Jane Austen

Ogród Jane Austen

Anna Przedpełska-Trzeciakowska - Dobre wychowanie

Anna Przedpełska-TrzeciakowskaWarszawianka od kilku pokoleń Anna Trzeciakowska z domu Przedpełska urodziła się 5 lipca 1927 r. Jej ojciec, inżynier, specjalista od budowy dróg i mostów, wykładał na Politechnice Warszawskiej i prowadził rodzinną firmę produkującą wyroby z marmuru. Matka, która ukończyła klasę śpiewu w Wyższej Szkole Muzycznej, prowadziła dom. Chciała, aby córka - jak wszystkie kobiety w jej rodzinie - ukończyła znakomitą żeńską szkołę ufundowaną u schyłku XIX stulecia przez hrabiankę Cecylię Plater-Zyberównę.

Sanitariuszka

Gdy wybuchła wojna, Anna zaczęła uczęszczać na zorganizowane przez szkołę tajne komplety. Nie mogła wiedzieć, że większość grona pedagogicznego współpracuje z Polską Podziemną, ale wiedziała, że jej starszy o dwa lata brat konspiruje, a że sama też chciała przyłączyć się do konspiracji, zwróciła się z tym do wychowawczyni Heleny Sawko. Sawko, która pracowała w Sanitariacie AK, skierowała uczennice na szkolenie sanitarne w ambulatorium chirurgicznym Szpitala Dzieciątka Jezus. To w jej mieszkaniu 16-letnia Anna z koleżankami składała przysięgę żołnierską (platerki zostały przydzielone do I Baonu Sanitarnego VII zgrupowania AK). W dzień wybuchu Powstania w mieszkaniu Przedpełskiej na Mokotowskiej, w dwu różnych pokojach, czekały na Godzinę W, udając, że o sobie nie wiedzą, dwie grupy - Hania z piątką koleżanek i jej brat Andrzej z piątką kolegów (Andrzej zginie 11 września na barykadzie na Pięknej). Kiedy pojawili się ranni, pani Przedpełska oddała mieszkanie na powstańczy szpital, w którym dyżury pełniła jej córka, uczestnicząca też w patrolach ulicznych.
Po wojnie Anna skończyła anglistykę na UW. Na wyprawie wspinaczkowej w Tatry poznała Witolda Trzeciakowskiego, również żołnierza AK. Ranny na Starówce w obie ręce musiał się pożegnać z karierą pianisty, skończył SGH, poświęcił się pracy naukowej. Mówił: Do ekonomii też trzeba mieć słuch. Po studiach Anna pracowała w redakcji angielskiej wydawnictwa Czytelnik.

Tłumaczka

Niedawno otrzymała z Instytutu Pamięci Narodowej swoją teczkę. Znalazła w niej donosy z charakterystyczką: rodzina drobnomieszczańska, poglądy reakcyjne, niezadowolona z obecnej rzeczywistości, kontakty z hrabią i cudzoziemcami. Przesłuchanie z lipca 1953 r. dobrze pamięta. Była w ciąży, a gdy wypuścili ją z Pałacu Mostowskich, poczuła się tak źle, że przez dwa miesiące - aż do porodu - musiała leżeć w łózku.
Pół wieku później dowiedziała się, że przesłuchanie było częścią perfidnego planu, by zwerbować ją do współpracy z SB (pod pretekstem propozycji tłumaczenia tajnych dokumentów dla wojska miano ją ściągnąć do jednostki w Rembertowie, potem na przemian przesłuchiwać na okoliczność życiorysu i proponować wysokie wynagrodzenie za rzekome tłumaczenia). Od werbunku odstąpiono, bo - jak możemy przeczytać w notatce sporządzonej po przesłuchaniu - wygłaszała pozytywne opinie o figurantach, maskowała prawdziwe oblicze, okazała się zdecydowanym wrogiem ustroju. Również jej mąż był w latach 50. dwukrotnie aresztowany (należał do klasy podejrzanych - jego ojciec był przemysłowcem, on sam po wojnie prowadził odziedziczoną po zamordowanych w Powstaniu rodzicach fabrykę wyrobów metalowych). W 1955 r., po urodzeniu trzeciego syna, Anna Trzeciakowska zabrała się do przekładów z angielskiego. - To była moja ucieczka od klaustrofobicznej atmosfery PRL-u - mówi. Upodobała sobie XIX-wieczną literaturę angielską. Tłumaczyła m.in. Williama Thackereya, Charlesa Dickensa, George Eliot i - przede wszystkim - Jane Austen. - Ja się po prostu świetnie czułam w epoce wiktoriańskiej. Młodzi czytelnicy zawdzięczają jej znakomite przekłady: Lassie, wróć, Białego Kła, Naszej rodziny i innych zwierząt oraz Moich ptaków, zwierzaków i krewnych Geralda Durrella.

Wyniesione z domu i szkoły społeczne ciągoty realizowała, szefując Klubowi Tłumaczy przy Związku Literatów Polskich. Organizowała tam warsztaty dla młodych tłumaczy i z uporem maniaka stukała do kolejnych ministrów kultury i sztuki, by zwrócić uwagę na braki na liście przekładów światowej klasyki.
Pierwszego dnia stanu wojennego na wieść o zatrzymaniu kolegów pisarzy stawiła się w siedzibie Związku Literatów (była członkiem Zarządu Głównego ZLP) i zaraz zabrała się do organizowania paczek. Potem przeniosła się do Prymasowskiego Komitetu Pomocy Internowanym i Uwięzionym do kościoła św. Marcina na Piwnej. - Byłam szczęśliwa, że mam gdzie iść i co robić. W takim momencie historii nie potrafiłabym bezczynnie siedzieć w domu. I dalej opowiada, jak ciepło zrobiło się jej w sercu, kiedy w pierwszą wigilię stanu wojennego wszyscy pracownicy komitetu zebrali się w klasztornym korytarzu i zobaczyła, ile tam jest platerek. - Nie ma to jak przyzwoite, obywatelskie wychowanie - mówi.

Platerka

Natychmiast po uzyskaniu niepodległości zabrała się do uchylenia powojennej decyzji o delegalizacji Towarzystwa Oświatowego im. Plater-Zyberkówny i zarekwirowaniu gmachu na Pięknej (mieściła się tam PCK i szkołą pielęgniarek). Na szczęście żyły jeszcze dwie członkinie towarzystwa, które na mocy testamentu fundatorki jest właścicielem nieruchomości. Po 50 latach przerwy szkoła im. Zyberkówny znów cieszy się zasłużoną renomą jednej z najlepszych warszawskich szkół. Założycielka zastrzegła, że szkoła ma być katolicka i jej wola została uszanowana. - To katolicyzm spod znaku "Tygodnika Powszechnego" - wyjaśnia Trzeciakowska. Żeby stało się zadość tradycji, przed wszystkimi świętami w holu stawia się wiklinowy kosz, do którego uczennice wrzucają żywność. Będą z tego robić paczki dla rodzin wielodzietnych. Są też w kontakcie z młodzieżą z Białorusi i Zakładem dla Niewidomych w Laskach. Bo zgodnie z wolą patronki szkoły dziewczęta mają być wychowane w duchu tradycji ojczystej i służby obywatelskiej.
- Od najmłodszych lata powinny być uświadamiane, że świat zawsze potrzebuje pomocy. Do tradycji szkoły należą też wizyty u najstarszych platerek i opieka nad grobami poległych absolwentek. To tworzy poczucie międzypokoleniowej więzi - mówi.

Tekst: Joanna Szczęsna

Źródło: Wysokie obcasy nr 27/2007

Vasco, 2007-07-09 23:23:46

www.JaneAusten.pl © Ogród Jane Austen, 2004-2024

Template Licence