Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Wczesna utrata rodziców to nie było nic niezwykłego w tamtych czasach, poza tym Darcy od dzieciństwa przygotowywany był do roli właściciela ziemskiego. Świetnie zresztą wywiązywał się ze swoich obowiązków. Nie dostrzegam objawów traumy w jego zachowaniu. On chyba po prostu był trochę sztywny i zamknięty w sobie i jak każdemu introwertykowi wydawało mu się, że otoczenie widzi i wie na jego temat więcej niż w rzeczywistości widziało. Poza tym jednak był próżny i spodziewał się, że Elżbieta nawet jeśli go nie kocha, zgodzi się na małżeństwo ze względu na sytuację rodziny i perspektywę awansu społecznego.
Offline
Darcy stracił ojca około pięć lat przed akcją "DiU", więc miał wtedy 23 lata. Wydaje mi się, że trudno to uznać za "wczesną utratę". Nie wiemy, co prawda nic na temat tego, kiedy zmarła jego matka (może przy urodzeniu Georgiany?), ale mam wrażenie, że to z ojcem był znacznie bardziej związany - mówi o nim z takim szacunkiem i miłością.
Zgadzam się z Caroline, że Darcy był po prostu trochę nieśmiały. a z tego powodu sztwyny i zamknięty w sobie. Uczony przy tym od dziecka o wyjątkowości swojej pozycji i godności rodziny starał się tym bardziej sprostać swojej roli, a to z pewnością nie dodawało mu swobody obejścia, której chyba zazdrościł Bingleyowi. I to (oprócz "pięknych czu") na początku zwróciło jego uwagę na Elżbietę.
Admete, a'propos książki - nazywa się "Darcy's Diary". Kupiłam ją całkiem niedawno w Amazonie skuszona entuzjastycznymi recenzjami, ale szczerze mówiąc, rozczarowałam się. Darcy jest jakiś nijaki i opisuje swoją historię w dość beznamiętny sposób, jakby mówił o zupełnie innej osobie. Jakoś znacznie bardziej "przemawia" do mnie "Fitzwilliam Darcy, Gentleman" Pameli Aidan. Wspominałam o niej kiedyś na tym forum. Niedawno ukazał się trzeci tom, więc teraz jest już całość.
Offline
Jeśli chodzi o scenę pierwszych oświadczyn Darcy'ego, to Elżbieta, mimo ogromnego zdumienia, cały czas pozostaje przytomna, z wielką dokładnością wylicza wszystkie minusy, jakie dostrzega w osobie adoratora oraz całej tej sytuacji, czyli:
-jego nieuprzejme zachowanie podczas tak ważnego momentu jak oświadczyny
-ingerencja w zwiÄ…zek Jane i Bingley'a
-zachowanie wobec Wickhama (według ówczesnych wiadomości Lizzy na temat obu mężczyzn)
-duma i arogancja pana Darcy'ego, zaobserwowana w trakcie ich całego okresu znajomości.
To wszystko (plus rzeczy, których nie wypadało powiedzieć, takie jak patrzenie z góry wraz z panną Bingley na sąsiedztwo Netherfield) wyliczyła Elżbieta bardzo skrupulatnie. A na koniec dodała te nieprzyjemne słowa, które Darcy zapamiętał tak dokładnie: "Wiedziałam, że jest pan ostatnim na świecie człowiekiem, którego byłabym skłonna poślubić."
W swoim późniejszym liście równie skrupulatnie szlachcic przedstawił swoje stanowisko w każdej z tych spraw; bynajmniej się nie usprawiedliwiał. Myślę, że ta doza uczciwego spojrzenia na własną osobę przez pana Darcy'ego w tym momencie powieści daje do myślenia czytelnikowi i nieco łagodzi jego obraz, ukształtowany w poprzednich rozdziałach. Podczas drugich oświadczyn młodzi narzeczeni będą ponownie rozpatrywać swe każde słowo podczas tamtej burzliwej rozmowy w domu Collinsów. I to z detalami-co za pamięć!
Offline
Jeśli Darcy nie wspomina o matce- z pewnością jest to b.bolesne miejsce w jego życiu.
Wyrzuca sobie niezbyt pilne opiekowanie się siostrą, nie wiemy na ile słuszne, pewnie spowodował to nadmiar gospodarskich obowiazków.
Myślę, że otwartość Elżbiety pozwoliła mu uświadomić sobie jego trudną sytuację, przyznać się do słabości, wreszcie mógł zejść z "piedestału", na którym postawiła go sytuacja majątkowa, znalazł kogoś, kto wsparł go szczerze w miłości i odpowiedzialności za wymagajacą pokierowania, siostrę.
Pytanie- na ile Elżbieta mogła unieść ten problem? Ale ona miała przynajmniej wsparcie" życiowej" przyjaciółki, miłość sióstr i obojga rodziców.
To może XXXVI-XL :?:
Rozdziały spokojne, na otrząśnięcie się z szoku (wyczucie dramaturgii u JA jak wiadomo na piąteczkę)
1. refleksje Elżbiety po liście
2. powrót do Longbourne
3. Elżbieta zwierza się Jane, postanawiają nie wyjawiać brudnych sprawek Wickhama
Offline
Ja jeszcze krótko nawiążę do listu pana Darcy'ego. Moim skromnym zdaniem jest mistrzowsko napisany. Przeczytałam go teraz dokładnie i jak na dłoni widzę, że Darcy rozumował w sprawie Jane bardzo logicznie. Miał co prawda mylny obraz rzeczywistości, bo nie znał prawdziwych faktów, ale zrobił, co uważał za słuszne. Odciągnął Bingley'a od małżeństwa z kobietą pochodzącą z gorzej usytuowanej rodziny, z kobietą, która go najpewniej nie kochała. Wyraźnie daje do zroumienia, że gdyby widział uczucie ze strony Jane - nie interweniowałby tak mocno.
Co do kolejnych rozdziałów to naszła mnie ogromna, wręcz nieprzeparta chęć, żeby walnąć Lidię w ten głupi łeb ;-) Może by się w końcu przymknęła - dopiero teraz widzę jak dobrze pokazali tę postać twórcy najnowszej D&U. Postrzelona trzpiotka. Jej zachowanie w gospodzie i potem w domu woła o pomstę do nieba. I w zasadzie nie różni się od naszych współczesnych dziewczątek tego typu. Gdyby żyła dziś, byłaby "flamingiem" ;-). To znaczy chudą lasencją w różowym lub białym ubranku, myśląca tylko o imprezach i podrywie ;-)
Żal mi Elżbiety - przeżyła emocjonalny szok w trakcie oświadczyn Darcy'ego, a potem przekonała się, że nie jest tak dobra w obserwacji natury ludzkiej, jak sądziła. Była naprawdę zdruzgotana i upokorzona.
Offline
jak na dłoni widzę, że Darcy rozumował w sprawie Jane bardzo logicznie. Miał co prawda mylny obraz rzeczywistości, bo nie znał prawdziwych faktów, ale zrobił, co uważał za słuszne. Odciągnął Bingley'a od małżeństwa z kobietą pochodzącą z gorzej usytuowanej rodziny, z kobietą, która go najpewniej nie kochała.
I na własne życzenie omal nie znalazł się potem w diabelnie niezręcznej sytuacji. Bo załóżmy, że Elżbieta zgodziłaby się zostać żoną Darcy'ego. Jak na wiadomość o tym ślubie zareagowałby Bingley? Czy chciałby nadal utrzymywać kontakty z facetem, który wmawiał mu, że związek z taką rodziną to katastrofa i dla własnego dobra powinien zapomnieć o Jane, po czym sam zrobił coś wręcz przeciwnego?
Offline
Myślę, że w takiej sytuacji Darcy wyznałby swoje winy przyjacielowi i uzyskał w końcu przebaczenie. Tak przecież stało się później.
Offline
Tyle, że "później" Bingley był już szczęśliwym narzeczonym Jane i to szczęście trochę zmniejszyło urazę - Darcy zresztą sam mówił Elżbiecie, że Bingley był zły, gdy usłyszał o jego niecnych machinacjach, a przebaczył mu z całego serca po tym, jak Jane przyjęła jego oświadczyny.
Offline
Ale przecież w takiej sytuacji, jaką przedstawiłaś nic nie stałoby na przeszkodzie, by Darcy tak samo naprawił swój błąd - w końcu jego przyjaciel i siostra narzeczonej na pewno często by się spotykali. Ostatecznie zakończyłoby się wszystko szczęśliwie. Przecież chyba Darcy spełniłby życzenia ukochanej względem szczęścia jej siostry, a Bingley potrafił wybaczać.
Admete
Gdzieś pod koniec "DiU", wkrótce po oświadczynach Bingleya, po rozmowie z siostrą Elżbieta cieszy się, bo "Bingley nie zdradził udziału przyjaciela w całej sprawie, choć bowiem Jane była niezwykle szlachetna i łatwo puszczała wszelkie ludzkie winy w niepamięć, w tym przypadku mogłaby się jednak uprzedzić do Darcy'ego."
Zdolność wybaczania też ma swoje granice.
Offline
3. Elżbieta zwierza się Jane, postanawiają nie wyjawiać brudnych sprawek Wickhama
I tu uważam, że ich postępowanie było jak najbardziej słuszne, patrząc z perspektywy przyszłych wydarzeń. Gdyby wszyscy dowiedzieli się o Wickhamie, nie doprowadzono by do wyjazdu Lydii i potem jej ucieczki, co równoznacznie eliminowałoby pomoc Darcy'ego i Lizzy nie miałaby kolejnego, ważnego powodu, aby jej szacunek i podziw dla Fitzwilliama wzrósł.
Offline
Choć bowiem Jane była niezwykle szlachetna i łatwo puszczała wszelkie ludzkie winy w niepamięć, w tym przypadku mogłaby się jednak uprzedzić do Darcy'ego."
Zdolność wybaczania też ma swoje granice.
Myślę, że w przypadku Jane byłoby to niemożliwością. Próbowała nawet usprawiedliwiać Wickhama i samego Bingley'a, który wyjechał na tak długo i niemal pogodziła się z utratą ukochanego, pomimo cierpienia i nie sądzę, aby kiedykolwiek mogłaby się uprzedzić do Darcy'ego, a już szczególnie po tym, gdyby i tak wyszła za mąż za Charlesa.
Offline
Hah, fajnie to zabrzmiało "Jane, nie róbmy nic z tą wiedzą, bo to by zmniejszyło atrakcyjność fabuły powieści, której jesteśmy bohaterkami" (odbija mi)
Offline
Inna kwestia, to fakt, że Darcy opisał jej tą historię w pewnym zaufaniu licząc na jej dyskrecję...
Offline
I dyskrecja została dotrzymana, pomijając Jane. A więc wszystko i tak jest w porządku.
Offline
W końcu Jane i Lizzy to nie Lydia i Kitty, które czerpałyby wielką radość z rozgłaszania tego typu wieści
Offline
NO na pewno, ale tak do końca nie ufałam Jane... Czasem, nawet nie w przypływie złej woli, a przypadkiem człowiek cosik kłapnie... I robi się przykra sytuacja... Więc ja wychodzę z założenia, że jeśli ktoś prosi mnie o dyskrecję, to staram się to zachować TYLKO dla siebie
Offline
Apropos młodszych sióstr... Rozbawiła mnie riposta pana Benneta, po tym, gdy Lydia uciekła, a zwracał się akurat do Kitty:
- Gdybyś ty pojechała do Brighton! Nie puściłbym cię nawet do Eastburne, nie dałbym pięćdziesięciu funtów, że nie uciekniesz. [...] Bale będą surowo zabronione, chyba że będziesz tańczyła zawsze z którąś ze swych sióstr. I nie ruszysz się z domu, póki nie dowiedziesz, że każdego dnia potrafisz spędzić rozsądnie choćby dziesięć minut.
Kitty, która wzięła to wszystko na serio, zaczęła płakać.
- Dobrze, już dobrze - pocieszał ją - nie bądź taka nieszczęśliwa. Jeśli przez dziesięć lat będziesz się zachowywała przyzwoicie, zabiorę cię do teatru."
Offline
To było bezbłędne
Ale nie wiem czy to tylko moje wrażenie ale Kitty była taka troszkę nadwrażliwa, wiele rzeczy brała dosłownie i nie raz płakała...
Offline
Hmm.... Nie zauważyłam, żeby Kitty była aż tak wylewna. Natomiast na pewno trzy młodsze siostry były głupiutkie niczym gąski. Lydia - zbyt swawolna, Kitty - bo łaziła za nią jak fan za idolem i Mary - bo wiecznie się mądrzyła. Pogratulować, tylko pogratulować dzieci,
Offline
Yyyyyyy ten, tego, nie chcę zrzędzic, ale może nie uprzedzajmy faktów...
Offline
Jak się przyjrzeć to da się to zauważyć - może wylewna nie była, ale ze wszystkich sióstr najbardziej dawała wszystko po sobie poznać No... Może to tylko taka interpretacja reżysera
Offline
Kitty chyba przede wszystkim nie wiedziała, jaka chce być i we wszystkim naśladowała Lydię
A Mary... cóż... po prostu była za brzydka żeby być popularna, to oddała się nauce
Offline
Wg. mnie Kitty była po prostu zagubiona - Lizzy i Jane były sobie bardzo bliskie, Mary żyła w świecie tej swojej nauki i w sumie była troszkę zahukana przez Lydię - końcu pamiętajmy, że to ona była ulubienicą matki, która jej na wszystko pozwalała
Offline