Strona po¶wiecona Jane Austen
Nie jeste¶ zalogowany.
Tą jego "przystojność" przysłania ten głęboki smutek, abnegactwo, bo wiecznie jest jakiś niechlujny i zapadnięty w siebie, jakby żył gdzieś obok, a nie tu i teraz. Dopiero w miarę rozwoju uczucia, jakoś tak ładnieje w oczach, zresztą tak jak Jane, mnie on bardzo pasuje. Ja go w ogóle lubie, podobał mi się w "Dzieciach innego Boga" (czy gorszego, nie pamietam tytulu). Dzięki temu filmowi pokochałam koncert na dwoje skrzypiec Bacha
Offline
Tak, "Dzieci gorszego Boga", widzialam go takze w "Przypadkowym turyscie", tez dobry film i dobrze zagrany.
Ale co ja zrobie, jak mi nie lezy jako amant
Offline
No bo on piękny nie jest, ale tak pięknie "przeżywa".
"Spokój orkiestra!!! A teraz będę przeżywał...."
Offline
No tak ale zginął poniekąd na własne życzenie, to ja się jakoś nie wzruszyłam, a wzruszliwa jestem do granic przyzwoitości. Generalnie miał dość paskudny charakter, to ja go, nie żałowałam mimo, że ładny i w dodatku Colin ;-)
Ale czy to coś zmienia? Żal ściska gardło :cry:
Offline
Mnie tam nie ściska. Paskudnych mi nie żal, nawet jak są ładni, a nawet tym bardziej, bo po ładnym jak mu Bozia dała urodę to by się można spodziewać, że jakoś odpłaci społeczeństwu, a jak jest taki samolub to zgiń, przepadnij...
Qurcze, ale czasem to serce mam z kamienia, co niee?
Offline
Zły, nie zły - śliczny był. Jestem estetką. Jak coś ślicznego ginie bez śladu - żal mi ściska gardło, a płacz dławi.
Offline
Zły, nie zły - śliczny był. Jestem estetką. Jak coś ślicznego ginie bez śladu - żal mi ściska gardło, a płacz dławi.
Eeee tam, nie dramatyzuj, zaraz tam bez śladu. Przewijasz sobie przewijakiem na początek filmu i Valmoncik jest jak nowy ;-)
Offline
Eeee tam, nie dramatyzuj, zaraz tam bez śladu. Przewijasz sobie przewijakiem na początek filmu i Valmoncik jest jak nowy ;-)
Valmont z odzysku to już nie to samo
Offline
No nie, musze przyznac, ze troche wzruszylam sie na scenie koncowej z ojcem. :oops:
Offline
Yes, yes. Oczka mi się spociły jak papa B. tak podniósł bezradnie obie dłonie, że będzie w końcu musiał oddać swoje ukochane dziecko, ale zaraz je spuścił, bo musiał się pogodzić, taki był w tym geście bezradny wobec mijającego czasu i tego co przynosi...
Offline
Ale trochę tych ząbków jednak nie udało się ukryć- trafne spostrzeżenie, Migotko.
Offline
Ekhm.. Przepraszam, ale o jakie zÄ…bki chodzi?
Offline
Donald S. w tej scenie uśmiechnął się dość szeroko i dopiero po chwili jakby przypomniał sobie o rozmiarach swego uzębienia, zasłaniając usta dłońmi. Keira zresztą chyba też wykonała podobny gest, o ile mnie pamięć nie myli.
Offline
Bo też Donald ma bardzo ale to bardzo białe ząbki w tym filmie.
Offline
Ciekawe, czy to są jego własne czy licówki?
Offline
Bo też Donald ma bardzo ale to bardzo białe ząbki w tym filmie.
... czym też się chwali
Offline
Przepraszam jeżeli gdzieś już to było, ale co sądzicie o "Przeminęło z wiatrem", bo mnie nie wzrusza. Byłam nawet na tym z kuzunką w kinie, a reszta rodziny czekała z niecierpliwościa w domu na nasze relacje i czy bardzo sie spłakałyśmy, a tu nic. Zostałyśmy nazwane znieczulicami i niestety chyba tak nam zostało, bo ciągle nic się nie zmieniło jeżli chodzi o "Przeminęło..."
Offline
Przeminelo z wiatrem to klasyka przy której paczka chusteczek to za mało (dla mnie). Majstersztyk i arcydzieło.
P.S. To puszczajÄ… to w kinach?
Offline
Bylam na tym po raz pierwszy w kinie i wtedy sie bardzo wzruszylam, zwlaszcza scenami po pozarze Atlanty, no i po "Pomysle o tym jutro w Tarze".
Teraz juz na mnie ten film tak nie dziala, choc przyznaje ze zostal zrobiony z wielkim rozmachem, dobrze oddaje ducha powiesci i jest naprawde dobry.
Natomiast ze starszych filmow bardzo lubie "Pozegnalny walc" i jesli jest emisja w TV, to zawsze go ogladam. Para glownych aktorow jest czarujaca: Vivien Leigh i Robert Taylor.
A najbardziej mnie wzruszala scena z tancem przy swiecach, no i zakonczenie.
Offline
Bylam na tym po raz pierwszy w kinie i wtedy sie bardzo wzruszylam, zwlaszcza scenami po pozarze Atlanty, no i po "Pomysle o tym jutro w Tarze".
[...]Natomiast ze starszych filmow bardzo lubie "Pozegnalny walc" i jesli jest emisja w TV, to zawsze go ogladam. Para glownych aktorow jest czarujaca: Vivien Leigh i Robert Taylor.
A najbardziej mnie wzruszala scena z tancem przy swiecach, no i zakonczenie.
"Przeminęło..." widziałam kilka razy, "w ów czas" tzn. kiedy to oglądałam najbardziej fascynowały mnie toalety Scarlet i wszystkie znałam na pamięć i wiedziałam jak była ubrana z detalami w której scenie. Za pierwszym razem płakałam kiedy umarła jej mamusia (rozczulił mnie ten kontrast pomiędzy tym jaki ten dom był dawniej a jak zmienił się w czasie wojny), następnie kiedy Reth płakał po śmierci Bony Blue, następnie kiedy umierała Mela oraz kiedy Butler odchodzil w siną zamgloną dal. Po jakimś czasie płakałam juz tylko jak Reth siedzi zamknięty w pokoju z ta swoją córcią, zarośnięty, usmarkany, spuchnięty od płaczu. Płaczący facet w filmie kroi mi serce na kawałki. W życiu mnie wkurza. Nie wiem na czym to polega, ale tak jest.
A na "Pożegnalnym walcu" ryczę constans zawsze tak samo
Offline
Nigdy nie zdarzyło mi się płakać na "Przeminęło z wiatrem", ale ten film ma taką siłę przyciągania, że zawsze, jak go puszczają w TV, to muszę się zatrzymać na chwilę i obejrzeć kilka scen. "Pożegnalny walc" też jest świetny- bardzo dobra historia i fajne aktorstwo.
Ja, tak na marginesie, też uwielbiałam lustrować kreacje Scarlett, co mi zostało do dziś.
Offline
Dzięki Ci Diano, bo juz myślałam, że tylko ja jestem jakaś dziwna
Offline
A ja byłam bardzo rozczarowana kontynuacją. Kaszana.
Offline
Kontynuacja Przeminęło z wiatrem jest fatalna, a cały czas ją puszczają na kanale Europa Europa. Moim zdaniem książka Alexandry Ripley "Scarlett" - dalszy ciąg Przeminęło też jest okropna (chociaż inne jej książki lubię.
Film Przeminęło z wiaterem ma być razem z Gazetą Wyborczą na dvd (bardzo bym chciała go mieć).
Offline
Mnie chodziło i o film i o książkę. Ksiązka jest może i ciut lepsza, ale całe te czarowanie, cesarki itp. - kretynizm. Jak mały Johny wyobraża siobie Irlandię i kulturę celtycką :evil:
Offline