Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Strony: 1 … 58 59 60 61 62 … 96
Wątek Zamknięty
mi te? on tam przeszkadza, ale...... jakby by? prawdziwym facetem, walcz?cym o swoj? mi?o??... to jestem ciekawa jakby si? to wszystko zako?czy?o....
mo?e jaka? bójka.... ostra wymiana zda?....
ale masz zupe?n? racj?
No wiesz, skoro Margaret dala sie pocalowac Thorntonowi, to Henry uznal, ze nie ma tu juz nic do zrobienia.
Nie bylo lepszego sposobu przekonania go co do tego, kogo ona naprawde kocha
Offline
![]()
A to na dzie? dobry
Nie obcina? mu w?osów!!!
Nic w nim nie zmienia?! Niech zostanie taki jak jest..... :oops:
Offline
och Ali.... jak dobrze Ci? rozumiem :oops:
Offline
W?a?ciwie na dzie? dobry wklei?am inne zdj?cie RA ?eby Was troch? podra?ni? , ale stwierdzi?am , ?e skoro lubicie profile to......w ostateczno?ci zmieni?am zdj?cie
Offline
u niego lubimy wszystko .... i profile i przody i ty?y i....
Offline
Nie mow tego Alison, bo ona ma uczulenie na Henrysia, zwlaszcza w tej scenie
zreszta jej sie nie dziwie ..
Henry? to dupek. Jakby mia? za przeproszeniem cho? pisanki wielkanocne, to by wyszed? z tego przedzia?u i skróci? Jasia o ca?? albo co najmniej o po?ow? szpatu?ki. ?eby mu jaki? ch?ystek „sprzedawczyk bawe?niany” kobit? publicznie deprawowa?? A on walizeczk? jej poda? i spadaj pomi?dzy kominy. Ba? si?, ?e mu Rysio cylinderek sp?aszczy. Dupek i tyle. W dodatku przeszkadza mi w kluczowej scenie. Wyci?? go!!!
Offline
Henry? to dupek. Jakby mia? za przeproszeniem cho? pisanki wielkanocne, to by wyszed? z tego przedzia?u i skróci? Jasia o ca?? albo co najmniej o po?ow? szpatu?ki. ?eby mu jaki? ch?ystek „sprzedawczyk bawe?niany” kobit? publicznie deprawowa?? A on walizeczk? jej poda? i spadaj pomi?dzy kominy. Ba? si?, ?e mu Rysio cylinderek sp?aszczy. Dupek i tyle. W dodatku przeszkadza mi w kluczowej scenie. Wyci?? go!!!
z ust mi to wyj??a? Alison.....
Offline
wyszed? z tego przedzia?u i skróci? Jasia o ca?? albo co najmniej o po?ow? szpatu?ki. ?eby mu jaki? ch?ystek „sprzedawczyk bawe?niany” kobit? publicznie deprawowa??
Hehe, ale ona dorosla juz byla i wiedziala co robi.
A czy by mu to cos dalo, zeby szpatulke mu skrocil?
I tak widZial co sie swi?ci.
Offline
z ust mi to wyj??a? Alison.....
Bo to jest prawda obiektywna. "Henry? to dupek". Mo?na to wyku? w marmurze. ;-)
Offline
Hehe, ale ona dorosla juz byla i wiedziala co robi.
A czy by mu to cos dalo, zeby szpatulke mu skrocil?
I tak widZial co sie swi?ci.
A co to prawdziwi m??czy?ni nie staj? w obronie doros?ych kobiet? Kobiety s? z natury s?absze fizycznie i si? nie szamocz? jak s? w szoku ;-)
A komu co? daje bicie si? o bab?? Chodzi o m?ski honor! Aaaa Wy tam tego nie rozumiecie, bo macie damskie mózgi. Nie b?d? si? znowu z Wami ?omota? o sprawy oczywiste jak kiedy? o Colina. W tamtej sprawie, Kazik mnie popar?, znaczy m??czy?ni mysl? inaczej ni? my i chyba ?adnej Ameryki tym stwierdzeniem nie odkry?am ;-)
Offline
Nic to. Lec?, bo obieca?am Giteczce, co? do czytanka jej sprawi?. Tym bardziej, ?e b?dzie mie? dla mnie niespodziewajeczk?.To ?egnajcie póki co...
Offline
m??czy?ni my?l? inaczej..... o ile wogóle my?l? (nie ubli?aj?c nikomu ) ... ja mam wra?enie ?e Henry nale?y do tych bardzo rzadko my?l?cych... to chyba jedyna posta? która dra?ni mnie przez ca?y film....
Offline
A co to ona zniewolona byla? Potrzebowala obrony?
Nie wiedziala co czyni, kiedy usta mu "podawala"?
Offline
Ja nie mam zbyt lekkiego pióra i moze nie potrafi? opisa? dok?adnie i czytelnie moich spostrze?e? z filmu, ale uwa?am , ?e Margaret( przynajmniej ta filmowa) by?a zafascynowana JT od samego pocz?tku, od chwili gdy go pierwszy raz zobaczy?a
Nie wiem jak jej uczucia s? opisane w ksi??ce ,bo znam tylko fragmenty ,a to za ma?o, ?eby sie wypowiada?
W?a?ciwie w filmie drogi Margaret i Johna ci?gle si? splata?y - gdyby nie to, to oczywiscie nie by?oby filmu
Margaret ?ywo si? nim interesowa?a- te przypadkowe spotkania , ta demonstracja obojetnosci. Czy tak nie zachowuj? si? kobiety by zwrócic na siebie uwag?
My?l? , ?e odrzucaj?c o?wiadczyny Johna dokona?a wyboru
Nie mog?a zy? z takim cz?owiekiem, bo zy?aby w dwóch swiatach jednocze?nie, a to trudno pogodzi?, wrecz jest to niemo?liwe
Czy by?aby lojaln? ?on? swojego m??a, a tak? by? powinna spotykajac si? z Higginsami?? To niemo?liwe
To dlatego powiedzia?a ojcu , ?e ponownie odrzuci?aby o?wiadczyny( czy co? takiego)
Mi?o?? mi?o?ci?, a proza ?ycia przecie? wiemy jaka jest
Zreszt? nie zawsze lokujemy uczucia szcz??liwie...............i chocia? wodzi?a za nim wzrokiem to zachowa?a si? jak osoba bardzo rozs?dna
I znowu wszystko zagmatwa?am
Offline
Nie wiedziala co czyni, kiedy usta mu "podawala"?
no chyba dobrze wiedzia?a.... bo Henremu tych ust nie poda?a
Offline
Ewo... nic nie zagmatwa?a?... ona mog?a dok?adnie tak my?le?... a co do fascynacji ... to oni od pocz?tku byli sob? zauroczeni.... tylko potem si? troch? popl?ta?o...
Offline
No w?a?nie, ja chyba te? bym si? tak zachowa?a na miejscu Margaret. Fascynacja, fascynacj? ale w ma??e?stwie potrzebny jest równie? szacunek i uczucie przyja?ni - a gdyby John si? nie zmieni?, gdyby nie przyj?? do pracy Higginsa, gdyby z nim nie zacz?? naprawd? rozmawia?, s?ucha? go i prawdziwie przejmowa? si? swoimi robotnikami, ma?ym podopiecznym Nicholasa - czy takie ma??e?stwo by?oby szcz??liwe? A my wszystkie przecie? kochamy Thorntona - nie tego zaci?tego, nieprzejednanego, bij?cego bezbronnego robotnika - ale w?a?nie tego sprawiedliwego, czu?ego na krzywd? ludzi, uwielbiam t? scen? gdy z lekkim u?miechem patrzy si? na ma?ego Bouchera. Thornton jest dowodem na to, ?e twardy m??czyzna interesu mo?e mie? równie? wra?liwe serce
Offline
tak .. nast?pi?a w nim ogromna przemiana.... otworzy? si? na innych ludzi na ich krzywd?... ta scena gdy idzie do Higginsa i mija matke z córkami na schodach... to przej?cie w jego oczach, potem leciutki u?miech...wcze?niej tam nie bywa?, nie zna? tego ?wiata.. pozna? go dzi?ki Margaret.... w ko?cu pozwoli? sobie na przyja?? z robotnikiem, który okaza? si? by? prawdziwym przyjacielem - nie mia? nikogo takiego przedtem....
ale zauwa?cie, ?e Margaret zmiani?a te? my?lenie Higginsa w stosunku do Thorntona... i dlatego ta przyja?? sta?a si? mo?liwa... i szczera...
Offline
Ale My widzowie znamy Johna troch? innego ni? wyobra?enia Margaret
Jeste?my swiadkami kiedy mówi o robotnikach - on si? o nich troszczy mo?e inaczej ni? Margaret ale ............jest uczciwy wobec ludzi których zatrudnia
Wiemy dlaczego przepedzi? donosiciela , a Margaret jest tylko uczestnikiem fina?u tej sceny i niczego nie rozumie.
John tez ma swoje racje mówi?c, ?e strajk doprowadzi do upadku fabryki i strac? na tym wszyscy i fabrykant i robotnik.
Margaret to zrozumia?a pod koniec filmu kiedy swój kapita? przekaza?a na uruchomienie prz?dzalni- zrozumia?a, ?e najbardziej mo?na pomóc robotnikom daj?c im prac?
Gdy John rozmawia z policjantem to robotnik pozdrawia go - witaj szefie
Pozdrowienie to jest spontaniczne , prawdziwe , sympatyczne i niewymuszone
To tylko splot niektórych sytuacji winien by? z?ej opinii Margaret o JT
Offline
Gdy John rozmawia z policjantem to robotnik pozdrawia go - witaj szefie
Pozdrowienie to jest spontaniczne , prawdziwe , sympatyczne i niewymuszone
przypominam sobie t? scen?... prawd? mówi?c nie zwróci?am na to wcze?niej uwagi... masz racj? Ewciu...
wcze?niej te? by?a mowa, ?e u Thorntona mo?na najwi?cej zarobi?... i filtry zak?ada?.... to pewnie pracownikom odpowiada?o... nigdy si? z nich nie ?mia? ja co poniektórzy...
Offline
I jeszcze przed strajkiem dziewczyny pracuj?ce u Thorntona mówi?y Margaret, ?e u niego mo?na wi?cej zarobi? ni? w innych fabrykach. A to dla tych ludzi by?o bardzo wa?ne. On w ogóle mia? dobr? opini? w?ród robotników.
Offline
tak w?a?nie t? scen? mia?am na my?li....
on wiedzia? wszystko o biedzie i to ró?ni?o go od innych fabrykantów....
tylko bardzo skrytym by?... nie potrafi? si? otworzy? przed obcymi... robi? to tylko w obecno?ci matki..... (bardzo lubi? jego matk? )
Offline
no to ja zrywam si? ju? do domku... do sprz?tania i pichcenia.... my?l?, ?e zagl?dn? do was jeszcze dzisiaj wieczorkiem
mi?ego popo?udnia
Offline
Ja te? oczywi?cie chc? co? powiedzie? na temat panny Hale, bo bardzo mi si? ta posta? podoba :-)
Widz? to tak – w pierwszej scenie wida? w oczach Margaret fascynacj? obcym m??czyzn? – bo Thornton rzeczywi?cie robi wra?enie, kiedy pojawia si? w?ród tych bia?ych k?aczków. Ale zaraz potem katuje robotnika, krzyczy na ni?. To sprawia, ?e potem, kiedy odwiedza jej ojca, jest do niego negatywnie nastawiona, atakuje go, co prowokuje jego wyznanie o przesz?o?ci. I tu znów nie wie, co o nim my?le? – wymawia si? przed panem Hale’em, ?e jest ?pi?ca i zm?czona, ale wida?, ?e jest jej nieprzyjemnie, ?e nie potraktowa?a go dobrze, nie podaj?c mu r?ki. Widzi, ?e on jest silny, odpowiedzialny, dba o rodzin?. Stara si? usprawiedliwi? przed sam? sob?.
Przez d?ugi czas wpadaj? na siebie w nieodpowiednich okoliczno?ciach, on ukazuje si? jako do?? nieprzyjemny typ. Ale nawet je?li ona go nie kocha od pocz?tku (a tak mi si? wydaje, to nie jest z jej strony mi?o?? od pierwszego wejrzenia), to stara si? go ocenia? uczciwie. Widzi, co robi z?ego, ale docenia te? jego pozytywne dzia?ania. Jest szczera i uczciwa w ogóle w ocenie ludzi (podoba mi si? jej gest wzgl?dem pani Thornton, kiedy wyje?d?a i przed wyjazdem j? przeprasza).
Nie jest jej tak ca?kiem oboj?tny – odczytuj? to po raz pierwszy w scenie przyj?cia, kiedy patrzy na niego i chyba jest troch? zazdrosna o pann? Latimer (takie babskie uk?ucie, patrzy z dystansu, jakby z boku i widzi, ?e to jednak m??czyzna godzien zainteresowania). I potem, kiedy on wychodzi do t?umu robotników, a ona wo?a „Niech pan uwa?a”, to chyba nie jest taka oboj?tna uwaga. Chocia? podczas o?wiadczyn tak si? to stara przedstawi?. Nie dziwi? si?, ?e odrzuca o?wiadczyny – najpierw Thornton znów pokazuje, jaki potrafi by? bezwzgl?dny („Dostali to, na co zas?u?yli”), a potem mówi, ?e j? kocha – niezbyt szcz??liwe po??czenie. Ona w tej chwili nie ma dla niego zbyt wiele szacunku, nie docenia go (przyznaje to potem pani Thornton), nawet je?li co? si? ju? pojawi?o w jej sercu. Dzi?ki niej Thornton si? zmienia (dok?adnie jak Darcy dzi?ki Elizabeth). Dostrzega ludzi w swoich robotnikach (chocia? i tak dobrze ich traktowa? w porównaniu z innymi fabrykantami), staje si? im coraz bli?szy. Margaret ma te? wp?yw na stosunek Higginsa do Thorntona – bo Higgins widzi w nim na pocz?tku „buldoga”, dopiero dzi?ki Margaret potrafi dostrzec, ?e jego pracodawca te? pracuje ponad si?y i prawie ca?y swój czas po?wi?ca utrzymaniu fabryki. Panna Hale wi?c w ogóle dobrze wp?ywa na zachowania m??czyzn :-)
My?l?, ?e ona bardzo d?ugo nie chce si? przyzna?, ?e kocha Thorntona – po tym, jak wzgardzi?a jego uczuciem, powiedzia?a, ?e traktuje j? w kategoriach kupieckich, po tym, jak widzia? j? na dworcu i sam powiedzia?, ?e ró?ne rzeczy mo?e teraz my?le?. Wtedy, kiedy mówi jemu samemu i panu Bellowi, ?e ma o nim dobr? opini? – my?l?, ?e za tym kryj? si? jej uczucia. A kiedy go widzi na dworcu, tak niespodziewanie, zachowuje si? jak lunatyczka, nic innego ju? si? nie liczy – chocia? próbuje sk?adnie wy?uszczy? sw? „biznesow? propozycj?”. Jego spojrzenie u?wiadamia Margaret, ?e on nie zapomnia? o swojej „g?upiej nami?tno?ci” – tak pi?knie traci w?tek w tej chwili... Podobaj? mi si? ostatnie sekundy filmu, kiedy siedz? obok siebie, to ich ciche ca?kowite porozumienie jest wspania?e i przejmuj?ce.
Dziewczynki, wybaczcie, ?e si? rozpisa?am, ale musz? gdzie? przelewa? te moje emocje :-)
Offline
To pi?knie Ma?gosiu , ?e si? rozpisujesz- bardzo to lubi?
Ale.....
Czy Higgins mówi?c o Thortonie widzi w nim buldoga w znaczeniu negatywnym???
Wydaje mi si? , ?e nie .
On widzi w nim kogo? nieustepliwego i trudnego przeciwnika, ale nie kogo? z?ego.
Trudny przeciwnik to nie musi by? z?y cz?owiek, ale kto? kto ma argumenty i potrafi uzasadni? swoje racje.
JT mówi?c , ?e dostali to co chcieli mia? racje i tu sie wszystkim nara??
Wtargni?cie na teren fabryki zaatakowanie Thortonów czym innym mog?o sie sko?czy? takie jest zycie
To myslenie Margaret jest troch? utopijne co chyba jest do?? charakterystyczne dla powie?ci tego okresu
Czy JT si? zmieni????
Zastanawia?am si? nad tym i mysl? ( ale mo?e ?le) , ?e on taki by? tylko trzeba by?o go lepiej pozna? , ?eby to oceni?
Moim zdaniem to w?a?nie Margart zmieni?a si? bardzo
Po pierwsze pokocha?a miasto które by?o na pocz?tku dalekie w swoim charakterze od miejsca które kocha?a wcze?niej
Po drugie zacz??a mysle? biznesowo, bo zamiast "rozdawa?" swoje pieni?dze roznosz?c koszyki z jedzeniem zrozumia?a , ?e fabryka to praca , a praca to ?ycie ludzi w niej pracuj?cych
A praca to niezale?no?? której wszyscy chcemy
Offline
Wątek Zamknięty
Strony: 1 … 58 59 60 61 62 … 96