Strona poświecona Jane Austen
Nie jesteś zalogowany.
Jak czytam po raz setny chyba te rozdzia?y to ( chyba ?e to ju? moja chora i skrzywiona wyobra?nia ) stwierdzam ?e te wszystkie porównania i nawi?zania do Lizzy w wypowiedziach Pana Darcy pojawiaj? si? niezale?nie jakby od jego woli.
Nie s?dzicie??
Offline
on jeszcze wtedy nie wiedzi?? ze mu si? tak podoba, jak to by?o"gdyby nie by?a tak nisko urodzona to mog?oby mu grozi? z jej strony niebezpiecze?stwo"
Offline
Zgadzam si?, to mia?o znaczy?, ?e o niej mysli ale nie do ko?ca zdaje sobie z tego spraw?.
A co do Karoliny nie mog? oprze? si? wra?eniu, ?e ta grzeczno?c by?a z jego strony wymuszona i ?e tak naprawd? czu? si? od niej lepszy, to zdanko o kobiecej przewrotno?ci
Jane by?a geniuszem! Zw?aszcza je?li chodzi o takie gierki mi?dzyludzkie, rózne aspiracje, charaktery, temperamenty; ?wietne dialogi i mnóstwo humoru pod t? ca?? grzeczno?ci? i galanteri?.
Offline
Mi tez si? wydaje ?e Pan Darcy przejrza? Karolin? Bingley i doskonale zdawa? sobie spraw? z jej zakusów na swoj? osob?. Oprócz wzmianki o kobiecej przewrotno?ci jest taki moment, w którym Karolinie graj?cej w karty mówi ?e nic si? nie zdadz? kobiece zalety je?li nie b?d? pog??biane cz?st? lektur?.
Offline
Czytamy dalej!!
Ale wracaj?c jeszcze do tego tekstu o pog??bianiu umys?u jak najcz?stsz? lektur? zauwa?cie,?e to Lizzy wtedy mia?a ksi??k? w r?ku.
A nie p?ytka Karolina.
Offline
No to by?o ewidentnie skierowane do Lizzy, w nowej wersji jest scena, która bardzo mi spodoba?a, jak s?ysz?c te s?owa, Lizzy z g?osnym trzaskiem zamyka ksi??k?, hehe.
Offline
Agatko droga moja a gdzie? Ty to widzia?a??? 8O
JA TE? CHC?!!!
Offline
Na stronie filmu, któr? poleca?a która? z Was, tam by?y takie krótkie filmiki, za raz sprawdze i podam szczegó?y
Offline
Na tej stronie: http://java.europe.yahoo.com/uk/uip/pri … shSite.htm
Tam na górze jest napisane HOME PRIDE PREDIJUCE i jak klikasz na pride albo predijuce to pojawia Ci sie opcja Mr Darcy & Lizzie Bennet i jak klikasz w które? z nich, to na dole strony pojawiaja sie kolejne osoby, z których punktu widzenia przedstawiana jest ta posta? (powiedzmy). Musisz klikn?c w Karolin? Bingley i tam pojawi sie odpowiedni cytat, jej zdj?cie na ca?? strn? i fragment fimlm, ktory, uprzedzam, do?? d?ugo si? ?aduje.
Uff, ale namiesza?am, ale mam nadzieje ?e znajdziesz bez problemów.
A propos- Keira jako Lizzie coraz bardziej mi sie podoba...
Offline
To jest w?a?nie to, co mi si? najbardziej podoba. Inny szczegó? przykuje oko ka?dej z nas
Offline
mnie te?!!!
znam t? stron? ale jak zaglada?am tam wcze?niej ten filmik by? jeszcze niedost?pny
Offline
oooo...kochana scena....lubi? tego bingleya...jest niemal?e tak u?miechni?ty jak serialowy (którego nota bene dla w?asnego u?ytku nazywam Bingleyem-Po-LSD :twisted: )
<przepraszam,?e nie na temat :oops: >
Offline
Jest u?miech i jest u?miech.
Serialowy by? wiecznie roze?miany, ale z b?yskiem jakiej? inteligencji. Mo?e nie b?yskotliwej, ale jednak inteligencji.
Natomiast filmowy jest przystojniejszy, ale jak na razie wychodzi, ?e zrobili z niego wo?ka zbo?owego, który zatrzyma? si? w rozwoju na 12 roku ?ycia. A co jak co, ale Bingley kretynem nie by?.
Offline
Jak juz jeste?my przy Bingleyu, to zatrzymajmy sie na chwil?. W X rozdziale jest ta rozmowa o jego charakterze, pomi?dzy nim, Darcym a Lizzie. Przyznam, ?e zawsze budzi?a we mnie mieszane uczucia. Po cz??ci zgadzam si? z Darcym, ?e troch? by?o w tym jego roztrzepaniu i porywczo?ci nonszalanckiej autokreacji, a z drugiej strony mog?o to by? troch? pod?wiadome, taki po prostu by? i lubi? siebie takiego. Na pewno nie by? g?upi, jak czasem mo?e wynika? z filmu czy serialu. Ale wracaj?c do tej dyskusji o jego charakterze, zupe?nie nowe ?wiat?o rzuca na charakter Bingleya list Darcy'ego - to Bingleya zakochanego widywa?em nieraz. Hm, przyznam ?e nie wiem co o tym s?dzi?. Kochliwo?? to niezbyt dobra cecha, mo?e by?y to tylko oczarowania? Z drugiej strony, wydaje mi si?, ?e JA chcia?a przedstawi? Bingleya jako jednoznacznie pozytywn? posta?, któr? czytelnik mia? od pocz?tku polubi? i nie mia?a zamiaru zrobi? niczego, ?eby zmieni? o nim zdanie, tak jakby chcia?a powiezie?: Tak, to porz?dny facet, tylko za bardzo ulega wp?ywom, no ale musi mie? przecie? jak?? wad?, ?eby Jane nie by?o za dobrze i ?eby troch? skomplikowac akcj?
A co wy o tym s?dzicie?
Offline
I jeszcze jeden temat pod dyskusje: Zastanawiam sie kto pierwszy odkry?, jak skutecznie poezja potrafi zniszczy? uczucie
Te s?owa Lizzie mnie zawsze intrygowa?y, bo w sumie to do?? rzadko spotykany poglad, nie s?dzicie? Wie, wiem, ze ona dalej t? my?l rozwija, ale mimo wszystko... Poezja izie w parze z zauroczeniem, oczarowaniem, mi?osci? wreszcie, wszystkimi jej odcieniami. Ten pogl?d JA jest bardzo realistyczny - a? strach pomysle? jak z?e wiersze musia?a widywa?. Nie wyobra?a?am nigdy sobie ?eby poezja mog?a zabi? uczucie, co innego, je?li go z jednej strony nie ma, wtedy grafoma?skie wiersze mog? dostarczy? sporo rozrywki, ale zaraz zabija? uczucie...
No i czy nie jest to kolejny argument w dyskusji do której szuflady w?o?y? twórczo?c JA? Cho? ja, specjalistka od romantyzmu, te? za poezj? nie przepadam, zw?aszcza marn?. I nigdy wierszy nie pisa?am, a JA tak
Hm, sama nie wiem...
Offline
zupe?nie nowe ?wiat?o rzuca na charakter Bingleya list Darcy'ego - to Bingleya zakochanego widywa?em nieraz.
no tak, ale nie zapominajmy co by?o dalej w tym cytacie, cos w rodzaju "ale to co czu? do Pani siostry przechodzi?o wszystko co by?o mi dane widziec wczesniej" albo mo?e troch? inaczej, nie pami?tam dok??dnie, wi?c wskazywa?o by to raczej na zauroczenia nazwane zakochaniem, sam Darcy przyznaje przeciez ?e bardziej chcia? wierzy? w oboj?tno?c Jane i dlatego post?pi? jak postapi?, mimo i? zdawa? sobi esprawe ?e jego przyjaciel kocha siostr? Lizzy
Offline
Wydaje mi si?, ?e charakter Bingley'a jest niejako spowodowany instynktem samozachowawczym. W ko?cu zawsze doskona?y i idealny Darcy by? jego "najdawniejszym przyjacielem". Aby zachowa? swoj? to?samo?? musia? unikn?? porównywania do Darcyego, bo zawsze by?by jedynie namiastk?, imitacj?. St?d mo?e troszk? nonszalancka poza (a mo?e i autentyczny charakter - to ju? szczegó?). "Nie mog? by? taki jak Darcy, b?d? jego ca?kowitym przeciwie?stwem". Przecie? patrz?c na nich, porównuj?c ich razem: jeden doros?y odpowiedzialny facet, drugi trzpiotowaty, beztroski ma?olat. I metryka nie ma tutaj nic do rzeczy.
Podejrzewam, ?e w ma??e?stwie Bingley jednak si? zmieni?. Spowa?nia?, wydoro?la?.
Ale zgadzam si? Fringillo, mimo licznych wad mieli?my polubi? Bingleya od samego pocz?tku i trwale. Tak jak pana Collinsa lekcewa?y? i raczej wyszydza?. Zwróci?am uwag?, ?e w w?a?ciwie wsz?dzie JA sugeruje nam od pocz?tku co mamy o danej postaci my?lke?, jakimi uczuciami j? darzy?. Bo nawet Darcy, który w Lizzy wzbudza? tak? niech??, w nas-czytelnikach, którzy znaj? fragment jego mysli, mia? raczej intrygowa?, ni? wzbudza? niech??. Pierwsze wra?enie - to jest to co nam narzuca autorka
Jak juz jeste?my przy Bingleyu, to zatrzymajmy sie na chwil?. W X rozdziale jest ta rozmowa o jego charakterze, pomi?dzy nim, Darcym a Lizzie. Przyznam, ?e zawsze budzi?a we mnie mieszane uczucia. Po cz??ci zgadzam si? z Darcym, ?e troch? by?o w tym jego roztrzepaniu i porywczo?ci nonszalanckiej autokreacji, a z drugiej strony mog?o to by? troch? pod?wiadome, taki po prostu by? i lubi? siebie takiego. Na pewno nie by? g?upi, jak czasem mo?e wynika? z filmu czy serialu. Ale wracaj?c do tej dyskusji o jego charakterze, zupe?nie nowe ?wiat?o rzuca na charakter Bingleya list Darcy'ego - to Bingleya zakochanego widywa?em nieraz. Hm, przyznam ?e nie wiem co o tym s?dzi?. Kochliwo?? to niezbyt dobra cecha, mo?e by?y to tylko oczarowania? Z drugiej strony, wydaje mi si?, ?e JA chcia?a przedstawi? Bingleya jako jednoznacznie pozytywn? posta?, któr? czytelnik mia? od pocz?tku polubi? i nie mia?a zamiaru zrobi? niczego, ?eby zmieni? o nim zdanie, tak jakby chcia?a powiezie?: Tak, to porz?dny facet, tylko za bardzo ulega wp?ywom, no ale musi mie? przecie? jak?? wad?, ?eby Jane nie by?o za dobrze i ?eby troch? skomplikowac akcj?
![]()
A co wy o tym s?dzicie?
Offline
Wydaje mi si?, ?e charakter Bingley'a jest niejako spowodowany instynktem samozachowawczym. W ko?cu zawsze doskona?y i idealny Darcy by? jego "najdawniejszym przyjacielem". Aby zachowa? swoj? to?samo?? musia? unikn?? porównywania do Darcyego, bo zawsze by?by jedynie namiastk?, imitacj?. St?d mo?e troszk? nonszalancka poza (a mo?e i autentyczny charakter - to ju? szczegó?). "Nie mog? by? taki jak Darcy, b?d? jego ca?kowitym przeciwie?stwem". Przecie? patrz?c na nich, porównuj?c ich razem: jeden doros?y odpowiedzialny facet, drugi trzpiotowaty, beztroski ma?olat. I metryka nie ma tutaj nic do rzeczy.
Podejrzewam, ?e w ma??e?stwie Bingley jednak si? zmieni?. Spowa?nia?, wydoro?la?.
Ale zgadzam si? Fringillo, mimo licznych wad mieli?my polubi? Bingleya od samego pocz?tku i trwale. Tak jak pana Collinsa lekcewa?y? i raczej wyszydza?. Zwróci?am uwag?, ?e w w?a?ciwie wsz?dzie JA sugeruje nam od pocz?tku co mamy o danej postaci my?lke?, jakimi uczuciami j? darzy?. Bo nawet Darcy, który w Lizzy wzbudza? tak? niech??, w nas-czytelnikach, którzy znaj? fragment jego mysli, mia? raczej intrygowa?, ni? wzbudza? niech??. Pierwsze wra?enie - to jest to co nam narzuca autorka
Offline
no dobra, wracaj?c do naszych rozdzia?ów, to czy w tym ktore teraz omowiamy nie pojawia si? na scenie uwielbiany przez t?umy Pan Colins
z tym swoim s?u?alczym podej?ciem do Lady katarzyny i zachwytami nad Rosings. W tych scenach zawsze mi sie podaba?a jedna, ta przy obiedzie, gdzie pan Bennet specjalnie prowokuje Colinsa a on tego nie zauwa?a i daje sie wci?gn?? w rozmow? rewelacja
Offline
Tak, jest, jest ju? przyby?, pan Collins Uwielbiam gdy Jane przy tych swoich komicznych postaciach daje upust z?o?liwo?ci, hi hi hi
"Panu Collinsowi pozostawa?o tylko zrobi? jeden krok - od Jane do El?biety - co zosta?o dokonane w czasie, gdy pani Bennet pozdsyca?a ogie? na kominku."
W innym temacie kto? napisa?, ?e postacie u JA s? jednoznacznie zdefiniowane, to znaczy od pocz?tku wiadomo kto jest be, a kto cacy, a z kogo mo?na si? nabija?. Po przeczytaniu tych rozdzia?ów dochodz? do wniosku, ?e nie do ko?ca jest to prawd?, mo?e pana Collinsa mo?na przejrze?, ale co z Darcym, który jest tu potwornym bufonem (monolog o uzasadnionej dumie!), albo nast?pna gwiazda, która w?a?nie si? pojawi?a - Wickham.
Zdaje si?, ?e u Jane s? raczej typy np. jednoznacznie komediowe, albo takie które dopiero w akcji ujawniaj? swój charakter (z?y wbrew pozorom m?odzieniec - czaru?: Wickham, Willowby)
Jak my?licie?
Offline
Wydaje mi sie ?e po prostu s? postacie, których prawdziwe oblicze poznajemy od razu i Jane niejako podpowiada nam co o nich mamy s?dzi? i drugi typ - postacie z niespodziank?, w przypadku których Jane specjalnie usi?uje nas na poczatku zmyli? - i albo damy sie wpu?ci? w maliny, albo od razu sie na delikwencie poznamy. Ale to pierwsze dotyczy nie tylko postaci komediowych, niektórych bohaterów Jane przedstawia nam od razu, innych poznajemy w miare rozwoju akcji.
Offline
Jeszcze jedna rzecz rzuci?a mi si? na mózg przy czytaniu pierwszych rozdzia?ów. Colins przyje?d?a do swojego wuja na dwa tygodnie z zamiarem znalezienia sobie ?ony, ma?o tego w tym czasie daje rad? obskoczy? trzy kandydatki! Pani Bennet po jednym balu snuje plany na przysz?o?? dla swojej córki. Niez?e tempo, prawda? Jak dla mnie ludzie w tamtych czasach to byli jacy? desperado, podejmowali decyzje dotycz?ce reszty swojego ?ycia w kilka dni. Musieli mie? zupe?nie inne podej?cie do ?ycia, zw?aszcza kobiety, w ko?cu dla nich wyj?? za m?? = mie? dziecko = zagra? w rosyjsk? ruletk?, skoro co trzeci poród ko?czy? si? ?mierci? matki. Ma??e?stwo w XVIII/XIX wieku to jaka? dziwna hybryda rozs?dku i wymuszonego ryzykanctwa.
Offline
Co do tej ?miertelno?ci matek przy porodach - troszk? dramatyzujesz. Owszem, nagminne by?y takie przypadki w ?redniowieczu (podobno ch?? ?ycia by?a gówn? przyczyn? os?awionej czysto?ci ?w. Kingi ). W czasach nowo?ytnych, cz??ciej umiera?o dziecko ni? matka (zgodnie z obliczeniami na 100 noworotków tylko 10-18 do?ywa?o "lat sprawnych"), ale w czasach JA ta ?miertelno?c w tej warstwie nie by?a taka du?a. Wi?za?o si? to przede wszystkim z dwoma przyczynami, po pierwsze, Anglia stroni?a od zwyczajów francuskich (gdzie "szczanie" na ?ciany wersalu by?o normalnym zwyczajem higienicznym), a po drugie w tym czasie rozpocz??a si? ju? moda na mycie i przestrzeganie higieny osobistej. Warstwa JA rodzi?a w warunkach du?o lepszych ni? mieszczki czy ch?opki, a poród w szpitalach (czyli wyl?garni gor?czki popo?ogowej i ?mierci noworodków) jeszcze wówczas nie by? upowszechniony.
Offline
Jak dla mnie ludzie w tamtych czasach to byli jacy? desperado, podejmowali decyzje dotycz?ce reszty swojego ?ycia w kilka dni. Musieli mie? zupe?nie inne podej?cie do ?ycia, zw?aszcza kobiety, w ko?cu dla nich wyj?? za m?? = mie? dziecko = zagra? w rosyjsk? ruletk?, skoro co trzeci poród ko?czy? si? ?mierci? matki
Wydaje mi si?, ?e po?piech by? raczej spowodowany konkurencj?. Je?li ju? si? kogo? upolowa?o, po co czeka?? A nu? widelec, ucieknie do innego?
Offline