Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Jeżeli to prawda, co marzy się marzycielkom: że w niebie będą na nas czekać wszyscy ci wspaniali faceci z książek, to pamiętajcie - ja zamawiam pana Darcy pierwsza!! Na jakies 50 lat.
Offline
Jak by nie patrzec Lizzy byla córka swojej matki.Trudno nie myślec kategoriami ekonomicznymi jesli mamuska je powtarza kilka razy dziennie.
Ja wierzę, ze była również, albo przede wszystkim córką swego ojca, który był mądrym człowiekiem.
Offline
Jeżeli to prawda, co marzy się marzycielkom: że w niebie będą na nas czekać wszyscy ci wspaniali faceci z książek, to pamiętajcie - ja zamawiam pana Darcy pierwsza!! Na jakies 50 lat.
Myslę, że Darcy, podobnie jak Colin, jest dobrem wspólnym i nie możesz go tak długo przetrzymywać tylko dla siebie! ;-)
Offline
w niebie powinno być tylu Darcych ile chętnych - inaczej co to by było za niebo
Offline
Jeżeli tak, to się zgadzam - nasze hasło - Darcy i Pemberley dla każdej! A kolor oczu do wyboru.
Offline
każda ma swojego pana Darcy'ego i trzymajmy się tej teorii xD
Offline
Darcy owszem, ale Colin to nie mój typ. Jedną mniej macie do podziału....
Martusia ma rację: każda ma swojego idealnego Darcy'ego i niech tak zostanie.
Offline
Idealny Darcy ma tylko jedną wadę, ale niestety nie do 'obejścia' - nie istnieje....
Offline
Co racja to racja Desko. Nie zmienia to faktu, że zawsze można owego ideału szukać...
Offline
W czasach JA im większy majątek, tym większy był prestiż społeczny, tj.
wyższa pozycja społeczna, lepsze przywileje towarzyskie, itp. Spora
posiadłość ziemska /ale nie majątek wynikający z handlu, jak u p.Gardiner/ dawała właśnie to wszystko, a ci, którzy jej nie mieli, automaty-
cznie przynależeli do niższych warstw społ, jak zacna rodzina Bennetów.
Dlatego Elizabeth ujrzawszy po raz pierwszy Pemberley, od razu sobie
uświadomiła, że będąc panią tak wielkiego majątku ziemskiego, niejako
by awansowała wysoko w hierarchii towarzyskiej, a to liczyło się równie
silnie jak sam majątek. My żyjąc w demokracji, gdzie wszyscy mają
równe prawa, niezależnie od konta /choć to też ma swoje znaczenie/,
z trudem możemy sobie wyobrazić, jak bardzo w czasach JA ludzie
przywiązywali wagę do pozycji społecznej! To poniekąd było w ich krwi!
Na pewno nawet bezwiednie okazywali szacunek osobom o wyższej
pozycji, to wręcz było powszechne! Stąd taka karykatura służalstwa
Collinsa wobec Lady Katarzyny. Dlatego nie sÄ…dzÄ™ wcale, aby Elizabeth
spoglądała na Darcy'ego wyłącznie jako bogacza, ale właśnie czlowieka
o wysokiej pozycji społecznej, cieszącego w dodatku wielkim szacunkiem
otoczenia w jego rodzinnych stronach, a to bardzo pozytywnie świadczy
o samej wartości człowieka!
Offline
To jest jeden z uroków pisarstwa Jane Austen, nie uważacie? Nie była autorką romansów, jej powieści są mocno przywiązane do realiów życia (zauważyłyście, że podstawowa informacja, jaką każdy ma o każdym w jej książkach, to wysokość dochodu?). Sama z wiekiem - trochę jak panie Bates - ubożała, a jej swoboda (na przykład to, gdzie chciałaby mieszkać)była mocno ograniczona przez brak pieniędzy właśnie. Stawia Lizzy i jej siostry pod ekonomicznym murem, jeśli tak moge powiedzieć. Dziewczyny po prostu MUSZĄ na gwałt szukać mężów, bo inaczej naprawdę czeka je kompletna degradacja i ubóstwo. Lizzy - obiektywnie patrząc - zrywa najdojrzalsze jabłko z samego czubka drzewa. Wraz z oświadczynami Darcy'ego może zapewnić sobie i rodzinie wszystko i jeszcze więcej. I nie robi tego. Oprócz uprzedzenia ma nieprawdopodobną odwagę życiową i poczucie własnej wartości wbrew dość niskiej pozycji społecznej, braku koneksji i tego wszystkiego, co wytyka jej pan Darcy w scenie oświadczyn. Przecież to nawet współcześnie byłby wyczyn, odrzucenie lekką ręką tego wszystkiego, co takie małżeństwo mogło jej przynieść. Podziwiam ją za to z całego serca.
Swoją drogą: aż się prosi, żeby dowiedzieć się co powiedziałaby pani Bennet gdyby wiedziała, że Elizabeth odmawia panu Darcy! To mógłby być temat na opowiadanie
Offline
Dziewczyny po prostu MUSZĄ na gwałt szukać mężów,
na gwałt?
Offline
Powiedzmy: Kitty i Lydia na gwałt, reszta: jak wyżej
Offline
Pani Bennet wznosiłaby ochy i achy nad zaletami Darcy'ego.
"Darcy? Ten uroczy,wesoły, młody człowiek? Jak mogłaś mu odmówić?" Po czym pobiegłaby szukać wsparcia pana Benneta.
Offline
![]()
Pani Bennet wznosiłaby ochy i achy nad zaletami Darcy'ego.
"Darcy? Ten uroczy,wesoły, młody człowiek? Jak mogłaś mu odmówić?" Po czym pobiegłaby szukać wsparcia pana Benneta.
A pan Bennet z pewna dozą nonszalancji odpowiedziałby jej: "Nieszczęsliwa miłość to obok zamążpójścia najgorętsze pragnienie każdej panny" :mrgreen:
Offline
Dodatkowo obiecałaby ją wykląć z rodziny i,że się do niej więcej słowem nie odezwie, po czym zagadałaby Lizzy na śmierć
Offline
Taka scena to byłoby mistrzostwo!!! Wyobrażacie sobie Lydię: "Pan Darcy oświadczył się Lizzy, a ona go odpaliła!"
Offline
Jesli chodzi o małżeństwa 'dla pieniędzy', to mnóstwo przelano słów nad
biedną Charlottą, która wyszła za 'nudnego' Collinsa. Ale tu sobie
pomyślałam, że jednak wbrew pozorom Collins nie musi być AŻ tak bardzo niemiłym dla żony! Dlaczego? Spójrzcie uwazniej na ojca Charlotty! Czym on różni się w gruncie rzeczy od Collinsa? Przecież jest
tak samo obsesyjnie przywiązany do splendoru Dworu, do blasku tytułów,
itd. Collins jest taki sam! A Charlotta, biorąc przykład z ojca, walnie
pomaga mężowi w zdobywaniu łask Lady Katarzyny. Czy rzeczywiście
czyni to z przymusem? Nie sądzę. I z kolei teść Collinsa będąc u niego
z wizytą, wyjeżdża zupełnie zadowolony, że córka 'dobrze się urządziła'.
Czyż nie ma racji? A tu leje się łzy nad rzekomo biedną Charlottą!
Moim zdaniem ona doskonale się dobrała z Collinsem, z tym że, tu
przyznajÄ™, jest sporo od niego rozsÄ…dniejsza. Co Wy na to?
Offline
A tu leje siÄ™ Å‚zy nad rzekomo biednÄ… CharlottÄ…!
Moim zdaniem ona doskonale się dobrała z Collinsem, z tym że, tu
przyznajÄ™, jest sporo od niego rozsÄ…dniejsza. Co Wy na to?
Tak, rzeczywiście, chyba się dość dobrze dobrali. Ona będzie nim potrafić manipulować, żeby osiągnąć drobne korzyści (np. mężulek w ogrodzie -spokój w domu). On będzie szczęśliwy, że żona tak wspaniale fascynuje się lady Katarzyną ;-)
Charlotta reprezentuje realistyczną wizję małżeństwa i przyczyn małżeństwa, Lizzy - wizję romantyczną. Wszyscy wiemy, która wersja była bardziej prawdopodobna, a o której chętniej czytamy :-)
Offline
Charlotta miała bardzo trzeźwą głowę. Wydaje mi się, że ona decydując się na małżeństwo miała oczy szeroko otwarte i na pewno nie czuła się nieszczęśliwa - tak jak Lizzy czuła się za nią. Fakt - ta uwaga o ojcu jest bardzo trafna, to był dokładnie ten klimat. Ja tylko zawsze jej żałuję, bo wybierając tak rozsądnie, pozbawiła się sama wielu przyjemności i radości zycia. Te jej radości były bardzo minimalistyczne. Spotkałam niedawno uroczą i niestarą panią, która - mimo, że była w świetnej kondycji, przeszła zawał serca. Mówiła mi, że kiedy się nad tym zastanawiała, doszła do smutnego wniosku, że to ta zadra w sercu: wyszła za mąż bez miłości, męża nigdy nie pokochała i że przez to życie ma smutne i bez smaku. Ja doskonale rozumiem motywacje Charlotty - ale to przykre, kiedy trzeba sobie urządzać dom tak, żeby jak najmniej widywać nowiutkiego męża. On musiał być strrrrasznie irytujący. :x
Offline
I w dodatku nie był przystojny. A młody człowiek w miarę swych możliwości powinien być przystojny...
Offline
No dokładnie!! Boże, dzięki Ci za Jane Austen, ona miała pióro!! Więc ten biedaczyna irytował nawet własną żonę, która wyganiała go do ogródka i miala salon "do wyłącznej dyspozycji". O innych aspektach wspólnego życia nawet nie wspomnę, bo mnie lekko mdli na samą myśl.
Offline
Przede wszystkim, nigdzie nie jest napisane, że Colins był brzydki
Był ociężały, ograniczony, ale co do wyglądu nie był chyba paskudny.
Więc "poświęcając" się może rezygnowała tylko z inteligentnych rozmów wieczornych, natomiast od strony fizycznej mogło być różnie
(przecież w liście informującym o ucieczce Charlotty z plebanii, po zaręczynach Lizzy, jest mowa o ich "gałązce oliwnej"- dla mnie to oznacza ciążę).
Dlatego podoba mi się Colins z nowej ekranizacji bo jest super oddany jego książkowy portret.( to strzelanie oczami po pokoju, osobach, misie ziemniaków) extra [/url]
Offline