Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
11 listopada br. na kanale TV4 b?dzie wy?wietlany film "Valamont" z Colinem Firthem. Emisja rozpoczyna si? o godz. 20.50
Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do ogl?dania (który to ju? raz... ).
Offline
TAK!!!Widzia?am trailer w tv....och...jest ?liczny :oops:
:twisted:
Offline
Nie to forum dla zachwytów...
Offline
Nie to forum dla zachwytów...
Hmm. Przyznaj?, ze rozszerzenie forum dzia?a korzystnie na czytelno?? i porz?dek. Ale czasami si? jeszcze gubi? i zapominam :oops:
Offline
Zauwa?cie ?e ten film jest zupe?nie innym uj?ciem "Niebezpiecznych Zwi?zków". Nie mówi?c o porównaniu CF z Johnem Malkovichem.
Offline
Kiedy? ju? by?a dyskusja na ten temat. POdobno Valmont jest wierniejsza ekranizacja ksiazki. Ale czy czegos nie pokrecilam - nie dam glowy, bo ksiazki nie czyta?am. Piszcie co chcecie, ale NIE ZNOSZ? tego okresu!!!
Offline
Raczej nie jest. "Niebiezpieczne zwi?zki" s? do?? ponure.
Rzeczywi?cie dyskusja ju? gdzie? by?a
Offline
Czy "Valmont" jest wiern? adaptacj?, czy nie - wg mnie klimat tego filmu zdecydowanie bardziej odpowiada temu, jaki zwyk?o si? uwa?a? za typowy dla rokoka: jest lekki i frywolny, a dramaty rozgrywaj? si? jako? tak "podskórnie". Na zewn?trz nikt rozs?dny (tzn. nikt z modnego towarzystwa) niczym si? nie przejmuje.
Offline
Czyta?am "Niebezpieczne Zwi?zki" i musz? przyzna?, i? "Valmont" zdecydowanie bardziej odpowiada tej opowie?ci ni? znana wszystkim adaptacja z Malkovichem.
W zupe?no?ci zgadzam si? z ukazan? tam frywolno?ci? i brakiem pewnego... poszanowania dla sedna tego dramatu.
Jest to jednak ca?kowicie s?uszny zabieg, przynajmniej w mym mniemaniu. Czytaj?c powie?? odnios?am zupe?nie takie samo wra?enie. Sam tragizm postaci zosta? zr?cznie ukryty pod weso?ymi i groteskowymi listami. Tak, powie?? jest napisania w formie listów i niczego innego. St?d te? zapewne trudno?? w jej zekranizowaniu i przede wszystkim... przeczytaniu. Nie ukrywam, ?e ksi?zk? w takiej formie znacznie trudniej si? czyta, b?d? jest dalece bardziej m?cz?ca.
Offline
Zgadzam si?. Powie?? nie jest podana w formie lekkiej,?atwej i przyjemnej.
Co do ekranizacji - lubi? obie. Ka?da ma inny styl. Aktorsko s? porównywalne. John Malkovich jest geniuszem. Firth stworzy? najbardziej przekonuj?c? posta? w swojej karierze.
Offline
Tak, powie?? jest napisania w formie listów i niczego innego. St?d te? zapewne trudno?? w jej zekranizowaniu i przede wszystkim... przeczytaniu. Nie ukrywam, ?e ksi?zk? w takiej formie znacznie trudniej si? czyta, b?d? jest dalece bardziej m?cz?ca.
I to mi u?wiadamia, ?e stanowczo musz? ponownie przeczyta?, bo ju? nic nie pami?tam, a w kolejce do obejrzenia czeka "Valmont" ostatnio do??czony do "Gali" i chc? przypomnie? sobie powie?? przed ekranizacj?. Czyta?am, i to nawet dwa razy, par? lat temu, có? jednak, kiedy skleroza... Pami?tam, ?e przeczyta?am z prawdziw? przyjemno?ci? i jako? nawet nie odczu?am tej trudno?ci, ?e jest to powie?? w listach
Offline
A propos p?yty - zwróci?y?cie uwag?, ?e w obsadzie podanej na ok?adce brakuje dwojga g?ównych bohaterów: CF i Anette Bening?
Offline
Bardzo ceni? obie wersje, cho? s? odmienne, ale to bardzo dobrze!!
Mo?na przecie? czyta? dane dzie?o pod ró?nymi k?tami, humorystycznie
i na serio. Wersja z Malkovichem i Close ukazuje m.in. perfidi? intryg,
niejako "podchodzenie przeciwnika", co traktowano jako sport sam w
sobie. Markiza traktowa?a m??czyzn jako wrogów swej p?ci, upokarzaj?c
ich w bardzo subtelny sposób. To w?a?nie film pokazuje poprzez wyrafinowan? gr? aktorów, ka?dy dialog co? mówi.
Natomiast "Valmont" z Fitrhem jest raczej komedi?, nawet zako?czenie
jest inne ni? w ksi??ce, ale rezyser chcia? pokaza?, jak mog?aby si?
potoczy? akcja w 'normalnym' ?yciu. Markiza w kreacji Benning jest
równie ?wietna!
Offline
Dopiero wczoraj obejrza?am "Valmonta". Jestem troche zawiedziona. Spodziewa?am sie czego? wi?cej po Formanie. Colin po prostu Boski w ka?dym calu, m?ody i pi?kny. Wersja z Malkovichem zachwyci?a mnie po pierwszym razie.
Offline
A mnie nie. Ale wy?acznie dlatego, ?e nie znosz? Malkovicha, nie lubie Glen Close, jedynie Michelle ratowa?a ten film, chociaz lekko podstarza?a, niestety...
Obsada u Formana du?o bardziej do mnie trafi?a. Glen jako piekna uwodzicielka zupe?nie do mnie nie przemawia?a, Annette 0 i owszem. Meg rzeczywi?cie m?odziutka i ?liczna, Michelle tylko ?liczna. Jedynie John (chocia? go nie lubi?) móg?by udawa? uwodziciela (aczkolwiek podstarza?ego). Valmont jest jedynym filmem w którym Colin mi si? bardzo bardzo podoba?. No po prostu majtki przez g?ow? D?ugo nie mog?am doj?? do siebie po jego widoku i jako szczepionke musia?am sobie ogl?dn?? BJ i B?dzmy powa?ni...
I chocia? wersja M&C jest wierniejsza, nie lubi?j jej i unikam...
Offline
Faktycznie u Frearsa obsada niem?oda i mo?e nie taka ?adna jak u Formana, ale... . Mimo, ?e pasjami uwielbiam Colina, jako? nie przekonywa? mnie jako uwodziciel, za m?ody, za ma?o wyrafinowany. Jest taki ?adny i wydaje sie taki czysty i prawy. Tylko oprawi? w ramki. Jako? Malkovich cho? du?o paskudniejszy podoba? mi sie bardziej. Ten by? prawdziwym ?wintuchem. Natomiast markiza u Formana wredna ?a do bólu i naprawd? ?wietna Bening.
Offline
Zgadzam si? z Lizzzi, mnie te? bardziej przekona? do swego cynizmu i ?otrostwa Malkovich. Colin by? zbyt radosny, a za ma?o cyniczny, ot, bawi? si? jak dzieciak kobietkami. A markiza w wykonaniu Glen Close to mistrzostwo ?wiata, ju? inaczej nie czytam "Niebezpiecznych zwi?zków", jak tylko z t? dwójk? przed oczami.
Offline
Bo Forman Valmonta lubi, a Frears troch? mniej
Offline
Ja si? w pe?ni zgadzam, ?e NZ z Makovitchem s? lepsze, ale te z Colinem mi sie po prostu bardziej podobaja. Nie znosze tej epoki i szczerze nie cierpie filmów czy ksi??ek j? ilustruj?cych (mo?e dlatego, ?e mój promotor si? w niej specjalizowa? i przekaza? nam sporo wiedzy pozapodr?cznikowej) Naprawd?. Czytanie ich zawsze pozostawia mnie w chandrze, pozbawia z?udze? co do natury ludzkiej. a ja lubi? si? ?udzi?...
Valmont Formana nie jest wierne i dlatego czuje sentyment. Colin ogólnie rzecz bior?c mi si? nie podoba. Jest dla mnie wo?kowaty, ma?o poci?gaj?cy zarówno w Another country czy Godzinie ?wini, jak i w obu BJ czy Love avtually. Jego Valmont jest taki ?wie?y, nie tak do ko?ca zdegenerowany i zgodny z t? paskudn? epok?, czaru?, który swoich podbojów dokonuje wy??cznie przez czar i urok osobisty, najcz?sciej z hedonizmu. Kocha kobiety, chocia? ka?d? inaczej.
Valmont Makovicha jest cyniczny a? do szpiku ko?ci, jest z?y, on nie tyle uwodzi co poluje. Kobieta jest jedynie narz?dziem lub ofiar?. A co sie z ni? potem dzieje? A co to kogo obchodzi?
W zasadzie pak ma racje - Forman Valmonta lubi, a Frears troch? mnie. Ale przedstawiaj?c swój punkt widzenia - my równie? lubimy Valmonta Formana, a tego Frearsa - ju? nie. Zgodnie z duchem ksi?zki. Ale ksi??ki tez nie lubi?
Offline