Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Strony: 1 … 10 11 12 13 14 … 24
Spokojnie mozesz isc na nowa Dume, jak sadze i tak Colin bedzie gora
nie wymienię z imienia, by Wam ciśnienia nie podnosić
Co za milosierdzie dla biednych fanek
Jak to uparta widzka ja obstaje jednak przy zwalczaniu uczucia. Tym bardziej ze w ksiazce sam powiedzial Lizzy, ze chcial zwalczyc uczucie. (ostatnie sceny ksiazki)
Offline
ja też myślę, że chodzi o zwalczanie uczucia.
coś takiego jest zaciętego w jego postawie, że bj mi odpowiada wersja, że on się zamierza zamknąć w sobie i zczeznąć niż wziąść w garść i uderzać w konkury
Offline
I on jeszcze tak machajÄ…c tÄ… szablÄ… (czy innym rapierem)
Boże widzisz i nie grzmisz!!!
Offline
Ja też uważam, że on chciał to zwlaczyć.
Tyle, że czyjeś zachowanie zawsze ocenia się przez pryzmat własnej osoby. Ja w takich sytuacjach zwalczam uczucia pracą, robię wszystko żeby się wyżyć psychicznie i fizycznie. Zapomnieć chociaż na moment. Zwlaczyć i zabić uczucie.
Offline
Będę walczyć do upadłego ;-)
Oto cytat z książki:
„Jakże musiaÅ‚eÅ› mnie nienawidzić po tym wieczorze!
- Nienawidzić! Byłem może na początku zły ale ta złość szybko poszła we właściwym kierunku.
- Wprost się boję zapytać co myślałeś o mnie, kiedy spotkaliśmy się w Pemberley? [...]
- ChciaÅ‚em ci wówczas dowieść, okazujÄ…c caÅ‚Ä… grzeczność, na jakÄ… mnie stać, że nie jestem aż tak nikczemny, by czuć urazÄ™ za przeszÅ‚ość. MiaÅ‚em nadziejÄ™, że mi przebaczysz, że może zmienisz tak dotychczas niskie o mnie mniemanie, kiedy siÄ™ przekonasz, że twe napomnienia odniosÅ‚y skutek.”
Gdzie tu jakiekolwiek oznaki walki z uczuciem? Przecież on od oświadczyn wyłącznie kombinował jak zmienić jej poglądy na swój temat. Z uczuciem to on może jeszcze wojował na balu w Netherfield, ale potem już nic z tych rzeczy. Cóż byłby z niego za amant co się poddaje po pierwszej przeszkodzie? Nie zabierajcie mi moich złudzeń!
[/i]
Offline
Alison, nie chcę odbierać Ci złudzeń, ale podzielam zdanie chyba większości dziewczyn. Myślę, że Darcy wypowiadając te słowa miał na myśli zwalczenie swoich uczuć do Lizzy. Ja tak to odbieram.
Offline
I ja jak BRUTUS przeciw Tobie Alison- Darcy chciał przemóc w sobie pociąg do Lizzy!
Tak odbieram jego słowa i niestety serial '95 potwierdza to wrażenie.
Offline
Absolutnie tego nie potwierdza!!! Trudno widać jestem tyrpnięta. Pozostaję samotnie po przeciwnej stronie barykady, ale jestem do tego przywyczajona. Widać dziewczyny inaczej walczycie z uczuciami niż ja. Nie wyobrażam sobie chcieć przestać kogoś kochać a jednocześnie mieć nadzieję, że ten ktoś zmieni swoje negatywne zdanie na mój temat, wybaczy mi potraktowanie itp. Gdybym chciała się z kogoś wyleczyć to po pierwsze nie zależałoby mi na jego opinii, a poza tym myślałabym o nim jak najgorzej żeby zabić swoje przywiązanie do tej osoby, a ten marzył żeby mu wybaczyła, miał nadzieję, że zmieni swoje poglądy na jego temat... Przecież nawet Colin tak o tym pisze...
No, nic to , widać inaczej to wszystko widzimy, w końcu ja jestem najbardziej życiowo doświadczona Matka Przedłużona...Pogadamy za parę lat ;-)
Offline
Zadna tam turpnieta, masz gleboka wiare z Darcy`ego, i to dlatego.
I tu kwestia doswiadczenia nie ma nic do tego. i jaka tam barykada? Ja zaraz przerzuce drabinke
Ali, nim moga powodowac sprzeczne uczucia, z jednej strony chcialby zapomniec, z drugiej chcialby odzyskac dobre imie w jej oczach, zeby chociaz nie myslala o nim zle.
Skoro Lizzy powiedziala, ze bylby ostatnia osoba, ktora by mogla poslubic, on stracil nadzieje, ze moze sie to zmienic. Uznal ze w jej oczach nie ma juz zadnych szans. Dlatego wolal wyrzucic ja z serca, jesli to sie uda, bo sprawa wydawala mu sie beznadziejna.
Gdyby nie pojawila sie w Pemberley, byc moze on by nie mial odwagi sie jej narzucac, bo wiedzial jak złe zdanie ma o nim.
A gdy sie juz tam pojawila, to wtedy postanowil zawalczyc.
Offline
Skoro Lizzy powiedziala, ze bylby ostatnia osoba, ktora by mogla poslubic, on stracil nadzieje, ze moze sie to zmienic. Uznal ze w jej oczach nie ma juz zadnych szans. Dlatego wolal wyrzucic ja z serca, jesli to sie uda, bo sprawa wydawala mu sie beznadziejna.
Gdyby nie pojawila sie w Pemberley, byc moze on by nie mial odwagi sie jej narzucac, bo wiedzial jak złe zdanie ma o nim.
A gdy sie juz tam pojawila, to wtedy postanowil zawalczyc.
I TY to piszesz? Co byłby z niego za facet, który by tak szybko stracił nadzieję. Dyć dupek by to był patentowany!!! W takim nie mogłabym się kochać. Może Kazik się wypowie jak facet myslący po "facecku" ;-) Takie rzeczy większość facetów motywują do walki. Większość mężczyzn to myśliwi, którzy walczą żeby upolować zwierzynę a nie walczą z własnymi uczuciami bo dostali kosza. No po prostu nie mogę uwierzyć, że tak ich nisko cenicie! I to muszę mówić ja co tu robię za feministkę prawie!!
Offline
No po prostu nie mogę uwierzyć, że tak ich nisko cenicie!
No niestety, przykro mi to mowic, ale faktycznie nie mam najlepszego zdania o wiekszosci facetow. ...
Ale oczywiscie sa bardzo chlubne wyjatki (takze tu na tym forum i mam nadzieje, ze Colin..... to znaczy Darcy do nich tez nalezy
Offline
Ja spotkałam tylko jednego faceta (kobiet żadnych), który walczy, mimo, że tak jednoznacznie odrzucono jego miłość i awanse. Ale pewnie dlatego, że ona ma o nim dość wysokie zdanie. W przypadku gdy facet mnie obraził walczę z moim uczuciem, tłamszę go i duszę.
Offline
Nie mieści mi się w pale, że można do tego podchodzić tak jak Wy. Zaczynam podejrzewać, że to wszystko przez ten mój męski mózg ;-)
Offline
Zaznaczam, że swoja opinię opieram tylko na filmie.
Owo fechtowanie po którym stwierdził ,że "zwalczy to uczucie" odbyło sie po I oświadczynach, ale przed spotkaniem w Pemberly więc Darcy nie miał nadzieji, że kiedykolwiek jeszcze spotka Lizzy i uda mu się coś naprawić. Spotkawszy ja w Pemberly, kiedy usłyszał, że podoba jej się posiadłośc, kiedy była dla niego miła świtać zaczęła iskierka nadzieji, że może jednak nie wszystko stracone. Wtedy napewno nie myślał już o zwalczaniu uczucia, ale właśnie o pokazaniu jej, że ni jest "tak nikczemny".
Offline
Absolutnie tego nie potwierdza!!! Trudno widać jestem tyrpnięta. Pozostaję samotnie po przeciwnej stronie barykady, ale jestem do tego przywyczajona. Widać dziewczyny inaczej walczycie z uczuciami niż ja. Nie wyobrażam sobie chcieć przestać kogoś kochać a jednocześnie mieć nadzieję, że ten ktoś zmieni swoje negatywne zdanie na mój temat, wybaczy mi potraktowanie itp. Gdybym chciała się z kogoś wyleczyć to po pierwsze nie zależałoby mi na jego opinii, a poza tym myślałabym o nim jak najgorzej żeby zabić swoje przywiązanie do tej osoby, a ten marzył żeby mu wybaczyła, miał nadzieję, że zmieni swoje poglądy na jego temat... Przecież nawet Colin tak o tym pisze...
No, nic to , widać inaczej to wszystko widzimy, w końcu ja jestem najbardziej życiowo doświadczona Matka Przedłużona...Pogadamy za parę lat ;-)
ale ja uważam że masz rację, że on chciał żeby coś z tego wyszło, tylko trochę później
wydaje mi się, że nie mając nadziei na ponowne przypadkowe spotkanie i pokazanie jej tego że staje się za jej sprawą innym człowiekiem nie chciał się narażać na ponowne odrzucenie. No bo jeśli chodzi o Jane to na tym etapie przecież nic się nie zmieniło, więc czemu miał przypuszczać, że Lizzy zmieni swój stosunek do niego. A otwarcie oczu na Wikhama - do którego mogła coś tam czuć - też nie musiało mu przysporzyć u niej dobrych uczuć. Dlatego wierzę że starał się przezwyciężyć w sobie to uczucie i pragnienia, które raniły jego a upokarzały Lizzy (jak to napisał w liście).
Natomiast spotkanie Lizzy w Pemberley to był taki katalizator, który dał mu okazję do pokazania się z lepszej strony i w zależności od reakcji panny, ewentualnego rozwinięcia wątku Gdy zobaczył, że nie jest mu niechętna odżyło to wszystko co starał się "conquer" i dlatego mamy taki miły koniec
Offline
A może jemu chodziło o zwalczenie innego uczucia - mam na myśli zawód, tęsknotę, wyrzuty sumienia i wszystko, co go na pewno męczyło długo po pierwszych oświadczynach?
Bo nie bardzo wierzę, żeby naprawdę chciał zapomnieć o Elżbiecie. Nie wydaje mi się przy tym, żeby nie zdawał sobie sprawy, że tego rodzaju "przedsięwzięcie" jest z góry skazane na niepowodzenie. To przecież był całkiem inteligentny facet. Poza tym, raz już próbował - z wiadomym skutkiem.
Offline
Z tego co pamiętam to w książce nie ma treningu szermierki a więc nie ma też wypowiedzi Darcy'ego. Tak więc nie możemy w żaden sposób dowiedzieć się jakie było w tej materii zdanie zdanie samej autorki. To co jest w filmie, owe "conquer", to opinia scenarzysty, którą my dodatkowo musimy jeszcze przełożyć na polski. Jestem skłonny przychylić się do zdania Alison że Darcy w tym czasie ciągle chciał - podbić/zdobyć/zawojować/zawładnąć/zniewolić - serce Elżbiety. Pamiętajcie że to nie był trzpiotek jak Wickham. On nie zakochiwał się łatwo i nie odkochiwał się w szybkim tempie. Znał swoją powinność, tak go "wytresowano", i skoro wyznał kobiecie miłość (mniejsza o formę wyznania), to łatwo się z tego nie wycofywał. A że ta kobieta wciąż zyskiwała w jego oczach to nie mógł - i moim zdaniem wcale nie chciał - o niej zapominać. Zauważcie że gdy następnego dnia ją spotyka to nie musi się długo zastanawiać tylko prawie od razu zaczyna walkę o Lizzie, i to z pełną determinacją i poświęceniem, z pełną zmianą swego zachowania. Gdyby dzień wcześniej chciał ją wyrzucić z serca to by tak od razu chwycił szansy na zdobycie jej.
Offline
Pamiętajcie że to nie był trzpiotek jak Wickham. On nie zakochiwał się łatwo i nie odkochiwał się w szybkim tempie. Znał swoją powinność, tak go "wytresowano", i skoro wyznał kobiecie miłość (mniejsza o formę wyznania), to łatwo się z tego nie wycofywał.
Ta powinność to mogło być równie dobrze nie narzucanie się kobiecie, która nie ma ochoty na jego uczucie.
Jak to powiedział w drugich oświadczynach "Moje pragnienia i afekty są takie same, lecz jedno twoje słowo każe mi zamilczeć o nich na zawsze".
Jego usposobienie raczej wskazuje na możliwość, że będzie ten ciężar (=uczucie) nosił do końca życia sam i nikogo nim nie obarczy...
Offline
Poza tym gdyby chodziło o zwalczenie uczucia to wydaje mi się że użyto by czasownika "fight"
P.S. Mam nadzieję Alison że masz dobry słuch i że nie przesłyszałaś się z tym "conquer", bo inaczej moje rozumowanie bierze w łeb
Offline
A mnie sie wydaje że Darcy pisał list bardziej dla siebie niż dla Lizzy. Oczywiscie chciał się usprawiedliwić, ale gdyby tylko o to mu chodziło, to przecież powiedziałby Lizzy od razu. Po odrzuceniu oświadzyń, zranieniu jego dumy, wylała się z niego cała gorycz i złość. Dlatego przełamał swoją naturę milczka i napisal długie wyjaśnienie, głównie dlatego, że uważał, ze wszystko stracone, bo ona i tak ma o nim wyrobione zdanie. Po drugie dlatego, że to zdanie wyrobiła sobie na podstawie fałszywych informacji. W tym przypadku interpretacja Colina bardzo mnie przekonała. Złość i upokorzenie.
A źródło takich uczuć się zwalcza.
Offline
Oj, nie wiem, co mogłoby wyniknąć z tego wyjaśniania wszystkiego na gorąco. Oboje nie byli w odpowiednich nastrojach do tłumaczenia i słuchania. Przecież Elżbieta nawet następnego dnia, kiedy już ochłonęła, nie od razu była skłonna przyznać Darcy'emu rację. Czytała jego list kilkakrotnie, zanim przekonała się, że mówi prawdę. Czy równie rozsądnie byłaby zdolna rozważyć jego argumenty dzeiń wcześniej? A on czy umiałby tak spójnie wytłumaczyć swoje racje?
Offline
Racja i własnie dlatego Darcy napisał list. Urażona duma, zranione uczucia sprawiły, że zbierała się gorycz. Słowa Lizzy raczej go zatkały, zaskoczyły. nie wiedział, że Wickham usnuł taka historyjkę, że w kręgach Lizzy, kręgach wojskowych, w Meryton przez tylu ludzi jest odbierany jako człowiek nikczemny. Ich opinia może nawet mu tak nie ciązyła, jak opinia Lizzy. Zaskoczenie i urażona ambicja sprawiły, że się nie tłumaczył. Ale w domu, w czterech ścianach, gdy po raz kolejny przeżuwał tą porażkę, wszystko się wylało.
Offline
On tak potem cudnie mówi do Lizzy, że uważał się za spokojnego, gdy go pisał, a wcale tak nie było...i jeszcze później każe go jej spalić....
Offline
Poza tym gdyby chodziło o zwalczenie uczucia to wydaje mi się że użyto by czasownika "fight"
P.S. Mam nadzieję Alison że masz dobry słuch i że nie przesłyszałaś się z tym "conquer", bo inaczej moje rozumowanie bierze w łeb
Na pewno jest conquer, za to daję głowę! I dzięki Kaziczku za wsparcie, bo ja już myślałam, że jestem jakaś nie tego.... Chociaż tak czy tak wychodzi na to, że mam męski mózg. Pies to drapał, dam sobie odjąć wszystkie kończyny bez znieczulenia, że jemu nawet przez myśl nie przeszło walczyć z uczuciem, tylko z przeciwnościami, ktore nie pozwalały mu zdobyć Elżbiety i możecie mnie kołem połamać jeśli dam się przekonać, że było inaczej. Tu wierzę w męski ród i jego genetycznie tudzież hormonalnie uwarunkowaną potrzebę zdobywania upatrzonej zdobyczy - jakem Alibaba ;-)
Offline
Chociaż tak czy tak wychodzi na to, że mam męski mózg.
Hmm. Wprawdzie Darcy był facetem, ale historię pisała kobieta. Bardzo kobieca kobieta, która raczej nie analizowała tajników psychiki męskiej.
Offline
Strony: 1 … 10 11 12 13 14 … 24