Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Zastanawialam jak ludzie mogli zyc w tamtych czasach, kiedy jedyn? rozrywk? byla wizyta w sasiednim domu, a wielkim wydarzeniem bal (mowie oczywiscie o ludziach lepiej sytuowanych).
Mialo sie wtedy do czynienia z waskim kregiem znajomych, a kazdy nowy przybysz byl wielce pozadanym novum, ktore wzbudzalo ogolna sensacje.
Z drugiej strony zycie towarzyskie kwitlo i codzienne (lub rzadsze ale jednak) kontakty sprzyjaly budowaniu wiezi miedzyludzkiej. Net, mimo wszystko, jest dosc bezosobowy. To glownie kontakt z monitorem, a nie zywym czlowiekiem, ktory reaguje emocjami. W necie latwiej sie ukryc, a nawet zniknac, jak zajdzie taka potrzeba.
Kontakty miedzyludzkie obecnie sa, moim zdaniem, dosc ubogie, nawet jesli ma sie jakis krag znajomych. Zbyt wiele czasu spedzamy przed telewizorem i przed ekranem komputera.
W necie naprawde mozna wiele znalezc, jest ogromna pomoca i ja tez cenie ten wynalazek, ale wierz mi GeorgianoDarcy, ze nic nie zastapi archiwow i bibliotek. Nie ma to jak kontakt z oryginalem, ksiazka, starym rekopisem. Skad wiesz jak naprawde wyglada obraz, skoro w necie wydaje sie ogromny, a w rzeczywistosci jest miniatur?. To niesamowite uczucie, kiedy trzymasz w rekach dokument, ktory ma sto lat, dwiescie lat lub wiecej.
Offline
Zgadzam si?. Nic nie zast?pi orygina?ów. Czy to ludzkich, czy ksi??kowych. Nie mog?abym ?adnej ksi??ki przeczyta? z monitora. Wbrew pozorom uwielbiam ksi?zki pi?knie wydane. Niektóre wydawnictwa wydaj? ksi??ki w takich twardych jedwabistych w dotyku ok?adkach. Uwielbiam tak? ksi??k? trzyma? w r?ku, a po zamkni?ciu przejecha? po niej d?oni? i tak pog??ska? j? do nast?pnego czytania... Obraz na którym wida? nierówno?ci k?adzenia farby, zawsze wyobra?am sobie mistrza stoj?cego z p?dzlem i nak?adaj?cego t? farb? w miejscu na które patrz?. O kontakcie z ?ywym cz?owiekiem nie wspomn?, bo to oczywiste, chocia? bardzo sobie ceni? t? form? kontaktów. My?l?, ?e mamy tu znaczn? rozpi?to?? wiekow? i w realu troch? by to nas peszy?o, a tu gadamy sobie bez problemu jakby?my wszystkie sta?y w tym samym punkcie ?ycia :-)
Offline
Uwielbiam ksi?zki. Uwielbiam sam fakt ich posiadania. Fascynuj? mnie pi?kne wydania i zapach farby drukarskiej. Wczoraj kupi?am wydanie Dumy ze ?wiata Ksi?zki i chocia? mam ju? jedno to nie mog?am si? oprze? pokusie.
Nic nie zast?pi kontaktów z ?ywym cz?owiekiem, wi?c ta jedyna rozrywka w czasach P&P mog?a by? naprawd? pasjonuj?ca.
Offline
Alison, masz racje. W realnym swiecie, nigdy bysmy sie wszystkie pewnie nie spotkaly, a tak mozemy gadac do woli i wymieniac sie pogladami, a nawet po prostu zamienic dwa zdania z osobami oddalonym o dziesiatki kilometrow.
Co do malarstwa - tak o tym napisalas, ze jak teraz sobie wyobraze, ze malarz stojacy przy sztalugach wyglada jak Vermeer z filmu, to kazdy obraz bedzie mi sie podobac
Offline
Ksiazzek nie czytam na komputrerze. Nie moglabym. To co napisalam w innym watku o roli jaka odgrywa siec jest dosc skaplikowane. I chyba zostalam zle zrozumiana. Internet nie zastapi mi biblioteki i ksiazek. A skad! Moj przyklad dotyczyl analizy dziela sztuki. To czy zajrze do ksiazki w bibliotece zeby zinterpretowac ilustracje obrazu czy zrobie to korzystajac z komputra nie ma chyba wielkiej roznicy, procz czasu jaki zaoszczedze.
A jezeli chodzi o rozrywke w czasach napoleonskich, to sadze ze pominelas takie zabawy jak wycieczki do parkow, hippika, spory zimowe (juz wtedy byly lyzwy, kuligi)
Kurcze... nie moge dokonczyc tego posta bo jade na angielski. Wracam o 21 i jesli nie bede zmeczona to dokoncze rozmowe w tym watku.
Pozdrawiam
Offline
Jeszcze co do ksiazek. Ksiazki w necie czyta sie zle i chyba juz wielcy entuzjasci e-bookow, zaczynaja to rozumiec.
Jesli ktos nie wierzy, niech przeczyta jedna ksiazke w calosci z ekranu, a to zrozumie.
Ksiazka jako ksiazka jest nie do zastapienia.
Ale doceniam bardzo internet i mozliwosci obcowania ze sztuka za jego posrednictwem. Przeciez nie kazdego stac na to, zeby kupic caly zestaw albumow, a przez internet moze obejrzec dzielo sztuki, ktore jest przechowywane w Metropolitan Museum of Art.
Co do rozrywek, zycie jakie wiodlo sie dawniej jednak bylo ograniczone, podobnie jak krag znajomych (Zaczynam mowic jak Darcy )
Mowimy o spotkaniach towarzyskich, obiadach, balach, spacerach, nawet lekturach, a co z reszta czasu? Czym sobie je wypelniali?
Spedzali wiecej czasu ze soba i to wystarczalo?
Nie chce byc zrozumiana zle, ja cenie sobie spokoj. Zycie, jakie wiedli wtedy ludzie, pewnie by mi odpowiadalo.
W tym jest sprzecznosc, przyznaje, bo z drugiej strony zdaje sobie sprawe, ze malo byloby, moim zdaniem, mozliwosci poznania innych nowych ludzi.
Offline
Mysle ze trzymanie w reku ksiazki daje nam pewne poczucie bliskosci, czego nie mozna powiedziec o tekscie czytanym na monitorze kompa. Niedawno odnalazlam w najstarszym egzemplarzu D&U slady po...czekloadzie, ktora zapewne jadlam. Z tymze musialo to byc juz okolo 10 lat temu, gdyz od takiego mniej wiecej czasu choruje na watrobe i czekolady nie jadam...
Pomyslcie, z jakim sentymentem odnalazlam siebie na tych ukochanych stronicach sprzed lat...
Zapewne trudno byloby przechowywac takie slady na monitorze...a juz na pewno nie przez 10 lat!
To tyle.
Co do rozrywek...na pewno niezwyklym wydarzeniem byl wyjazd np. do Bath na opere i do teatru - choc np. Kaska Morland z Opactwa N. nie opisuje tych wydarzen.
Ale to musialo na ludziach robic wrazenie; spojrzcie np. na Madame Bovary Flauberta...jakie ona uniesienia przezywala...
Nie to co my ogladajac Eurowizje albo inna impreze cykliczna, siedzac w bamboszach na domowej kanapie z chipsami :?
Offline
Wizja rozmazanej czekolady na ksiazce troche mnie przerazila z drugiej strony rozumiem wzgledy sentymentalne.
Masz racje, arydno. Jednak jesli chodzi o wyjazdy, to mamy wieksze mozliwosci przemieszczania sie i wyjazdow nawet daleko (o ile finanse pozwalaja).
Z pewnoscia szykowanie sie na bal musialo byc bardzo ekscytujace w porownaniu z nieco monotonnym zyciem codziennym. Tym bardziej, ze na takim balu mozna bylo poznac potencjalnego meza ale nie tylko, przeciez dziewczeta "wchodzily" po raz pierwszy do towarzystwa i zaczynaly "bywac" (jak to musialo byc dla nich dopiero emocjonujace przezycie) a poza tym dochodzila kwestia poznania nowych osob.
Tylko sie tak zastanawiam czy naprawde one mialy szanse na takich imprezach porozmawiac o interesujacych je sprawach. Raczej byly skazane na dosc konwencjonalne rozmowy.
Offline
Gosiu, przepraszam Cie za profanacyjna wizje smarowania ksiazekwyrobami cukierniczymi...(Juz od dawna tego nie robie, promise :oops: )
A co do szykowania sie na bal: takie uniesienie wspolczesna kobieta przezywa niestety nieczesto: ja sama pamietam ze w podobnym (tak sobie wyobrazam) stanie bylam dwa razy: przed studniowka (gdzie sie podziala moja czwarta zapasowa para rajstop!??!!) i przed slubem (jak to mozliwe zeby pies mogl zjesc podwiazke z poliestru!!!Azorek, wypluj, dobry piesek, oddawaj, ty...).
Zazdroszcze dawnym pannom szumu sukien. Dzinsy na imprezce tak nie trzepocza
Offline
To co mowisz arydno, z kolei by przeczylo tezie, ze obecne zycie jest bogatsze i bardziej ekscytujace niz to drzewiej bywalo.
Taka studniowke mozna porownac z pierwszym balem. Ale to uproszczenie oczywiscie.
Offline
i przed slubem (jak to mozliwe zeby pies mogl zjesc podwiazke z poliestru!!!Azorek, wypluj, dobry piesek, oddawaj, ty...).
I co z ta podwiazka?
Offline
och prawda co do tych bali (albo balów)
u mnie tylko w?asny ?lub spe?nia? takie wymagania jak d?uga i szeleszcz?ca suknia i powiem ?e ci?gle sobie marz? o okazji, która mi pozwoli w niej jeszcze pota?czy?
mo?e jaki? bal przebiera?ców cho? sie zdarzy...
Offline
Wydaje mi si?,?e inaczej postrzegano wtedy czas...to ciekawe.Nie by?o komórek wi?c ludzie jak wyjezdzali to na miesiace cale i nikt sie nie martwil...chyba mniej stresow bylo i mniej ganiania za mamona :-(
Ksiazki zdecydowanie w wersji papierowej ktora zagraca ci caly pokoj;-)
Offline
O tak, jak sie wyjezdzalo, to na dluzej.
I zwalali sie tacy goscie na tydzien lub dwa i trzeba bylo ich utrzymywac.
No ale coz w tym dziwnego, kiedy sama podroz trwala dlugo, a i drogi bywaly rozne.
Z drugiej strony czy byloby dzis do pomyslenia, ze Jane siedziala (a raczej lezala) u obcych ludzi w Netherfield pare dni (nie pomne czy to nawet moze tydzien trwalo), zamiast wracac chorowac we wlasnycm domu i lozku. Przeciez nie bylo to tak daleko od ich domu.
Offline
Gosiu!W tych czasach jest wi?cej do pomy?lenia ni? w tamtych:-)
To w?a?nie to,co mi przeszkadza teraz...?e wszystko wolno...postmoderna gór?....
Nie ma konwenansów (nawet je?lli by?y sztuczne to co z tego...przynajmniej jakie? pozory grzeczno?ci), wszysycy si? ?piesz?,komórka trzyma na smyczy.....a co najgorsze...m??czy?ni w ogóle,ale to w ogóle nie szanuj? kobiet(pomijam to,?e niektóre same siebie nie szanuj? wi?c z czym do ludu...?) to mnie boli.....
Na dodatek nie ma tyle czasu na czytanie ksi??ek czy oddawanie si? przyjemno?? grania na pianoforte,nad czym równie? ubolewam....
Offline
To co by?o lepsze w tamtych czasach, to potrzeba kontaktów mi?dzyludzkich wynikaj?ca z braku lepsiejszych rozrywek. Ta potrzeba oczywi?cie i dzi? nie zanik?a, ale praca (przynajmniej w moim przypadku i wielu moich znajomych) tak bardzo nas anga?uje i fizycznie i psychicznie, ?e nawet jak ju? cz?owiek ma chwil? czasu to albo nie ma ju? si?y pupy ruszy?, albo jest ju? tak s?u?bowymi kontaktami z lud?mi zm?czony, ?e jak mam do wyboru wpa?? do kogo? na ploty albo pój?? z psem w pola na spacer i spokojnie pomy?le? i pos?ucha? skowronków, to wybieram to drugie. Wtedy jednak silniejsze by?y konwenanse i tzw. rewizyta w okre?lonym czasie by?a absolutnie konieczna. A dzi? cz?owiek odwleka wizyty u znajomych, bo zawsze ma co? pilniejszego do zrobienia i nie wiadomo kiedy mijaj? miesi?ce, a nawet lata odk?d widzieli?my si? z kim? mieszkaj?cym trzy ulice dalej, albo w s?siednim mie?cie. To jest co? co ci?gnie mnie ku tamtym czasom. Z drugiej jednak strony owe wspomniane konwenanse kiedy pewnych rzeczy pod ?adnym pozorem nie wypada?o powiedzie?, a teraz cz?owiek raczej mówi co my?li, albo sobie ?artuje do woli (i czasem ma z tego powodu problemy ;-)) za bardzo by mnie ogranicza?y. Szlag by mnie trafi? jakbym si? tak musia?a pilnowa? z ka?dym s?owem, gestem i spojrzeniem. Chyba jednak wol? tu i teraz , mog? sobie przynajmniej mówi? o trafianiu mnie przez szlaga, a wtedy? Nie do pomy?lenia!!!
Offline
Och, Alison, wyj??a? przyk?ad z mojego w?asnego ?ycia. Ja mieszkam 5 minut piechot? od jednej mojej kole?anki, a by wr?czy? jej prezent musia?am czeka? pó? roku. :?
A tak w ogóle, to mi?o teraz sobie tu troch? popisa?, bo w Olsztynie dzi? pogoda pod psem i mo?na popa?? w depresj?.
Offline
To co by?o lepsze w tamtych czasach, to potrzeba kontaktów mi?dzyludzkich
Mnie tez wlasnie w tamtych czasach to sie najbardziej podoba.
Dzis mimo to ze wszedzie jest blizej niz kiedys, kontakty miedzyludzkie sa dalsze. Ludzie bardzo oddalili sie od siebie.
Wtedy jednak silniejsze by?y konwenanse i tzw. rewizyta w okre?lonym czasie by?a absolutnie konieczna.
O tak, mozna powiedziec, ze kiedys czlowiek byl wiezniem konwenansow.
a teraz cz?owiek raczej mówi co my?li, albo sobie ?artuje do woli (i czasem ma z tego powodu problemy ;-))
Szlag by mnie trafi? jakbym si? tak musia?a pilnowa? z ka?dym s?owem, gestem i spojrzeniem
Wlasnie, to tez nie jest dobre.
Zycie biegnie obecnie zbyt szybko i czlowiek nie ma na nic czasu, a zwlaszcza na to zeby "byc". I zeby byc z innymi.
Kontakty sa powierzchowne i zwykle krotkotrwale. Kazdy pedzi dalej do pracy, do domu, do obowiazkow, nie ma czasu zeby sie zatrzymac...
Offline
Aby lepiej zapozna? si? z realiami epoki postanowi?am przezyta? biografi? JA. Bardzo milo czyta si? ksi??ki i ogl?da filmy. Nie ca?kiem jednak by?o tak pi?knie jak si? wydaje. Problemy finansowe jeszcze mocniej wp?ywa?y na ?ycie wielu osób. Pewnych rzeczy nie wypada?o robi? nawet jak nie sta? ci? na s?u?b?, konwenanse, brak opieki lekarskiej. Czy napewno wspó?czesne dziewczyny chcia?yby ?y? w tamtej epocje w ?wiecie opisywanym przez JA?
Offline
Tylko pod warunkiem, ze mia?abym maj?tek Emmy
Bez maj?tku panna mog?a jedynie szuka? bogatego m??a lub posady guwernantki. Do ?adnego z tych zaj?? chyba nie mia?abym cierpliwo?ci. :twisted:
Offline
ja nawet z maj?tkiem bym nie chcia?a. ?ycie biedoty by?o bardzo trudne, a w wy?szych sferach wszystko by?o takie sztuczne, na pokaz...
Offline
Zgadzem si? z Annie, ze du?o wi?cej by?o sztuczno?ci i pozorów w ?yciu bogatych ludzi. Poza tym niezaleznie od tego czy by?a? bogata czy nie lekrz w przypadku wi?kszego przy?i?bienia nie bardzo móg? ci pomóc, a jedynie kaza? zap?acic s?ono za wizyt? (tym bogatym oczywi?cie bo biednych nie by?o sta? nawet na jego wizyt?).
Offline
akurat kwestie zdrowotnie w mniejszym stopniu mnie wzruszaj? - wiem czasami bywam brutalna, ale selekcja naturalna nie jest g?upim pomys?em.
Offline
akurat kwestie zdrowotnie w mniejszym stopniu mnie wzruszaj? - wiem czasami bywam brutalna, ale selekcja naturalna nie jest g?upim pomys?em.
He,he,he [nerwowy ?miech] ?artujesz Aine, prawda?
Offline