Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Cóż, niby tak - tylko trochę to dziwne oceniać książkę na podstawie ilości stron, a nie treści :?
Offline
Taki sposób oceny wydaje mi się naturalny dla początkujących czytelników. Trzeba trochę książek przeczytać, by się objętości nie obawiać.
Offline
A ja sie nie dziwię. Zawsze miałam syndrom lektury. Trylogię czytałam rokrocznie od ukończenia 12 roku życia, w momencie gdy miałam mieć ją jako lekture - po prostu nie mogłam się zmusić
Inaczej czyta siÄ™ jak siÄ™ chce, a inaczej jak siÄ™ musi.
Offline
Ja w wieku 12 lat zaczęłam uwielbiać grubachne książki ,najlepiej od razu w pięciu tomach. Natomiast do dziś nie mam zaufania do opowiadań itp. skrótom myślowym - zanim się wciągnę, to już jest koniec :? No, najmniej - powiedzmy - 200 stron bez obrazków
Offline
Ja także kocham gruuube ksiązki. Krótkich nawet nie chce mi się czytać... Gorzej,jak każą przeczytać lekutrkę,która ma dajmy na to 40 stronek... Wtedy nie potrafię się zmusić
Offline
A ja wychodzę z założenia, że nie liczy się ilość a jakość. Lubię zbiory opowiadań, czy nowelki. Czasem opasłe tomiska są rewelacyjne jako narzędzie mordu (najchętniej autora), jako podpórka pod regał, przycisk do książek...
Offline
Właśnie-liczy się jakość Ja też uwielbiam opowiadania i nowele (chyba że Konopnickiej tudzież Orzeszkowej-to nie!!). A pytałam o co chodzi z tymi stronami, bo jeśli ktoś uważa, że pójdzie na łatwiznę z Dickensem, to współczucia, ale nie uda się.....
Co do syndromu lektury-jest coś takiego rzeczywiście, ja osobiście doświadczyłam czegoś takiego w podstawówce, ale w liceum mi już przeszło, bo zbyt wiele było ciekawych książek do przeczytania A na studiach to już kompletnie sie wyleczyłam Grubaśne książki lubię też-choć zawsze wydawało mi się, że trudniej napisać mniejszą formę. A jak ktoś lubi tasiemce-polecam "Ulissesa" albo wszystkie tomy " W poszukiwaniu straconego czasu"...Jest co czytać
Offline
A jak ktoś lubi tasiemce-polecam "Ulissesa" albo wszystkie tomy " W poszukiwaniu straconego czasu"...Jest co czytać
Phi... "Ulisses" długi? Faktycznie wolno się czyta, ale za to jak przyjemnie! Z drugiej strony w takim "Finnegans wake" padłem na trzecim zdaniu... Może kiedyś będe mądrzejszy i mi się uda dojść trochę dalej
Co do "długich książek" -- w ubiegłym roku wpadłem na pomysł by odrobić zaległości, bo sporo u mnie rzeczy na półce jeszcze nie przeczytanych (stąd moje chwilowe przedkładanie czasu nad pieniądze...) i przeczytałem (m.in.) dwie świetne, a objętościowo spore rzeczy: "Bolesława Chrobrego" Gołubiewa, oraz "Człowieka bez właściwości".
Offline
Dickens i najmniejsza linia oporu - dobre
Co do mojego syndromu - wszystkie lektury licealne czytałam zwykle w podstawówce (razem z bratem. On przerabiał, znosił do domu, a ja czytałam ).
Co do Joyce'a i Prousta, to po ich czytanie rzeczywiście nastraja ku refleksjom nad straconym czasem :twisted:
Są to cudowne powieści na bezsenne noce. Kilka kartek i już senność ogarnia. A jak nie ogarnia, to zawsze można walnąć się tomem po łbie i istnieje szansa na skuteczną narokoze.
Obok Ulissesa i straconego czasu polecam na bezsenność pamiętnik towarzysza pocztowego Jakuba łosia - CUDO!!!
Offline
Za Prousta się nie wypowiadam, bo rzeczywiście przy lekturze ciążyła mi coś senność...
Natomiast Joyce wydawał mi się bardzo zabawny i pomysłowy.
Offline
Obok Ulissesa i straconego czasu polecam na bezsenność pamiętnik towarzysza pocztowego Jakuba łosia - CUDO!!!
hehe Muszę po to sięgnąć bo ostatnio mi spanie nie idzie....Ale "Ulissesa" naprawdę lubię-moje wydanie ma dokładnie 1000 stron, więc pomyślałam, że nada się do tasiemców,zawsze to więcej niż 30...Nie mniej jednak czytało mi się przyjemnie dopóki nie trzeba było analizować strumienia świadomości i słuchać polemik miedzy teoretykami litaratury a psychologami na jego temat-bo każdy ma swoje zdanie i koniec Co do Gołubiewa-nie znoszę po prostu...starałam się sobie wmówić,że jednak znoszę, ale nie wyszło A na temat "Finnegans wake" słyszałam od każdego, z kim rozmawiałam, inną opinię- ja sama nie wiem, co myśleć, obawiam się lekkiego przerostu formy nad treścią, ale to też poczekam z opinią aż będę madrzejsza
Aine a o czym ten Jakub Å‚oÅ› pisze?
Offline
Aine a o czym ten Jakub Å‚oÅ› pisze?
Głównie o sobie
Offline
Aine a o czym ten Jakub Å‚oÅ› pisze?
Głównie o sobie
Uhm, i to mnie uśpi? Jest jakaś gwarancja? Bo jak próbowałam pożal-się-Boże Orzeszkową to mnie tylko zirytowała i już w ogóle spanie poszło się w.... :evil:
Offline
No cóż, przyznaję, ja te pamiętniki tonami czytałam, może więc niezbyt obiektywna jestem. Może gdybym podeszła do niego wypoczęta, rześka i świeża jak strokrotka - może by mnie zainteresował. Ale będąc którymśtamdziesiąt pamiętnikiem... cóz... Pasek przy nim to złoto
Po 10 kartkach stwierdziłam, że łoś to łosiu i zaczełam go czytac pionowo.
Offline
Ale "Ulissesa" naprawdę lubię-moje wydanie ma dokładnie 1000 stron, więc pomyślałam, że nada się do tasiemców,zawsze to więcej niż 30...
Hm... to ja liczyłem dopiero te dzieła, które liczą więcej niż jeden tom na mojej półce. (Nie liczy się więc też "Saga rodu Forsyte'ów" ).
Z drugiej strony powinna się liczyć "Wojna i pokój". (O "Józefie i jego braciach" nawet nie wspominam.)
Co do Gołubiewa-nie znoszę po prostu...starałam się sobie wmówić,że jednak znoszę, ale nie wyszło.
Cóż, każdy ma swoje gusta i guściki, a Gołubiew jest dość specyficzny -- wątki się łączą w jedną całość chyba dopiero w trzecim, czy czwartym tomie...
A na temat "Finnegans wake" słyszałam od każdego, z kim rozmawiałam, inną opinię- ja sama nie wiem, co myśleć, obawiam się lekkiego przerostu formy nad treścią, ale to też poczekam z opinią aż będę madrzejsza
Powiem tak: pierwsze zdanie przeczytałem, zrozumiałem i było genialne.
Drugie zdanie przeczytałem i nie zrozumiałem.
A w połowie trzeciego padłem
Może gdybym miał po polsku... Ale w sumie tłumaczenie Mirkowicza (początku) próbowałem czytać z objaśnieniami, ale to chyba nie było to...
Co do usypiania -- mógłbym polecić niejedno, ale z literatury technicznej
Nawiasem mówiąc zainteresowałem się JA jako sposobem na odpoczynek od usypiającej mnie "Historii filozofii" Tatarkiewicza. Tatarkiewicz nie pisze źle, czasami pisze wręcz dobrze, ale w większych dawkach działał na mnie jak tabletki nasenne.
Offline
Co wy, Orzeszkowa nudna? Ja szaleję za "Nad Niemnem"!! Albo "Noce i dnie" - miodzio! Co do długich lektur, to jeszcze w podstawówce czytałam namiętnie Szołochowa ("Cichy Don" i "Zorany ugór") oraz "Wspomnienia więźniów Pawiaka" :? Teraz za żadne skarby nie daję się wmanewrować w czytanie okrutnych książek i oglądanie okrutnych filmów, bo zbyt wiele zdrowia mnie to potem kosztuje Parę lat temu niespodziewanie znalazłam się w obozie Stuthof i normalnie mnie zatkało, mimo że ekspozycja w barakach to głównie fotografie. Po prostu nie daję rady.... :? Może stąd miłość do świata JA, gdzie największa drastyczność to napad Cyganów na Harriet Smith?
Offline
Nawiasem mówiąc zainteresowałem się JA jako sposobem na odpoczynek od usypiającej mnie "Historii filozofii" Tatarkiewicza. Tatarkiewicz nie pisze źle, czasami pisze wręcz dobrze, ale w większych dawkach działał na mnie jak tabletki nasenne.
Taaak, te trzy straszne tomiszcza dla przerażonych na ogół studentów I roku A co myślicie o szerzącym się a niezamierzonym przez Tatarkiewicza znaczeniu określenia "spolegliwy"? Toż to plaga jest; ja myślę, że "język żywy" zwycięży.
Offline
Marijo, też to miałaś na I roku??? Ja umierałam, czytając, ale powiem Ci, że nasz "pan-od-filozofii" zdecydowanie Tatarkiewicza nie polecał, twierdził, że to już dziadek jest i warto po coś nowszego siegnąć-to w sumie dobra rada była....Nie mniej jednak wiem, co czujesz, wspominając I rok...Mam nadzieję, że podobnie jak ja miałaś egzamin pisemny-to wiele kłopotów rozwiązało w moim przypadku
Offline
A co myślicie o szerzącym się a niezamierzonym przez Tatarkiewicza znaczeniu określenia "spolegliwy"? Toż to plaga jest; ja myślę, że "język żywy" zwycięży.
O, ze "spolegliwego" można uczynić wiele ciekawych dyskusji językoznawczych-nawet chyba jakiś mgr o tym już powstał, ale to "chyba",w każdym razie referat na pewno A ja mam nadzieję, że język żywy jednak nie zwycięży, przynajmniej w pewnych przypadkach, bo to mogłoby się zakończyć katastrofą językową
Offline
Cóż, każdy ma swoje gusta i guściki, a Gołubiew jest dość specyficzny -- wątki się łączą w jedną całość chyba dopiero w trzecim, czy czwartym tomie...
To nie jest rzecz gustów czy guścików, tylko nie przekonały mnie walory literackie u owego pana, które są zresztą kwestią polemiczną wśród profesorów-ja jestem jeszcze leszczem, więc mnie się może po prostu nie podobać i już
Offline
To nie jest rzecz gustów czy guścików, tylko nie przekonały mnie walory literackie u owego pana, które są zresztą kwestią polemiczną wśród profesorów-ja jestem jeszcze leszczem, więc mnie się może po prostu nie podobać i już
Literacko to może rzeczywiście być dyskusyjne. Dla mnie było to tak różne, że aż ciekawe Ale jako totalny amator w dziedzinie literatury, mogę sobie na taką opinię pozwolić
Co do Tatarkiewicza -- Twój "pan od filozofii" ma (IMHO) racje, choć z drugiej strony znalazłem u niego parę rzeczy, których w nowszych opracowaniach nie widziałem.
Offline
Marijo, też to miałaś na I roku??? Ja umierałam, czytając, ale powiem Ci, że nasz "pan-od-filozofii" zdecydowanie Tatarkiewicza nie polecał, twierdził, że to już dziadek jest i warto po coś nowszego siegnąć-to w sumie dobra rada była....Nie mniej jednak wiem, co czujesz, wspominając I rok...Mam nadzieję, że podobnie jak ja miałaś egzamin pisemny-to wiele kłopotów rozwiązało w moim przypadku
Baa, i tak nie przeczytałam w sumie Tatarkiewicza, a przynajmniej nic nie pamietam. A egzamin mialam też na szczęście pisemny, ale z marksizmu... Załapałam się na końcówkę materializmu dialektycznego Oj, a na zaliczeniu nie wiedziałam, co to dajmonion :oops: Człowiek młody był...
Offline
He he ja tez miałam Tatarkiewicza na I roku. Egzamin ustny i pisemny
Miałam na nich więcej szczęścia niż rozumu
Offline
Ja chyba też-pisałam siedząc na Tatarkiewiczu, który się na nic mi nie przydał, a tylko spowodował dyskomfort siedzenia...Pytanie miałam o Nietschego, czyli w sumie lepiej trafić nie mogłam Marijo, ja też na I roku chyba nie wiedziałam, co to dajmonion, choć teraz wiem i nie bardzo pamiętam, skąd... A jeszcze miałam taki przedmiot, który zwał się "problematyka filozoficznych podstaw humanistyki w aspekcie literaturoznawczym" [ ] i tam też miałam pytanie o to, co nam zostało z marksizmu...
Offline
ja miałam pytania z Kanta, Locka i z "żywiołowych" filozofów greckich. A pisemnego nie pamietam - test wyboru był
Offline