Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Strony: 1 … 15 16 17 18 19 … 24
Niestety sobie wyobrażam
Lady Catherine według mnie przyzwyczaiła się, że zawsze jest najważniejsza i chyba zapomniała, że elementarne zasady dobrego wychowania obowiązują każdego niezależnie od pozycji.
Offline
ALE JAK ONA TAK MOGłA. SAM FAKT, ŻE PRZYJECHAłA DO LIZZY BY JĄ OBRAŻAĆ.DAĆ DO ZROZUMIENIA,ŻE ZNISZCZY DARCEMU ŻYCIE WYCHODZĄC ZA NIEGO.COŚ OKROPNEGO! I TO TYLKO DLATEGO,ŻE CHCIAłA DARCEGO DLA SWOJEJ CÓRKI.OKROPNA BABA
DOBRZE,ŻE TA ROZMOWA ODNIOSłA ODWROTNY SKUTEK
Offline
Rozmowa Lizzy i Lady C. to moja ulubiona scena w całej książce. Ten spokój Elżbiety, zdawkowe odpowiedzi. Przy tym pasja Lady C. i ten gniew! Tutaj sylwetka Lizzy nabiera kolorów i ognia.
Offline
Trzeba przyznac, ze Lizzy wykazala zimna krew i stalowe nerwy.
Ja bym chyba nie wytrzymala
Offline
Lizzy świetnie wybrnęła z całej sytuacji, na dodatek tak operowała słowami, że Lady C. nie mogła z niej wydobyć ostatecznego wyznania. Jak babsko przekroczyło wszelkie granice, pożegnała ją i wyznała, jak dotknięta się poczuła jej krytyką.
Offline
Fakt Lizzy okazała dużo zimnej krwi. Ja też bym nie wytrzymała.
List Collinsa to też niezły ubaw: te ostrzeżenia Elżbiety przed zaręczynami, bo "patronka moja patrzy na nie bardzo nieprzychylnym okiem"....
Offline
Prosto z Longbourn lady Katarzyna pojechała prosto do Londynu, żeby o takie samo przyrzeczenie molestować z kolei Darcy'ego. Wyobrażacie sobie tę scenę?
Offline
A widziałyście scenę przyjazdu Lady C. w Dumie 1940?
Jak usiadła na pozytywce przewracając wszystko, by w końcu powiedzieć Darcemu, że Elizabeth to kobieta dla niego.
Wiem, że komentujecie tu książkę, ale jestem po pierwszym obejrzeniu tej ekranizacji i byłam w lekkim szoku. Ale w sumie podobalo mi się.
Offline
Oglądałam tę wersję dosyć dawno, ale wydaje mi się że tamta lady Katarzyna była całkiem sympatyczna i mało przypominała książkowy oryginał. Ale o ile pamiętam to to nie jest jedyne odstępstwo - ten film w całości można by chyba nazwać filmem "na motywach" "Dumy", niż jej adaptacją.
Offline
Zastanawiałyście się kiedyś nad motywami postępowania lady Katarzyny? Oczywiście zawsze całym sercem jestem za tym, żeby się udało Elizabeth i Darcy'emu, ale staram się teraz spojrzeć obiektywnie na tę okropną damę. Katarzyna została pewnie tak wychowana jak Darcy, nic dziwnego, że pogardzała niżej urodzonymi. A że chciała szczęścia dla swej córki? To także naturalne. Szkoda, że tak niewiele dowiadujemy się na temat Anny. Jest chorowita i mała - no i jest żadną rywalką dla Lizzy. Gdyby była interesującą osobowością, też mogłoby być ciekawie.
Offline
Myślę, że każda z nas zachowałaby się na miejscu Lady C. tak jak ona tzn. jak lwica walcząca o swoje dziecko. Darcy był jej siostrzeńcem, wiedziała jaki to zacny, odpowiedzialny i godny zaufania czlowiek. W ogóle nie dziwię się Lady C., że się tak desperacko i niegrzecznie zachowała. Zbyt wiele miała do stracenia, w sensie nie materialnym, ale zapewnienia opieki, spokoju i bezpieczeństwa swojej córce.
Offline
Lady Katarzyna najwyraźniej była kobietą energiczną, odważną i przywykłą do stawiania na swoim. Tak pewnie ją wychowano, ale też rozwinięciu się tych jej cech musiały sprzyjać okoliczności. Być może mąż pozwolił jej grać w domu pierwsze skrzypce, może był stary i chory - bo najwyraźniej lady Katarzyna jest wdową od dosyć dawna i pewnie się czuje w roli zarządcy swojego majątku. W końcu też Anna musiała po kimś odziedziczyć swoje kiepskie zdrowie. Po matce nie, więc chyba po ojcu?
Właściwie poza okropnym charakterem JA nie zarzuca lady Katarzynie nic więcej. Jest dobrą gospodynią, dba o majątek i doskonale wie o wszystkim, co się w nim dzieje. Stara się zapewnić jak najlepszą przyszłość swojej chorowitej jedynaczce, bez skrupułów usuwając z drogi wszystkie przeszkody. Uznała - słusznie - że Darcy będzie najlepszym mężem dla Anny i zrobiła wszystko, aby tak się stało.
Offline
Dziwi mnie bardzo to bliskie pokrewieństwo Darsiego i Anny,no bo skoro byli spokrewnieni to dlaczego chcieli ich żenić? Nawet jak na tamte czasy wydaje mi się dziwne.b
Offline
Wtedy nikt w tym nic dziwnego nie widział. Pobieranie się między kuzynami było na porządku dziennym w wyższych sferach, o panujących nie wspominając. Gdzieniegdzie trzeba się było tylko postarać o dyspensę, ale to nie był żaden problem.
Offline
Więc rozdział LVII: Ponowne oświadczyny Darcy'ego. Tu już właściwie koniec książki..... zawsze mi smutno, że jakoś tak szybko się kończy, a przecież cienka nie jest...Poza tym te oświadczyny nie są już tak pełne pasji jak pierwsze.... :twisted: no i Jane nigdy nie opisuje dokładnie propozycji mężczyzn....a szkoda.
Offline
Ja tylko slowo jesli chodzi o poprzednia sekwencje i w ogole co do DiU.
Nie podoba mi sie jeden rys zachowania Lizzy - to cieszenie sie (wewnętrzne) z choroby Anny i tego ze Darcy dostanie taka chorowita zone.
Tak to wszystko wyglada chwilami, jakby Anna czy LadyC byly niemal winne tej choroby.
W ogole stosunek JA i jej glownej bohaterki do choroby Anny jest jakis dziwny i nie na miejscu. Za grosz nie ma tam wspolczucia.
Offline
W ogole stosunek JA i jej glownej bohaterki do choroby Anny jest jakis dziwny i nie na miejscu. Za grosz nie ma tam wspolczucia.
No niby masz rację, ale ja myślę, że to takie babskie gadanie, dla sztucznej satysfakcji, w razie czego na pewno by sie przejęła jej chorobą. Wiesz to tak, jak porzucone kobiety lubią (nigdy tego nie rozumiałam moim męskim mózgiem ;-) ale byłam parę razy świadkiem takich scen) popatrzeć sobie na nową wybrankę ex-ukochanego i odczuwają ulgę jeśli okaże się jakąś pokraczką - wtedy na pocieszkę się myśli - a dobrze ci tak!
Offline
No niby wiem, ze to moze dac satysfakcje
Ale tak jakos mi to niemile brzmi w tej powiesci.
Offline
To rzeczywiście chyba jedyny moment, kiedy Lizzy okazuje jakąś małostkowość czy złośliwość. Nie lubi Darcy'ego i ma do niego pretensje o mieszanie się do życia Bingleya, więc ma przewrotną satysfakcję z faktu, że jego przyszła żona wygląda na chorowitą jędzę - będzie miał za swoje! Ale co jej zawiniła panna de Bourgh?
Chociaż Anna w ogóle jest przez JA opisana jakoś mało sympatycznie: zamiast wejść do domu rozmawia z Charlottą na dworze i każe jej marznąć, w trakcie odwiedzin gości prawie się nie oddzywa, a przy pożegnaniu "tak dalece się wysiliła, by skłonić się i podać obu pannom rękę".
Offline
Rzeczywiście JA bardzo wysoko ceni umiejętność "zachowania się" w towarzystwie, poprowadzenie rozmowy i w ogóle sprawienie aby goście czuli się swobodnie, a Anna nie wysilała się w tym kierunku ani trochę. Poza tym mam wrażenie, że jej choroba była niejako wmówiona, dziewczyna była po prostu okrutnie zahukana przez matkę. Nic nie wiemy dokładnie, czy rzeczywiście była na coś konkretnego chora, a kiedy Elżbieta się cieszy, że Darcy dostanie taką żonę (rzeczywiście niezbyt to miłe :twisted: ) to raczej ma na myśli jej sztywność i brak zainteresowania innymi ludźmi.
Offline
Ja tylko slowo jesli chodzi o poprzednia sekwencje i w ogole co do DiU.
Nie podoba mi sie jeden rys zachowania Lizzy - to cieszenie sie (wewnętrzne) z choroby Anny i tego ze Darcy dostanie taka chorowita zone.
Tak to wszystko wyglada chwilami, jakby Anna czy LadyC byly niemal winne tej choroby.
W ogole stosunek JA i jej glownej bohaterki do choroby Anny jest jakis dziwny i nie na miejscu. Za grosz nie ma tam wspolczucia.
Przede wszystkim, tak jak napisałam wcześniej, bardzo niewiele dowiadujemy się o samej Annie. Mnie się wydaje taką bezwolną marionetką w rękach matki, dobrze w jednej króciutkiej scenie pokazała to aktorka grająca Annę w nowej "DiU" - ten smutek na twarzy i spuszczone oczy...
Zresztą pomyślcie, jak byście się czuły na jej miejscu - Darcy ma zostać jej mężem, a nie okazuje jej za grosz zainteresowania. Z drugiej strony matka, której nic mnie powstrzyma przed przeprowadzeniem planu. Annie musiało być przykro i nie mogła się z tym czuć dobrze. Jak już napisałam - czasem żałuję, że tak mało o niej wiemy.
Offline
W gruncie rzeczy to zawsze było mi jej trochę żal - matka kierowała całym jej życiem, a biorąc pod uwagę temperament lady Katarzyny, próby sprzeciwu wymagały rzeczywiście silnego charakteru. Anna takiego nie miała, więc milcząco godziła się na wszystko, wybierając pewien rodzaj "cichej emigracji". Może opinia osoby chorowitej była jej nawet na rękę - zawsze mogła się wytłumaczyć złym samopoczuciem.
Była też chyba trochę podobna do Darcy'ego - przyzwyczajona od dziecka do hołdów i tego, że spełniano wszystkie jej życzenia przyjmowała to jako coś oczywistego. Było jej z tym wygodnie i nie zastanawiała się, czy to nie dzieje się czasem kosztem dobra innych osób.
Darcy'ego z tego błogostanu wytrąciła Elżbieta. Może Anna znalazłaby kogoś takiego w dalszym ciągu, którego jednak nie znamy.
Offline
Tak, tym bardziej, ze Lizzy w myslach ocenia ja jako "chorowita i zlosliwa" (tylko na podstawie wygladu), ale nic nie wskazuje na to, zeby ona naprawde taka byla.
Jedyna jej cecha, ktora mozna dostrzec w tych niewielu scenach jest malomownosc.
Zbyt malo o niej wiemy, a JA niejako narzuca nam autorytatywna ocenie Anny, widzianej oczami malo obiektywnej w tej kwestii Lizzy.
Offline
Zbyt malo o niej wiemy, a JA niejako narzuca nam autorytatywna ocenie Anny, widzianej oczami malo obiektywnej w tej kwestii Lizzy.
I tutaj można by zacząć wątek o bohaterach potraktowanych po macoszemu przez JA ;-)
Offline
Rzeczywiście JA bardzo wysoko ceni umiejętność "zachowania się" w towarzystwie, poprowadzenie rozmowy i w ogóle sprawienie aby goście czuli się swobodnie, a Anna nie wysilała się w tym kierunku ani trochę. Poza tym mam wrażenie, że jej choroba była niejako wmówiona, dziewczyna była po prostu okrutnie zahukana przez matkę. Nic nie wiemy dokładnie, czy rzeczywiście była na coś konkretnego chora, a kiedy Elżbieta się cieszy, że Darcy dostanie taką żonę (rzeczywiście niezbyt to miłe :twisted: ) to raczej ma na myśli jej sztywność i brak zainteresowania innymi ludźmi.
też postrzegam chorobę Anny nie jako chorobę sensu stricte, ale raczej jako taką mimozowatość. Mam wrażenie, że biedna Anna nie wytrzymała wymagań stawianych przez matkę i nie miała wyjścia jak zostac słabego zdrowia. Pamiętacie, jak lady C mówiła o swoim wspaniałym talencie muzycznym (niestety nie rozwijanym ) i jak wspomniała, że jej córka też byłaby w tym świetna gdyby nie jej choroba... Jeśli faktycznie nie miała talentów wymaganych wówczas od panienek zwłaszcza w wyższych sferach, a miała matkę wymagającą w zasadzie tylko tego (choć może niesprawiedliwa jestem dla lady C) to cóż jej zostało
Offline
Strony: 1 … 15 16 17 18 19 … 24