsa?
Nie, nie wysz?aby. Jane Austen te? nie wysz?a. I do?wiadczy?a wszelkiej goryczy tego stanu: ubóstwa i zale?no?ci od innych ludzi.
Wi?? mo?e Lizzy by?a dumna i g?upia?
JA nie wysz?a, ale nie znaczy to, ?e nie mia?a nadziei na lepsze ?ycie ni? to w zale?no?ci... my?l?, ?e to co si? przydarza Lizzy to marzenie JA spe?nione tam gdzie mia?a na to wp?yw.
Offline
Raczej sadze, ze miala szacunek do samej siebie i godnosc.
I dla tych dwoch rzeczy nie moglaby pojac za meza kogos kogo by nie szanowala, nie mogla sie sprzeniewierzyc samej sobie i swym pogladom.
Nie chciala miec meza, ktorego by nie cenila i nie powazala.
Zw?aszcza, ?e przez ca?e ?ycie mia?a przed oczyma obraz takiego zwi?zku. "Zawsze zdawa?a sobie spraw? z niew?a?ciwego zachowania pana Benneta w stosunku do ?ony. Sprawia?o jej ono nieodmiennie ból. (...) Nigdy nie czu?a tak mocno, jak teraz, ile nieszcz??cia przynosi dzieciom niedobrane ma??e?stwo rodziców."
Offline
Mo?liwe,?e taka mi?o?? by?a marzeniem Jane ale trudno si? dziwi?.Kto nie marzy?, ?eby chociaz przez chwielk? by? Lizzy?
Offline
W jednej z kontynuacji "Dumy..." znalaz?am takie ?adne stwierdzenie Charlotty na temat Lizzy: "Ma??e?stwo da?o jej to, na co zas?u?y?a. Zreszt? ona nie zgodzi?aby si? na nic innego."
Offline
w jaki? sposób to bardzo prawdziwe
oby?my te? nie pozwoli?y sobie na mniej ni? zas?ugujemy
Offline
my?l?, ?e to co si? przydarza Lizzy to marzenie JA spe?nione tam gdzie mia?a na to wp?yw.
Te? tak my?l?. Kiedy pierwszy przeczyta?am wszystkie powie?ci Jane Austen (DiU by?a pierwsza), dotar?o do mnie, jak wiele marzenia ona w?o?y?a w t? ksi??k?, jak bardzo - mimo wszystko romantyczna (a raczej "romansowa") si? okaza?a. Da?a Lizzy wszystko: mi?o?? ojca i ciep??, ukochan? siostr?, urod?, rozum, wielk? mi?o??, godnego szacunku m??a, spokojn?, dostatni? przysz?o?? swoj? i rodziny. To jakby swoista rekompensata.
Offline
Raczej sadze, ze miala szacunek do samej siebie i godnosc.
I wiele cywilnej odwagi. Na ?wiadome staropanie?stwo mog?a sobie pozwoli? Emma, pani domu w wieku 21 lat, zamo?na, inteligentna i rozpieszczona. Lizzy, przy podobnie rozwini?tym umy?le mog?a liczy? jedynie na los panny Bates - mniej gadatliwej i denerwuj?cej, równie ubogiej i pozostawionej na marginesie ?ycia. Dobrze, ?e pan Darcy musia? zobaczy? si? z rz?dc? w Pemberley zanim przyjad? go?cie!
Offline
Raczej sadze, ze miala szacunek do samej siebie i godnosc.
I wiele cywilnej odwagi.
I Wickhama w zanadrzu :twisted:
Oczywi?cie podoba mi si? wasze podej?cie i to co o niej piszecie, a to z Wikhamem to taki ma?y ?art.
Ale chcia?am tu nawi?za? do jej stosunku do Wikhama. Odnosze wra?enie, ?e ona troch? si? w nim zadurzy?a na pocz?tku (to co mówi?a do Jane...), i jak by on j? poprosi? w tym samym mniej wi?cej czasie co Collins, to - moim zdaniem - by go poprosi?a o wi?cej czasu, ?eby si? pozna? i upewni? (to co mówi?a Charlocie o ma??e?stwie), ale zrobi?aby to WTEDY z du?ym wahaniem i nadziej?, ?e jednak wkrótce si? zar?cz?.
W ko?cu by? przystojny, szarmancki i uwa?ny, uczciwy, przebaczaj?cy, (mimo sprawy z Darcym) taki pogodny, mia? zawód, a na to ?e nie mia? super dochodu chyba ona by nie zwróci?a uwagi.
Potem jednak musia?o si? co? zmieni?. My?l? ?e g?upie uwagi m?odszych sióstr sprawi?y, ?e zacz??a si? pilnowa?, a rzeczy dokona?a opinia ojca, którego uwagi Lizzy bardzo ceni?a (delikatne uwagi Jane czy Charlotty mog?y nie wiele zdzia?a?, ale s?owa ojca musia?y jej zapa?? w pami??). Mimo ?e nic wtedy nie powiedzia?a, musia?a zacz?? krytyczniej patrze? na Wikhama, a wyra?ny brak akceptacji ojca dokona? reszty, i wtedy jego szanse ju? u niej drastycznie spad?y.
A to ?e musia?y ju? wtedy drastycznie spa?? (jesli nie do zera, to do jakiego? niskiego poziomu) potwierdza? by fakt, ?e JA nie wspomina ?eby Lizzy jako? bardzo cierpia?a z powodu jego adoracji dla tej bogatej panny - to by potwierdza?o, ?e ju? wcze?niej si? z niego wyleczy?a.
Jak wy widzidzicie t? kwesti?? Zgadzacie si? z moimi domys?ami? :?:
Offline
Tatu? wyra?nie zwróci? uwag? na to, czego nie dostrzegli inni: w jak sprytny sposób Wickham wspomina? niby "mimochodem" o swym biednym losie, krzywdzie ze strony Darcy'ego, z?ym charakterze Georgiany itd. Pan Bennet na?miewa? si? z tej pozy oficera; Lizzy musia?a to w ko?cu przyj?? do wiadomo?ci. Zacz??a si? rzeczywi?cie pilnowa? i postanowi?a ?y? z Wickhamem na stopie przyjacielskiej. Po informacji o nim i Mary King, nie przej??a si? wi?c znacznie, cho? przyznam, ?e ja czu?abym si? w takiej sytuacji nieswojo.
Offline
Hmmm, Wasze uwagi daj? mi powa?nie do my?lenia. Mnie si? zawsze wydawa?o, ?e Lizzy (ma?o romantycznie) nigdy nie my?la?a o Wickhamie jako o kandydacie na m??a, w?a?nie z powodu jego braku sta?ego dochodu. Chyba nawet pada?o jakie? zdanie na ten temat. Dlatego te? przyj??a pann? King z takim spokojem. Wickham by? uroczy, da? jej to, czego odmówi? Darcy - czyli wybra? j? spo?ród wszystkich uwielbiaj?cych go panien, na pewno sobie troch? flirtowali, ale - tak mi si? wydaje - ona zawsze wiedzia?a, ?e po?lubi? go nie mo?e, podobnie, jak wiedzia?a, ?e mimo mi?ego flirtu z pu?kownikiem Fitzwilliamem nie mo?e my?le? o niczym powa?nym mi?dzy nimi - bo ONA z kolei nie wystarczaj?cych dochodów.
Offline
Hmmm, Wasze uwagi daj? mi powa?nie do my?lenia. Mnie si? zawsze wydawa?o, ?e Lizzy (ma?o romantycznie) nigdy nie my?la?a o Wickhamie jako o kandydacie na m??a (...).
A ja bym w?a?nie obstawa?a, ?e jednak na pocz?tku my?la?a powa?nie o nim.
Po zaproszeniu na bal w Netherfield: "(...) El?bieta za? z prawdziw? rado?ci? my?la?a, ile to ta?ców przeta?czy z panem Wikhamem (...)", i dalej: "El?bieta by?a w tak wybornym humorze, i? nawet zwróci?a si? do pana Collinsa (...)"; po zaproszeniu do ta?ca przez Collinsa: "El?bieta czu?a si? strasznie oszukana. Wyobra?a?a sobie przecie, ?e w?a?nie o te ta?ce poprosi j? Wikham. (...) Chwila szcz??cia Wikhama i jej w?asna zosta?a od?o?ona na nieco pó?niej (...)"; a gdy Wikham si? nie zjawil na balu: "Zawód jakiego dozna?a tak wzmóg? jej niech?? do m?odego pana [Darcego] (...)" itd. :!: :!:
z DiU t?umaczenia Przedpe?skiej-Trzeciakowskiej, wyd. 1996
Oj, chyba my?la?a o nim powa?nie... Tak s?dz?.
Offline
Minia, nie mam w tej chwili ksi??ki przed sob?, ale czy tam nie by?o rozmowy Lizzy-Wickham, ju? po pannie King - takiej w której wyra?nie mówi? o tym, ?e gdyby nie pod?o?? Darcy'ego w sprawie spadku, to nigdy nie by?oby ?adnej panny King, ale poniewa? W. spadku nie dosta?, to nic z tego. Mo?e to jest tylko scena z serialu? Bo w serialu by?a na pewno. Konkluduj?c: Lizzy by?a zauroczona Wichamem, ale nie pozwala?a sobie na marzenia o ma??e?stwie z nim - wiedzia?a, ?e to niemo?liwe.
Offline
Ja jednak mysle, ze troche ja zauroczyl i mogla o nim myslec jako o kandydacie, choc to uczucie pewnie byloby krotkotrwale, zwazywszy na to, ze Lizzy szybko by sie zorientowala jaki on jest naprawde.
Offline
Minia, nie mam w tej chwili ksi??ki przed sob?, ale czy tam nie by?o rozmowy Lizzy-Wickham, ju? po pannie King - takiej w której wyra?nie mówi? o tym, ?e gdyby nie pod?o?? Darcy'ego w sprawie spadku, to nigdy nie by?oby ?adnej panny King, ale poniewa? W. spadku nie dosta?, to nic z tego. Mo?e to jest tylko scena z serialu? Bo w serialu by?a na pewno. Konkluduj?c: Lizzy by?a zauroczona Wichamem, ale nie pozwala?a sobie na marzenia o ma??e?stwie z nim - wiedzia?a, ?e to niemo?liwe.
Dobrze pami?tasz Trzykrotko: "Po?egnanie z Wickhamem by?o przyjacielskie - z jego strony mo?e nawet wi?cej ni? przyjacielskie. Mimo nowego zainteresowania nie móg? zapomnie?, i? El?bieta by?a pierwsz?, która poruszy?a jego serce i zas?u?y?a na uwag?, pierwsz?, która go wys?uchiwa?a i litowa?a si? nad nim, pierwsz?, któr? si? zachwyci?. "
Offline
Ja nie mog? zrozumie? post?powania Wickhama, z Lydi? kiedy i dlaczego go zainteresowa?a, nie mia?a maj?tku ani nawet urody siostry, dlaczego wi?c ona?Kiedy pierwszy raz przeczyta?am Dum? by?am ogromnie zdziwiona Lydia i Wickham? :?:
Offline
Ja równie? by?am zdziwoina,ale jak sama Lizzy podejrzewa?a,?e Wickham mia? sporo d?ugów i dla niego wyjazd by? dobrym rozwi?zaniem a Lidia najwidoczniej zakocha?a si? na zabój wi?c ch?opak skorzysta? z okazji.
Offline
Bo by?a pod r?k? i bardzo chcia?a z nim jecha?, A on najwyra?niej nie potrafi? sobie odmówi? tego weso?ego towarzystwa, nie maj?c prz tym zamiaru ponosi? ?adnych konsekwencji. Wiedzia?, ?e pan Bennet raczej nie jest z tych, co bardzo przejmuj? si? rodzin? i ?e nie ma zbyt du?o pieni?dzy. Sk?d zreszt? mia?by wiedzie?, gdzie go szuka??
Pani Gardiner jednoznacznie pisze w li?cie do El?biety, ?e nie mia? ani zamiaru, ani ochoty si? z ni? ?eni?. Wi?cej - zamierza? uciec za granic? i znale?? jak?? bogat? dziedziczk?.
Strach pomy?le?, co sta?oby si? z biedn?, g?upi? Lidi?, gdyby El?bieta w rozpaczy nie wygada?a si? przed Darcym...
Offline
Zgadzam si? z tob? w stu procentach.G?upia lidia nie wiedzia?a w co si? wpakowa?a. Bogu dzi?ki,?e Darcy ruszy? z pomoc?.
Offline
Odnosz? wra?enie, ?e Wikham wybra? Lydi? równie? troch? z zemsty.
Przecie? najpierw Lizzy dawa?a mu jednoznacznie odczu?, ?e jej si? podoba i razem ?wietnie si? bawili obgaduj?c Darcy'ego, a potem nagle zauwa?y?a zalety tego ostatniego i troch? sp?awi?a Wikhama. My?l?, ?e go to mog?o dotkn?? na tyle, ?eby wykorzysta? okazj?...
Offline